niedziela, 23 lutego 2014

Cienie - rozdział 11 - Wspomnienia

~Ayano~
    Widziałam przed sobą piątkę odważnych magów. Każdy z nich wpatrywał się we mnie z uwagą czekając na dalsze słowa.
    - Wszystko działo się jedenaście lat temu, gdy miałam zaledwie dziesięć wiosen…
    Ojciec od zawsze miał w związku ze mną wielkie plany, pragnął bym została kapłanką Amaterasu tak jak jego zmarła żona a moja matka. Sama również chciałam kontynuować jej wolę.
    Do Świątyni zawsze trafia pięć młodych dziewczynek w wieku od siedmiu do jedenastu lat. Tylko jedna z nich będzie wybranką bogini. Jednakże musi ona spędzić czas na szkoleniu swych umiejętności aż do dwudziestego roku życia. Wtedy, gdy wszystkie przekroczą ten wiek odbywa się ceremonia, podczas której naród Septentrio odkrywa nową przywódczynię.
    Tego roku „w drużynie” znalazła się siedmiolatka, dwie dziesięciolatki i dwie jedenastolatki.
    Trzy starsze z nich drwiły z najmłodszej. Może dlatego, iż nie pochodziła ona z Septentrio a innego miasta.
    - To skąd ona pochodziła? - wtrącił Natsu, którego spojrzenie było tak bardzo podobnie do Jej.
    - Wertując stare księgi nie udało mi się niczego odnaleźć, sama również nigdy nic nie mówiła na swój temat, ale kontynuując…
    Pewnego dnia została Ona przyprowadzona przez swojego starszego brata. Miała brązowe włosy z różowym pasemkiem sięgające do ramion i oczy koloru wytartej szarości.
    W Septentrio spędziła trzy lata odzywając się do ludzi tylko w razie potrzeby, przez co nikt nie poznał Jej tak dobrze jak ja, chociaż i tak nie wiedziałam o niej wszystkiego. Była zamknięta na świat, zanim coś powiedziała dokładnie analizowała każde słowo. Wydawać by się mogło, iż miała jakąś tajemnicę. Ktoś, kto jej nie znał pomyślałby, że jest zupełnie obojętna, może i słusznie choć miała inną naturę niż ktokolwiek o niej pomyślał. Była dobra, nie przechodziła obojętnie, obok gdy komuś działa się krzywda, pomagała jedynie wtedy, kiedy uznała to za konieczne, pocieszała zranione osoby. Przede wszystkim trzymała dystans i przyjmowała maskę obojętności, gdy ktoś się do niej zwracał.
    - Więc jak się z nią zaprzyjaźniłaś, skoro do nikogo się nie odzywała? - zapytał Gray.
    - Gdy pierwszy raz Ją zobaczyłam próbowałam jednak to przypominało uderzenie w szklaną ścianę. - zaśmiałam się cicho. - Właściwie to zaczęła mi ufać pod wpływem pewnego wydarzenia…
    Działo się to kilka dni po Jej dołączeniu do naszej grupy. Wyglądała jak chodzące nieszczęście. Blada cera, podkrążone oczy i sine usta. Moje przyjaciółki za jakie je dotąd uważałam szybko zaczęły się z Niej podśmiewać gdy przechodziła obok lub odbywały się specjalne zajęcia. Zazdrościły jej, pamiętam to. W końcu była bardzo dobra w tańcach, śpiewie, szkicach… Zupełnie jakby podczas narodzenia dostała je w prezencie. Każdy ruch miała przepełniony gracją, głos bez fałszu. Cechowało ją coś jeszcze. Zdolność używania magii.
    - Magii? - krzyknęli zdziwieni moi słuchacze.
    Przytaknęłam.
    Któregoś dnia gdy miałyśmy wolny czas mogłyśmy spędzić go spacerując po Septentrio. Gdy szłam w kierunku świątyni usłyszałam czyjś szloch dobiegający z ogrodów. Szybko pobiegłam w odpowiednie miejsce.
    - Przygasasz płomyczko? - zadrwiła jedna z prześladowczyń.
    - Czyżbyś wpadła po uszy do wody? - dodała druga.
    - Wypaliła się. - mruknęła trzecia.
    Zdenerwowałam się. To, że Ona potrafi używać magii ognia a one nie to co!?
    - Zostawcie ją! - krzyknęłam wyłaniając się zza drzewa. Mimo młodego wieku w moim głosie słychać było pierwsze tony charakterystyczne dla kapłanki.
    - Znalazła się obrończyni. - usłyszałam w odpowiedzi.
    - A żebyś wiedziała. Starsza i taka głupia? Czy nie uczymy się pomagać innym?
    - Dlaczego tak bronisz tej nowej? - zapytała jedna z dziewczyn.
    - Jest jedną z nas. - odparłam z mocą.
    - Nie jest. - syknęła moja rozmówczyni.- I nigdy nie będzie. - warknęła na odchodne.
    W tym momencie przyjrzałam się Jej uważniej. Splątane włosy, policzki mokre od łez.
    - Nic ci nie jest? - zapytałam wyciągając rękę w kierunku siedmiolatki.
    - Dziękuję. - odpowiedziała niespodziewanie się do mnie przytulając.
    Mimo to nadal nie pozwalała mi siebie poznać jednak niewątpliwie udało mi się do niej zbliżyć. Tak przeżyłyśmy pięć kolejnych lat.

    - Ayano. - zaczęła cicho zapalając knot świecy.
    - Tak?
    - Dlaczego płomień można tak łatwo zgasić? - zapytała wpatrując się w tańczący ogień.
    - Myślę, że niektórzy nie doceniają bijącego od niego blasku i gdy wzejdzie słońce zdmuchną go ciesząc się kolejnym dniem.
    - To niesprawiedliwe. - mruknęła cicho.
    - Możliwe. - odparłam spokojnie. - Zgaś ją.
    - Dlaczego? - zdziwiła się jednak wykonała moje polecenie.
    - Widzisz? Przez chwilę płomień wybuchnął przez co stał się większy. On nie jest słaby, lecz potężny a tylko ukrywa się czekając na kolejny moment, w którym będzie mógł zapłonąć.

    Nie wiedziałam, że zbliża się noc, w której Ona odejdzie.
    Po prostu idąc w ciemnościach zderzyłam się z pewną zakapturzoną postacią. W blasku świecy dostrzegłam Jej twarz. Miała na sobie ciemny płaszcz a na nim lśnił naszyjnik z zawieszką w kształcie serca. Podobno dostała go od swojego brata.
    Widząc mnie szybko podążyła w stronę wyjścia.
    - Zaczekaj! - krzyknęłam zszokowana.
    - Odchodzę. - warknęła sucho. Nigdy nie zwracała się do mnie tym tonem.
    - Nie! - złapałam Ją za ramiona. - Nie możesz!
    - Owszem mogę. - nagle poczułam jak pod palcami czuję ciepło. Cofnęłam dłonie nim zostałam poparzona.
    - Ayano, nie szukaj mnie. Dostałam to, czego chciałam. Nic mnie tu nie trzyma. - mówiąc to wyszła ze Świątyni a wszystko wokół niej zapłonęło żywym ogniem.
    - SHADO!
    - Później już nigdy jej nie zobaczyłam. - dokończyłam spokojnie. - Nigdy też nie dowiedziałam się czy żyje. - wstałam - Idźcie do swoich sypialni, przeanalizujcie wszystko i znajdźcie odpowiedź na to czym jest klucz i gdzie go szukać.
    Gdy magowie wyszli głośno westchnęłam. Przypominając sobie o Shado złamałam daną sobie obietnicę. To już zamknięty rozdział w moim życiu. Kolejny właśnie udał się na spoczynek.

Niewiele rozumiesz, nie wszystko pamiętasz,
o bajki więc prosisz córeczko maleńka.
Lecz są takie sprawy od bajek ważniejsze,
na które w twym sercu już teraz jest miejsce.

***
Tam dam dam! Oto jest kolejny rozdzialik dla niecierpliwych :D Zaraz zacznie się misja, o której chcę napisać od kilku rozdziałów! I jak podobała się Wam historia? Na początku w ogóle nie miałam podawać imienia Shado, ale co tam trochę pokręcę w swoich planach.

4 komentarze:

  1. Strasznie wciągnęła mnie ta historia, sama płakałam jak czytałam. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo
    Papatki

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cię! Mogę mówić do Ciebie Mistrzu? Historia tak mnie pochłonęła, że przeczytałam ten rozdział 3 razy!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę dziwnie z tym mistrzem... skoro chcesz :D Rekord w przeczytaniu tego rozdziału oddaję w ręce Kashi

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3