piątek, 28 lutego 2014

Cienie - rozdział 12 - Z tupnięciem

~Lucy~
    Było już późno, gdy Ayano skończyła swoją opowieść. Zerknęłam na zegarek, było kilka minut po północy. Przekręciłam się na prawy bok w ogromnym łóżku zanurzając głowę w miękkiej poduszce. Zmarszczyłam brwi. Nic do siebie nie pasowało. Na początku myślałam, że Shado jest kimś zagubionym w sobie, w życiu nie pomyślałabym, że była taką egoistką, która ucieka, gdy dostaje to, czego chce.
    Zegar na ścianie cichutko tykał a zza okna widać było na niebie mnóstwo gwiazd.
    To trudna zagadka. Trzeba połączyć ze sobą zachowanie dziewczyny, motywy, którymi mogła się kierować i… magię ognia.
    Zgadzałam się z Ayano w jednym. To mogła być ona. Tylko, dlaczego to zrobiła? Może chciała odzyskać klucz?
    Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Zasnęłam nim zdążyłam przeanalizować część faktów.

To byłam ja. Ale nie ja. Nie wiem, kim jestem. Błagam, pomóż mi.

    Następnego ranka rozpoczęliśmy poszukiwania poszlak w Septentrio. Podzieliliśmy się na dwie grupy, ja i Erza w jednej Natsu, Gray i Happy (pod groźbą śmierci) w drugiej. Po południu mieliśmy spotkać się w Świątyni.
    Miasto tętniło życiem jednak dzięki opowieści kapłanki wiedziałyśmy, że Shado wolała siedzieć samotnie toteż starałyśmy się odszukać miejsca, które nie są tak zaludnione, jak główne części Septentrio.
    - Co o tym wszystkim myślisz? - zapytała nagle Erza gdy udawałyśmy się w kierunku sadów na skraju miasta.
    - Szkoda mi tej całej Shado. - odparłam wzdychając.
    Tytania spojrzała na mnie zdziwiona.
    - Pewnie masz rację. - powiedziała po chwili. - Chyba też czułabym się zagubiona w tym miejscu, gdybym postawiła się w jej sytuacji.
    - Tak. Jak myślisz gdzie schowałabyś klucz gdybyś nią była?
    - Byłoby to miejsce, któremu ufam. - odpowiedziała Erza zgodnie z prawdą.
    - Przychodzi mi do głowy jedynie dom. - mruknęłam zrezygnowana.
    - No właśnie! - Tytania zatrzymała się raptownie. - To tak śmieszne, że aż głupie. Klucz jest w miejscu, które Shado uznawała za dom.
    - „Dom” ma mnóstwo znaczeń. - zauważyłam.
    Erza westchnęła przeciągle.
    - Nie szukajmy dalej w osamotnionych miejscach. Skupmy się na tych, które mają w sobie coś, coś…
    - Ciepłego?
    - Właśnie, ciepłego i bezpiecznego jak dom.
    - To chyba dobry pomysł. - skomentowałam po chwili. - A może klucz też nie jest kluczem takim, jaki się nam wydaje. Myślałam, że to ten kamień, którego Shado brakowało w naszyjniku, co zauważyła Kapłanka.
    - Lucy. - zaczęła Erza przerażającym tonem.
    Ciarki przebiegły mi po plecach. Zrobiłam coś nie tak?
    - Jesteś genialna!

~Natsu~
    - Tam już byliśmy idioto! - ryknął mrożona nad moim biednym uchem.
    - To po co tam idziesz?! - krzyknąłem zdenerwowany.
    - Spokojnie! - panikował Happy. - Nie pamiętacie co mówiła Erza?
    „Macie się zachowywać i współpracować ze sobą inaczej dowiem się, gdzie znajduje się tu cmentarz, zrozumiano?”
    Pamiętałem zbyt dobrze.
    Gray wzdrygnął się przypominając sobie słowa Tytanii.
    - Dobra. Jeszcze raz. Dokąd teraz? - zapytał siląc się na miły ton. Z tym dziwnym czymś szpecącym jego twarz, co chyba miało być uśmiechem wyglądał jak jakieś straszydło.
    - Wracajmy do świątyni. - westchnąłem zrezygnowany. - Może Lucy i Erza coś znalazły.
    - Aye!
    Słońce mocno przypiekało. Nie odpowiadało mi towarzystwo lodówy. Dlaczego nie przydzielili mi do pary pewnej blondynki?
    - Oczy mnie  mylą, czy ty o czymś myślisz? - zapytał głupio Gray.
    - Co,  nie można? - warknąłem zaciskając pięści.
    Sama świadomość, że to coś <czyt. Gray> chodzi i oddycha była nie do zniesienia.
    - W niektórych przypadkach to niewskazane.
    - Heh, mówisz o sobie?
    - Widzę, że przy tobie trzeba gadać wprost.
    - Wprost? To idź. - machnąłem wskazując ręką aleję, która prowadziła do głównej drogi.
    - Matoł.
    - Idiota.
    - Płomyczek!
    - Mrożonka!
    - Zapałka!
    - Lodówka!
    - Stop! Patrzcie Erza! - pisnął Happy chowając się za moimi plecami.
    Dziękujmy Amaterasu za Tytanię. Oczywiście tylko w tym momencie.
    Poczułem zapach Lucy. Natychmiast odwróciłem głowę i posłałem szeroki uśmiech przyjaciółce. Ta wydała się zaskoczona lecz zaraz zaśmiała się. Może już kiedyś o tym wspominałem, ale lubiłem ten dźwięk. I bardzo lubiłem Lucy.
    - Natsu zamknij buzię. - powiedział Happy ciągnąc mnie za nogawkę.
    - Znaleźliście coś? - zapytała Erza.
    - Nic a nic. - odparł jej Gray.
    - Przeszukaliśmy całe miasto i pusto. - dodałem na wypadek jakby ktoś nie uwierzył mrożonce. - Co teraz?
    - Lucy wpadła na pewien pomysł. - czerwonowłosa wskazała na przyjaciółkę.

~W świątyni~
    Znajdowaliśmy się w pokoju należącym kiedyś do Shado. Ayano pozwoliła dokładnie nam go przeszukać. Mówiła, że po jej przyjaciółce nikt w nim nie mieszkał. Z miejsca zapachniało mi w nim starym powietrzem, kurzem i innymi pyłkami. Jeśli ktoś pozostawił po sobie jakąś woń, to dawno już zniknęła.
    Pomieszczenie było małe. Łóżko stało po prawej stronie przy beżowej ścianie, naprzeciwko niego znajdowało się puste biurko. Obok niego komoda i parę pustych półek.
    - Musi tu coś być. - powiedziała pewna Lucy.
    - Szukajmy. - przytaknąłem ochoczo, za co zostałem nagrodzony uśmiechem.
    Po kilkunastu minutach bezsensownych poszukiwań wszyscy lepiliśmy się od brudu zostając z niczym.
    - Nic tu po nas. - stwierdził Gray.
    - Nie szukaliśmy dobrze! - zaprotestowała Lucy.
    Wierzyłem jej. Skoro mówiła, że jest tu coś wartego uwagi to dlaczego nie?
    - Jesteś pewna? - zapytał spokojnie lodówka zaciskając palce na ramionach blondynki.
    Erza przypatrywała się tej scenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
    - Tak.
    - Nie ma co gadać. - powiedziałem skwaszony. - Szukajmy dalej.
    - Jesteście pewni? Nie możemy marnować czasu na stanie w miejscu!
     Lucy zdenerwowała się.
     - Skoro nie wierzysz to idź. - tupnęła nogą w podłogę. - Tu znajduje się rozwiązanie.
    - Możesz jeszcze raz tak zrobić? - zapytałem zaintrygowany.
    Blondynka spojrzała na mnie zdziwiona.
    - Czyli jak?
    - Tupnąć.
    Po kolejnej próbie i Erza usłyszała głuchy dźwięk.
    - Coś tam jest. - stwierdziła czerwono włosa. - Natsu wyłam kawałek podłogi.
    Zadowolony zapaliłem swoją pięść i ze wzrokiem utkwionym w Graya mówiącym „tylko patrz mrożonko” z całej siły uderzyłem w deski.

***
Powieście mnie za zakończenie w takim momencie :D Następny rozdział w okolicach środy. Cóż Czarna nie może już tak nałogowo siedzieć przy laptopie z wadą wzroku - 3.75 jakiś ogranicznik czasowy trzeba wprowadzić. W dodatku nauczyciele wściekli się ze sprawdzianami i nic tylko się uczę no trudno. Dobra koniec narzekań, piszcie jak podobał się rozdział!

niedziela, 23 lutego 2014

Cienie - rozdział 11 - Wspomnienia

~Ayano~
    Widziałam przed sobą piątkę odważnych magów. Każdy z nich wpatrywał się we mnie z uwagą czekając na dalsze słowa.
    - Wszystko działo się jedenaście lat temu, gdy miałam zaledwie dziesięć wiosen…
    Ojciec od zawsze miał w związku ze mną wielkie plany, pragnął bym została kapłanką Amaterasu tak jak jego zmarła żona a moja matka. Sama również chciałam kontynuować jej wolę.
    Do Świątyni zawsze trafia pięć młodych dziewczynek w wieku od siedmiu do jedenastu lat. Tylko jedna z nich będzie wybranką bogini. Jednakże musi ona spędzić czas na szkoleniu swych umiejętności aż do dwudziestego roku życia. Wtedy, gdy wszystkie przekroczą ten wiek odbywa się ceremonia, podczas której naród Septentrio odkrywa nową przywódczynię.
    Tego roku „w drużynie” znalazła się siedmiolatka, dwie dziesięciolatki i dwie jedenastolatki.
    Trzy starsze z nich drwiły z najmłodszej. Może dlatego, iż nie pochodziła ona z Septentrio a innego miasta.
    - To skąd ona pochodziła? - wtrącił Natsu, którego spojrzenie było tak bardzo podobnie do Jej.
    - Wertując stare księgi nie udało mi się niczego odnaleźć, sama również nigdy nic nie mówiła na swój temat, ale kontynuując…
    Pewnego dnia została Ona przyprowadzona przez swojego starszego brata. Miała brązowe włosy z różowym pasemkiem sięgające do ramion i oczy koloru wytartej szarości.
    W Septentrio spędziła trzy lata odzywając się do ludzi tylko w razie potrzeby, przez co nikt nie poznał Jej tak dobrze jak ja, chociaż i tak nie wiedziałam o niej wszystkiego. Była zamknięta na świat, zanim coś powiedziała dokładnie analizowała każde słowo. Wydawać by się mogło, iż miała jakąś tajemnicę. Ktoś, kto jej nie znał pomyślałby, że jest zupełnie obojętna, może i słusznie choć miała inną naturę niż ktokolwiek o niej pomyślał. Była dobra, nie przechodziła obojętnie, obok gdy komuś działa się krzywda, pomagała jedynie wtedy, kiedy uznała to za konieczne, pocieszała zranione osoby. Przede wszystkim trzymała dystans i przyjmowała maskę obojętności, gdy ktoś się do niej zwracał.
    - Więc jak się z nią zaprzyjaźniłaś, skoro do nikogo się nie odzywała? - zapytał Gray.
    - Gdy pierwszy raz Ją zobaczyłam próbowałam jednak to przypominało uderzenie w szklaną ścianę. - zaśmiałam się cicho. - Właściwie to zaczęła mi ufać pod wpływem pewnego wydarzenia…
    Działo się to kilka dni po Jej dołączeniu do naszej grupy. Wyglądała jak chodzące nieszczęście. Blada cera, podkrążone oczy i sine usta. Moje przyjaciółki za jakie je dotąd uważałam szybko zaczęły się z Niej podśmiewać gdy przechodziła obok lub odbywały się specjalne zajęcia. Zazdrościły jej, pamiętam to. W końcu była bardzo dobra w tańcach, śpiewie, szkicach… Zupełnie jakby podczas narodzenia dostała je w prezencie. Każdy ruch miała przepełniony gracją, głos bez fałszu. Cechowało ją coś jeszcze. Zdolność używania magii.
    - Magii? - krzyknęli zdziwieni moi słuchacze.
    Przytaknęłam.
    Któregoś dnia gdy miałyśmy wolny czas mogłyśmy spędzić go spacerując po Septentrio. Gdy szłam w kierunku świątyni usłyszałam czyjś szloch dobiegający z ogrodów. Szybko pobiegłam w odpowiednie miejsce.
    - Przygasasz płomyczko? - zadrwiła jedna z prześladowczyń.
    - Czyżbyś wpadła po uszy do wody? - dodała druga.
    - Wypaliła się. - mruknęła trzecia.
    Zdenerwowałam się. To, że Ona potrafi używać magii ognia a one nie to co!?
    - Zostawcie ją! - krzyknęłam wyłaniając się zza drzewa. Mimo młodego wieku w moim głosie słychać było pierwsze tony charakterystyczne dla kapłanki.
    - Znalazła się obrończyni. - usłyszałam w odpowiedzi.
    - A żebyś wiedziała. Starsza i taka głupia? Czy nie uczymy się pomagać innym?
    - Dlaczego tak bronisz tej nowej? - zapytała jedna z dziewczyn.
    - Jest jedną z nas. - odparłam z mocą.
    - Nie jest. - syknęła moja rozmówczyni.- I nigdy nie będzie. - warknęła na odchodne.
    W tym momencie przyjrzałam się Jej uważniej. Splątane włosy, policzki mokre od łez.
    - Nic ci nie jest? - zapytałam wyciągając rękę w kierunku siedmiolatki.
    - Dziękuję. - odpowiedziała niespodziewanie się do mnie przytulając.
    Mimo to nadal nie pozwalała mi siebie poznać jednak niewątpliwie udało mi się do niej zbliżyć. Tak przeżyłyśmy pięć kolejnych lat.

    - Ayano. - zaczęła cicho zapalając knot świecy.
    - Tak?
    - Dlaczego płomień można tak łatwo zgasić? - zapytała wpatrując się w tańczący ogień.
    - Myślę, że niektórzy nie doceniają bijącego od niego blasku i gdy wzejdzie słońce zdmuchną go ciesząc się kolejnym dniem.
    - To niesprawiedliwe. - mruknęła cicho.
    - Możliwe. - odparłam spokojnie. - Zgaś ją.
    - Dlaczego? - zdziwiła się jednak wykonała moje polecenie.
    - Widzisz? Przez chwilę płomień wybuchnął przez co stał się większy. On nie jest słaby, lecz potężny a tylko ukrywa się czekając na kolejny moment, w którym będzie mógł zapłonąć.

    Nie wiedziałam, że zbliża się noc, w której Ona odejdzie.
    Po prostu idąc w ciemnościach zderzyłam się z pewną zakapturzoną postacią. W blasku świecy dostrzegłam Jej twarz. Miała na sobie ciemny płaszcz a na nim lśnił naszyjnik z zawieszką w kształcie serca. Podobno dostała go od swojego brata.
    Widząc mnie szybko podążyła w stronę wyjścia.
    - Zaczekaj! - krzyknęłam zszokowana.
    - Odchodzę. - warknęła sucho. Nigdy nie zwracała się do mnie tym tonem.
    - Nie! - złapałam Ją za ramiona. - Nie możesz!
    - Owszem mogę. - nagle poczułam jak pod palcami czuję ciepło. Cofnęłam dłonie nim zostałam poparzona.
    - Ayano, nie szukaj mnie. Dostałam to, czego chciałam. Nic mnie tu nie trzyma. - mówiąc to wyszła ze Świątyni a wszystko wokół niej zapłonęło żywym ogniem.
    - SHADO!
    - Później już nigdy jej nie zobaczyłam. - dokończyłam spokojnie. - Nigdy też nie dowiedziałam się czy żyje. - wstałam - Idźcie do swoich sypialni, przeanalizujcie wszystko i znajdźcie odpowiedź na to czym jest klucz i gdzie go szukać.
    Gdy magowie wyszli głośno westchnęłam. Przypominając sobie o Shado złamałam daną sobie obietnicę. To już zamknięty rozdział w moim życiu. Kolejny właśnie udał się na spoczynek.

Niewiele rozumiesz, nie wszystko pamiętasz,
o bajki więc prosisz córeczko maleńka.
Lecz są takie sprawy od bajek ważniejsze,
na które w twym sercu już teraz jest miejsce.

***
Tam dam dam! Oto jest kolejny rozdzialik dla niecierpliwych :D Zaraz zacznie się misja, o której chcę napisać od kilku rozdziałów! I jak podobała się Wam historia? Na początku w ogóle nie miałam podawać imienia Shado, ale co tam trochę pokręcę w swoich planach.

środa, 19 lutego 2014

Cienie - rozdział 10 - Septentrio

~Lucy~
    Ostatnie chwile pamiętałam jakby ktoś postawił mnie przed zakurzoną szklaną ścianą, przez którą niewiele widać i słychać. Wiem, że mówiliśmy o Wilsonie i dziewczynie, której głos wciąż nie dawał mi spokoju. Wydawał mi się znajomy, byłam tego pewna. Tylko, do kogo on mógł należeć? Właśnie to wciąż zaprzątało moje myśli.
    - Szybciej. - ponagliła nas Erza. - Do Septentrio jeszcze daleko.
    Tak, po tym, co opowiedzieliśmy pozostałym postanowiliśmy szybciej wyruszyć do miasta. Sprawa wydawała się być poważna, nawet Natsu i Gray przestali się kłócić. Każdy z nich wyglądał na pogrążonego we własnych myślach.

    - Happy, widzisz już coś? - krzyknął Natsu do wznoszącego się Exceeda.
    - Aye! - odpowiedział przerażony. - DYMI SIĘ COŚ!
    Erza gwałtownie się zatrzymała.
    - Jesteś pewien?
    - Aye, na sto rybek.
    - Lepiej ruszajmy. - oznajmił pozostałym Gray. - Jeśli będziemy tak stać, to nie dowiemy się, co się tam dzieje.
    Pozostali członkowie drużyny przytaknęli.

    Minęliśmy właśnie ogromny kamień, za którym dobrze widać było Septentrio. A właściwie to, co z niego zostało. Wszędzie unosił się dym. Na ziemi leżały resztki popiołu. Z domów waliły się przypalone deski, przypominały one stare ruiny. Dookoła krzątali się mężczyźni, którzy starali się uratować to, co mogli później wykorzystać choć i tak ciężko było im cokolwiek znaleźć.
    Patrzyłam na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Co tu się stało?
    - Pożar. - powiedział Natsu wciąż idąc przed siebie. Jak nigdy jego twarz zdradzała całkowite skupienie. - Wywołany przez jakiegoś maga.
    - Bardzo prawdopodobne. - dodała Erza. - Musimy znaleźć kogoś, kto będzie chciał udzielić nam jakiejkolwiek odpowiedzi.
    - Może ona? - zapytał Gray wskazując głową na zielonowłosą dziewczynę, która siedziała przy konarze spalonego drzewa.
    - Przepraszam jesteśmy… - zaczęła Erza.
    - Magami Fairy Tail. - dokończyła za nią dziewczyna. - Miło mi was poznać. Nazywam się Ayano. A wy to zapewne Erza Scarlet, Gray Fullbuster, Lucy Heartfilia i Natsu Dragneel, prawda?
    - Tak. - odpowiedzieliśmy zdziwieni.
    - Cieszę się, że nareszcie przybyliście. Chodźcie wszystko wam wyjaśnię, chyba macie parę pytań. - zielonowłosa wstała i ruszyła ku samotnej uliczce odchodzącej z palcu w kierunku gór.
Ayano
    - Dokąd idziemy? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Odeszliśmy kawałek drogi od miasteczka.
    Mimo to nadal miałam wrażenie, że czuję zapach spalenizny. Naprawdę zaczynałam się bać. Oby tylko nie było gorzej.
    - Świątyni Amaterasu. - odrzekła Ayano. - Bogini słońca. Jestem jej kapłanką.
    - Ale fajnie! - zawołał Natsu, który najwyraźniej zapomniał o wydarzeniach sprzed chwili.
    Zielonowłosa roześmiała się pogodnie.
    - Jesteśmy na miejscu.
    - Ale tu nic nie ma. - powiedział zdziwiony Gray.
    Miał rację. Kamienna ścieżka prowadziła dalej w stronę gór.
    Kapłanka wyciągnęła dłoń przed siebie jakby stawiała ją na ścianie. Nagle obraz zafalował i oświetlił nas blask. Zmrużyłam oczy jednocześnie zasłaniając je dłonią jednak to na nic. Światło było zbyt oślepiające.
    Nagle wszystko wróciło do normy. Ayano cofnęła się o krok i rozłożyła ręce. Przed nami zmaterializowała się przezroczysta kopuła, która zaczęła cofać się ku ziemi.
    Zamarłam w pół wdechu.
    Przed nami pojawiła się świątynia. Stała na samym szczycie góry, jej pozłacane elementy odbijały się w słońcu tworząc małe promyki. Do wejścia prowadziła dróżka otoczona kwiatami, krzewami i drzewami.  Odchodziła ona od miasteczka. Wszystkie domy miały jasne kolory, prawdopodobnie nie było w nich ani jednego zacienionego miejsca. Co tu mówić o cieniu? W tych stronach pewnie nawet nie znają takiego słowa.
    Zerknęłam na pozostałych. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie ale i ekscyta..
    - Ale to odjechane! - zawołał Natsu rozdziawiając buzię w coś na kształt uśmiechu.
    - Aye!
    Ayano uśmiechnęła się promiennie.
    - Chodźmy dalej.
    Ruszając w kierunku świątyni minęliśmy wielu ludzi. Właściwie to były to same kobiety wraz ze swoimi pociechami. Zdziwiło mnie to, czyżby mężczyzn z tej okolicy mijaliśmy w miasteczku.
    W końcu weszliśmy do ogromnej budowli. Z daleka wydawała się być trochę mniejsza. Była cała biała ozdobiona żłobieniami w ścianach i złotem w kolumnach sięgających zadaszenia w kształcie płaskiego trójkąta. Z miejsca podbiegło do nas kilka młodych dziewcząt w zwiewnych sukienkach, sandałach oplatanych do łydek i wiankach wplecionych w falujące burze włosów.
    - Witaj w domu pani saigū. - wszystkie skinęły głową w kierunku kapłanki. Wcześniej gdy mijaliśmy innych ludzi oni również uśmiechali się na widok Ayano jak gdyby była ich słońcem.
    - Witajcie. To są magowie, którzy przybyli z Magnolii. - odpowiedziała wskazując na nas. - Przygotujcie proszę salę na przyjęcie naszych gości. Będziemy długo rozmawiać.
    - Dobrze pani. - dziewczęta sprężystym krokiem odeszły w stronę drzwi.
    - Odpocznijcie. - tym razem Ayano zwróciła się do nas. - Hanae wskaże wam wasze pokoje.
    Starsza kobieta jak na zawołanie podeszła i zaprowadziła nas na piętro.

    - Co o tym wszystkim myślicie? - zapytałam siedząc na wysokim łóżku.
    Znajdowaliśmy się teraz w pokoju, który przydzielono mi i Erzie. Jego ściany zostały pomalowane na błękit z namalowanymi na jednej z nich dziwnych wzorach. Podłogę zdobiły białe, puszyste dywany, na których w tej chwili siedzieli chłopcy. Meble wyglądały na wykonane z ciemnego drewna, każdy z nich miał na sobie jednolity wzór.
    - To wszystko jest dziwne. - odpowiedział Gray podnosząc na mnie wzrok. Przyglądał mi się tak badawczo, że zerknęłam na Erzę.
    - Masz rację. - przytaknęła czerwonowłosa. - Na razie pozostaje nam czekać na rozmowę z Ayano. Ona nam wszystko wyjaśni.
    - Mi tam się podoba. - Natsu wyszczerzył się w uśmiechu. Wyglądał na pełnego energii. Może to miejsce tak na niego działa. Chociaż nadal nie mogłam powstrzymać dziwnego przeczucia, że coś wkrótce się zdarzy.
    - Mi też. - dodał Happy latając po całym pokoju.
    Jakiś czas później przyszła po nas Hanae.
    - Kapłanka już czeka. - oznajmiła stonowanym głosem.

    - Cieszę się, że znów was widzę. - powiedziała Ayano odchodząc od okna, przy którym stała. - Proszę usiądźcie. - dodała wskazując na wielkie poduszki kształtujące się na miejsca dla sześciu osób.
    Wybrałam tę w środku, po mojej prawej stronie umieścili się Natsu i Happy, z drugiej Gray i Erza. Naprzeciwko nas zasiadła Ayano.
    - Jestem wam winna wyjaśnienia. Pozwólcie jednak, iż najpierw opowiem wam o pewnej bogini.
    Zamarliśmy zaciekawieni.
    - Znajdujemy się w miejscu poświęconym Amaterasu Ōmikami, Wielkiemu i Świętemu Duchowi Świecącej na Niebie. Jest ona naszą boginią słońca, dzięki niej poznaliśmy rolnictwo, tkactwo i budownictwo za co jesteśmy jej niezmiernie wdzięczni. Jestem również jej kapłanką.
    - A to całe saigcośtam? - przerwał Natsu. Wyglądał jakby.. jakby.. myślał?
    - Masz na myśli Saigū? - odpowiedziała Ayano. - Tak mówimy na osobę oddającą cześć Amaterasu.
    - Czyli, co witasz się z nią?
    - Młotku, czy ty w ogóle myślisz? Nie chodzi tu o cześć w sensie witania się z kimś innym. - mruknął Gray.
    Ayano zaśmiała się cicho.
    - Przypominacie mi moich przyjaciół. Ale wracając do innych spraw. Powiedzcie mi jakie zadanie otrzymaliście od Makarova?
    - Zdjęcie klątwy z Septentrio. - powiedziała skupiona Erza. Chłonęła każde słowo jak gąbka.
    - Ach, dobrze.
    - Czy Świątynia i miasteczko wokół niej również należy do Septentrio? - zapytałam.
    - Tak, dokładnie. Ściślej mówiąc jest to coś w rodzaju schronienia na różnego rodzaju wypadki. - odrzekła kapłanka a przez jej twarz przeleciał cień smutku.
    - Takie jak niekontrolowany pożar. - powiedział ponuro Gray.
    - On musiał zostać przez kogoś wywołany! - Natsu nie czekał na odpowiedź.
    - Oboje macie rację. Podejrzewam, kto to mógł być lecz o tym opowiem wam na końcu.
    Zerknęłam na Natsu a on odwzajemnił spojrzenie. Musiał pomyśleć (znowu? - Cz.) o tym samym, co ja. O dziewczynie i Wilsonie.
    - Niedawno przyleciał do mnie Yatagarasu. - zaczęła Ayano, która widząc nasze zdziwione miny dodała - to ptak bogini Amaterasu. Jest to trójnogi kruk, jej wysłannik. Gdy przyleciał do mnie pewnej nocy wiedziałam, iż rozpocznie się coś nowego. Coś, czego jeszcze nie było. Wtedy posłałam do mojego dawnego przyjaciela Makarova by pomógł wam w waszej prawdziwej misji.
    - Jednak nie było nią zdjęcie klątwy? - zapytała Erza.
    - Zależy, co chcesz rozumieć przez słowo „klątwa”. Jedni będą interpretować ją jako na przykład katastrofę, drudzy coś, przez co zmuszeni są do wiecznej odpowiedzialności. W naszym wypadku jest nią klucz, który został ukryty w Septentrio. Nie wiemy jak może on wyglądać ani gdzie jest. Waszym zadaniem jest odnalezienie go.
    - Ale kto mógł go ukryć? - zapytałam marszcząc czoło.
    - Moja dawna przyjaciółka. - odparła Ayano. - To będzie długa opowieść.
***
Jest w końcu napisałam! Niestety szkoła nieco pokrzyżowała mi plany, ale jest. Tak, koniec ferii cóż poradzić.
I jak Wam się podoba? Opinie mile widziane. :D
Pamiętajcie głosujcie w ankiecie ona naprawdę nie gryzie inaczej dopadnie Was gniew kapłanki Ayano!

sobota, 15 lutego 2014

LIEBSTER BLOG AWARD

Jak sam tytuł wskazuje Ayomii Saku i Pati Blue nominowały mnie do Liebster Bloga. Nie powiem zdziwiłam się i to strasznie. Nie wiem też dokładnie, co to jest więc tym bardziej mnie to ciekawi :D

Pytania od Ayomii Saku:
1. Jakie było twoje pierwsze anime, które oglądałaś?
Hmm dość dawno to było. W sumie to prawie równo zaczęłam oglądać dwa jednak tym pierwszym był Król Szamanów.
2. Twoja ulubiona postać z anime?
Kurama ^^
3. Co lubisz jeść najbardziej?
Mandarynki. Jak nikt nie patrzy biorę połowę z miski i chomikuję w pokoju :D
4. Ulubiony kolor?
Pomarańczowy.
5.Jakie zwierzątko lubisz najbardziej i dlaczego?
Psy. Sprawdziła się przy tym teoria najlepszego przyjaciela człowieka. :)
6. Czym się interesujesz?
Takie artystyczne rzeczy; pisanie, rysowanie + czytanie książek (42 w kolekcji :P) i granie w gry.
7. Tu brak pytania.
8. Co robisz w wolnym czasie?
Oglądam let's playe z gier na youtubie. 
9. Co byś zrobił gdybyś był sam w domu?
Cieszyłabym się chwilą gdy nie muszę walczyć z tatą o prawa do posiadania pilota. 
10. Co cię denerwuje?
Czekanie aż w Lewiatanie starsze panie wreszcie kupią cukierki (wiecie może 10g tych a tamte po ile a te to są dobre? To pani da jeszcze ich)
11. Czego najbardziej się boisz?
Ciemności. Śmieszne, bo piszę blog o cieniach. Taaaak niedługo będzie czarno :D 

Pytania od Pati Blue:
1. Od jak dawna prowadzisz bloga?
29.12.2013 tak musiałam sprawdzić.
2. Dlaczego blog o takiej tematyce?
Było to coś, co od dawna mnie dręczyło. Miałam masę pomysłów i musiałam je gdzieś spożytkować, a że wszystkie opowiadania, które pisałam szybko się kończyły postanowiłam spróbować sił na blogu.
3. Jak twoi znajomi reagują na to, że prowadzisz bloga?
W sumie to nijak. Nie wiedzą o tym. A nawet jeśli już komuś mówiłam to dawno zapomniał.
4. Czy jesteś zadowolona ze swojego bloga?
Jeśli cieszy to czytelników i widzę, że im się podoba to owszem :)
5. Jakie jest twoje marzenie?
Zdać dobrze egzamin gimnazjalny i dostać się do tego liceum, które wybrałam.
6. Jaki masz kolor oczu?
Niebieski.
7. Twój ulubiony kolor?
Pomarańczowy... znów :D
8. Jakie masz hobby?
Pisanie.
9. Co lubisz robić?
Czytanie, granie w gry.
10. Czy lubisz słuchać muzyki?
Tak.
11. Masz przyjaciela?
Nie jestem tak do końca pewna. Zabawne, co? Proste pytanie ale trudna odpowiedź, kiedyś miałam a teraz chyba nikogo tak nie określam ;)

Koniec odpowiedzi! Teraz moje pytanka.
1. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
2. Co motywuje Cię do dalszego pisania?
3. Czy masz czasem ochotę przestać wstawiać kolejne rozdziały?
4. Czy chciałabyś poznać osobę, której bloga czytasz?
5. Jaką książkę możesz polecić?
6. Czego nie lubisz robić?
7. Jak radzisz sobie ze stresującymi sytuacjami?
8. Jaką masz wadę?
9. Jaką masz zaletę?
10. Twoja cecha charakterystyczna.
11. Co robiłaś przed odpowiadaniem i czytaniem powyższych pytań/odpowiedzi?

Ok... teraz moje nominały ^^
zabojca-z-przpadku-fairy-tail.blogspot.com
fairytailogienwsercach.blogspot.com
 nalulov.blogspot.com
fairytail-smoczeserca.blogspot.com
fairy-tail-wieczni.blogspot.com
detektywzprzypadku.blogspot.com


piątek, 14 lutego 2014

Cienie - rozdział 9 - Pod gwiazdami.

Podziękowania dla Ciebie Ma cha za zapewnienie mnie, że mam pozytywnie myśleć! :D

~Natsu~
    - Nie mogę uwierzyć. To ty wiesz, co ci jest? - zapytała z niedowierzaniem Erza.
    - Taa chyba. - odmruknąłem zaspany. Może i nie wiem jeszcze wszystkiego i czasami coś pomylę ale myślę, że to to o czym myślę no chyba, że jest noc jak teraz to chociaż chciałbym myśleć to i tak nie myślę. Za dużo myślenia jak na jednego Natsu.
    Co za skomplikowane zdanie.
    - Szeregowy wstawać!
    Natychmiast poderwałem się z miejsca.
    - Już zmiana?
    Erza skinęła głową.

    Po cichu wywlokłem lodówkę z łóżka. Brr, teraz posłanie będzie zimne i muszę sam je sobie nagrzać. Przynajmniej mam dobry pretekst do położenia się obok Lucy.
    Zerknąłem na przyjaciółkę. Obok niej stała Erza, która brała na ręce śpiącego Happiego. Westchnąłem cicho przenosząc Graya do pokoju naprzeciwko, nawet nie drgnął.
    Naprawdę chciałem wejść najciszej jak potrafiłem, mimo to gdy zamknąłem za sobą drzwi poczułem na sobie wzrok Lucy.
    - Obudziłem cię? Nie chciałem. - uśmiechnąłem się przepraszająco.
    - Nic się nie stało. I tak się co chwilę budzę. - powiedziała cicho przecierając oczy.
    - Mam propozycję. - zacząłem poważnie.
    - Jaką?
    - Zgadzasz się czy nie?
    - Ale na co?
    - Tak czy nie?
    - Natsu. - burknęła rozzłoszczona.
    Zaśmiałem się. Lubię jak się denerwuje.
    - Byłem pierwszy, najpierw ty odpowiedz. - ciągle nie ustępowałem.
    - No dobrze niech ci będzie. - powiedziała po chwili milczenia. - O co chodzi?
    - Skoro nie możesz zasnąć to zabieram cię na spacer. - odpowiedziałem uważnie obserwując reakcję blondynki. Najpierw zdziwienie, podejrzliwość aż w końcu zupełna obojętność. Ciekawe o czym teraz myśli.
    - Chodźmy. - powiedziała wesoło zeskakując z łóżka. Nie powiem zdziwiło mnie jej zachowanie. Myślałem, że oberwę w głowę i usłyszę, że mam iść spać.
    Po kilku minutach opuściliśmy hotel i skierowaliśmy się w stronę lasku, który za nim rósł. Miałem tylko nadzieję, że pamiętałem drogę.
    - Dokąd nas prowadzisz? - zapytała Lucy rozglądając się dookoła.
    - Tajemnica. - uśmiechnąłem się szeroko. - Zimno ci?
    - Trochę. Mogłam wziąć sweter. - dziewczyna zarumieniła się lekko.
    Nie wahając się przytuliłem ją do siebie.
    - Dobrze, że masz ze sobą chodzący grzejnik.
    Magini roześmiała się cicho. Lubiłem gdy to robiła była wtedy taka no… ten… nieważne.
    - Prywatny chodzący grzejnik. - szepnęła wzdychając. - Nadal nie powiedziałeś dokąd idziemy.
    - Cierpliwości Lucy.
    Szliśmy jeszcze tak kilka kolejnych minut. Dookoła widać było tylko las, który przesłaniał niebo. Tak i lepiej.
    Uśmiechnąłem się pod nosem i mocniej ścisnąłem Lucy. Teraz mógłbym cały czas szczerzyć się jak idiota. Po prostu cieszę się, że mam ją obok i mogę czuć jej słodki zapach.
    Zupełnie zapomniałem jaki byłem zły, gdy musiałem czekać, aż będę mógł odkleić od niej tego gołodupca. Znając go pewnie próbował jakiś sztuczek, dobrze, że Happy był z nimi. Później zapytam  co takiego mówili. Lucy jest moja! Znaczy nie jest w pełnym znaczeniu ale lubię gdy jest ze mną i tyle. Nic więcej.
    - Już jesteśmy. - powiedziałem odgradzając drogę, którą zakryły krzaki.
    Naszym oczom ukazała się malutka polanka otoczona drzewami. Rosły na niej jakieś rzadkie kwiatki, których nazwy nie pamiętałem. Z resztą mniejsza o jakieś zielsko, chodziło mi o pewien widok.
    - Jak pięknie. - szepnęła Lucy, po czym złapała mnie za rękę i poprowadziła na środek polanki.
    - Rzeczywiście. Chociaż jedna z nich podoba mi się bardziej niż inna. - powiedziałem wpatrując się w gwieździste niebo.
    - Która? - zapytała magini przenosząc wzrok na mnie.
    - Tamta. - palcem wskazałem gwiazdę nieco oddaloną od pozostałych. Świeciła ona słabiej i była mniejsza niż pozostałe. Pod tym względem zdecydowanie różniła się od reszty.
    - Dlaczego akurat ona?
    - Przypomina mi kogoś. - a zanim magini zdążyła zadać kolejne pytanie szybko dokończyłem. - Może teraz nie wygląda dobrze, ale wierz mi w niektórych momentach swoim blaskiem przyćmiewa wszystkie inne.
    Lucy wyglądała na zaskoczoną. Nie spodziewała się takich słów. W końcu nie uznają mnie za kogoś szczególnie mądrego.
    - Natsu.
    - Tak?
    - Dziękuję.
    Uśmiechnąłem się szeroko.
    - Nie ma sprawy. - a w myślach dodałem: dla ciebie wszystko.

    Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Lucy także wyczuła, że coś się dzieje. Siedzieliśmy uważnie słuchając.
    - Jesteś pewna, że w Septentrio? - zapytał czyjś głos. Bez wątpienia męski.
    - Nie. Ale tak myślę. - odpowiedziała mu dziewczyna.
    Szybko pociągnąłem Lucy w kierunku najbliższych krzaków.
    Jedna z postaci zatrzymała się przy wejściu na polany.
    - Wilson, słyszałeś coś?
    - Nie. Musiałaś to sobie wyobrazić. Niedługo przestaniesz mieć omamy. - zapewnił ją.
    Magowie Fairy Tail widzieli ich dokładniej. Dziewczyna, która mówiła miała na sobie pelerynę z naciągniętym kapturem a chłopak pozostawił odsłoniętą twarz. Ich wygląd niczego mi nie mówił. Podobnie jak zapach. Oni nie pachnieli ani nie czuć było od nich magii. Kim oni są i czemu mówią o Septentrio?
    - Dlaczego to zrobiłam. - powiedziała dziewczyna przez zaciśnięte zęby.
    - Nie byłaś sobą.
    - Teraz też nie jestem.
    - Pomogę ci.
    - Ja nic nie wiem. Wilson, kim jestem? - zapytała cicho szlochając.
    - Pokarzę ci jaka byłaś, gdy cię zapamiętałem, ale to wymaga czasu. Uda mi się ciebie naprawić.
    - Jesteś pewien?
    - Tak. A teraz chodźmy.
    Odczekałem chwilę dopóki nie przestałem słyszeć ich kroków. Mrugnąłem do Lucy a ta rozumiejąc o co chodzi poderwała się do biegu.

    - Opowiedzcie coś o nich więcej. - powiedziała Erza marszcząc czoło.
    - Wydawało mi się, że dziewczynie coś dolegało. Mówiła bardzo cicho jakby miała się za chwilę rozpłakać. Pytała dlaczego to zrobiła i kim jest.
    - Co dokładnie? - wtrącił Gray.
    - Nie powiedziała. - burknąłem.
    - A chłopak? - dopytywała czerwono włosa.
    - Ma na imię Wilson. - odrzekła Lucy. - Był blady i miał ciemne włosy i oczy. Chyba martwił się o tę dziewczynę. Mówił, że pomorze ją naprawić cokolwiek by to znaczyło.
    - Dlaczego za nimi nie poszliście? - zapytał Gray krzyżując ręce.
    - A wiedziałeś kim oni byli? Skoro mówili o Septentrio, to pewnie tam będą, więc podejdź i się przedstaw. - mruknął kąśliwie Natsu.
    - Podyskutujecie sobie później. - przerwała im Erza. - Musimy iść do Septentrio. Teraz.
***

Tak wiem nie umiem pisać „romantycznych” wątków. Naprawdę się starałam, ale to wy ocenicie jak wyszło. Chciałam skończyć nim Natsu i Lucy wróciliby do hotelu, lecz wtedy nie doszłabym do tego, co chciałam napisać od kilku rozdziałów wstecz. Mam nadzieję, że wyszło ciekawie. Dodałam też tytuł rozdziału. Jak Wam się to podoba? Co do Białej to już jestem pewna, że nic nie napisze, mam nadzieję, iż sama Czarna Wam wystarczy J
PS. Ostatnio mówiłam, że napiszę jakby trzecią (ostatnią) część tego, co wymyśliłam jednak powstanie jeszcze czwarta. Tak mogłam dać to razem, ale póki co nie wiadomo czy nie wpadnie mi jakiś pomysł.
PS 2. Komentujcie! :D Osoby anonimowe również. :)

środa, 12 lutego 2014

Cienie - rozdział 8 - Jak dzieci

    Drużyna Fairy Tail postanowiła spędzić noc w pobliskim miasteczku, którego nazwy żaden z jej członków nie potrafił zapamiętać. Zresztą i tak mięli zostać tam tylko na kilka godzin.
    Za sprawą niezawodnego daru przekonywania (czyt. złowieszczego uśmieszku) Erzy udało im się wynająć dwa pokoje w hotelu „Gwiazda”. Podział był prosty, Natsu i Gray spali w jednym pokoju natomiast Lucy z Erzą w drugim.
    - Że niby co?! Mam być z nim w jednym pokoju? Nie zgadzam się! - krzyczał zdenerwowany Natsu.
    - Pierwszy raz zgadzam się z jego słowami. - westchnął Gray.
    - Wy się sprzeciwiacie, czy tylko mi się wydaje? - spytała spokojnie Erza mierząc magów przerażającym spojrzeniem.
    - Nnie..
    - Więc jazda do siebie!
    - O tak Pani.
    Lucy obserwując tę sytuację nie mogła powstrzymać uśmiechu. Zachowywali się jak dzieci.
    - Oni już nigdy się nie zmienią. - powiedziała Erza unosząc kąciki ust ku górze.
    - Zdecydowanie.

    Przez cały ten czas strach blondwłosej magini nie ustawał ani na chwilę. Gdyby mogła zaraz rzuciłaby się w kierunku jakiegoś bezpiecznego miejsca i zaczęła trząść z przerażenia. Nie wiedziała dlaczego, aż tak przerażało ją to jedno zadanie. Owszem bywały już takie, po których ktoś wracał do gildii nieźle poharatany jednak zawsze kilka dni później wszystko było w jak najlepszym porządku. Więc co sprawia, że tak się jej boi? Jest tego coraz bardziej ciekawa. Pierwszy stopień do piekła. Septentrio.
    - Coś nie tak? - dopiero teraz zauważyła przyglądającą się jej Erzę.
    Dziewczyna siedziała wyprostowana jak struna z talerzykiem ciasta truskawkowego, którego nie zdążyła jeszcze tknąć. Lucy czuła na sobie przeszywające spojrzenie Tytanii. Nie chciała już nikomu wciskać żadnych powiedzonek w stylu: „nie, wszystko porządku”.
    - Mam dziwne przeczucia. - mruknęła oplatając rękoma kolana. - I boję się, że komuś może się coś stać.
    - Nie martw się. - odpowiedziała a jej oczy świeciły blaskiem.
    - Dlaczego? A jeżeli coś pójdzie nie tak?
    Erza odstawiła talerzyk na podłogę i usiadła na łóżku obok przyjaciółki.
    - Po pierwsze musisz przestać myśleć aż tak pesymistycznie. Owszem może jest to niebezpieczna misja a twoje przeczucia tego dowodzą, ale wiesz, co ci powiem?
    Lucy pokręciła głową na boki.
    - Jesteśmy drużyną. Każdy z nas będzie wspierał pozostałych. Nie pozwolimy, by doszło do nieszczęścia. Musisz po prostu w to uwierzyć.
    Blondynka wzięła w głęboki wdech. Erza miała rację. Nie może wątpić w nią, Happiego, Natsu i Graya a także uwierzyć we własne umiejętności.
    - Dziękuję. - szepnęła cicho uśmiechając się.
    - Nie ma, za co. W końcu na tym polega przyjaźń, prawda?
    - Tak.
    Nagle drzwi do pokoju otworzyły się z głośnym hukiem, przez które wleciał Ognisty Smoczy Zabójca razem ze swoim Exceedem.
    - Pozwólcie nam zostać tutaj! Błagamybłagamybłagamyy... - zaczęli od głośnego krzyku.
    - Co się tutaj dzieje? - zapytała zdziwiona Erza.
    - Gray się rozbiera! - pisnął Happy teatralnie upadając.
    - Kto wie co może nam zrobić w nocy! - dodał Natsu. - Z troski i obawy o własne bezpieczeństwo i zdrowie psychiczne nie powinniśmy przebywać z nim w jednym pomieszczeniu.
    - Nawet możemy spać na podłodze. - powiedział Exceed zmartwychwstając.
    Natsu poderwał się nagle i jednym susem znalazł się pod łóżkiem Lucy.
    - Kryć się! Sir Zimnadupa nadchodzi!
    - Co żeś powiedział?! - warknął Gray stojąc w progu pokoju. Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego tym bardziej, że stał w samych bokserkach. - Rzygaczu oddawaj moje ciuchy!
    Lucy uniosła kąciki ust.
    - Może ktoś mi wyjaśnić o co chodzi? - rozkazała Erza przypominając o swojej obecności.
    - Aye! Szeregowy Happy melduje! - krzyknął salutując. - O godzinie 20:06 (Czarna patrzy na zegarek :D) doszło do kolejnej konfrontacji Natsu versus Gray w wyniku której doszło do zaginięcia garderoby Sir’a Zimn.. - przerwał napotykając wzrok lodowego maga -.. Sir’a ZimnegoGraya!
    - I co ja mam z wami zrobić. - westchnęła czerwono włosa. - W s z y s c y do szeregu marsz! Teraz słuchać! O godzinie 7:00 wyruszamy do Septentrio więc wstajemy godzinę wcześniej. Do tego ustalimy nocne zmiany. Lucy, Gray i Happy zostajecie w tym pokoju do 1:00 natomiast ja z Natsu w drugim po tym czasie zmiana. Przypilnuję Natsu a ty Lucy Grayai Happiego. Czy wszyscy mnie zrozumieli?!
    - Tak jest Sir!
    - Teraz przebierzcie się i idźcie spać.

~Gray~
    Nie mogła trafić mi się lepsza okazja! Teraz przez najbliższy czas spędzę sam na sam z Lucy. No dobra może wystarczy poczekać aż Happy zaśnie,ale to akurat najmniejszy problem. Ha teraz będzie krok w przód podczas gdy ten płomyk dopiero zorientuje się co się dzieje.
    - Gray czemu się tak dziwnie uśmiechasz? - zapytał Happy - Rzeczywiście jesteś straszny.
    - Idź spać.
    W międzyczasie Lucy zdążyła wyjść z łazienki. Przebrana w piżamę zdążyła usiąść na łóżku.
    - Twoja kolej. - powiedziała do Graya.
    - Tylko nie zaśnij tak szybko. - zaśmiałem się.
    - Zobaczymy. - zamykając drzwi zdążyłem usłyszeć głos Happiego: „Mogę spać z tobą?” Nie mogłem się nie uśmiechnąć.
    Po piętnastu minutach byłem już w pokoju. Happy leżał na poduszce cicho pochrapując a Lucy leżała z otwartymi oczami. Gdy tylko mnie zobaczyła od razu poczułem na sobie wzrok jej czekoladowych oczu
    - I jak Śpiąca Królewno? - zacząłem niewinnie.
    - Nie mogę zasnąć. - mruknęła.
    - Problemy z poduszką?
    - Z tobą. - rzuciła oskarżycielsko.
    - Mną? - udałem zdziwionego.
    - Rzuciłeś na mnie jakąś klątwę przed pójściem i teraz nie mogę spać.
    - Wybacz nie chciałem.
    - Powiedzmy, że ci wierzę.
    - Powiedzmy? Nie ufasz mi? - naprawdę nurtowało go to pytanie. Zadał je niby w obrażonym tonie, lecz naprawdę chciał poznać na nie odpowiedź.
    - Może troszeczkę. - odpowiedziała uśmiechając się. - Ale to i tak nie zmienia faktu, że moja bezsenność jest w stu procentach twoją winą Grayu Fullbusterze.
    Na dźwięk swojego imienia poczułem dreszcze. Naprawdę podobało mi się jego brzmienie w jej ustach.
    - Chodź musisz to zobaczyć. - wskazałem okno, zza którego widać było niebo usłane gwiazdami.
    Lucy podeszła i usiadła obok mnie. Czułem jej ciepło. Serce zaczęło mi bić mocnej. Zaskoczyłem sam siebie.
    - Piękne. - szepnęła.
    Wpatrywaliśmy się w niebo przez dłuższy czas. Na moment przymknąłem powieki a gdy znów je otworzyłem zobaczyłem Lucy śpiącą na moim ramieniu.
    Uśmiechnąłem się i z bijącym sercem odniosłem dziewczynę na łóżku.
    Leżąc myślałem o takich rzeczach, które dotąd nie przychodziły mi nawet do głowy.

Jeden zero płomyczku.

***
Weny mam jak nigdy :D Dziś pisałam samotnie, Biała raczej będzie występować baaaaaardzo rzadko o ile już wcale ale no cóż. Na mnie możecie liczyć! Ogólnie wątki, które chciałam opisać miały zająć mi jeden rozdział a wyjdą z tego aż trzy. Dopiero jesteśmy w 3/4 tego, co planowałam a jeszcze dziś prócz akcji w hotelu wpadłam na jeszcze jeden szatański pomysł. Dziś z nachyleniem na graylu, muszę to później wyrównać. Więc fani nalu patrzcie w stronę światła!
PS. Dziękuję za komentarze od razu milej się pisze gdy widzę, że to się Wam podoba. :)
PS. 2 Ktoś zapyta czemu rozdziały nie dłuższe. Wolę pisać częściej a mniej niż raz na dłuższy czas.

niedziela, 9 lutego 2014

Cienie - rozdział 7 - Pocieszyciel

    Zaraz po wyjściu od Dreyara członkowie najsilniejszej drużyny Fairy Tail rozeszli się do swych domów. Każdy z nich musiał spakować najważniejsze rzeczy na możliwą kilkudniową misję. Choć nie wiedzieli, co na nich czyhało bez wahania podjęli się tego zadania czując narastającą ekscytację… no może nie wszyscy.
    Lucy siedziała w swoim pokoju na podłodze przed pustym plecakiem. Wokół dziewczyny znajdowało się wiele rzeczy. Zupełnie nie wiedziała, co ze sobą wziąć, bardzo się denerwowała, jej ręce drżały i miała problem z oddychaniem.
     Naprawdę bała się tej misji, była zbyt słaba żeby zająć się tak poważną sprawą. Nie wiedziała właściwie, dlaczego została do niej przydzielona. Może wszyscy tak przywykli do jej drużyny zapominając o najsłabszym ogniwie?
    Głęboki wdech… wydech.
    Lucy powoli wstała przejeżdżając ręką po włosach, rozglądała się po pokoju bliska płaczu.
    - Muszę stąd wyjść. - powiedziała do siebie. - Zanim oszaleję.
    Drzwi zamknęła z głośnym trzaskiem. Dokąd się wybrać?
    Szybkim krokiem przechodząc przez ulice Magnolii wpadła na Graya.
    - Przepraszam. - mruknęła przenosząc wzrok na bok tak by nie mógł zobaczyć malujących się na niej emocji.
    - Jak zawsze niezdarna. - zaśmiał się mag.
    - Wcale nie. - burknęła pod nosem.
    - A właśnie, że tak! To nie pierwszy raz.
    - Mówisz jakbyś mnie śledził.
    - A co chciałabyś? - zapytał wciąż się uśmiechając.
    - Nie. - odwróciła się do niego plecami.
    - Czyżby ktoś się denerwował misją? - usłyszała nagle nad uchem.
    - Ja po prostu… myślę, że… no… - wyjąkała czując jak rumienią się jej policzki.
    - No, no mów dalej. - zaśmiał się.
    - Boje się. - wyznała cicho.
    - Czego? W razie gdyby coś się działo możesz na mnie liczyć. - powiedział obracając ją do siebie.
    - No tak. Erza i Natsu też tam będą. Zapomniałam.
    Gray na moment spoważniał na wzmiankę o chłopaku. A może było to tylko złudne wrażenie?
     - Mimo to i tak będę miał na ciebie oko. - powiedział poważnie.
    - Od razu czuję się bezpieczniej. - czysty sarkazm. - Lepiej już pójdę, muszę jeszcze spakować parę rzeczy.
    - Dobrze, nie zatrzymuję cię powodzenia. - powiedział Gray odchodząc.

    Lucy wróciła do mieszkania gdzie zastała ogromny bałagan.
    - Im szybciej to zrobię tym lepiej.
    Po dłuższym czasie na placu boju pozostał jedynie spakowany plecak i ja. Ha, jeden zero.
    Dziewczyna zerknęła na zegarek, jest już popołudniu. Ile czasu zajęło jej bezsensowne spacerowanie nim wpadła na Graya?
    - Hej Lucy! - krzyknął Natsu siedząc na parapecie.
    - Dlaczego przez okno! Czy ty nie wiesz do czego służą drzwi?! - westchnęła poirytowana.
To jest Natsu, tego nie zmienisz.
    - Tak, tak wiem mówiłaś to milion razy. - chłopak przewrócił oczami uśmiechając się przy tym. - Przyszedłem zobaczyć jak sobie radzisz.
    - Przed chwilą skończyłam. A ty nie powinieneś się pakować? - zapytała nieco spokojniej.
    - Już to zrobiłem. - odparł z miną niewiniątka.
    - Zazwyczaj  musimy na ciebie czekać.
    - Tym razem będzie inaczej. Nie mogę się doczekać, może w końcu trafię na ślad Igneela. - Natsu poderwał się stając przede mną w ciągu kilku sekund.
    - Cieszę się. - odparła uśmiechając się do niego.
    - I jak sobie radzisz? Zawsze denerwujesz się przed takimi misjami.
    - Dobrze. - odparła szybko.
    - A tak naprawdę? - Natsu zaśmiał się pogodnie. - przecież widzę jak trzęsą ci się ręce i słyszę twoje bicie serca. Serio jest szybkie. - powiedział przybliżając się do niej na co natychmiast się zarumieniła.
    - Tak troszeczkę się.. - wyjąkała unikając jego badawczego wzroku.
    - Tak bardzo się denerwujesz? - dociekał chłopak. - Czym?
    - To wy jesteście tymi silnymi a ja jestem zbyt słaba i…
    - Przestań gadać takie głupoty, jesteś naprawdę silna. Jestem pewien, że każdy z twoich duchów ci to powie.
    - Oprócz Aquarius. - tym razem zaśmiali się oboje.
    Przez kolejne godziny siedzieli razem, przy Natsu udało jej się zachować spokój. Nie wiedziała jak to zrobił. Sprawił, że poczuła się bezpiecznie. Tak bardzo cieszyła się, że ma go obok siebie i zawsze mogła na niego liczyć.

~kolejny dzień gildia Fairy Tail~
    Z samego rana Lucy, Natsu, Gray, Erza i Happy stawili się u Dreyara, który podał im szczegóły zadania.
Ich celem było miasto Septentrio położone na północ od Magnolii. Jest to miejsce z ukrytą świątynią, do której drogę znają wyłącznie mieszkańcy. Może właśnie ona jest miejscem, w którym odnajdą klucz. Oczywiście wybierają się tam pod przykrywką wykonania misji. Mają zdjąć ciążącą nad miastem klątwę. O tym więcej dowiedzą się, gdy będą już na miejscu. Droga do Septentrio zajmie im około dwóch dni z czego ponad jej połowę pokonają pociągiem.
    - Nie! Błagam wszystko tylko nie to, miejcie w sobie chodź trochę litości! - krzyczał przerażony Natsu. Tak, do niebezpiecznej misji to pierwszy ale środków transportów unika jak lodu.
    Stojąc na stacji magowie cały czas sobie dogryzali.
    - Czego rżysz lodówo! - wysyczał Natsu posyłając w kierunku Graya złowieszcze spojrzenie.
    - A co śmiać się już nie wolno. - odparł spokojnie chłopak.
    - Nie udzieliłem ci nigdy takiej zgody!
    - A po co mi twoja zgoda do szczęścia? - westchnął poirytowany.
    - Żebyś czuł się zaszczycony.
    Gray wpadł w niekontrolowany atak śmiechu, a Natsu ze złości pobielały knykcie.
    - Zaraz ci przyłożę!
    - Już się boje. - zaszydził. - Dawaj jeśli potrafisz.
    - Tyyyyy…. - Twarz Smoczego Zabójcy poczerwieniała.
    - DOSYĆ! - ryknęła niespodziewanie Erza zdzielając magów po głowach. - Czy wy nie potraficie w spokoju usiedzieć pięciu minut! A teraz stać w ciszy zrozumiano!
    - Tak jest.. - mruknęli obydwaj zajmując się walką na wzrok.
    - Uuu Erza ostro. - zachichotał Happy przelatując nad głowami przyjaciół.
    - Ktoś musi ich doprowadzić do porządku. - odparła Erza wzruszając ramionami.
    - I jak zwykle pada na ciebie. - dodała Lucy uśmiechając się blado.
    Po kilku minutach przyjechał (nie) wyczekiwany pociąg. Magowie wsiedli do niego ciągnąc za sobą nieprzytomnego Natsu, którego uciszyła Erza nim odezwała się jego choroba lokomocyjna.
    Docierając do odpowiedniego przedziału Gray rzucił przyjaciela na siedzenie. Nie spodziewał się jednak, że obok zwłok dawnego Natsu usiądzie Lucy.  

    - Długo będziemy jeszcze jechać. - mruknęła blondynka wyglądając przed okno.
    - Już prawie dojeżdżamy. - odpowiedziała jej Erza.
    - Aye sir! - krzyknął Happy.
    Niecałe piętnaście minut później stali na peronie patrząc z politowaniem na Natsu całującego ziemie.
    - Kocham cię! Nigdy przenigdy cię już nie opuszczę słońce ty moje!
    - Jeszcze ślub od razu z nią weź. - mruknął Gray wkładając plecak.
    - A żebyś wiedział!

***
Dziś niespodzianka gdyż iżesz ponieważ ten rozdział pisała ze mną Biała (oryginalnie!)
C: Przywitaj się no!
B: <głupio chichocze> cześć <więcej chichotu>
C: Tak, pomogła mi trochę nie wiem jak dalej ponieważ to jest LEŃ i nie będzie jej się chciało....
B: Nie jestem takim leniem i będę pisać!
C: Zobaczymy ale to tobie nie chciało się kończyć tego rozdziału!
B: Przecież go skończyłyśmy.
C: Taaaa.... dobra  na dziś tyle kolejny rozdział niedługo jak również uwagaaaa będzie one-shot! Dzięki za ponad 1000 wyświetleń!
B: Jesteś debilem 100? nie 1000?
C: Idź... 
PS. Nie zapominajcie o komentarzu! :D
PS (Biała): Ortografia i debilizm Czarnej podczas pisania powala szkoda, że tego nie widzieliście.

wtorek, 4 lutego 2014

Cienie - rozdział 6 - Pożar

~miasto Septentrio~
* Akcja dzieje się w tym samym dniu, co w rozdziale 5 *

    Siedzę na wysokim kamieniu na wzgórzu za miastem. Chłodny wiatr rozwiewa moje długie włosy. Muszę czekać aż się zjawią. Wiem, że tu przybędą. Wśród nich on. Dwójka kręci się w innym mieście a jeszcze kolejni wybyli z Magnolii.
    Uśmiecham się chytrze.
    Dobrze to rozplanowali. Jednak nie wzięli pod uwagę tego, iż ktoś zechce im przeszkodzić. W sumie to mogłabym od razu wykonać swoją robotę. Tylko tak jest zabawniej. Patrzenie jak cierpią sprawia mi chorą radość. Szczególnie, gdy Gray kłóci się z Natsu. To tylko pomaga mi w wykonaniu zadania. Wystarczy, że zostanie sam a wtedy wkroczę do akcji.
    Ich misją jest zdjęcie klątwy z miasta. Niedorzeczność. Ci ludzie potrafią sobie wszystko uroić, chociaż może mianem „klątwy” określają mnie.
    Wstaję wciąż wpatrując się w panoramę Septentrio. Mogłabym poczekać aż się ściemni, wtedy ogień wygląda jak niepokonany żywioł.
    Cicho wzdycham.
    Gdyby pojawili się wcześniej może nie naszłaby mnie chęć zrównania tego miasta z ziemią. Cóż będą mięli niespodziankę, gdy tylko się zjawią.
    Wchodzę na ścieżkę zaciągając kaptur na głowę. Ludzie wokół cieszą się przybyciem nowego dnia. Szkoda, że nie wiedzą, co ich czeka.
    Stawiam pewne kroki na kamiennej ulicy. Dobrze wiem, dokąd mam się kierować. W centrum rośnie pewne wielkie drzewo. Jeśli zajmie się ogniem ten szybko się rozprzestrzeni.
    Mijam kolejne osoby. Na wszelki wypadek uruchamiam dodatkowe zmysły. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
    W końcu widzę swój cel. Od niechcenia muskam koniuszkami palców starą korę. Odchodzę kilka kroków dalej a drzewo zaczynają trawić czarno-pomarańczowe płomienie.
    Śmieję się szyderczo i znikam z miejsca wypadku nim pożar dosięgnie i mnie.
    Na tym mogłoby się skończyć jednak dodaję do tego wszystkiego pewien aspekt klątwy. Otaczam miasto magicznym kręgiem. Nikt nie może się wydostać. W górę wystrzeliwują kolejne płomienie. Dym robi się coraz bardziej czarny. Ktoś ginie w tej trującej mgle, inna osoba przypomina żywą pochodnie. Ludzie bezskutecznie usiłują stłamsić pożar. Szkoda tylko, że to ja nim steruję.
    Przy akompaniamencie krzyków powracam na wcześniejsze miejsce. Znów zasiadam na głazie i obserwuję całe wydarzenie.

    Do wieczora pozwalam ogniowi wygasnąć. Zdaje się, iż uratowało się parę osób jednak nie chce mi się już ich dobijać. Ha niech mają co opowiadać przyszłym pokoleniom.
    - Noemi. - słyszę. Na moment zamieram w miejscu.
    - Nie używaj mego starego imienia zdrajco. - powoli odwracam się i patrzę w czarne oczy Wilsona.
    - Więc jak mam się teraz do ciebie zwracać?
    - Shadō. - mruczę złowieszczo jednak na chłopaku nie robi to zbytniego wrażenia.
    - Coś ty narobiła?
    Niewinnym spojrzeniem wpatruję się w Wilsona. Jest dokładnie taki sam jakim zapamiętałam go gdy mnie opuszczał. Czarne włosy wciąż sterczą na wszystkie strony. Pod oczami ma ciemne sińce zupełnie jakby nigdy nie sypiał. Cały jest blady. Wygląda na słabego jednak wiem, że walka z nim zajęłaby mi dłuższą chwilę.
    - Nic takiego. - odpowiadam najsłodziej jak potrafię, po czym zbierając nowe pokłady złości dodaję. - Dlaczego mnie szpiegujesz?
    - Wróciłem. - oświadcza a w dłoni trzyma zmięty żółty kwiat.
    - Już mnie nie nabierzesz na tę sztuczkę. - mówię spokojnie i sprawiam, że roślina zaczyna lekko dymić.
    - Znalazłem sposób na to by przywrócić ci dawne życie.
    - Jakie życie? - pytam wstając. - Teraz jest wystarczająco dobrze.
    - Noe. - ucina chwytając mnie za dłonie. - Dobrze wiem, że to nie ty. Gdzie podziało się twoje stare ciało? Dlaczego nosisz na sobie te skorupę?
    Strzepuje jego ręce i odwracam się do niego plecami.
    - O czym ty mówisz? Jestem taka odkąd pamiętam.
    - Nie. - Wilson wciąż nie ustępuje. - To ja pomogłem cię taką stworzyć więc jestem za ciebie odpowiedzialny.
    - Och znalazł się troskliwy tatuś. - burczę ponuro. - Nie podoba ci się twoje dzieło? - pytam rozkładając ręce, prezentując się Wilsonowi w całej okazałości.
    Nie słyszę żadnej odpowiedzi.
    - Odejdź. - ostrzegam a wokół mnie zaczynają materializować się małe płomyki.
    - Muszę ci pomóc. Nie jesteś tym kim myślisz!
    - Mylisz się. Byłam taka od zawsze. - odwracam się ze złowieszczym spojrzeniem.
    - Pokażę ci jak możesz żyć inaczej. - stawia krok w moją stronę.
    - Nie uda ci się mnie zmienić. - mruczę. - Nie po tym jak straciłam serce.
    Wilson podchodzi wyciągając dwa palce przed siebie. dotyka nimi mojego czoła. Z ziemi wystrzeliwuje ciemność. Połyka mnie razem ze sobą.
    - Wybacz. - szepcze a po jego policzkach spływają łzy. Nie potrafiłem cię ochronić przed Zerefem, nim zdążył położyć na tobie swoje łapska.
    Odgarniam palcami włosy z czoła Noemi. Shadō. Co ja ci zrobiłem.
    Wstałem biorąc na ręce przyjaciółkę.
    Ta dziewczyna w niczym nie przypomina dawnej Noe. Zmienił jej imię. Jej piękne imię. Pamiętał ją gdy miała kilka lat. Jak bardzo pragnął wrócić do tamtych czasów. Może i oboje byli wtedy zniewoleni, lecz przynajmniej mięli siebie nawzajem. 
***
Tak wiem krótko. Wybaczcie! :( Nie chciałam jednak zaczynać kontynuacji wydarzeń w Magnolii gdyż nie przemyślałam wszystkiego dokładnie. Tak dziś dowiadujemy się kto jest naszą tajemniczą postacią w prologu. Mam nadzieję, że miło się czytało. Do zobaczenia po następnym rozdziale! :D
PS. w zakładce "bohaterowie" wygląd Shado i Wilsona