wtorek, 4 lutego 2014

Cienie - rozdział 6 - Pożar

~miasto Septentrio~
* Akcja dzieje się w tym samym dniu, co w rozdziale 5 *

    Siedzę na wysokim kamieniu na wzgórzu za miastem. Chłodny wiatr rozwiewa moje długie włosy. Muszę czekać aż się zjawią. Wiem, że tu przybędą. Wśród nich on. Dwójka kręci się w innym mieście a jeszcze kolejni wybyli z Magnolii.
    Uśmiecham się chytrze.
    Dobrze to rozplanowali. Jednak nie wzięli pod uwagę tego, iż ktoś zechce im przeszkodzić. W sumie to mogłabym od razu wykonać swoją robotę. Tylko tak jest zabawniej. Patrzenie jak cierpią sprawia mi chorą radość. Szczególnie, gdy Gray kłóci się z Natsu. To tylko pomaga mi w wykonaniu zadania. Wystarczy, że zostanie sam a wtedy wkroczę do akcji.
    Ich misją jest zdjęcie klątwy z miasta. Niedorzeczność. Ci ludzie potrafią sobie wszystko uroić, chociaż może mianem „klątwy” określają mnie.
    Wstaję wciąż wpatrując się w panoramę Septentrio. Mogłabym poczekać aż się ściemni, wtedy ogień wygląda jak niepokonany żywioł.
    Cicho wzdycham.
    Gdyby pojawili się wcześniej może nie naszłaby mnie chęć zrównania tego miasta z ziemią. Cóż będą mięli niespodziankę, gdy tylko się zjawią.
    Wchodzę na ścieżkę zaciągając kaptur na głowę. Ludzie wokół cieszą się przybyciem nowego dnia. Szkoda, że nie wiedzą, co ich czeka.
    Stawiam pewne kroki na kamiennej ulicy. Dobrze wiem, dokąd mam się kierować. W centrum rośnie pewne wielkie drzewo. Jeśli zajmie się ogniem ten szybko się rozprzestrzeni.
    Mijam kolejne osoby. Na wszelki wypadek uruchamiam dodatkowe zmysły. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
    W końcu widzę swój cel. Od niechcenia muskam koniuszkami palców starą korę. Odchodzę kilka kroków dalej a drzewo zaczynają trawić czarno-pomarańczowe płomienie.
    Śmieję się szyderczo i znikam z miejsca wypadku nim pożar dosięgnie i mnie.
    Na tym mogłoby się skończyć jednak dodaję do tego wszystkiego pewien aspekt klątwy. Otaczam miasto magicznym kręgiem. Nikt nie może się wydostać. W górę wystrzeliwują kolejne płomienie. Dym robi się coraz bardziej czarny. Ktoś ginie w tej trującej mgle, inna osoba przypomina żywą pochodnie. Ludzie bezskutecznie usiłują stłamsić pożar. Szkoda tylko, że to ja nim steruję.
    Przy akompaniamencie krzyków powracam na wcześniejsze miejsce. Znów zasiadam na głazie i obserwuję całe wydarzenie.

    Do wieczora pozwalam ogniowi wygasnąć. Zdaje się, iż uratowało się parę osób jednak nie chce mi się już ich dobijać. Ha niech mają co opowiadać przyszłym pokoleniom.
    - Noemi. - słyszę. Na moment zamieram w miejscu.
    - Nie używaj mego starego imienia zdrajco. - powoli odwracam się i patrzę w czarne oczy Wilsona.
    - Więc jak mam się teraz do ciebie zwracać?
    - Shadō. - mruczę złowieszczo jednak na chłopaku nie robi to zbytniego wrażenia.
    - Coś ty narobiła?
    Niewinnym spojrzeniem wpatruję się w Wilsona. Jest dokładnie taki sam jakim zapamiętałam go gdy mnie opuszczał. Czarne włosy wciąż sterczą na wszystkie strony. Pod oczami ma ciemne sińce zupełnie jakby nigdy nie sypiał. Cały jest blady. Wygląda na słabego jednak wiem, że walka z nim zajęłaby mi dłuższą chwilę.
    - Nic takiego. - odpowiadam najsłodziej jak potrafię, po czym zbierając nowe pokłady złości dodaję. - Dlaczego mnie szpiegujesz?
    - Wróciłem. - oświadcza a w dłoni trzyma zmięty żółty kwiat.
    - Już mnie nie nabierzesz na tę sztuczkę. - mówię spokojnie i sprawiam, że roślina zaczyna lekko dymić.
    - Znalazłem sposób na to by przywrócić ci dawne życie.
    - Jakie życie? - pytam wstając. - Teraz jest wystarczająco dobrze.
    - Noe. - ucina chwytając mnie za dłonie. - Dobrze wiem, że to nie ty. Gdzie podziało się twoje stare ciało? Dlaczego nosisz na sobie te skorupę?
    Strzepuje jego ręce i odwracam się do niego plecami.
    - O czym ty mówisz? Jestem taka odkąd pamiętam.
    - Nie. - Wilson wciąż nie ustępuje. - To ja pomogłem cię taką stworzyć więc jestem za ciebie odpowiedzialny.
    - Och znalazł się troskliwy tatuś. - burczę ponuro. - Nie podoba ci się twoje dzieło? - pytam rozkładając ręce, prezentując się Wilsonowi w całej okazałości.
    Nie słyszę żadnej odpowiedzi.
    - Odejdź. - ostrzegam a wokół mnie zaczynają materializować się małe płomyki.
    - Muszę ci pomóc. Nie jesteś tym kim myślisz!
    - Mylisz się. Byłam taka od zawsze. - odwracam się ze złowieszczym spojrzeniem.
    - Pokażę ci jak możesz żyć inaczej. - stawia krok w moją stronę.
    - Nie uda ci się mnie zmienić. - mruczę. - Nie po tym jak straciłam serce.
    Wilson podchodzi wyciągając dwa palce przed siebie. dotyka nimi mojego czoła. Z ziemi wystrzeliwuje ciemność. Połyka mnie razem ze sobą.
    - Wybacz. - szepcze a po jego policzkach spływają łzy. Nie potrafiłem cię ochronić przed Zerefem, nim zdążył położyć na tobie swoje łapska.
    Odgarniam palcami włosy z czoła Noemi. Shadō. Co ja ci zrobiłem.
    Wstałem biorąc na ręce przyjaciółkę.
    Ta dziewczyna w niczym nie przypomina dawnej Noe. Zmienił jej imię. Jej piękne imię. Pamiętał ją gdy miała kilka lat. Jak bardzo pragnął wrócić do tamtych czasów. Może i oboje byli wtedy zniewoleni, lecz przynajmniej mięli siebie nawzajem. 
***
Tak wiem krótko. Wybaczcie! :( Nie chciałam jednak zaczynać kontynuacji wydarzeń w Magnolii gdyż nie przemyślałam wszystkiego dokładnie. Tak dziś dowiadujemy się kto jest naszą tajemniczą postacią w prologu. Mam nadzieję, że miło się czytało. Do zobaczenia po następnym rozdziale! :D
PS. w zakładce "bohaterowie" wygląd Shado i Wilsona

3 komentarze:

  1. Pierwsza!!! Cool! Magia!! Cudowne. Zapraszam do siebie fairytailogienwsercach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga!! jej krótkie ale SUPER!!!!
    Domagam się więcej ....grrrrrr
    Kiedy kolejny XD Kiedy!.
    Czekam na więcej , a już nie mogę się doczekać ghi
    Pozdrawiam ślę weny !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzecia!! Spóźniłam się trochę, ale jestem. Zapraszam na mojego nowego bloga
    http://zabojca-z-przpadku-fairy-tail.blogspot.com
    i na moje stare
    http://fairytailslowemmartiny.blogspot.com
    http://fairytailslowemma-cha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3