sobota, 14 lutego 2015

Opętani - rozdział 5 (50) - Zdeterminowany

    - Chciałbym zobaczyć tą minę jeszcze raz! - zaśmiał się Natsu, który właśnie przywoływał w myślach wyraz twarzy Graya, gdy ten dowiedział się, iż różowowłosy ma z Lucy dużo więcej wspólnego niż on. Nie potrafił dokładnie nazwać tego uczucia, ale kazało mu ono szczerzyć się od ucha do ucha i podskakiwać co kilka kroków.
    Heartfilia posłała mu sójkę w bok.
    - Nie ładnie tak naśmiewać się z ludzi. - przypomniała słodkim głosikiem, chociaż sama nie mogła ukryć lekkiego uśmiechu. Teraz, kiedy wszystko mu wyjaśniła czuła się… lżej? Tak, to dobre określenie. Silna intuicja (i kilka innych faktów) podpowiadała jej, że liczył na coś więcej niż przyjacielskie relacje. Dlatego też z całych sił starała się udawać głupią, pustą blondynkę, która nie zauważała oczywistych sygnałów.
    - Raz na jakiś czas można. - odparł wesoło Natsu i pokazał dziewczynie język. Nie omieszkał przy tym wydać dziecinnego dźwięku.
    - Zawsze na wszystko masz wytłumaczenie, co? - Lucy westchnąwszy ciężko wstała z łóżka i przeciągając się podeszła do szafki, w której trzymała filmy. - Co dziś oglądamy?
    Natsu nadął zabawnie policzki i podrapał się za głową.
    - Mój przyjaciel Hachiko!* - zaproponował wreszcie. - Założyłem się z Erzą, że nie będę ryczeć.
    - No tak, przecież jesteś taki męski. - zauważyła nieco ironicznie Heartfilia.
    Gdy parę minut później przydreptał Happy z miską popcornu (tak, dostał bardzo odpowiedzialne zadanie) mogli zacząć wieczorny seans.

    Stop! Uprzejmie proszę o wybaczenie. Zanim przejdziemy do kolejnej części może już czas rzucić nieco światła dziennego na tajemniczą umowę między dwójką protagonistów? Chyba wyjaśnienie jej było wystarczająco długo odwlekane.
    Dobrze więc, tłumaczenie rozpocznę od przytoczenia pewnej sytuacji…
    - Właściwie to chciałbym zaproponować ci pewien układ.
    Różowowłosy nachylił się nad uchem dziewczyny. Mówił bardzo szybko a jego usta niemalże muskały policzek Lucy. Pomimo zawrotnej prędkości wszystko było zrozumiałe. Z jego ściszonego głosu dało się wyczytać całą gamę uczuć.
    Blondynka odwróciła wzrok. Właśnie powtarzała w myślach to, co usłyszała. W jednej chwili zrzucono na nią masę szczęścia i związanych z nim obaw. Zaryzykować? A może pójść na łatwiznę i odmówić. Czy będzie żałować swojej decyzji? Jakie będą jej skutki?
    - Jaa - zaczęła cicho po dłuższym czasie spędzonym w absolutnej ciszy. Splatając drżące palce wzięła głęboki wdech. - Myślę, że możemy zobaczyć, co się stanie.
    Natsu otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Pierwszy fajerwerk rozświetlił ciemne niebo.
    A teraz rozszerzmy nieco ten wątek:
    - Właściwie to chciałbym zaproponować ci pewien układ. - zaczął niemalże grobowym tonem. Pomyślałby kto, iż właśnie ma zamiar zapytać o wspólne rozkopywanie grobów przy pełni księżyca. Ach, to przecież takie romantyczne! Kto przy zdrowych zmysłach nie wymyśliłby równie fantastycznej propozycji?
    Różowowłosy nachylił się nad uchem dziewczyny.
    - Szczerze to nie za bardzo wiem od czego mam zacząć. I proszę nie przerywaj zanim nie skończę, dobrze? - Mówił bardzo szybko a jego usta niemalże muskały policzek Lucy, która nagle przestała czuć wszystko poza ciepłym oddechem.
    Heartfilia niepewnie skinęła głową na znak zrozumienia.
    - Od jakiegoś czasu dziwnie się czułem. - zaczął cicho. - Spędziłem kilka nocy, by zrozumieć to, co się ze mną wtedy działo. I wiesz co zauważyłem? Za każdym razem, gdy byłaś blisko towarzyszył mi ból. Bardzo przyjemny ból w sercu. Za każdym razem, gdy dotykał cię ktoś inny niż ja czułem zazdrość. Zazdrość, która zdawała się wypalać mnie od środka na drobny popiół. Za każdym razem, gdy uśmiechałaś się do ludzi byłem smutny. Smutny, ale nie dlatego, że nie cieszyłem się twoim szczęściem. Po prostu przypominałem sobie, że ten uśmiech nie jest tylko mój.
    Pomimo zawrotnej prędkości wypowiadanych słów wszystko było zrozumiałe. Z jego ściszonego głosu dało się wyczytać całą gamę uczuć. Oto otwierał się przed jedną z najważniejszych osób w jego życiu. I pomimo piekących z zażenowania policzków nie przerywał. Wręcz przeciwnie - dawało mu to nową siłę do działania.
    - Wydaje mi się, że wiem już co mi było i jest nadal. - stwierdził powoli kończąc swój wywód, chociaż mógłby tak opisywać wszystkie dolegliwości godzinami. - Kocham cię, wiesz?
    Natsu wyczuł, że dziewczyna ruszyła się niespokojnie, więc zamknął ją w szczelnym uścisku.
    - Jeszcze nie. - ponownie wrócił do szeptu. - Obiecałaś, że mi nie przerwiesz zanim nie skończę, prawda? Kocham cię, - powtórzył - Jednak ani ty, ani ja na razie nie wiemy, co ty czujesz do mnie. Więc wymyśliłem, jak możemy rozwiązać tę sytuację. Zawrzyjmy układ, bądźmy razem przez pewien czas i przetestujmy to. Dajmy sobie chwilę nim mi odpowiesz, co ty na to?
    Blondynka odwróciła wzrok. Właśnie powtarzała w myślach to, co usłyszała. W jednej chwili zrzucono na nią masę szczęścia i związanych z nim obaw. Zaryzykować? A może pójść na łatwiznę i odmówić. Czy będzie żałować swojej decyzji? Jakie będą jej skutki?
    Pierwszy raz od dłuższej chwili spojrzała na chłopaka. W jego oczach odbijała się ogromna nadzieja. Mimo to wiedziała, że nie poczułaby wyrzutów sumienia, gdyby teraz nawrzeszczałaby na niego za składanie tak bzdurnych propozycji. Dlaczego? Bo nie potrafiłaby tego zrobić. Jej serce, choć wciąż niezdecydowane gorąco pragnęło zaakceptować uczucie Dragneela.
    - Jaa - zaczęła cicho po dłuższym czasie spędzonym w absolutnej ciszy. Splatając drżące palce wzięła głęboki wdech. - Myślę, że możemy zobaczyć, co się stanie.
    Powiedziała to. Przypieczętowała ich los, od teraz mięli zacząć balansować na granicy przyjacielskich relacji i wspólnego związku. Jeżeli jakimś cudem to miałoby nie wypalić, oboje skończyliby ze złamanymi sercami.
    Natsu otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Pierwszy fajerwerk rozświetlił ciemne niebo a w raz z nim dwa uśmiechy. Jeden pełen zadowolenia i szczęścia, drugi zaś nieco nieśmiały, ale równie szczery.

    Gdy w pewnym momencie po policzku różowowłosego zaczęły spływać pojedyncze łzy Lucy zachichotała cicho. Proszę, a tak się zarzekał, że pozostanie twardy do samego końca. Prawdę mówiąc blondynka chciała zobaczyć jego minę wzruszenia. Wedle filozofii magiń Fairy Tail żaden mężczyzna nie ma prawa siebie nim nazywać, jeżeli nie popłacze się na historii o wiernym psie Hachiko.
    Śpiący Happy pochrapywał cicho wtulony w miękką poduszkę przyciskając do siebie pluszowego misia, który został okrutnie okaleczony przez los. Stracił bowiem jedno guzikowe oko. Heartfilia odnotowała w myślach, by zajść do pobliskiej pasmanterii i przywrócić zabawkę do pierwotnego stanu.
    Aby zapobiec powodzi w małym mieszkanku dziewczyna raz po raz podawała Natsu chusteczki, a nawet sama otarła mu mokre policzki. Po krótkiej chwili namysłu zdecydowała się potrzymać go za dłoń. Gest ten nie spotkał się z żadnym oporem a cichym mruknięciem aprobaty.

    Przenieśmy się teraz na przeciwną stronę miasta.
    Pośród ogłuszającej ciszy w niemalże egipskich ciemnościach leżała Noemi. Owinięta kołdrą, nakryta kocem i z głową ukrytą w miękkiej poduszce. Gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju nie zapalając światła pomyślałby, że właścicielka łóżka wyszła gdzieś zostawiając całą pościel zwiniętą w jeden wielki kłębek.
    Dziewczyna oddychała ciężko a na każdy dźwięk dochodzący zza oka reagowała gwałtowniej niż przeciętny człowiek. Przed samym zaśnięciem nie wiedziała, czy bardziej drażni ją muzyka dobiegająca z radia, czy też jej brak i dziwny pisk w głowie. Leżała zaciskając powieki tak mocno, jakby już nigdy nie chciała ujrzeć świata. Ze zwiiniętymi w pięści dłońmi kurczowo trzymała się fałdek świeżo wypranego koca, który wciąż miał słodkawy zapach płynu. Wciąż nie opuszczało jej wrażenie, iż ktoś cały czas stoi nad łóżkiem gotowy pozbawić jej życia, gdy tylko się poruszy. Dlatego też zasypianie było dla niej prawdziwą katorgą. Zdecydowanie wolała majaczyć przez brak snu, aniżeli spędzić kolejne przerażające minuty na udanie się w objęcia Morfeusza.
    Jeżeli jakimś cudem odpłynęła i udała się za bramę snów przechodziła kolejną próbę strachu. Mowa tu oczywiście o koszmarze, którego „mądra” definicja prezentuje się mniej więcej tak:  „długotrwałe, wywołujące przerażenie marzenie senne , których treść przedstawia wydarzenia zagrażające życiu, bezpieczeństwu czy własnej integralności; ich wystąpienie przerywa sen.”. Yasashisa często budziła się zalana potem, gdy spadała w niekończącą się przepaść, topiła w bezkresnym oceanie, czy uciekała przed nieobliczalnymi siłami przyrody. Nie miała też wątpliwości, kto odpowiadał za ten stan.
    W co się dziś zabawimy moja Pani?
    Noe zadrżała. Miała wrażenie, że głos Shado muska jej skórę i zostawia po sobie lodowaty dotyk. Tej nocy znajdowała się na nocnym sklepieniu niebieskim, więc jedyne, co widziała to jasne punkciki rozsypane po całym nieboskłonie.
    Tutaj jestem.
    Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, kiedy poczuła obcą dłoń na ramieniu.
    - Czego chcesz. - warknęła ostrzegawczo. Nie brzmiało to jednak, jakby kiedykolwiek chciała poznać odpowiedź.
    - Dobrze wiesz. - odparła wibrującym tonem i zachodząc Smoczą Zabójczynie od tyłu oplotła ręce wokół jej talii i oparła głowę w zagłębieniu szyi.
    Prawowita właścicielka ciała nie chciała patrzeć w przerażająco zielone oczy sobowtóra. Zmusiła się też, by nie okazywać żadnych oznak zdenerwowania, takich jak przestępowanie z nogi na nogę, czy nienaturalnie częste przełykanie śliny.
    - Dobrze wiesz co powiem. - odgryzła się krótko.
    - Jeżeli wolisz boleśniejszy sposób, proszę bardzo. - z tonu głosu dało się wyczytać sarkastyczny uśmiech. - Jesteś dla mnie zbyt łaskawa, Pani.
    - Skończ z tym. - burknęła dostrzegając kątem oka czerwoną aurę alter-ego. - To niedorzeczne.
    - Co takiego? - spytała z udawanym zaskoczeniem. - Nazywanie cię swoją Panią a może raczej mój niecny plan przejęcia władzy.
    - Dwa z dwóch. - zdecydowanym szarpnięciem wyrwała się z palącego uścisku Shado. Wolnym krokiem szła przed siebie po niebie. Nawet nie zauważyła, kiedy gwiazdy zaczęły wirować tworząc za sobą coś w rodzaju świetlistych ogonów.
    - Pokazuję ci tylko jak mam być później traktowana. - za plecami Noe zielonooka wzruszyła ramionami i przecinającym na wskroś wzrokiem wpatrywała się w odchodzącą dziewczynę. W odróżnieniu do niej nie widziała aur ludzi a płomień ich woli życia. I musiała przyznać, że z tego, co widziała Pani nie zamierzała się tak łatwo poddać. To tylko wzmagało dziką radość i niezdrowe podniecenie Shado.
    - Nigdy nie zniżę się do twojego poziomu. - syknęła złowrogo.
    Twarz alter-ego zamarła w kpiącym uśmiechu. Wystarczyło tylko jedno pchnięcie, by spadła ze szczytu góry lodowej.
    Ja tu rządzę, nie zapominaj o tym.
    Gdy Noe zamierzała postawić kolejny śmiały krok niespodziewanie straciła grunt pod nogami. Nie krzyczała. Z doświadczenia wiedziała już, iż walka z bezdenną przepaścią była bezcelowa. Do realnego świata odprowadził ją zamrażający krew w żyłach śmiech Shado, która wprost uwielbiała ich krótkie rozmówki.
    Szarooka gwałtownie usiadła na łóżku. Po sennej przygodzie była cała zalana potem. Drżącą dłoń przyłożyła do twarzy i wzięła parę głębokich wdechów. W ciszy słuchała nierównego bicia własnego serca. A kiedy już uspokoiła ciało i duszę prychnęła pogardliwie pod nosem.
    Po wygrzebaniu się z rozgrzanej kołdry chwiejnym krokiem przemierzyła mały korytarzyk. Ciche pukanie do drzwi rozeszło się po całym domu, a gdy usłyszała nieco zaspane „proszę” śmiało nacisnęła klamkę.
    Pokój Wilsona skupiał w sobie całe sacrum** mieszkania. Był miejscem, w którym senne maszkary należały do innego świata, nie miały miejsca bytu. Miejscem napawającym poczuciem bezpieczeństwa.
    Przez uchyloną firanę wpadało światło pochodzące od ulicznej latarni. Dzięki temu Noe nie miała problemu ze zlokalizowaniem stojących na drodze przedmiotów. Z resztą nawet, gdyby miała się potknąć to chyba tylko o własną głupotę. Czarnooki we własnym kącie utrzymywał niemal pedantyczny porządek.
    Yasashisa nie mówiąc niczego wpatrywała się w ciemne tęczówki młodego mężczyzny. Wyczytała z nich szczere współczucie. Mag zrobił jej trochę miejsca na łóżku i wyciągnął zapraszająco ramię. Chwilę później trzymał już lodowatą dziewczynę w swych ramionach. Przedtem dokładnie opatulił ją większą częścią kołdry a gdy upewnił się, iż będzie mogła spokojnie zasnąć położył głowę na poduszce. Noe oparta na jego torsie delikatnie objęła go trzęsącą się ręką. Słysząc już tylko nucącego uspokajające melodie Wilsona odpłynęła.

    Kolejny późno jesienny dzień został przywitany przez Natsu z bolącymi plecami. Ot, skutki spania na twardej kanapie. Przy trzecim z rzędu filmie, który oglądali patrząc na śpiącą twarz maga Lucy stwierdziła, iż nie da rady przenieść jego wielkiego ciała, więc okrutnie zostawiła go w takim stanie w jakim zasnął.
    - Pychota! - rzekł uradowany Dragneel i w dwóch kęsach pożarł kanapkę wielkości dłoni dorosłego mężczyzny.
    - Nie tak szybko. - upomniała go dziewczyna. - Jedzenie ci nie ucieknie.
    Mimo wszystko widząc wypełnione jak u chomika policzki nie mogła powstrzymać śmiechu. Och, i jeszcze ta czerwona plamka z dżemu ma nosie!
    - A może dostanie nóżek, co? - odparł z pełnymi ustami a przełknąwszy kontynuował. - Wiesz, że przyśniło mi się dziś rozwiązanie problemu?
    - Jakiego? - spytała łypiąc na niego podejrzliwym wzrokiem znad kubka gorącej kawy.
    - Odnalezienia mojej siostry! - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
    No fakt, zagrożenie ze strony Noe i Zerefa jako tako na moment ucichło, więc mógł zając się własnymi sprawami.
    Lucy westchnęła ciężko. Coś czarno widziała ich najbliższą przyszłość podczas realizacji tego planu.
    - Jak zamierzasz to zrobić? - pragnęła choć trochę pokazać mu, jak trudne zadanie sobie wybrał.
    - Przeniosę się do przeszłości, gdy jeszcze mogliśmy być razem, czy to nie oczywiste?
    Tak, bardzo.

*"Mój przyjaciel Hachiko" - film, przy którym zarzekałam się, że nie uronię ani jednej łzy a i tak nic z tego nie wyszło
** sacrum - miejsce "święte", coś nie dostępnego dla przeciętnego człowieka - w wolnym tłumaczeniu Czarnej

Kolejny rozdział 28.02.2015 a w nim: troszku pewnej parki, słowo o poczynaniach Natsu i wielka akcja ratunkowa misia w wykonaniu Lucy i jej asystent(a/ki)
***
No i wedle obietnicy jestem :)
I jak zwykle czas na mój mały wywód: cieszę się, że zamówienie przypadło Wam do gustu - pomijając parszywe zakończenie, którym każdy z Was mógł pokierować wedle własnego uznania (w moim odpowiedź Lucy była twierdząca :P)
Widzę, że już mam aż 4 zamówienia do zrobienia - yay ktoś lubi czytać moje wypociny!
A i Sandra-chan! Proszę sprecyzuj paring:
Natsu x Shado - Shado w domyśle jako złe alter-ego
Natsu x Noemi - Noemi, która kiedyś była znana pod imieniem Shado
To do następnego!

1 komentarz:

  1. Moja Kochana Blogerko :)
    Raczej ma to być paring o Natsu x Noemi i to co napisałam w zamówieniu
    Buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3