środa, 19 lutego 2014

Cienie - rozdział 10 - Septentrio

~Lucy~
    Ostatnie chwile pamiętałam jakby ktoś postawił mnie przed zakurzoną szklaną ścianą, przez którą niewiele widać i słychać. Wiem, że mówiliśmy o Wilsonie i dziewczynie, której głos wciąż nie dawał mi spokoju. Wydawał mi się znajomy, byłam tego pewna. Tylko, do kogo on mógł należeć? Właśnie to wciąż zaprzątało moje myśli.
    - Szybciej. - ponagliła nas Erza. - Do Septentrio jeszcze daleko.
    Tak, po tym, co opowiedzieliśmy pozostałym postanowiliśmy szybciej wyruszyć do miasta. Sprawa wydawała się być poważna, nawet Natsu i Gray przestali się kłócić. Każdy z nich wyglądał na pogrążonego we własnych myślach.

    - Happy, widzisz już coś? - krzyknął Natsu do wznoszącego się Exceeda.
    - Aye! - odpowiedział przerażony. - DYMI SIĘ COŚ!
    Erza gwałtownie się zatrzymała.
    - Jesteś pewien?
    - Aye, na sto rybek.
    - Lepiej ruszajmy. - oznajmił pozostałym Gray. - Jeśli będziemy tak stać, to nie dowiemy się, co się tam dzieje.
    Pozostali członkowie drużyny przytaknęli.

    Minęliśmy właśnie ogromny kamień, za którym dobrze widać było Septentrio. A właściwie to, co z niego zostało. Wszędzie unosił się dym. Na ziemi leżały resztki popiołu. Z domów waliły się przypalone deski, przypominały one stare ruiny. Dookoła krzątali się mężczyźni, którzy starali się uratować to, co mogli później wykorzystać choć i tak ciężko było im cokolwiek znaleźć.
    Patrzyłam na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Co tu się stało?
    - Pożar. - powiedział Natsu wciąż idąc przed siebie. Jak nigdy jego twarz zdradzała całkowite skupienie. - Wywołany przez jakiegoś maga.
    - Bardzo prawdopodobne. - dodała Erza. - Musimy znaleźć kogoś, kto będzie chciał udzielić nam jakiejkolwiek odpowiedzi.
    - Może ona? - zapytał Gray wskazując głową na zielonowłosą dziewczynę, która siedziała przy konarze spalonego drzewa.
    - Przepraszam jesteśmy… - zaczęła Erza.
    - Magami Fairy Tail. - dokończyła za nią dziewczyna. - Miło mi was poznać. Nazywam się Ayano. A wy to zapewne Erza Scarlet, Gray Fullbuster, Lucy Heartfilia i Natsu Dragneel, prawda?
    - Tak. - odpowiedzieliśmy zdziwieni.
    - Cieszę się, że nareszcie przybyliście. Chodźcie wszystko wam wyjaśnię, chyba macie parę pytań. - zielonowłosa wstała i ruszyła ku samotnej uliczce odchodzącej z palcu w kierunku gór.
Ayano
    - Dokąd idziemy? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Odeszliśmy kawałek drogi od miasteczka.
    Mimo to nadal miałam wrażenie, że czuję zapach spalenizny. Naprawdę zaczynałam się bać. Oby tylko nie było gorzej.
    - Świątyni Amaterasu. - odrzekła Ayano. - Bogini słońca. Jestem jej kapłanką.
    - Ale fajnie! - zawołał Natsu, który najwyraźniej zapomniał o wydarzeniach sprzed chwili.
    Zielonowłosa roześmiała się pogodnie.
    - Jesteśmy na miejscu.
    - Ale tu nic nie ma. - powiedział zdziwiony Gray.
    Miał rację. Kamienna ścieżka prowadziła dalej w stronę gór.
    Kapłanka wyciągnęła dłoń przed siebie jakby stawiała ją na ścianie. Nagle obraz zafalował i oświetlił nas blask. Zmrużyłam oczy jednocześnie zasłaniając je dłonią jednak to na nic. Światło było zbyt oślepiające.
    Nagle wszystko wróciło do normy. Ayano cofnęła się o krok i rozłożyła ręce. Przed nami zmaterializowała się przezroczysta kopuła, która zaczęła cofać się ku ziemi.
    Zamarłam w pół wdechu.
    Przed nami pojawiła się świątynia. Stała na samym szczycie góry, jej pozłacane elementy odbijały się w słońcu tworząc małe promyki. Do wejścia prowadziła dróżka otoczona kwiatami, krzewami i drzewami.  Odchodziła ona od miasteczka. Wszystkie domy miały jasne kolory, prawdopodobnie nie było w nich ani jednego zacienionego miejsca. Co tu mówić o cieniu? W tych stronach pewnie nawet nie znają takiego słowa.
    Zerknęłam na pozostałych. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie ale i ekscyta..
    - Ale to odjechane! - zawołał Natsu rozdziawiając buzię w coś na kształt uśmiechu.
    - Aye!
    Ayano uśmiechnęła się promiennie.
    - Chodźmy dalej.
    Ruszając w kierunku świątyni minęliśmy wielu ludzi. Właściwie to były to same kobiety wraz ze swoimi pociechami. Zdziwiło mnie to, czyżby mężczyzn z tej okolicy mijaliśmy w miasteczku.
    W końcu weszliśmy do ogromnej budowli. Z daleka wydawała się być trochę mniejsza. Była cała biała ozdobiona żłobieniami w ścianach i złotem w kolumnach sięgających zadaszenia w kształcie płaskiego trójkąta. Z miejsca podbiegło do nas kilka młodych dziewcząt w zwiewnych sukienkach, sandałach oplatanych do łydek i wiankach wplecionych w falujące burze włosów.
    - Witaj w domu pani saigū. - wszystkie skinęły głową w kierunku kapłanki. Wcześniej gdy mijaliśmy innych ludzi oni również uśmiechali się na widok Ayano jak gdyby była ich słońcem.
    - Witajcie. To są magowie, którzy przybyli z Magnolii. - odpowiedziała wskazując na nas. - Przygotujcie proszę salę na przyjęcie naszych gości. Będziemy długo rozmawiać.
    - Dobrze pani. - dziewczęta sprężystym krokiem odeszły w stronę drzwi.
    - Odpocznijcie. - tym razem Ayano zwróciła się do nas. - Hanae wskaże wam wasze pokoje.
    Starsza kobieta jak na zawołanie podeszła i zaprowadziła nas na piętro.

    - Co o tym wszystkim myślicie? - zapytałam siedząc na wysokim łóżku.
    Znajdowaliśmy się teraz w pokoju, który przydzielono mi i Erzie. Jego ściany zostały pomalowane na błękit z namalowanymi na jednej z nich dziwnych wzorach. Podłogę zdobiły białe, puszyste dywany, na których w tej chwili siedzieli chłopcy. Meble wyglądały na wykonane z ciemnego drewna, każdy z nich miał na sobie jednolity wzór.
    - To wszystko jest dziwne. - odpowiedział Gray podnosząc na mnie wzrok. Przyglądał mi się tak badawczo, że zerknęłam na Erzę.
    - Masz rację. - przytaknęła czerwonowłosa. - Na razie pozostaje nam czekać na rozmowę z Ayano. Ona nam wszystko wyjaśni.
    - Mi tam się podoba. - Natsu wyszczerzył się w uśmiechu. Wyglądał na pełnego energii. Może to miejsce tak na niego działa. Chociaż nadal nie mogłam powstrzymać dziwnego przeczucia, że coś wkrótce się zdarzy.
    - Mi też. - dodał Happy latając po całym pokoju.
    Jakiś czas później przyszła po nas Hanae.
    - Kapłanka już czeka. - oznajmiła stonowanym głosem.

    - Cieszę się, że znów was widzę. - powiedziała Ayano odchodząc od okna, przy którym stała. - Proszę usiądźcie. - dodała wskazując na wielkie poduszki kształtujące się na miejsca dla sześciu osób.
    Wybrałam tę w środku, po mojej prawej stronie umieścili się Natsu i Happy, z drugiej Gray i Erza. Naprzeciwko nas zasiadła Ayano.
    - Jestem wam winna wyjaśnienia. Pozwólcie jednak, iż najpierw opowiem wam o pewnej bogini.
    Zamarliśmy zaciekawieni.
    - Znajdujemy się w miejscu poświęconym Amaterasu Ōmikami, Wielkiemu i Świętemu Duchowi Świecącej na Niebie. Jest ona naszą boginią słońca, dzięki niej poznaliśmy rolnictwo, tkactwo i budownictwo za co jesteśmy jej niezmiernie wdzięczni. Jestem również jej kapłanką.
    - A to całe saigcośtam? - przerwał Natsu. Wyglądał jakby.. jakby.. myślał?
    - Masz na myśli Saigū? - odpowiedziała Ayano. - Tak mówimy na osobę oddającą cześć Amaterasu.
    - Czyli, co witasz się z nią?
    - Młotku, czy ty w ogóle myślisz? Nie chodzi tu o cześć w sensie witania się z kimś innym. - mruknął Gray.
    Ayano zaśmiała się cicho.
    - Przypominacie mi moich przyjaciół. Ale wracając do innych spraw. Powiedzcie mi jakie zadanie otrzymaliście od Makarova?
    - Zdjęcie klątwy z Septentrio. - powiedziała skupiona Erza. Chłonęła każde słowo jak gąbka.
    - Ach, dobrze.
    - Czy Świątynia i miasteczko wokół niej również należy do Septentrio? - zapytałam.
    - Tak, dokładnie. Ściślej mówiąc jest to coś w rodzaju schronienia na różnego rodzaju wypadki. - odrzekła kapłanka a przez jej twarz przeleciał cień smutku.
    - Takie jak niekontrolowany pożar. - powiedział ponuro Gray.
    - On musiał zostać przez kogoś wywołany! - Natsu nie czekał na odpowiedź.
    - Oboje macie rację. Podejrzewam, kto to mógł być lecz o tym opowiem wam na końcu.
    Zerknęłam na Natsu a on odwzajemnił spojrzenie. Musiał pomyśleć (znowu? - Cz.) o tym samym, co ja. O dziewczynie i Wilsonie.
    - Niedawno przyleciał do mnie Yatagarasu. - zaczęła Ayano, która widząc nasze zdziwione miny dodała - to ptak bogini Amaterasu. Jest to trójnogi kruk, jej wysłannik. Gdy przyleciał do mnie pewnej nocy wiedziałam, iż rozpocznie się coś nowego. Coś, czego jeszcze nie było. Wtedy posłałam do mojego dawnego przyjaciela Makarova by pomógł wam w waszej prawdziwej misji.
    - Jednak nie było nią zdjęcie klątwy? - zapytała Erza.
    - Zależy, co chcesz rozumieć przez słowo „klątwa”. Jedni będą interpretować ją jako na przykład katastrofę, drudzy coś, przez co zmuszeni są do wiecznej odpowiedzialności. W naszym wypadku jest nią klucz, który został ukryty w Septentrio. Nie wiemy jak może on wyglądać ani gdzie jest. Waszym zadaniem jest odnalezienie go.
    - Ale kto mógł go ukryć? - zapytałam marszcząc czoło.
    - Moja dawna przyjaciółka. - odparła Ayano. - To będzie długa opowieść.
***
Jest w końcu napisałam! Niestety szkoła nieco pokrzyżowała mi plany, ale jest. Tak, koniec ferii cóż poradzić.
I jak Wam się podoba? Opinie mile widziane. :D
Pamiętajcie głosujcie w ankiecie ona naprawdę nie gryzie inaczej dopadnie Was gniew kapłanki Ayano!

4 komentarze:

  1. Rozdział fajny, dużo się dowiedziałam o tym i owym. Mam nadzieję, że następny niebawem. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko dokładnie ułożę plan to może i na początku następnego tygodnia ;)

      Usuń
  2. Zabiję!!! Taki ciekawy moment, tyle niewyjaśnionych spraw, a ty przerywasz! No po prostu! Jak ja teraz żyć będę!? Przecież mnie ciekawość zje przez Ciebie, a wtedy jak będę czytać i pisać bloga, kiedy zostaną ze mnie tylko kosteczki? Ale rozdział jak zawsze niesamowity!

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3