niedziela, 8 lutego 2015

Zamówienie nr 6 - dla: Makty

Zamówienie dla: Makty
Paring: Natsu x Lucy
Tytuł: Do trzech razy sztuka 

    Możecie go znać lub nie, ale gość ze zdjęcia to Natsu Dragneel. Najbardziej znany członek Fairy Tail. Burza z różowymi włosami, która opętała całą Magnolię. I choć można by pomyśleć, że jako młody (w dodatku przystojny) mężczyzna powinien być w miarę ogarnięty, to wciąż chodził z głową w chmurach i zawadiackim uśmieszkiem.
    - Ej ty! Autorka od siedmiu boleści! - warknął. Dla podkreślenia dramaturgii momentu nerwowo przestępował z nogi na nogę.
    - Mogę wiedzieć dlaczego wcinasz mi się w narrację? - odpowiedział Głos. Cała ta śmieszna sytuacja przypominała rozmowę wiernego z bóstwem.
    - Przedstawiasz mnie w złym świetle! - zauważył rozeźlony. - Przecież zdążyłem się już zmienić! Wspomniałabyś o tym.
    Osoba w "realnym" świecie fuknęła cicho. Wybijając palcami znany tylko sobie rytm usiłowała opanować nerwy.
    Nagle na jej twarzy pojawił się szatański uśmiech.
    - W takim razie zaprezentuj się sam a ja skoczę po herbatę. Widzimy się później.
    - Coś za łatwo się poddała. - wymamrotał pod nosem. - W każdym razie pozwólcie mi się przedstawić. Z tej strony Natsu Dragneel, mag Fairy Tail. Dwudziestokilkuletni kawał ognia. Tak na marginesie to jeszcze kawaler. Moim ojcem jest powszechnie znany Igneel. Jestem jednym z najinteligentniejszych magów. Oczywiście mam wiele zalet, ale ta najważniejsza polega na tym, że jestem świetnym grzejnikiem. Wiecie silne umięśnione ciało, zadziorny uśmiech, odpowiedni fryz i achh ten charakter. A jeszcze jedno! Kocham Lucy.
    Chodzący dotąd w kółko Natsu zatrzymał się raptownie. Zdziwiony własnymi słowami zamrugał.
No tak ich "umowa" nadal obowiązywała, ale on coraz bardziej się do niej przywiązywał. I wcale nie zamierzał kończyć tego dziwnego związku.
    - Co ja się będę oszukiwać? - wzniósłszy oczy ku niebu pogładził trzymane w dłoni małe pudełeczko.
W swoim wnętrzu ukrywało najcenniejszy przedmiot w jego życiu. Zdobycie go nie było proste. W końcu mówimy o setkach, jak nie tysiącach modeli, które przejrzał!
    Mowa tu oczywiście o pierścionku zaręczynowym, na który Natsu długo nie mógł się zdecydować. Spędził u jubilera ponad godzinę wybierając między jednym pierścionkiem z iskrzącym w świetle brylantem a złotym z wygrawerowanym napisem "kocham". W końcu zrobił dziecięcą wyliczankę i padło na ten drugi.
    Jeszcze tylko przyjrzał się swemu odbiciu w lustrze. Rozbawione zielone oczy obserwowały uważnie każdy ruch.
    Ostatnią rzeczą, jaką zrobił zanim wyszedł z domu było wygładzenie fałdek na koszuli.
    Głęboki wdech i jedziemy!
    Dobrze, że dzień wcześniej umówił się z Lucy w ich ulubionej kawiarni. Inaczej błądziłby spanikowany po mieście szukając blondwłosej dziewczyny.
    Natsu czuł się... dziwnie. Było mu nienaturalnie gorąco, podczas oddychania płuca odmawiały współpracy, więc nie był wstanie wziąć choćby jednego głębszego wdechu. Jego żołądek wydawał się tańczyć i podskakiwać nie bacząc na inne organy. Drżące dłonie oblewały się potem i nawet częste wycieranie ich o spodnie nie zdawało egzaminu. Chyba właśnie to ludzie nazywają zdenerwowaniem.
    Po kilku minutach spaceru (a raczej jego znacznie przyspieszonej wersji) dotarł pod właściwy lokal.
Od wejścia uderzyła go oszałamiająca woń kawy. Zaciągnąwszy się przyjemnym zapachem usiadł przy jednym z dwuosobowych stolików i gdy podeszła do niego kelnerka złożył zamówienie.
    Wnętrze CafeMag było wyjątkowe. Ściany pomalowano na błękitno brązowe kolory. Meble wykonane w starym stylu idealnie oddawały dawne klimaty. Udział w tym też miała muzyka klasyczna, która powoli sączyła się ze sprytnie ukrytych za kwiatami głośników.
    Ludzie przychodzili tu odpocząć. Nie było lepszego miejsca do myślenia. Wszystko przychodziło jakby łatwiej i naturalniej. Było to także jedno z nielicznych miejsc, w których zachowywano kulturę osobistą.

    Po drugiej stronie świata Czarna wróciła na swoje miejsce. Krytycznym wzrokiem omiotła wesołą twórczość Natsu. Może i nawet pozwoliłaby mu dokończyć tę historię, ale nie mogła tak łatwo odpuścić mu wcześniejszego wtargnięcia do opowieści. Płać za swoje błędy marna istoto!

    Natsu westchnąwszy przeciągle wyjął pudełeczko. Dokładnie zbadał każdy jego kant obracając je pod różnymi kątami. Nagle coś go tchnęło, by jeszcze raz spojrzeć na pierścionek. Po otwarciu podarunku ujrzał... pustkę.
    Jak oparzony zerwał się z miejsca i całkowitym przypadkiem stanął oko w oko z promiennie uśmiechniętą Lucy.
    - Ja ekmem, ja.. - jąkał się usiłując wybrnąć z problemu z twarzą. Nerwowymi gestami raz po raz przeczesywał różową czuprynę. - Zostawiłem czajnik na gazie! Zaraz wracam! Czekaj tu!
    I już go nie było. Zdziwiona Heartfilia zamrugała kilka razy, by upewnić się, że wzrok jej nie myli. Po chwili z wyraźnym wahaniem zajęła miejsce i wyciągnęła książkę. To i przepyszna kawa (przyniesiona przez kelnerkę) było idealnym sposobem na zabicie czasu. Po chwili zaczęła nawet zastanawiać się nad zamówieniem swojego ulubionego ciastka...
    W tym czasie Natsu pędził jak oszalały. Wydawać by się mogło, iż lata a jego stopy ledwie muskają ziemię.
    Podczas biegu klął w myślach na swoją głupotę i tajemnicze siły nadprzyrodzone.
    Przechodnie oglądali się za nim z żywym zainteresowaniem. Niektórzy poświęcili cenną sekundę życia, by zastanowić się nad zachowaniem mężczyzny, inni zaś spoglądali na niego z politowaniem. Wyglądał, jakby wyrwał się z innego świata.
    - Natsu! - będąc niecałe pięć minut drogi od domu usłyszał piskliwy głosik Happiego. Exceed wymachiwał bardzo malutkim pakunkiem.
    Dragneel zawył zwycięsko i wpadł z całym impetem na przyjaciela, który przez siłę uderzenia zrobił kilka imponujących fikołków w powietrzu i wylądował na ziemi.
    - Widzę, widzę. - bełkotał a zamazany obraz wcale nie pomagał mu się otrząsnąć. - Gwiazdy widzę!
    - Wybacz, Happy! - rzucił szybko i drżącymi dłońmi odebrał ów rzecz, którą chciał przekazać mu przyjaciel.
    Rozwiązując woreczek liczył na coś innego niż plastikową zabawkę...
    - Zapomniałeś - odpowiedział widząc niedowierzające spojrzenie Natsu. - Szczęśliwej rybki.
    Różowowłosy przygryzł wargę i ponownie ruszył jak strzała wypuszczona z łuku. Nie zapomniał również o exceedzie, którego ciągnął za sobą. Biedaczek przypominał wywieszone na wiatr ubranie.
Wpadając do domu omal nie wyrwał z zawiasów drzwi. Wraz z ich głośnym hukiem rzucił się do poszukiwań. W tym momencie przeklinał swoje okropne niechlujstwo. Nie było mowy, by znalazł cokolwiek w tym bajzlu! Pamiętajcie artystyczny nieład to i tak zwykły burdel (jak to nazywa Lucy nieporządek).
    Przerażony nie na żarty rękoma odgarniał kolejne rzeczy. Znalazł skarpetkę, której szukał w zeszłym tygodniu, kilka długopisów, brudny widelec i nawet ubrudzoną dżemem szmatkę. Po pierścionku nie było nawet śladu! Może rozpłynął się w powietrzu? A może cała ta śmieszna sytuacja była koszmarem, z którego miał się niebawem obudzić?
    - Czego szukasz? - spytał Happy. Najwidoczniej zdołał wrócić do siebie po wcześniejszym spotkaniu z gorącym ciałem maga. Do diaska on był twardszy niż skała!
    - Pierścionka. - wymamrotał rozeźlony nie przerywając czynności.
    - Tego dla Lucy? - zdziwiony przekrzywił łepek. - Przecież leży na blacie w kuchni pod garnkiem. Sam go tam dziś wsadziłeś.
    Natsu zamarł. Po chwili z całej siły uderzył się otwartą dłonią w twarz. Jego bezradność i idiotyzm znacznie przekraczały względne normy.
    Sekundę później w mało elegancki sposób wyrwał Happiemu pierścionek i już go nie było. Tym razem to pogoda postanowiła się z nim trochę podroczyć.
    Błękitne niebo zostało całkowicie ukryte za zasłoną chmur. Mieszkańcy Magnolii mogli jedynie podziwiać ciemno szary, abstrakcyjny obraz.
    Początkowo Natsu zbagatelizował spadające kropelki. Dopiero, gdy zaczęło się robić ich podejrzanie dużo a jego misternie wyprasowana koszula zyskała kilka mokrych plam z wyrzutem spojrzał w niebo.
    - I co jeszcze?! - wrzasnął do niewidzialnej osoby. W myślach słyszał jej cichy, złośliwy chichot.
    W odpowiedzi do załamania pogody dodano kilka przerażających grzmotów i błyskawic. Jeżeli przed dotarciem do CafeMag nie zejdzie przez nie na zawał będzie dobrze.

    Po nieuważnym wpadaniu w każdą napotkaną kałużę Natsu dotarł na miejsce zły, mokry i ogólnie nieszczęśliwy. Jego depresyjny nastrój prysnął jak bańka mydlana, gdy tylko zobaczył delektującą się napojem Lucy.
    - Wybacz, że tak późno. - wysapał i teatralnie złapał się za serce.
Heartfilia zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem od stóp do głowy. Z różowej czupryny skapały krople wody.
    - Trzeba było poczekać, aż się rozpogodzi. - zasugerowała łagodnie. Tonem przypominała matkę dającą upomnienie niesfornemu dziecku.
    - Nie chciałem zostawiać cię samej. - wyznał szczerze skruszony. Może metoda udobruchania jej na biedne zwierzątko zadziała?
    - Poradziłabym sobie. - fuknęła cicho. - Poza tym jeżeli tak bardzo chcesz mnie uszczęśliwić, to postaraj się nie rozchorować.
    - Tak jest! - niczym rasowy dżentelmen obdarował ją czarującym uśmiechem i niskim ukłonem.
    Wszystko później potoczyło by się pięknie, wręcz bajkowo, gdyby do pary nie podeszła rozeźlona kelnerka. Jej szare oczy ciskały gromy.
    - Przepraszam. - zaczęła z widocznie wymuszonym uśmiechem. - Czy mógłby pan wyjść?
    Ręka, którą chciał wyciągnąć pudełeczko momentalnie zamarła.
    - Co? - spytał mądrze, tym samym prezentując swą małą inteligencję.
    - Nie rozumie pan, co mówię, czy jak? - warknęła ostrzegawczo. - Proszę opuścić lokal.
    - Z jakiej niby racji? - zacisnąwszy mocno pięści starał się nie wybuchnąć. A tak niewiele brakowało, by zrobił kolejny krok w związku z Lucy! Ta jedynie z lekkim niedowierzaniem i rozbawieniem obserwowała rozwój sytuacji.
    - Może takiej, że dzięki panu podłoga jest cała zalana? - zasugerowała uprzejmie. Najwidoczniej zza lady była obserwowana przez szefa, co skutecznie uniemożliwiało jej podniesienie głosu.
    Jednak rozdrażniony Natsu wcale nie zamierzał ustąpić.
    - To chyba normalne, gdy się zmoknie? - z całych sił powstrzymywał cisnący się na usta uśmiech, gdy usłyszał ciche parsknięcie blondynki.
    - Ale to mnie przyjdzie zaszczyt sprzątania. - kelnerka mówiła coraz niższym, mroczniejszy tonem.
Prychnięcie "przecież to twoja praca!" byłaby tu nie na miejscu. Wyczytał to z mimiki twarzy Lucy. Ta zdawała się mówić "tylko nie palnij czegoś głupiego". I tak oto musiał dać za wygraną. Bądź, co bądź sam nie chciałby zostać potraktowany jak tania siła robocza.
    Czy ustępstwa zawsze są takie trudne?
    - Przepraszamy. - rzuciła Heartfilia, gdy mijaliśmy szarooką. Młoda dziewczyna jedynie skinęła głową i wróciła do pracy. Wkrótce po błotnistym śladzie nie zostało nawet śladu. A jej szef szczęśliwie olał sytuację i nie wlepił jej upomnienia za wyproszenie klientów.
    W międzyczasie magicznie przestało padać/
    - Kto wie, może wysuszysz się dzięki spacerowi? - zastanowiła się na głos Lucy.
    - Ja jestem gorący i na dworze jest gorąco, więc daj mi kilka minut. - zaśmiawszy się ostrożnie ujął dłoń towarzyszki i ścisnął ją lekko.
    - Właśnie! - przypomniała sobie o pytaniu, które miała zadać na sam początku ich spotkania.
    - Tak? - zamruczał przeciągle. Dreptający w pobliżu Gaspar nadstawił czujnie uszka, wyszukując źródła znajomego dźwięku. Jednak po chwili, jak to miał w zwyczaju zawinął ogon i wrócił do tajemniczych kocich spraw.
    - Co ci się stało, że założyłeś koszulę? - pani detektyw oskarżycielsko wskazała na niecodzienną część ubioru maga. - Jakaś specjalna okazja?
    Natsu podrapał się po głowie licząc, że dzięki temu wpadnie na jakąś sensowną odpowiedź. No przecież nie wyskoczy nagle z oświadczynami! Nawet on wiedział, iż obecna chwila jest nieodpowiednia na takie niespodzianki.
    - Erm, przecież mówiłaś, żebym sobie jakąś kupił. - odparł wymijająco. - Więc to zrobiłem i teraz ją testuję.
    Tak, bardzo sensowne, bardzo.

    Natsu dygotał. Ale to nie tak, że było mu zimno czy coś, o nie. Po prostu tak się denerwował. Na jego szczęście Lucy odebrała ten stan jako następstwo chłodu i skutek przemoczonych ubrań.
    Jak na złość jakiś czas temu zaczęło się rozpogadzać a popołudniowe słońce przywitało mieszkańców Magnolii. Dragneel z całego serca przeklinał przyczynę nagłej zmiany pogody. Był święcie przekonany, że majstrowała przy tym jakaś przeklęta siła.
    Ale kto by się tam przejmował drobnym niepowodzeniem? Pierwsze koty za płoty czas na próbę numer dwa!
    Natsu próbując ukryć wewnętrzne zażenowanie zaczął cicho gwizdać. Powoli i niepozornie zbliżył się do idącej obok Lucy. Na dziewczynę ten dźwięk działał wyjątkowo kojąco. Chłopak cały czas obserwował ją kątem oka. Serce biło mu jak szalone a słysząc jego dźwięk przełknął nerwowo ślinę.
Niczym czający się drapieżnik na swoją ofiarę działał ostrożnie, by nie spłoszyć Heartfilii. Najpierw niby to przypadkiem musnął jej dłoń podczas wspólnego spaceru. Później zagadując o różne głupoty celowo uśpił czujność blondynki. Gdy przyszedł odpowiedni moment przejechał delikatnie palcem po jej dłoni. Nie usłyszawszy głosu sprzeciwu kontynuował, aż nie splótł ich palców we wspólnym uścisku.
    Odnotowawszy w głowie mały sukces szedł całkowicie ignorując inne dziewczyny, które dosłownie przewiercały ich na wskroś błyszczącymi od zazdrości oczami.
    - H-hej Lucy. - zająknął się. Nagle stracił zdolność sklecenia porządnego zdania.
    - Tak? - spytała pogodnym tonem. W jej głosie dało się dosłyszeć radosną nutę.
    - Miałabyś coś przeciwko, gdybym odprowadził cię do domu dłuższą drogą? - zaryzykował. Postawił wszystko na jedną kartę.
    - Czemu nie? - odparła zagadkowo. - Przekonajmy się
    Natsu odetchnął w duchu. Wolną ręką przejechał po kieszeni, w której schował pudełeczko. Teraz już nic nie mogło go powstrzymać!

Nie drażnij smoka… w sumie to miałam dać ci spokój, ale mogę jeszcze trochę pomieszać.

    Ich trasa wiodła przez miniaturowy park. Było to miejsce idealne na wyjście z dzieckiem, randkę, czy też... oświadczyny.
    Zanim zdecydował się na odpowiedni moment dokładnie zbadał otaczający ich teren. Jeden z jego kumpli dał mu tę cenną radę, gdyż sam w TYM momencie przyklęknął wprost na psią niespodziankę.
    Złapawszy dziewczynę za obie ręce spojrzał w jej czekoladowe oczy. Ach, te oczy od zawsze mu się podobały. Mógł zobaczyć w nich całą masę uczuć. Strach i determinację podczas walki, radość i smutek, gdy coś osiągała lub wręcz przeciwnie. Czasem widział niezdecydowanie, czasem irytację i mógłby tak wymieniać aż po głębokie zamyślenie. Jednak najważniejszą rzeczą, którą w nich widział była miłość. I mógł z dumą oraz pewną dozą satysfakcji stwierdzić, iż była ona przeznaczona właśnie dla niego.
    - Lucy. - powiedział pewnym tonem. Pudełeczko z pierścionkiem już znalazło się w jego zamkniętej dłoni.
    Właśnie otwierał usta, by powiedzieć standardową formułkę "czy wyjdziesz za mnie", gdy napotkał kolejne komplikacje.
    - Braciszek Natsu! - zapiszczała niespodziewanie Asuka.
    Zdziwieni magowie obrócili się w stronę źródła dźwięku. Ku nim szła rodzina Connellów
    - Alzack, Bisca! - zawołała Lucy, Natsu przeklął głośno w myślach. Owszem lubił ich, ale ludzie kochani nie w takiej chwili!
    - Wy też korzystacie z pogody? - spytał czarnowłosy.
    - Jak widać. - różowowłosy mówił przez zaciśnięte zęby. Żeby nie było starał się być uprzejmy.
    Alzack zaśmiał się cicho i przeniósł wzrok na córkę.
   - Właściwie to szukamy kogoś, kto zająłby się małą na chwilę. - wyznała Bisca gładząc Asukę po głowie. - Mamy parę spraw do załatwienia.
    - Możecie na nas liczyć. - zapewniła gorąco blondynka a Natsu jęknął w duchu.
    Małżeństwo spojrzało na parę z wdzięcznością i ulgą. Tak oto nasi bohaterowie wkręcili się w bycie tymczasowymi rodzicami!
    - A tu jest przedpokój. - mruknęła z wystawionym językiem. Ze skupieniem w pełni oddawała się wykonywanej czynności. - A tu kuchnia.
    Lucy potakiwała widząc, jak dziewczynka rysuje patykiem na ziemi kontury ich wspólnego „mieszkania”. Natsu zaś zdążył już ochłonąć po drugiej porażce. Ta niestety odbiła się na jego słabnącej pewności siebie.
    - Gotowe! - pisnęła i z podekscytowaniem w oczach wpatrywała się w swoje dzieło. - Możemy zaczynać!
    - Co chcesz robić? - spytał zdziwiony Dragneel, który nie mógł znaleźć związku między narysowanymi kwadratami i prostokątami.
    - Bawić się w dom. - wyjaśniła, po czym nadęła śmiesznie policzki. - Ja będę córeczką a wy rodzicami!
    - Coś m tu nie gra. - szepnął konspiracyjnie Natsu tak, by ich chwilowa podopieczna niczego nie usłyszała. - Mam wrażenie, czy ona nam rozkazuje?
    - Rób co ci mówi. - odparła ściszonym głosem Heartfilia.
    - Wszystko? - jęknął udając przerażenie.
    - Wszystko.

    - A teraz tatuś wraca do domu po pracy! - zakomunikowała mała spryciara. Wcześniej nakazała stanąć Lucy w miejscu, które miało imitować kuchenkę. Dziewczyna przygotowywała już rodzinny obiad złożony z liści, patyków i płatków kwiatów.
    Natsu choć z początku był przeciwny całej sytuacji to teraz w pełni oddawał się zabawie. Jak widać jego wewnętrzna dziecinność dawała się we znaki. Teraz udawał, że otwiera drzwi i wchodzi do przedpokoju.
    - Jestem! - zawołał niby to zmęczonym tonem.
    Asuka usłyszawszy głos Dragneela odrzuciła wymyślone zabawki  i pobiegła na spotkanie z „ojcem”. Trzeba przyznać, że jej widok wpadającej w ramiona mężczyzny rozczulał nawet największych twardzieli.
    Młoda Connell ucałowała nowo przybyłego i uśmiechnęła się szeroko tym samym ukazując rządek równych, białych ząbków.
    - I mamusia wychodzi z kuchni, żeby go przywitać. - poinstruowała dalej lekko zniecierpliwiona dotychczasową nieobecnością Lucy.
    - Oh, kochanie wróciłeś. - udała szczerze zaskoczoną.
    Natsu przełknął ciężko ślinę. Kochanie?
    - Jak widać. - rzekł i lekko podrzucił w ramionach trzymaną dziewczynkę. - Miałem dziś ciężki dzień.
    - W takim razie mamusia musi dać tatusiowi całusa, żeby się rozweselił! - zapiszczała wesoło Asuka. W jej oczach pojawiły się drobne iskierki.
    Lucy biorąc wszystko za część zabawy podeszła i ochoczo nadstawiła policzek.
    Różowowłosy zamarł na moment a potem ani się obejrzał jego usta delikatnie musnęły twarz blondynki.
    - Nie, nie, nie! - krzyknęła mała. - Robicie to źle! Mamusię całuje się w usta. Jeszcze raz!

    - Mamy nadzieje, że nie sprawiła wam żadnych problemów. - rzekła Bisca, gdy wraz z mężem przyszła w umówione miejsce po córkę.
    - Ależ skąd. -zapewniła Lucy. - Fajnie się razem bawiliśmy, prawda?
    Asuka pokiwała z zadowoleniem głową.
    - W takim razie idziemy dalej. - wtrącił czujący w powietrzu zapach babskich plotek Alzack. - Jeszcze raz dziękujemy.
    - Tak. - mruknął pod nosem Natsu. Z jego twarzy od dobrych kilkudziesięciu minut nie schodził czerwony rumieniec. - My również.
   
    Mag był wyraźnie niepocieszony. Raz to jeszcze można zrozumieć, ale dwa? Dwa razy ponieść klęskę na tym samym gruncie? No bez przesady. W każdym razie już postanowił. Będzie działał wedle zasady do trzech razy sztuka. I ani jednej próby więcej, o nie! Jego zszargane nerwy więcej już nie wytrzymają.
    - Wybacz, że cię tak ciągam po mieście. - zaczęła Lucy chcąc przerwać ciszę. - Ale moglibyśmy przejść się jeszcze do gildii? Podobno Mira zostawiła dla mnie zadanie.
    Natsu westchnął ciężko jednak skinął głową.
    - Dobrze się czujesz? - spytała lekko zaniepokojona stanem przyjaciela. Był zdecydowanie zbyt przygnębiony, jak na kogoś, kto zwykle wręcz tryska energią.
    - Chyba. - burknął ze wzrokiem wlepionym w czubki butów. - Próbowałaś kiedyś coś zrobić i to ci nie wyszło?
    - Tak. - odparła szybko. - Jest wiele rzeczy, których nie zrobisz za pierwszym razem.
    - Na przykład co? - drążył. Tym razem uniósł zwieszoną dotąd głowę i ciekawsko wpatrywał się w dziewczynę. Brało się to stąd, że lubił słuchać, gdy coś mówi.
    - Nigdy nie udało mi się ułożyć kostki Rubika. - odpowiedziała po chwili namysłu.
    Różowowłosy zaśmiał się cicho.
    - Jesteś lepsza ode mnie. - wyznał rozbawiony. - Ja nawet nie próbowałem.
    - W takim razie musimy to zmienić. - zaproponowała.
    - Chcesz się pośmiać, czy ocenić moją inteligencję? - udał obrażonego.
    - Skąd. - zaprzeczyła wywracając oczami. - Po prostu łączę przyjemne z zabawnym.
    Natsu zamilkł a na jego czole pojawiła się lekko dostrzegalna zmarszczka. Z rozchylonymi ustami i nieprzytomnymi oczami przypominał umarłego. Pomyślałby kto, że gdyby wyciągnął ręce w przód mógłby spokojnie pracować na planie horroru, jako zarażony jakąś chorobą człowiek. Tak się zamyślił, że nawet nie zauważył, gdy Lucy po raz trzeci pytała go o plany na jutrzejszy dzień. Ale co tak zaprzątało jego pustą głowę? Ano, żeby sam to wiedział…
    - Hę? Mówiłaś coś? - spytał nieco rozkojarzony.
    Heartfilia pokiwała głową.
    - Gdzie byłeś przez ostatnią minutę? - mruknęła z wyrzutem.
    Dragneel już otwierał usta, by palnąć jedną z największych głupot w swoim życiu (nie trudno wywnioskować z poprzednich sytuacji jaką), gdy nagle usłyszał głos Erzy.
    - Dobrze, że cię widzę. - zwróciła się do zaskoczonej magini. - Niniejszym zostajesz porwana na babską imprezę. Na razie Natsu!
    Różowowłosy stał tak jeszcze dobre kilka minut, zanim zrozumiał, co się tak naprawdę stało.
    - Niech to szlag! - krzyczał łapiąc się za głowę. W akcie rozpaczy padł na kolana i wyrywał włosy z głowy. - Kurna!

    - Wyglądasz jak posąg. - stwierdził Gray pukając przyjaciela w czoło. Ten siedział nieruchomo a na jego ramionach zdążyło usiąść już kilka ptaków.
    W odpowiedzi usłyszał jedynie niezrozumiały bełkot. Jedno ze słów brzmiało niemal identycznie, jak „porażka”
    - Chodź, ciamajdo. -westchnął zarzucając na siebie bezwładne ciało. - Zaraz dostaniesz środek rozweselający i poczujesz się lepiej.

    - I tak to się skończyło! - warknął Natsu. Odłożona przez niego pusta szklanka zabrzęczała niebezpiecznie.
    - Walczy ze złoczyńcami, ciągle niszczy miasto - wyliczał w odpowiedzi Fullbuster. - A nie potrafi podejść do kobiety i zapytać prosto z mostu, czy zostanie jego żoną. Z której choinki się urwałeś?
   - Wielkanocnej. - odparł biorąc kolejny łyk procentowego płynu. W miarę picia alkoholu robiło mu się coraz goręcej. Głośna muzyka z klubu odbijała się echem w jego głowie. Ta niebezpieczna kombinacja nie mogła się dobrze skończyć.
    - Przystopuj. - ostrzegł Gray widząc bezradne poczynania Natsu. - Nie mam zamiaru po tobie sprzątać.
    - I ty Brutusie przeciwko mnie? - jęknął wznosząc oczy ku niebu.
    - To powiedzonko nie pasuje do sytuacji. - rzekł i korzystając z nieuwagi maga zamienił ich szklanki w ten sposób, że to zielonooki miał przed sobą tę pustą. Zapewne będzie niepocieszony, ale później mu podziękuje.
    - Och, nie mądruj się. - kolejną niebezpieczną rzeczą, jaką zaczął robić było huśtanie się na krzesełku. - Tak w ogóle to, co u Juvii?
    - Wyszła na wieczorek. - odparł kwaśno. Dobrze znał konsekwencję wypadów magiń. Za każdym razem zastawał swoją żonę w innym stanie. Raz nawet wyglądała, jakby urwała się z wybiegu, kiedy z domu wyszła ubrana w ciepły sweter i spodnie.
   Natsu z poważną miną położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
    - Siedzimy w tym samym bagnie, Fullbuster.
    - Co ty nie powiesz, Dragneel?

    Parę minut później do klubu weszło kilka kobiet. Ale za to jakich kobiet! Efekty długich przygotowań do przyjścia były aż nadto widoczne. Każda z nich świetnie wyglądała w swoim stroju i niewątpliwie wszystkie prezentowały się oryginalnie. Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. Maginie już po krótkiej chwili zdominowały dotychczasowe towarzystwo i zaczęły prowadzić zabawę.
    Trzeba przyznać, że Natsu dość długo wpatrywał się w tańczącą Lucy z otwartymi oczami, nim został brutalnie pchnięty przez Graya. Jego wymowne spojrzenie mówiło znacznie więcej niż powinno. Jednak mimo oczekiwań niebieskookiego, Dragneel niespodziewanie udał się w stronę wyjścia.
     Chłodne powietrze było tym, czego w tej chwili potrzebował. Idąc kopał leżące na ziemi kamyki, jakby to właśnie one były winne dzisiejszemu pasma niepowodzeń. Zdążył już stracić wszelką nadzieję na założenie szczęśliwej rodziny. Teraz została mu tylko świadomość, że będzie kawalerem do końca życia.
    - Natsu! - wysapała nagle Lucy. Widać, iż biegła próbując zatrzymać mężczyznę. - Zaczekaj.
    To, jak dogoniła go mając na nogach buty na wysokich obcasach niech pozostanie słodką tajemnicą kobiet.
    - Zachowujesz się dziś dziwnie. - oskarżycielsko wyciągnięty palec bezlitośnie wskazywał winnego. - Co z tobą?
    - Nie ważne. - bąknął przenosząc wzrok na nocne niebo.
    - Jak to? - oburzyła się blondynka. - Chodzisz jedną nogą w innym świecie i to jest nie ważne?
    Różowowłosy jedynie skinął głową.
    - Coś się stało? - dopytywała. - Wpadłeś w jakieś kłopoty? Chcesz o coś zapytać? A może ci pomóc.
    Na chwilę zapadła między nimi niezręczna cisza.
    - Właściwie.. - zaczął wahając się. - Boli mnie.
    - Gdzie. - spytała bacznie obserwując ciało maga. Jednak nie znalazłszy żadnych skaleczeń posłała mu pytające spojrzenie.
    - Tutaj. - odparł wskazując na klatkę piersiową.
    - Tutaj. - powtórzyła delikatnie muskając palcami odpowiednie miejsce.
    - Jest jedna osoba, która może mi pomóc. - powiedział przenosząc wzrok na zaniepokojone oczy Heartfilii.
    - Kto taki? - zapytała nerwowo przestępując nogami.
    - Ty. - rzekł pewnie, po czym przyklęknął nisko na jedno kolano.
Czy zostaniesz moją Panią Dragneel?

***
Nareszcie je skoczyłam! Uff udało mi się wyrobić przed upływem czasu.
Bardzo, ale to bardzo zachęcam wszystkich do komentowania powyżej jednopartówki.
A już w szczególności Ciebie Makta. :)


6 komentarzy:

  1. Fajne tylko dlaczego nie napisałaś czy Lucy się zgodziła? :/
    Hah Natsu jak zawsze idiota xd Żeby pierścionka zapomnieć xd
    Co za dziwny zbieg okoliczności, że dziewczyny urządziły sobie babską imprezę dokładnie w tym samym miejscu gdzie przesiadywali Natsu i Gray xd
    Gihi ogólnie jednopartówka co ja mam w zwyczaju nazywać one-shotem wyszedł ci całkiem nieźle :p Przyjemnie się go czytało.
    Życzę weny i czekam niecierpliwie na rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. One-shot jest świetny... tylko szkoda że skączył się zanim Lucy zdąrzyła odpowiedzieć.

    Widać początek dnia dla Natsu był pechowy hehe

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem krótko: one-shot, jak zwykle zresztą w twoim wykonaniu Czarna, był fantastyczny!!! Co prawda było parę elementów, których w ogóle nie spodziewałam się ujrzeć np. ''rozmowa wiernego z bóstwem'' , ale to i tak wyszło na dobre dla całego opowiadania, a poza tym takie elementy zaskakujące czytelnika są naprawdę.......potrzebne. Cóż jeszcze mogę dodać.........bardzo się cieszę, że trochę pomęczyłaś Natsu z tymi oświadczynami ( jakby co nie, nie jestem wredna xD ), bo o to ogólnie mi chodziło, gdy snułam wizję jak ma wyglądać to opowiadanie. Także podobnie jak osoby komentujące powyżej, trochę szkoda mi było, że nie napisałaś czy Lucy się zgodziła ( i tak wszyscy wiemy, że tak xD ), ale przecież nie można mieć wszystkiego.......prawda? Podsumowując jestem bardzo zadowolona, bo jak zwykle dałaś z siebie wszystko i postarałaś sie aby z tego opowiadania wyszło naprawdę........ cudo. Należą ci się także podziękowania,że w ogóle podjęłaś sie realizacji mojego zamówienia, mimo trudów w klasie licealnej ( bo na pewno trochę trudno jest ). Nie przedłużając jeszcze raz wielkie dzięki i pewnie znając mnie za jakiś czas znowu złożę tutaj zamówienie.Pozdrawiam Makta

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy moment z asuką. Ta to każdego powali na ziemię xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy moment z asuką. Ta to każdego powali na ziemię xd

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3