sobota, 17 października 2015

Zamówienie nr 9 - dla: Sandra-chan

Zamówienie dla:  Sandra-chan
Paring: Natsu x Noemi
Tytuł: Czas na egzamin, szykuj się klaso S!
Narratorzy: Wilson, Noemi, Natsu
Uwagi: Dla osób niebędących na bieżąco spojler: Natsu i Noemi nie wiedzą kim dla siebie są.
                                                         
                Witaj szanowny czytelniku! Na imię mi Wilson Lucas Barkley. Pozwól, że będę dziś Twym przewodnikiem po poniższej historii. Niestety Nasut i Noemi są zbyt zajęci, by opowiedzieć ją osobiście, lecz bez obaw! Przed wyjściem zostawili mi notatki, więc nie powinienem mieć większych trudności z odwzorowaniem ich perspektyw. Bonusowo dodam coś od siebie, gdyż miałem szczęście być naocznym świadkiem niektórych wydarzeń.  Jednak zanim rozpoczniesz odpręż się. Teraz jesteś tylko Ty i ta opowieść.
                Zacznijmy od czegoś prostego. Wyobraź sobie niebo w letni dzień. Dobrze się zastanów. Możesz wybrać takie, jaki Ci się podoba. Masz już? W porządku, lecimy dalej. Nie uważasz, że samo niebo jest samotne?  Dodajmy mu kilka chmurowych przyjaciółek. Wybierz takie, które najbardziej Ci odpowiadają. Spójrz ponownie. Czyż tworzenie świata nie jest zaskakująco proste?
                Czas na odpowiednie oświetlenie. Szczerze podziwiam Twą wyobraźnię, lecz sklepienie niebieskie same z siebie nie świeci.
W porządku… jeśli wierzyć w istnienie Boga, to stworzył on i niebo i ziemię. Chyba wiesz, co będziemy teraz robić? Tyle, że naszą ziemię przykryjemy ogromnymi ilościami wody. Tak, tworzymy ocean. Niech szumi napędzany chłodnym (bądź ciepłym, jak kto woli – nie wnikam) wiatrem. Jeśli chcesz ryczące fale mogą być wysokie i potężne, jeśli nie wiedz, iż potrafią też cichutko szeptać. W wodzie znajdują się również pewne istnienia. Ja myślę o ławicy kolorowych rybek i skaczącym delfinie, a Ty?
Świetnie! Jeśli podołałeś/podołałaś stworzeniu tła dla wstępu historii możemy bez obaw przejść do czegoś dla zaawansowanych. Jak zapewne wiesz na morzach i oceanach żeglują statki. Niech nasze wody również zostaną opanowane!
Czy słyszysz szum fal? Gwizd powietrza? Furkotanie żagli? Czyjeś kroki na podłodze? Gwar i śmiech?

Umrzeć. Litości, magowie! Pozwólcie mi umrzeć. W końcu marzy o tym tak wielu ludzi: maratończycy na czterdziestym kilometrze, uczniowie w drodze do więzień, kobiety targające ciężkie torby z zakupami, Smoczy Zabójcy w pociągach, ja.
O wielka Siło, która rządzisz tym światem dlaczego nie chcesz sprawić mi przyjemności?
- Natsu! - zaraz, do kogo należy ten piskliwy głosik? - Żyj trochę!
Poczułem jak ktoś potrząsnął moim biednym ciałem. Spomiędzy moich ust wydobył się jęk sprzeciwu.
Siło czy jesteś kobietą? No w sumie z gramatycznego punktu widzenia istnieje TA siła. Więc tu sprawa oczywista. Siło czy jesteś może blondynką?
- Lucy, zostaw te zwłoki i chodź do nas! - heh, głos taniego striptizera rozpoznam nawet w piekle.
A wracając do mojej wcześniejszej myśli to Siła definitywnie jest kobietą, w dodatku blondynką. Dlatego nie mogę umrzeć. Wszystko jasne.
Zużywając resztki sił zmusiłem ciało, żeby przekręciło się na bok. Jest! Sukces! A teraz oczy, proszę chcę zobaczyć świat.
Nawet nie macie pojęcia jak to jest podnosić ołowiane powieki siłą woli. W dodatku wszystko się bujało w górę i dół, górę i dół, górę i… och, nie myśl o tym kretynie! Jęknąwszy (tylko tego rodzaju dźwięki przechodziły przez moje zaschnięte gardło, a wody miałem już po dziurki w nosie albo i wyżej) ponownie czekałem, aż odzyskam ostrość widzenia. Kiedy obraz zaczynał przypominać ludzi oraz pokład statku, a nie kolorowe plamy odetchnąłem z ulgą. Jeszcze nie było ze mną tak źle, czego nie można było powiedzieć o pozostałych Zabójcach Smoków płci męskiej.
Gajeel zdychał skulony pod drewnianą ławeczką całkowicie odcięty od świata a Wilson umierał w swojej kajucie. Z kolei Laxus został dorwany przez Canę, która brutalnie go poniewierała siedząc mu na brzuchu. Wierzę w was, kumple! Niestety choroba lokomocyjna znów dała o sobie znać, więc nie mogłem poświęcić im więcej uwagi. Całą moją uwagę skupiał bolący brzuch (w bliżej nieokreślonym miejscu) a także torsje, które nadchodziły pojedynczymi falami… Falami! Hah! Bredzisz Natsu, bredzisz już.
- Hej, może jednak się czegoś napijesz? - kolejny głos należał do Happiego. - Rozpuściłem ci nawet tabletki przeciwbólowe.
Chyba się skuszę.
- Dzięki. - jęknąłem i wyciągnąłem drżącą rękę w kierunku szklanki. Całą zawartość o smaku wody po brudnej podłodze pochłonąłem w mgnieniu oka, po czym ponownie zastygnąłem w miejscu czekając na zbawienne działanie leku.
                Pieroński statek.
                Po mniej więcej dwudziestu minutach mogłem spokojnie zmienić położenie głowy. No, no twórco tabletki, czapki z głów! W kręgu siedzących magów, którzy grali w karty wypatrzyłem Wendy. Jedyną z nas niemającej problemu ze środkami transportu. Jak ja zazdrościłem jej tej magii! Szkoda, że zdążyłem się na nią uodpornić. Głupie ciało. Kolejną osobą, na którą zwróciłem uwagę była Noemi.  Cwaniara, mimo że nie posiadała umiejętności Wendy z chorobą lokomocyjną poradziła sobie na własny sposób - zasnęła jeszcze przed podróżą. Cwaniara.
Z chęcią popatrzyłbym na nią chwilkę dłużej, gdybym nagle nie stracił przytomności.
- Tak będzie ci lepiej.
Dzięki Erzo!

Zanim przejdziemy do kolejnej części powinienem o czymś wspomnieć. Mianowicie chodzi o formułę egzaminu. Tegoroczny test składał się z trzech części - drużynowej, walk jeden na jeden i „niespodzianki”. Ostatnia trzymana była w ścisłej tajemnicy i nawet płacząca Mavis nie zdołała przekonać Mistrza do wyjawienia sekretu trzeciej części.
Wspomniana wyżej dwójka pełniła funkcję egzaminatorów. Natomiast Erza, Mirajane i ja wcieliliśmy się w role opiekunów. Tak, nawet dwudziestoletni (już?) magowie mogą wplątać się w poważne tarapaty. Śmiem twierdzić, iż w tym wieku natężenie problemów osiąga swe apogeum.
W pierwszej części egzaminów udział miało wziąć udział pięć grup, każda po trzy osoby. Drugi etap miał za zadanie wyłonienie trójki finalistów poprzez walkę.
Oczywiście jako opiekun otrzymałem bardziej szczegółowe informacje, lecz nie one są przedmiotem naszego zainteresowania.

- Witaj przygodo! - zawołał entuzjastycznie Makarov.
Brutalnie wybudzona po drzemce byłam zbyt nieprzytomna, aby silić się na jakiekolwiek złośliwe komentarze, więc słuchałam wszystkiego potulnie jak baranek.
- I witajcie droga rodzino na egzaminie na maga klasy S.
Entuzjastyczne krzyki były na tyle głośne, że brak mojego głosu z pewnością nie był wyczuwalny.
- Jestem pewien waszych odpowiedzi na to pytanie, ale dla formalności muszę zapytać: czy ktoś się wycofuje?
Cisza jak makiem zasiał.
- W takim razie możemy zaczynać! - Mistrz zeskoczywszy z kamienia, na którym stał (zapewne w celu optycznego złudzenia wzrostu) otworzył trzymane przez Mavis pudełko. - Na początek niech każdy wylosuje swój numer.
- Ale tak teraz?! - zawołał Natsu. Jego krzyk zawsze przykuwał moją uwagę. - Odpocznijmy jeszcze minutkę, albo sto!
Ledwo stał wciąż wycieńczony po podróży. Zmęczenie odbijało się na bladej twarzy z pierwszymi rumieńcami i kropelkami potu, co niepokojąco przypominało gorączkę. Wpatrując się w Makarova błagalnym spojrzeniem nerwowo ściskał pustą butelkę po wodzie.
Przejęłabym się bardziej, gdyby jego aura była czarna, a nie szara jak teraz. I choć nie byłam lekarzem śmiało mogłam stwierdzić - wyliże się.
- Popieram. - wyjęczał Laxus, który ledwo trzymał się na nogach.
Starszy Dreyar wciąż nie wyglądał na przekonanego.
- Powinniśmy pozwolić im na odpoczynek. - do akcji wkroczył Wilson. - Muszą być wycieńczeni.
Prychnęłam. Kolego, sam jesteś Zabójcą Smoków. Twoje zdanie jest tu niewiele warte nawet z tymi ciemnymi, paciorkowatymi oczyma.
- Chłopcy mają rację. - wtrąciła Mavis. - To uczciwy pojedynek, a nie misja wojenna. Wszyscy mają mieć równe szanse.
Makarov musiał się ugiąć. Mamrocząc coś pod nosem o słabej kondycji młodzieży zaprowadził nas do przygotowanego wcześniej obozowiska.

Mogli udawać silnych i rwać się do walki, ale gdy przyszło co, do czego wszyscy uczestnicy egzaminu padli jak jeden mąż.
- Są słodcy. - stwierdziła Erza nakrywając kocem Graya.
- I tacy grzeczni! - dodała Mira, która przeszukiwała pakunki w celu znalezienia zapasowej poduszki.
- Jak śpią.
Zaśmieliśmy się na tyle cicho, by nikogo nie obudzić. Następnie zaś sami udaliśmy się na zasłużony spoczynek.
Na wyspie noce były znacznie cieplejsze niż w Magnolii. Nie miałbym nic przeciwko obserwowaniu rozgwieżdżonego nieba przez całą noc nawet kosztem sinych „worków” pod oczami. Zresztą i tak miałem spory kłopot z zaśnięciem, więc podziwianie konstelacji aż do znużenia było obecnie jedynym dostępnym zajęciem. Wszystko inne mogło zbudzić obozowiczów, których ciężkie oddechy zagłuszały szum wiatru. Najgłośniej ze wszystkich pochrapywali Smoczy Zabójcy.
Obróciłem się na bok i udając, że śpię starałem się wyczuć energię Noe. Moja droga przyjaciółka leżała oparta o drzewo i lśniącymi w świetle gwiazd oczyma obserwowała towarzyszy. Z nogami oplecionymi przez ręce wydawała się taka malutka i krucha. W dodatku, co nie zdarzało się często jej twarz zdobił lekki uśmiech skierowany w stronę śpiących. Niestety nim rozgryzłem kto jest nim obdarzany zmorzył mnie sen.

Upewniłam się, iż to co się dzieje na pewno nie jest jawą, gdy bez zająknięcia włożyłam krwistoczerwoną kieckę przygotowaną przez Wilsona. Swoją drogą coraz częściej o nim śniłam i za każdym razem przekonywał mnie do robienia wariackich rzeczy. Ech, powinnam kiedyś mu wspomnieć, by przestał nawiedzać mą biedną wyobraźnię. To nie może być zbieg okoliczności, dlatego podejrzewam jedną z Barkleyowskich sztuczek.
Materiał sukienki jest zaskakująco gładki oraz chłodny w dotyku. Mogłabym go miętosić ile wlezie, a i tak nie pozostawiłabym na nim ani jednego zagniecenia (co oczywiście sprawdziłam). Wyglądał na dość praktyczny i mocny, więc mogłam wybaczyć mu fakt, że w niewidzialnym źródle światła błyszczał jak obsypany brokatem.
Po prawej stronie u dołu kreacji znajdowało się długie rozcięcie sięgające uda. Uniosłam nogę w górę i z obrzydzeniem obserwowałam zsuwający się z niej materiał. Jakby tego było mało udo zdobiła cienka, złota obręcz. A żebym miała jeszcze na co narzekać, to dekolt sukni był stanowo za duży. Świetnie! Po prostu świetnie! Golizna… w dodatku taka (według męskich mózgów) kusząca i… dająca do myślenia.
Z radością stwierdziłam, że twarz pozostała nieskażona żadnymi kosmetykami a włosy były swobodnie rozpuszczona.
Teraz zaczynało mnie dręczyć jedno pytanie? Po kiego byłam tak odstawiona?
Jak na zawołanie w moim śnie zabrzmiała dostojna muzyka. I to nie byle jaka, bo takiego jej rodzaju można słuchać wyłącznie na bardzo wytwornych przyjęciach.
Rozglądałam się ciekawsko, lecz poza panującą wokół pustką nie było niczego. Gdy zdenerwowana zaczęłam już stukać obcasem (o zgrozo te szatańskie obuwie) wtem do moich uszu doszły żwawe kroki. Nim zdążyłam się obrócić jegomość skłonił się nisko i najaksamitszym głosem, jaki w życiu słyszałam zapytał:
- Mogę prosić do tańca, milady?

- Zabieraj łapy! - krzyknęłam i ujrzałam stojącego przed sobą Natsu.
Zmieszany chłopak obrócił się a zanim odszedł bąknął pod nosem:
- Chciałem cię tylko obudzić.
Zdziwiona zamrugałam kilka razy, po czym przetarłam oczy. Dżentelmen ze snu już dawno zniknął, lecz odbicie jego zielonych oczu odnalazłam w Dragneelu.
Westchnąwszy przeciągnęłam się kilka razy i przeklinając w duchu własną wyobraźnię udałam się na obozowe śniadanko.

                Bądź człowieku dobry dla kobiet a w nagrodę prawie dostaniesz po pysku.
                Z całych sił starałem się nie okazywać przygnębienia. Nie, Natsu przecież ty źle myślisz! Może i przegrałeś bitwę, ale została jeszcze wojna. Poza tym jedna porażka o niczym nie świadczy… no chyba, że prócz tej jednej było sto innych.
                Potrząsnąłem głową, jakby to miało wykurzyć z niej wszystkie złe myśli. Bonusowo otrzymałem pstryczka czoło.
                - Nie myśl tyle, bo ci się w główce ugotuje. - zaśmiał się Gray, po czym wcisnął mi w ręce tacę z jedzeniem. - Byłem na tyle łaskawy, by coś ci uratować.
                - Uratować? - powtórzyłem i spojrzałem w kierunku stołu. Pustego stołu.
                - Dla ślamazar nie ma śniadania. - wzruszył ramionami. - Jedz, żebyś potem mógł walczyć.
                Uśmiechnąłem się szeroko.
                - Czy to wyzwanie?
                Gray parsknął, po czym skinął głową na tłumek zbierający się przed Mistrzem.
                - Można tak powiedzieć.
                Natychmiast zerwałem się z klęczek i pobiegłem za nim w stronę przyjaciół. Całe szczęście skutki choroby lokomocyjnej już przeszły, więc podekscytowane rozmowy nie raniły już mojej biednej głowy niczym sztylety.
                - Natsu! - zawołała Lucy i machając dotarła do mnie w dwóch skokach. Chyba chciała coś powiedzieć, ale uniemożliwił jej to nagły atak śmiechu.
                - Co jest?
                - Masz krem na policzku! - z matczynym spojrzeniem oczyściła mój policzek. - Jak słodko!
                Już miałem rzucić jakąś błyskotliwą odpowiedzią, lecz kątem oka dostrzegłem poruszający się cień. Wyczulony na wszelkie zmiany otoczenia natychmiast uniosłem głowę tym samym krzyżując spojrzenie z Noemi.
                Wyglądała jakoś… inaczej. Pomijając fakt, iż emocje okazywała sporadycznie, to jeszcze nigdy nie widziałem u niej takiej miny.  Miała ledwo otwarte usta jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. W dodatku unikała kontaktu wzrokowego. Idąc dalszym tropem zwróciłem uwagę na włosy zasłaniające część twarzy oraz splecione dłonie. Niestety zawołana przez Wilsona zaraz odeszła i sprytnie się za nim skryła.
                I ona się dziwiła, że nie mogłem powstrzymać ręki, która wcześniej wbrew moim rozkazom sama pomknęła na spotkanie z jej policzkiem.
                - Jasne, że tak! - odparłem, gdy zostałem zapytany o gotowość do egzaminu. Dobrze, że nauczyłem się słuchania jednym uchem. Ha! I co, faceci też potrafią wykonywać dwie czynności na raz!
                Chwilę później wszyscy przerwaliśmy pogaduszki, by wysłuchać tego, co miał do powiedzenia Makarov. Zgodnie z jego poleceniami mięliśmy przez losowanie zostać podzieleni na grupy i udać się na poszukiwanie punktu walk. Lecz jak to często bywa i tu był pewien haczyk. Do drugiego etapu mogły przejść wyłącznie dwa zespoły.
                - Niech każdy wylosuje numerek i stanie ze swoją grupą. - poinstruowała Mira, podczas gdy Erza chodziła pomiędzy nami z płóciennym woreczkiem.
                Nie zastanawiając się długo wyciągnąłem pierwszą lepszą karteczkę. Po rozłożeniu starannie zagiętego papieru moim oczom ukazała się wielka trójka.
                - Hej Natsu pokazuj co tam masz! - zawołał uwieszający się na moim ramieniu Gajeel. - Trzy?  Blisko było.
                - Zawiedziony?
                W jego klatce piersiowej zadudniło a moje ucho zostało zaatakowane przez głośny śmiech.
                - Coś ty! Tak będzie zabawniej, tylko masz mi nie odpaść przed drugą rundą.
                - Się wie. - przez chwile podążałem wzrokiem za odchodzącym Redfoxem, po czym zacząłem rozglądać się po innych twarzach. Większość już znalazła swoje grupy.
                - Młotku! Powiedz, że nie jesteś z nami! - krzyknął Gray, obok którego stała jak zwykle obojętna Noemi.
                Zamiast zdzierać gardło po prostu uniosłem karteczkę. Wymowny jęk był jedyną odpowiedzią jaką otrzymałem.
                Z zadziornym uśmieszkiem podszedłem do maga i mocno klepnąłem go w ramię.
                - Tylko nas nie spowalniaj, smarku.
                W jego oczach błysnęła iskierka gniewu, jednak zamiast złośliwego komentarza usłyszałem groźbę, od której zrobiło mi się gorąco.
                - Jeżeli przegramy to oddasz mi swoje  g a z e t k i.
                Uch, czy kretyn musiał mówić to w  t e n sposób? Zlękniony spojrzałem na trzecią członkinię naszej grupy. Chyba nie interesowały jej nasze zakłady, gdyż obserwowała formujące się drużyny.

I - Lucy Heartfilia, Juvia Lockser, Elfman Strauss
II - Cana Alberona, Freed Justine, Laxus Dreyar
III - Natsu Dragneel, Noemi Yasashisa, Gray Fullbuster
IV - Lisanna Strauss, Gajeel Redfox, Evergreen
V - Wendy Marvell, Bickslow, Levy McGarden
- Całkiem interesujące grupy. - stwierdziła Erza, gdy uczestnicy egzaminu oddalili się w kierunku lasu.
- Nie przeczę. - wymamrotałem z ołówkiem w ustach. Musiałem pilnie odszukać księgi, z której zrobiliśmy egzaminacyjny pamiętnik.
- Skoro już ruszyli możemy zostawić wszystko w waszych rękach. - Makarov pojawił się niczym duch, więc nie zdziwcie się proszę, iż wstrzymaliśmy oddechy.
- Dokąd idziesz, Mistrzu? - zainteresowała się Erza. - Wcześniej nic nie mówiłeś.
- Ktoś musi przygotować trzecią część. - odparł, po czym dodał ciszej (chyba mając nadzieję, że nie usłyszymy) - I przy okazji się wyspać.

- Teraz w prawo!
- Ścieżka prowadzi na lewo, głupku!
- Te twoje ścieżki są podchwytliwe! - gorączkował się Natsu. - Przecież to oczywiste, że jeżeli na nią wejdziemy zaraz pojawi się jakaś zapadnia i wpadniemy w dziurę.
- Zapadnia? - powtórzył z niedowierzaniem Gray. - Człowieku jesteśmy w lesie na niezamieszkanej przez nikogo wyspie. Skąd miałyby się tu znaleźć tak wymyślne pułapki?
Usłyszałam jak Dragneel wzdycha ciężko. Czyżby zamierzał się poddać?
- Kosmici. - rzekł, jakby to jedno słowo było wyjaśnieniem na wszystkie pytania, jakie ludzkość zadawała sobie od zarania dziejów.
Plask.
- Uch, pamiętaj Gray mądry z idiotą nigdy się nie dogada. - westchnął do siebie mag. - Noemi decyzja należy do ciebie. Gdzie skręcamy?
- Tak jak pokazuje mapa. - mruknęłam. Czy to nie jest oczywiste?
- Pokaż. - Fullbuster nachylił się, by mieć lepszy widok na stary zwój. Powoli wkraczał w Moją Bardzo Prywatną Strefę.
Aura Natsu momentalnie zmieniła kolor z żółtego na ciemną zieleń. Chłopak w dwóch skokach znalazł się przy nas i zajął miejsce przy moim drugim ramieniu, także niebezpiecznie blisko Strefy.
Zignoruj ich.
- Jesteśmy tu. - palcem wskazałam odpowiedni punkt na mapie. - Na miejsce możemy dotrzeć dwiema drogami. Tak więc nie ma to najmniejszego znaczenia, czy skręcimy teraz w prawo, czy w lewo.
Cudownie uświadomieni magowie nachylili się jeszcze bardziej.
- Proponuję wybrać trasę przez las. Góry i łyse pole nie osłonią nas przed możliwym wrogiem. - wyjaśniłam cały czas spoglądając na nich spod byka. Ciekawe kiedy zauważą?
Chyba wcale, skoro znów się pochylili.
Nie no, tego już za dużo.
Ani się obejrzeli a dostali po porządnym kopniaku.
- Przestańcie się do mnie kleić. - warknęłam. - Nie dość, że duszno i nie ma czym oddychać, to jeszcze gorąco. Jesteście dorośli, więc zachowujcie się jak na dorosłych przystało.
Podziałało. Chłopcy szli ze zwieszonymi głowami, a ja nie mogłam pozbyć się uczucia ciepła, które pozostało po dotyku Natsu. Zapamiętać - nie pozwolić mu na żaden kontakt.
Dzięki temu, że szliśmy w zupełnej ciszy mogłam przejść na tryb największej czujności. Zresztą już od jakiegoś czasu czułam energię przesiąkniętą chłodem, która ciągle się przemieszczała, więc namierzenie jej nie było zbyt trudne. Kilka minut temu zlokalizowałam ją niecały kilometr od nas.
- Uwaga! - krzyknął Natsu, który w mgnieniu oka osłonił mnie przed ognistym atakiem.
Momentalnie cała się spięłam. Szlag! Za bardzo skupiłam się na ciemnej energii i zupełnie zapomniałam o monitorowaniu bliższego otoczenia. Głupia!
Błyskawicznie dobyłam swej czarnej katany i likwidowałam widmowych wrogów jednego po drugim. Stwory, które nas napadły przypominały pół przezroczyste duchy. Skrzące, paciorkowe oczy podążały za naszym każdym ruchem. I właśnie to było słabością tych stworów.
Jednym susem dopadłam wroga, po czym zrobiłam zamaszysty ruch ręką tuż przed pseudo twarzą. Tak jak myślałam, wzrok stwora podążył za moją dłonią, więc wbicie katany w jego ciało nie przysporzyło mi większych problemów.
- Piętnaście! - krzyknął Gray i swym lodem zmiótł z powierzchni ziemi kolejnych przeciwników.
- Oż ty! Zaraz cię dogonię!
Parsknęłam. Czy oni właśnie bawili się w „kto więcej zabije”? Chociaż w sumie, dlaczego by do nich nie dołączyć?
- Dwadzieścia jeden.
Taaak, ich miny w tamtym momencie to coś, czego nigdy nie zapomnę.

Pierwsza część egzaminu minęła zbyt szybko. Oczywiście dotarliśmy na miejsce w trymiga tym samym gwarantując sobie miejsce w drugim etapie.
Po przyjęciu gratulacji od opiekunów i Mavis pozostało nam tylko czekać na następnych przeciwników. Znaczy na miejscu zostałem tylko ja oraz Gray. Noemi stwierdziła, że ma dość zabawy jak na jeden dzień i udała się na spoczynek. Nie mogłem powstrzymać się, by nie odprowadzić jej wzrokiem do namiotu i słusznie. Gdy się odwracała puściła mi oczko a jej twarz ozdobił prawie serdeczny półuśmiech.
Zamurowało mnie.
Z otępienia wyrwała mnie Erza, która obwieściła przybycie kolejnych grup.
Do kolejnej części zakwalifikowała się trzecia i czwarta grupa. Z dumą stwierdziłem, iż obietnica dana Gajeelowi została w pełni wypełniona. Uśmiechając się podbiegłem do pozostałych, by złożyć im najszczersze gratulacje.

Wieczorem zaprosiliśmy wszystkich uczestników egzaminu na ognisko. Wedle planów miało ono dwa podstawowe cele: pocieszyć, tych którym się nie udało oraz zintegrować grupę. Naturalnie porażka w którymś z etapów nie skreślała możliwości zostania magiem klasy S, ale wiadomo im dalej tym lepiej.
Czekała nas kolejna niesamowita noc. Tak jak wcześniej mogliśmy podziwiać gwiazdozbiory, lecz przy towarzystwie trzaskającego ognia i jego iskierek atmosfera zmieniała się nie do poznania. Ciepły wiatr niósł nasz śpiew przez całą wyspę a zapach pieczonych pianek drażnił zmysły.
Dodatkowo me serce rozpierała ogromna duma. Naprawdę czułem się jak ojciec widząc Noe otoczoną ludźmi.
- Tak szybko dorastają. - westchnęła Mavis.
Przytaknąłem.
Noemi wyglądała na szczęśliwą. Może nie tak od razu, lecz gdyby dobrze się przyjrzeć w jej oczach odbijał się swego rodzaju blask. Siedziała pomiędzy Lucy i Natsu, który ciągle jej dokuczał. To uszczypnął w policzek, pociągnął kosmyk włosów, czy dmuchał prosto w twarz. Prawdziwie nastoletnie zaloty. Moja podopieczna starała się go ignorować, jednak w pewnym momencie puściły jej nerwy i obróciła się w stronę chłopaka. Ten korzystając z okazji zamknął ją w niedźwiedzim uścisku i głośno się roześmiał. Po chwili dołączyli do nich pozostali i w ten sposób magowie Fairy Tail utworzyli największy grupowy uścisk, jaki w życiu widziałem.
- Idź do nich. - Pierwsza delikatnie pchnęła mnie w ich kierunku.
Nie pozostało mi nic więcej jak odpowiedzieć jej uśmiechem.
- Wilson! Stary! - zawył Laxus gdy tylko zjawiłem się w jego polu widzenia. - Zapij ze mną smutek. Ale to już!
Jakby to powiedziała Noemi: „O rany”…

Wszystko miało się rozstrzygnąć właśnie teraz. Chociaż nie, „rozstrzygnąć” to zdecydowanie zbyt duże słowo. Przecież to było jasne, że mała Lisanna nie miała ze mną żadnych szans. Biedna białogłowa doskonale zdawała sobie z tego sprawę - zobaczyłam to w jej oczach, w  chwili rozpoczęcia pojedynku. I że niby co?  Miałam uwierzyć w ten mdły, psi wzrok? Ha, wolne żarty.
Doskoczenie do drżącej dziewczyny nie zajęło mi nawet połowy sekundy, jednak zamiast bólu na jej twarzy wywołanego ostatecznym ciosem ujrzałam ciemność.

- Ukochana, obudziłaś się już? - spytał zaniepokojony głos, lecz obolała głowa uparcie odmawiała zidentyfikowania jego właściciela.
- C..co? - wydukałam próbując otworzyć oczy. Obraz mazał się i wirował uparcie, lecz kątem oka dostrzegłam znajomą twarz.
- Zeref!
- Wody, najdroższa?
Momentalnie zerwałam się z miejsca i odskoczyłam w bok.
- Co to ma znaczyć? - wysyczałam zwracając uwagę na kajdany krępujące nadgarstki.
Czarny Mag roześmiał się złowrogo.
- Moja mała Shado, wiedziałem, że w końcu do mnie wrócisz!
- Wypuść mnie, szaleńcze. - zagroziłam.
Zeref dotkną swym zimnym, oślizgłym palcem moich ust. Jego „cii…” rozeszło się po ciemnej jaskini i rozpłynęło na ostrych skałach.
- Nie po to zadawałem sobie trud odnalezienia cię żebyś miała mi teraz uciec. - gdybym nie siedziała upadłabym pod wpływem mocy jego wzroku. - A teraz będziemy już razem! Na wieki razem…
- Chyba po moim trupie!

- Chyba po moim trupie! - wydarłem się na cały głos. Od słuchania tych bredni zrobiło mi się niedobrze.
Zeref nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem tylko dalej skupiał całą uwagę na Noe. Nie słuchał mnie, czy co? Już ja mu dam do wiwatu!
Zeskoczyłem ze skarpy i wspomagany skrzydłami Happiego sfrunąłem wprost na maga. Pięść, która płonęła moim gniewem pragnęła spotkać się z twarzą tego śmiecia.
- Daleko ci do mnie, Natsu Dragneelu. - powiedział spokojnie, gdy dzieliły nas milimetry. Nie miałem bladego pojęcia kiedy zdążył się obrócić i posłać mnie na ścianę.
- Natsu! - krzyknęła Noemi, a w jej głosie pobrzmiewało autentyczne przerażenie. Próbowała wstać, jednak gruby łańcuch skutecznie jej to uniemożliwił.
- Zaczekaj moja droga. - poprosił Zeref. - Wrócę do ciebie, gdy tylko rozprawie się z intruzem.
Dziewczyna splunęła mu prosto w twarz, a on i tak uśmiechnął się do niej pogodnie. Za to, gdy przenosił wzrok na mnie w jego spojrzeniu nie doszukałem się niczego dobrego.
Usta same wykrzywiły mi się w szerokim uśmiechu. Ścierając  z brody strużkę gorącej krwi zastanawiałem się z której strony przyjdzie pierwszy atak.
- Idioto, co ty sobie wyobrażasz! -krzyczała Noemi, jej głos odzyskał część siły.
- Bez obaw! - uderzyłem pięścią w otwartą dłoń. - Odpocznij sobie a potem wracamy do domu!
Zeref parsknął.
- Lekceważysz mnie?
- Skąd!
Rzuciliśmy się na siebie w tej samej chwili. Miałem tylko nadzieję, że nie miał dziś nastroju do używania swoich śmiercionośnych zaklęć.

Wybaczcie. Błagam, wybaczcie, ale za nic w świecie nie mogę się po nim rozczytać. I cóż mają znaczyć te wszystkie strzałki oraz rysunkowe wybuchy? Natsu, przeklinam cię gdziekolwiek jesteś! Przez twoje bazgroły na notatkach nie będę mógł przytoczyć całej walki!
Jeszcze raz przepraszam za nas obu…
To może chociaż powiem jak to wszystko się skończyło, dobrze?
Gdy razem z Mavis i Erzą dotarliśmy do jaskini, z której wyczuwałem potężne aury minął nas czarny cień. Materia ów zniknęła tak szybko, że nie byliśmy w stanie jej zauważyć, a co dopiero dotknąć. Oczywiście Mavis natychmiast ruszyła za (jak się później okazało) Zerefem i stoczyła z nim kolejną walkę, w której znów umknął.
Ostrożnie zbadałem wejście po czym dając znać dziewczynie ruszyliśmy w głąb ziemi. Jakże dziwny widok uraczył nasze oczy!
Noe wierciła się niespokojnie na czymś przypominającym skalny ołtarz, a rozbawiony Natsu przyglądał się jej z odległości kilku kroków.
- Na co czekasz?! - zawołała - Uwolnij mnie o wielki rycerzu!
Słowa mojej podopiecznej wręcz ociekały ironią.
- Takie niegrzeczne dziewczynki jak ty nie powinny wychodzić na zewnątrz. - zażartował jednocześnie klepiąc uwięzioną po głowie.
- Natsu ma rację! - wtrącił Happy. - Jesteś gorsza niż Lucy!
- Och, cóż za wyróżnienie!
- Potwór, potwór! - lamentował exceed.
- Zrobimy tak. Wypuszczę cię jeżeli obiecasz, że dziś w nocy podzielisz się ze mną swoim śpiworem.
Na koniec pozwolę sobie wspomnieć, iż Noe rzeczywiście dotrzymała obietnicom, a tamtej nocy ich rozmowom, śmiechom i podejrzanie brzmiącym mlaskaniom nie było końca.

***
Spóźniona, okropnie spóźniona - jedyne słowa, które przychodzą mi do głowy.
Oszczędzę Wam tłumaczeń i powiem, że żyję, mam się w miarę dobrze i nie mam zamiaru porzucać tego bloga. ;)