sobota, 31 stycznia 2015

Opętani - rozdział 4 (49) - Jak w porządnej rodzinie

    Dyszący ciężko Natsu sparował kolejny atak. Nowe skaleczenia i siniaki nie sprawiały mu jednak bólu a dziką radość. W końcu. Nareszcie. Walczył.
    Kilkunastu magów zebrało się w piwnicy pod głównym budynkiem gildii. Ale nie byle jakiej, o nie. Mówimy tu o specjalnie zabezpieczonej piwnicy! Wielkie pomieszczenie wydrążone w podziemiach miało zabezpieczone wszystkie ściany, sufit i nawet podłogę. Ktoś wyjątkowo mądry nałożył na to miejsce wyjątkową barierę, której nie dało się zniszczyć od środka. Dlatego też członkowie Fairy Tail zwrócili się do Makarova z prośbą o udostępnienie piwnicy do ćwiczeń. Staruszek niechętnie, aczkolwiek wyraził zgodę. Przynajmniej ilość kosztów poniesionych za naprawę niektórych obiektów Magnolii zaczęła topnieć.
   W tej chwili rozgrywał się treningowy pojedynek między Natsu i Grayem.
    Mag korzystając z chwili zawahania przeciwnika wyprowadził kolejny atak.
    - Lodowe tworzenie: Młot!
    Natsu poczuł na policzku powiew wiatru, gdy milimetry obok jego twarzy przefrunęła wielka bryła.
    - Płomienny Łokieć Ognistego Smoka! - by nie uczynić walki jednostronnej niemal natychmiast rozpoczął kontratak. Teraz liczyła się każda sekunda.
    Gray zdołał uchylić się przed atakiem i ponownie odskoczyć na bezpieczną odległość. Kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu.
    - Nieźle. - pochwalił. Po części naprawdę chciał wyrazić szczery podziw i jednocześnie zyskać chwilę na przeanalizowanie sytuacji.
    Dragneel dysząc ciężko otarł mokre od potu czoło.
    - Napaliłem się. - ledwo zdołał to powiedzieć a jego ciało samo zareagowało. Seria kopnięć, uników i lodowo-ognistych ataków nie miała końca.
    Tłum wiwatował. Niektórzy nawet zaczęli już robić zakłady o to, kto zwycięży. Szanse były niebezpiecznie wyrównane, ale co to za zastrzyk gotówki bez dreszczyku emocji?
    - Lodowe tworzenie: Podłoga! - dogodna dotychczas nawierzchnia stopniowo zmieniała się w lodowisko. Rozprzestrzeniająca się gładka tafla nie miała litości dla żadnego widocznego kawałka podłogi.
    Natsu warknął zrozumiawszy niekorzystną sytuację. Szkoda, że zauważył to dopiero, gdy szedł na Graya z „zapaloną” pięścią i wywinął pięknego orła. Dawno nie zaliczył tak spektakularnego uderzenia twarzą o ścianę. Plask też był niczego sobie. A śmiech widowni tym bardziej.
    - Ty! - zielone oczy zapłonęły gniewem. I chociaż w ustach miał pełno kurzu to nie zaniechał pogróżek. - Zrobię z ciebie mielone!
    - Jeśli potrafisz. - Fullbuster wzruszył lekceważąco ramionami. W przeciągu tych kilkunastu sekund jego koszula zdążyła tajemniczo zniknąć i paradował w samych spodniach. Nie obyło się bez kilku przeciągłych westchnień płci pięknej. Szkoda, że oglądająca bitwę Juvia nie wykazała zbytniego zainteresowania. Właściwie to jej myśli znajdowały się w zupełnie innym świecie…
    Natsu z głośnym okrzykiem ruszył przed siebie. Naturalnie ślizgał się na prawo i lewo, przez co jego ciosy traciły na sile i szybkości.
    Gray z łatwością unikał gniewnych ataków. Jego zwinność całkowicie przyćmiła ruchy rywala. W tym momencie błyszczał wśród widzów i nie zamierzał tak łatwo wypuścić zwycięstwa z rąk.
    W pewnej chwili lód pod nogami magów zaczął topnieć. Temperatura znacznie skoczyła w górę i po chwili bili się w małej kałuży. Dragneel nieświadomie zaczął oddziaływać na otoczenie swoim ogniem. Szybkim kopnięciem ochlapał przeciwnika na wysokości oczu. Ten zachwiawszy się niebezpiecznie stracił rytm walki i oberwał pięścią w podbrzusze.
    - Widzisz?! - krzyknął uradowany Natsu. - A nie mówiłem? Jeszcze trochę i…
    - A nie mówiłem? - spytał między atakami kaszlu. - Co ty kobieta, żeby tak gadać?
    Obserwująca walkę Mira prychnęła ostrzegawczo i strzyknęła palcami. Walczący nie słuchając nikogo i niczego wznowili pojedynek.
    W tym czasie do piwnicy zajrzały Erza, Lucy i Noe. Razem z nimi przydreptał ktoś jeszcze, ale o nim za chwilę.
    Yasashisa oparła się ramionami o barierkę i rozpoczęła obserwację. To, co stwierdziła na pierwszy rzut oka było absolutnym brakiem wyczucia. Poza tym walczyli w dość prymitywny sposób. Żaden z nich nie używał zmyłek, czy szybkich zmian pozycji. Zwrotność leżała, kwiczała i błagała o pomstę do nieba.
    Lucy i Erza zaraz włączyły się do aktywnego kibicowania. Ich oczy błyszczały z podekscytowania. Najwidoczniej bitwy tych chłopaków były czymś wyjątkowym i nader interesującym.
    Po kilku minutach Noemi sporządziła w myślach całą listę poprawek, które należałoby wprowadzić, by ta „walka” nie przypominała kopaniny dzieci w piaskownicy. Fakt faktem dużo spodziewała się po Smoczym Zabójcy szczególnie, że sama jest jednym z nich. A tymczasem ten gość ewidentnie zaniżał poziom.
   A tak z zupełnie innej beczki znacie może kocią naturę? Jeżeli nie, to powiem w skrócie, że brzmi mniej więcej tak: „jam jest pan świata, więc mogę łazić, gdzie mi się żywnie podoba. Poza tym nie zapominaj, iż jesteś moim niewolnikiem nędzny człowieku i masz ratować mi skórę, gdy tylko zajdzie taka potrzeba”.
    Jeżeli odpowiedź brzmi „nie” poniżej zamieszczony zostanie idealny przykład z Gasparem w roli głównej. Jeżeli odpowiedź brzmi „tak” nie powinniście być zdziwieni tym, co za chwilę się wydarzy.
    Okazało się bowiem, iż pewien czarny kocur (wiadomo czarny - przynoszący pecha) postanowił poczłapać za Yasashisą i trochę powęszyć. Nowy teren okazał się być niebezpiecznym jak i intrygującym. Chociaż miętoszenie świeżo wylizanego futerka brudnymi od jedzenia, ludzkimi rękami było godne najwyższej kary.
    Gaspar zamknięty w kręgu własnych spraw najwyższej wagi, postanowił znaleźć dogodne miejsce na krótką drzemkę. Jedyne posłanie, które przykuło jego uwagę znajdowało się po przeciwnej stronie piwnicy. Niestety między nim a celem „wariowała” dwójka magów. Prychając pod noskiem uniósł dumnie ogon i wskoczył na arenę.
    Noemi z lekkim znużeniem obserwowała treningowy sparing. Co jakiś czas spoglądała na innych widzów, lecz ci za każdym razem odwracali wzrok. Na szczęście ich reakcja mało co ją obchodziła. Gdyby nie była twarda pewnie spędzałaby każdą noc łkając w poduszkę.
    Tymczasem magowie przymierzali się do użycia swych najpotężniejszych ataków. Na ten najważniejszy moment wykrzesali z siebie ukryte dotąd pokłady siły. To nic, że niemal padali ze zmęczenia, a pot spływał po nich w nienaturalnych ilościach. Teraz liczyło się tylko jedno: udowodnienie siły.
    - Natsu!!
    - Gray!!
    Z głośnymi okrzykami ruszyli ku sobie a publiczność dosłownie zwariowała. Wszyscy wołali imiona swoich faworytów. Nadchodzące bowiem ciosy miały przechylić szalę zwycięstwa dla ognia lub lodu, ale… No właśnie ale…
    Magowie znajdowali się już centymetry od siebie, gdy pod ich nogami zakręcił się Gaspar. Zapewne zostałoby po nim tylko futerko (a przynajmniej jego skrawki), gdyby na pomoc nie ruszyła mu Noe.
    Dziewczyna odruchowo przeskoczyła nad barierką i w ułamku sekundy znalazła się między walczącymi. Mało tego zdążyła złapać ich w locie za nadgarstki i odrzucić pod ściany tak, by nie została dotknięta. Całą akcję przegapiły osoby, które akurat w tym momencie mrugnęły. Po tak okropnym spóźnieniu mogli podziwiać już tylko kłęby kurzu.
    Yasashisa podniosła kota i posłała mu jedno z najgroźniejszych spojrzeń. Następnie syknęła coś pod nosem i przytrzymawszy Gaspara w żelaznym uścisku ruszyła ku wyjściu.
    Leżący do góry nogami Natsu wpatrywał się w plecy brązowowłosej Zabójczyni Smoków z szeroko rozdziawionymi ustami. Pozostali obecni w piwnicy zamarli i gdy tylko Noemi opuściła pomieszczenie zaczęli żywo wymieniać się spostrzeżeniami.

    Od przerwania treningu magów minęło jakieś pół godziny. W tym czasie wszyscy przenieśli się do głównej sali gildii. Mira miała ręce pełne roboty.
    - I co zrobiłeś, głupku! - krzyknął oburzony Natsu. Kropelki słodkiego napoju zaczęły skapywać na podłogę tworząc małą kałużę.
    - Ja? - spytał ironicznie Gray.- To ty machasz łapami, gdzie popadnie. Zacząłbyś się pilnować zwierzu.
    - Jak mnie niby nazwałeś! - różowowłosy gwałtownie wstał. Jego nieprzewidywalny ruch spowodował zatrzęsienie się stolika, a to z kolei zaowocowało spadnięciem szklanki. Efekt jest oczywisty i zbędny do tłumaczenia.
    Lucy westchnęła ciężko i podparła brodę na rękach.
    - Tak jak słyszałeś. - prychnął widząc kolejne szkody.
    - To twoja wina! - zarzucił i obrażając się odwrócił głowę.
    - Natsu. - zaczęła słodko Erza. Po chwili trzymała już Dragneela za czułe miejsce na karku. - Chodź pokażę ci, gdzie trzymamy szmaty. Przyda ci się na później.
    W tamtym momencie dosłownie nic nie mogło go uratować. Poziom dziennego szczęścia został już wyczerpany.
    Heartfilia odprowadziła dwójkę przyjaciół rozbawionym wzrokiem. Domyślała się, że Natsu zostanie potraktowany swoistym erzowskim wykładem o odpowiednim zachowaniu i kilku innych rzeczach. Nie mogła powstrzymać szczerego uśmiechu, gdy wyobrażała sobie minę Dragneela. Znając go zapewne wykorzysta dzisiejszą możliwość zostania u niej i będzie się żalił do białego rana. Oczywiście w międzyczasie poruszy temat walki, nagłego wkroczenia Yasashisy i miękkiego łóżka.
    - Lucy. - powtórzył po raz trzeci Gray, podczas gdy on wciąż wpatrywała się w drzwi od schowka. Nawet zaczęła już żuć słomkę, kiedy skończył się jej napój.
    - Przepraszam. - mrugnąwszy kilka razy wróciła do świata żywych. - Zamyśliłam się.
    Fullbuster zaśmiał się cicho. Ciekawym był fakt, iż natychmiast przestał, jak tylko przeszła obok niego Juvia. Magini skinęła głową blondynce i nie zaszczycając chłopaka ani jednym spojrzeniem opuściła budynek.
    Lucy mruknęła przeciągle składając w głowie pewne fragmenty układanki.
    - Nadal się złości. - stwierdziła mając na myśli Loxar.
    - Aż tak to widać? - spytał a jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
    - Patrząc na wasze wcześniejsze relacje to tak.
    - Au. - syknął, gdy zdał sobie sprawę z uczucia ciężkości, które zagnieździło się w okolicach jego serca.
    - Brakuje ci tego. - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
    - Wcale a wcale. - Gray wywrócił oczami i porzucił szklankę kawy na rzecz czekoladowego ciasteczka. - W końcu mam święty spokój.
    - Tak, tak. - przytaknęła ironicznie. - Wmawiaj sobie dalej.
    Słodki wypiek zatrzymał się w połowie drogi do ust. Po wcześniejszym ugryzieniu przypominał półksiężyc. Na szczęście winny wciąż miał na sobie dowody w postaci okruszków w kącikach ust.
    - Może i tego nie widzisz. - wzruszyła ramionami. - Ale tak jest.
    - Sugerujesz, że jestem ślepy? - burknął wpatrując się w blat stolika.
    - Raczej niezorientowany. - poprawiła. Ze zwieszoną głową Gray przypominał jej małego chłopczyka, który właśnie otrzymywał burę. - Nie jest ci czasem przykro?
    Ciszę uznała za odpowiedź twierdzącą.
    - Powinieneś spróbować wszystko naprawić.
    Fullbuster uniósł głowę. W jego ciemnych oczach malowała się niepewność.
    - Skąd mam wiedzieć , czy będzie chciała współpracować? - zapytał z lekką obawą w głosie.
    - Nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz. - odparła mądrze. Ach, to te sławne słowa, które rzekomo mają zachęcać do nadludzkich czynów.
    - Lucy dobrze gada. - wtrącił niespodziewanie Natsu. - Powinieneś się jej posłuchać.
    Różowowłosy mag jak zwykle szczerzył się od ucha do ucha. Erza natomiast wyglądała jak ktoś, kto właśnie spełnił jeden z najważniejszych obowiązków. Jeżeli jej celem było ustawienie Dragneela do pionu powinna uzbroić się w nieskończone pokłady cierpliwości.
    - Skąd ty w ogólne masz doświadczenie w TAKICH sprawach? - fuknął Gray.
    Natsu objął wolnym ramieniem Lucy. Ciemnooki niemal wypluł ostatni kęs ciasteczka widząc u niego tak bezpośredni gest. Erza za to uśmiechnęła się delikatnie a Mira obserwująca sytuację z pewnej odległości ze zdziwienia otworzyła usta.
    - Każda mama i każdy tata mają układ. Jak w porządnej rodzinie.

14.02. 2015 - rozdział piąty a w nim:
Nieco o tajemniczym układzie, nocny koszmar pewnej osoby, rozmyślania i genialny pomysł!

***
Uff, nareszcie jestem. Kolejne parszywe spóźnienie grr.. Akurat miałam ostatni tydzień przed wystawianiem ocen, później gościa na całą noc i 2 dość obszerne wypracowania. Trzecie przede mną yay...
Kolejny rozdział za 2 tygodnie w międzyczasie przewiduję realizację zamówienia, chociaż też nie obiecuję, że będzie jutro, czy za dwa dni.

I bardzo, ale to bardzo dziękuję
Neko Echi (dobrze to odmieniam) za nominację, ale jestem pewna, czy zrealizuję związane z nią sprawy, więc po prostu odsyłam Was do Niej jeżeli jesteście ciekawi od kogo ją mam.

To do następnego! :)

niedziela, 11 stycznia 2015

Ogłoszenia parafialne! #6 - Zamówienia

Hola! - tak, tak bawimy się w hiszpańskie powitania :D

Dziś przywracam możliwość składania zamówień w specjalnej stronie. Znajdziecie ją na pasku stron z nazwą "Zamówienia". Z niecierpliwością oczekuję Waszej reakcji.

Uff pierwsza strona rozdziału napisana! Prawdopodobnie widzimy się pod koniec tygodnia!
o ile wcześniej nie padnę

sobota, 3 stycznia 2015

Ogłoszenia parafialne! #5 - Nowa historia

Hejka, witam wszystkich z jedną informacją. Właśnie skończyłam pierwszy rozdział z nowego bloga. Proszę oto link:


Mam nadzieję, że znajdziecie moment na przeczytanie tego, bo czeka tam najdłuższy rozdział w mojej "karierze" :P. Tematyka jak już wcześniej wspominałam z Bleacha, więc kto nie zna ma 2 wyjścia:
1a. - poznać w całości Bleacha (cóż zaczęłam kontynuację od momentu zakończenia anime) i przeczytać rozdział
1b. - przeczytać krótko o czym jest Bleach i przeczytać rozdział.
2. - pominąć post i czekać na kolejną część z Fairy Tail

To tyle na dziś, wkrótce dokończę drugą część "Nauczycielki" trzymajcie się i do zobaczenia :)

czwartek, 1 stycznia 2015

Opętani - rozdział 3 (48) - Nauczycielka

    Pełna pomysłów i gotowa do pracy zasiadam przed laptopem i tworzę kolejny plik z rozdziałem. Parująca herbata, włączone lampki choinkowe i zmierzch tworzą idealny nastrój. Już zaczynam, gdy nagle czuję delikatne szturchanie w rękę.
    - Czarna, nie żeby coś, ale to ja jestem głównym bohaterem a nie Noe z Wilsonem, więc domagam się więcej czasu antenowego!
    Kurtyna.
***
    Siedzący przy prowizorycznym biurku (złożonym z dwóch wielkich kartonów) Natsu to doprawdy zabawny widok. Wytężanie myśli i bycie kreatywnym jest naprawdę trudnym zadaniem. Niech to a myślał, że wszystko załatwi znacznie szybciej.
    - Dasz radę, Natsu! - wierny Happy, jak zwykle zachęcał przyjaciela do ciężkiej pracy. Oczywiście sam nie przyłożył do niej nawet łapki. Był przekonany, że jego mentalne wsparcie będzie jak najbardziej wystarczające.
    - Do kitu z tym! - warknął poirytowany, gdy kolejny plan okazał się jeszcze badziewniejszy, niż pozostałe.
    W akcie złości zgniótł zapisaną od góry do dołu kartkę i rzucił ją za siebie. Tym sposobem przykrył cały dywan tą dziwną mozaiką pogniecionego papieru. Przypominał artystę, który nie mógł przelać swej wizji na płótno.
    Happy widząc starania i zachowanie chłopaka przez chwilę stał bez ruchu i z nadmuchanymi policzkami przez chwilę intensywnie myślał. Po chwili do głowy wpadł mu genialny pomysł, który miałby uchronić Magnolię od gniewu Smoczego Zabójcy.
    W ten oto sposób przed ich domem stanęła tabliczka z napisem: „Wchodząc ryzykujesz własnym życiem, bez kija nawet nie podchodź”. Skutkiem było całe stadko zapłakanych dzieci, które omijały budynek szerokim łukiem wierząc, że zamieszkał w nim straszliwy potwór pożerający ludzi.
    - Mam dość. - jęknął zmęczony Natsu i teatralnie opadł na podłogę. Zakrywszy oczy dłonią leżał w bezruchu. Nie mógł przyznać się do porażki.
    - Już koniec? - spytał ciekawsko Happy. W łapkach trzymał szklankę z wodą i bez wahania podał ją Dragneelowi, na co ten odpowiedział wdzięcznym uśmiechem.
    - Nie mam żadnego dobrego pomysłu. - przyznał mamrotając niechętnie z ustami przytkniętymi do szkła.
    Różowowłosy od samego ranka kłopotał się z wymyśleniem planu perfekcyjnego spotkania z Lucy. Na wszelki wypadek zapisywał wszystko na kartkach, ale gdy spojrzał na swoje wypociny po pewnym czasie stwierdzał, że są żałośnie przewidywalnie. Nie chciał zabierać jej na typowy romantyczny film, kolację czy spacer. Wolał coś specjalniejszego, lecz jak na złość do głowy przychodziły mu same proste myśli.
    - Więc może zrób tak jak zawsze? - zaproponował Happy.
    - Czyli? - mruknął Natsu wracając do poprzedniej pozycji. Ze znużeniem w oczach brał kolejną kartkę i ołówek.
    - Bądź spontaniczny! - obwieścił krzyżując łapki. Z podekscytowania ogon chodził mu na prawo i lewo.
    Zielone oczy maga dwukrotnie zwiększyły swój rozmiar. Uśmiechnął się szeroko ukazując światu komplet białych, ostrych zębów.
    - Jesteś genialny!

    Dotarłszy pod odpowiedni budynek Natsu uśmiechnął się szeroko. Wierzchem dłoni otarł z czoła kropelki potu. W końcu pędził całą drogę bladym rankiem, jakby go zezłoszczona Erza goniła.
    Jak zwykle chłopak nawet nie obdarzył drzwi wejściowych choćby minimalnym zainteresowaniem i pewnie chwycił się nierównych cegiełek, z których wykonano zewnętrzne ściany mieszkania. Ta szorstkość pod palcami należała już do codzienności. Czucie jej było zwykłą przyjemnością.
    - Czołem Lucy! - krzyknął wpadając przez uchylone okno. Heartfilia od pewnego czasu nie domykała go całkowicie wiedząc, że tak czy siak posłuży jako wejście pewnego nierozważnego maga.
    - Nie tak głośno… - jęknęła przeciągle dziewczyna i naciągnęła kołdrę tak, że widać było tylko czubek głowy i kilka rozrzuconych po poduszce blond kosmyków.
    Zdezorientowany Natsu mrugnął kilka razy i nawet przetarł oczy. Trwając w bezruchu przez kilka sekund starał się ogarnąć zmiany, jakie nastały w pokoju.
    Dotychczas stojące pod oknem łóżko zostało przepchnięte pod przeciwną ścianę, na której zamontowano kilka półek. Przeniesiono tam takie rzeczy jak książki, zdjęcia czy figurki zdobiące wcześniej komodę. Na wolne miejsce wstawiono niski stolik, który zdobił pojedynczy kwiat w szklanym wazonie. Oczywiście nie mogło braknąć trzech nieziemsko wygodnych krzeseł. Pobliski sklep z ręcznie robionymi meblami był pełen cudotwórców. Reszta szafek i toaletka zostały na swoich starych miejscach.
    - Co tu się stało? - spytał uważnie rozglądając się wokół. W tym momencie przypominał wystraszone zwierzątko, które przypadkiem zawędrowało na nieznany teren.
    Odpowiedziało mu jedynie niezrozumiałe mruknięcie.
    Natsu westchnąwszy ciężko przemaszerował przez pokój. Stojąc jak kołek zastanawiał się nad lepszą metodą wyciągnięcia dziewczyny z łóżka. Pamiętając o silnym prawym sierpowym Heartfilii postawił wszystko na delikatne ściągnięcie kołdry.
    - Oddaj. - jęknęła głośniej Lucy. Jej głos brzmiał stanowczo zbyt nisko i chrapliwie.
    Było już za późno. Nawet różowowłosy tuman potrafi rozpoznać podstawowe objawy przeziębienia.
    Z każdą chwilą spojrzenie zielonych tęczówek nabierało nienaturalnego chłodu.
    Jego przyjaciółka była znacznie bledsza niż zazwyczaj. Dodatkowo na jej twarzy pojawił się nader czerwony rumieniec i pojedyncze kropelki potu. Brązowe oczu wyglądały, jak zakryte mgłą.
    - Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej. - fuknął i ponownie opatulił chorą kołdrą aż po samą szyję.
    - Nie chciałam, żebyś się ze mną męczył. - wyznała ze wzrokiem utkwionym w punkt ponad jego ramieniem. - Poza tym nie lubisz długo przebywać w jednym miejscu.
    Natsu w akcie zażenowania uderzył sobie otwartą dłonią w twarz.
    - Dlaczego kobiety są takie uparte. - wysyczał. Ze zdenerwowania zrobiło mu się gorąco. Właśnie!
    Dragneel zdał sobie sprawę, że zostawił okno otwarte na oścież, przez które wpadało chłodne, jesienne powietrze. Jak oparzony w dwóch skokach pokonał dzielącą go od celu odległość i z głośnym hukiem zatrzasnął źródło zimna.
    - Ty! - zaczął wskazując palcem na skuloną w łóżku dziewczynę. - Masz odpoczywać i ani mi kiwnąć palcem dopóki nie przyniosę ci gorącej herbaty, zrozumiano?!
    Zgrzytając zębami czekał, aż woda w czajniku zacznie się gotować. Żeby zająć czymś ręce bawił się sznurkiem od saszetki machając nią na prawo i lewo.
    Gdy gniew spowodowany niewiedzą o chorobie dziewczyny opadł zaczął poważniej zastanawiać się nad różnymi możliwościami pomocy. Po pierwsze i najważniejsze powinien dać jej jakieś tabletki na przeziębienie.
    Przeszukując kolejne szafki w skromnej kuchni znalazł jedynie opakowanie pastylek na ból gardła. Cóż, lepsze to niż nic. Następnym razem zabierze apteczkę, którą otrzymał na urodziny od przyjaciół. Jeszcze wtedy perfidnie śmiali mu się w twarz widząc kolejne zadrapania. Bynajmniej nie musiał narzekać na niepraktyczność podarunku. Taka ilość leków wychodziła grubo ponad przeciętną. Był pewien, że nawet znalazłby w niej smoka, gdyby zaszła potrzeba.
    Zaniósłszy Lucy gorący napój i pastylkę postanowił, że wyjdzie do domu tylko na moment, by zaraz wrócić. Będzie tu koczować ile trzeba.
    - Dziękuję. - rzekła trzymając mocno kubek.
    Natsu nie zamierzał przymknąć oka na to, że próbuje ukryć przed nim dreszcze. Zwinnym ruchem wskoczył na posłanie i usadowił się za plecami blondynki. Silnym ramieniem przyciągnął ją do siebie.
    - P-przestań. - szepnęła wstydliwie.
    - Chcesz pogardzić przyjemnym ciepełkiem mojego ciałka? - spytał powoli z przenikliwym wzrokiem.
    - To takie.. - przerwała na moment, by spróbować wiercenia się.
    - I coś narobiła? - burknął zaskakująco łagodnie. - Poplamiłaś bluzkę.
    - Wszystko twoja wina! - stwierdziła wojowniczo nastawiona. Jednak choroba robiła swoje i mimo zwykłego wybuchu Lucy straciła część codziennego wigoru.
    - Osoby w takim stanie jak ty nie powinny przebywać same w tak małym mieszkaniu. - oświadczył patrząc na dziewczynę krytycznym wzrokiem. - Na mocy naszego układu przypominam, że mam prawo do ochrony twojej osoby!
    - Przed zarazkami? - spytała unosząc lekko kąciki ust.
    - Nawet tymi najzwyklejszymi. - zapewnił uspokajająco.
    Heartfilia wypuściła długo uwięziony w płucach wdech i z większą pewnością oparła się o tors Natsu. Musiała przyznać, że jego wysoka temperatura była bardzo przydatna. Szczególnie w takich sytuacjach, jak ta.
    Rozpromieniony Dragneel zajął dziewczynę miłą rozmową dopóki ta nie wypiła herbaty, aż do ostatniej kropli. Złapał ją nawet na celowym przedłużaniu chwili, ale udawał, że niczego nie dostrzegł. Niechcący pokazał się z tej samolubnej strony.
    - Tak właściwie, to jak udało ci się przesunąć te wszystkie rzeczy? - zastanowił się głośno. - Meble nie są wcale takie lekkie.
    Lucy zmieszała się lekko i odwróciła wzrok.
    - Gray tu dziś był. - wyznała skruszona zupełnie jakby popełniła jedno z najgorszych przestępstw. - Uparł się, że nie powinnam spać pod oknem i pozmieniał tu wszystko.
    - Oh, tak? - mruknął sam do siebie.
    Trzeba będzie mu się jakoś odwdzięczyć. W zanadrzu zawsze znajdzie się jakiś plan.

    - Witaj najlepszy, najinteligentniejszy i najatrakcyjniejszy przyjacielu na świecie! - zaszczebiotał Natsu i uwiesił się na ramieniu Graya.
    - Planujesz coś odnośnie tego ostatniego? - spytał posyłając chłopakowi spojrzenie pełne politowania. - Zmieniłeś orientację, czy jak?
    - Fuj, nie! - poprawił się szybko. Gwałtownie machając rękoma pokazywał, jak bardzo wypierał się swoich poprzednich słów. - Dwa razy na nie! A nawet trzy!
    - Więc dlaczego napadasz na mnie podczas spaceru. - westchnął do siebie. Nie zabrzmiało to na pytanie a smutne stwierdzenie faktu.
    - Chciałem ci zaproponować męski sparing. - wyznał tajemniczo. Ukradkiem rozejrzał się jakby miał właśnie przekazać jeden z detektywistycznych sekretów swojemu wspólnikowi.
    - Taki męski, męski? - Gray podłapawszy atmosferę zaczął mówić ściszonym głosem. Na jego twarzy pojawił się bojowy uśmiech.
    - Jak najbardziej męski. - zapewnił tonem podobnym do sprzedawczyni zza roku. Sprytna kobieta potrafiłaby wcisnąć człowiekowi zwykły kamień, który rzekomo posiadałby magiczne właściwości. Oczywiście Natsu nigdy się na to nie złapał! No może raz…
    - Wreszcie mówisz jak facet. - rzekł zadowolony Fullbuster i przyjacielsko klepnął różowowłosego w ramię. - Poza tym nie wierzę, że tylko mi zardzewiały kości.
    Dragneel wydał w duchu cichy okrzyk zwycięstwa. Nie dość, że w końcu sobie powalczy, to jeszcze odegra się za wizytę w domu Lucy! Chociaż wedle niej samej do niczego specjalnego nie doszło. Nazwała to „przyjacielską pomocą”. Chcąc nie chcąc musiał jej uwierzyć a to doprowadziło do wewnętrznych przemyśleń. Wniosek był jeden: ostatnimi czasy bardzo zaniedbał relacje z Grayem. I jakby nie patrzeć wypadałoby je nieco podreperować.
    Powodem ich małego sporu w życiu uczuciowym była Lucy. Poza tym mogli pluć sobie nawzajem w twarz, gryźć się i kłócić a i tak pierwsi spędziliby pełen przygód dzień.
    Dużo łatwiej byłoby, gdyby Fullbuster znalazł sobie inny obiekt westchnień. Jedyną deską ratunku była Juvia, ale ta przestała pałać jakimkolwiek zainteresowaniem do maga. Będzie musiał to niedługo zmienić…
    Wydawali się by być dobrą parą. Zimny chłopak i czuła dziewczyna, która roztopi jego serce… niech to szlag! Wszystko brzmi jak scenariusz kiepskiej książki! Czy magiczna siła wymyślająca tę historię nie mogłaby bardziej się postarać?
    Ten moment był dla Natsu, niczym grom z jasnego nieba. Czas zabawić się w swatkę!

    Zanim wszyscy i wszystko wróciło do swego naturalnego rytmu kalendarz informował o nadejściu kolejnego miesiąca, czyli listopada. Właśnie pierwszego dnia Natsu i Gray mięli rozpocząć swój trening, gdyż oboje musieli w tym czasie wybrać się na kilka misji, co by załatać dziury w budżetach.
    Jesień zawitała już na dobre a deszcz wpisał się do codzienności każdego mieszkańca Magnolii. Ulice zyskały wiele ciekawych barw, dzięki różnorodnym wzorom parasolek.
    Erza i Lucy szły właśnie przez sam środek chodnika. Trzymające się pod ręce maginie promieniały światłem, które rekompensowało ukryte za ciężkimi chmurami słońce. Do życia każdej z nich wkradali się mężczyźni. O ile tak można nazwać nieprzewidywalnych chłopców…
    - Dawno nie spędzałyśmy razem tyle czasu, prawda? - rzekła Erza odgarnąwszy za ucho kosmyk czerwonych włosów.
    - O tak. - westchnęła Lucy. - Mam być zazdrosna?
    Scarlet posłała przyjaciółce zdezorientowane spojrzenie.
    - Jellal. - dziewczyna z pokiwała głową. - Cały czas gdzieś razem wychodzicie. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz poszłyśmy na miasto, czy misję.
    - Przepraszam. - na twarzy winowajczyni pojawił się rumieniec wstydu. - Wybacz, że was zanie..
    - Nie przepraszaj. - przerwała jej, nim zaczęłaby swój półgodzinny wywód przepełniony skruchą. - Jesteś szczęśliwa i o to chodzi. Ale nie możesz o nas zapomnieć.
    Podobno łagodne reprymendy wypowiedziane delikatnym tonem z uśmiechem na ustach są najbardziej trafne. Oczywiście dla osób takich jak Erza.
    - Muszę wam to jakoś wynagrodzić. - przyrzekła bardziej sobie, niż rozmówczyni. - Wiem! Zapraszam cię jutro na jedenastoodcinkowy maraton „No.6”! Cz: kochaam
    - Co tam znowu znalazłaś? - spytała podejrzliwie Lucy. Ich ostatni wieczór filmowy skończył się niekontrolowanym atakiem śmiechu. To całkiem zrozumiałe jeżeli mówimy o komedii, ale tylko mordercy rechoczą się bez opamiętania na horrorze. Dość brutalnym horrorze.
    - Nie mam pojęcia. - wyznała Erza i w wyrobionym już odruchu przejechała sobie palcami po policzku. - Ostatnio trafiłam na to w wypożyczalni. Pracownica zarzekała się, że jest świetne.
    Lucy wzruszyła ramionami.
    - Nie pozostaje nam nic innego, jak przekonać się o tym na własnej skórze.
    Maginie zachichotały zgodnie i zaczęły układać listę przekąsek. Co to za babski wieczór filmowy bez odpowiedniej ilości niezdrowego jedzenia?
    - To tu? - spytała Heartfilia, gdy jej przyjaciółka zatrzymała się pod bardzo ładnym budynkiem.
    Erza skinęła głową i zadzwoniła do drzwi.
    Z wnętrza domu dało się usłyszeć cichą melodię. Parę przygłuszonych kroków później ktoś po drugiej stronie przekręcał klucz w zamku.
    W drzwiach pojawiła się Noemi. Z jej twarzy jak zwykle nie dało się wiele odczytać. Oczywiście poza brutalną wręcz obojętnością.
    - Jeżeli szukacie Wilsona, to wyszedł parę minut temu. - rzekła obojętnym tonem. Świetnie nadawałaby się na krytyka teatralnego. Z pewnością siałaby postrach wśród wszystkich aktorów.
    Lucy uśmiechnąwszy się nieśmiało wyjawiła powód ich wizyty.
    - Przyszłyśmy do ciebie.
    - Mnie? - nawet jeżeli była zaskoczona, nie dała tego po sobie poznać. - Dlaczego?
    - Natsu ma pewną prośbę. - zaczęła Scarlet.
    W tym czasie między nogami Yasashisy pojawił się Gaspar. Czarny futrzak z lubością ocierał się o nogi swej pani i nieświadomie ją ogrzewał.
    - Powinien sam przyjść. - zauważyła celnie. Jako, że pogoda na zewnątrz nie była zachwycająca to weszła w głąb mieszkania. Kiwnąwszy głową na maginie dała im znak, żeby weszły do przedpokoju.
    Gaspar fuknął cicho i odszedł w stronę kuchni z dumnie uniesionym ogonem. Najwyraźniej goście nie byli dla niego aż tak interesujący jak miska z kocimi przysmakami.
    Noe posłała zwierzakowi ostrzegawcze spojrzenie, gdy ten się obudził. Nie ma tak dobrze, by ostro przytył i zamiast normalnie chodzić turlał się po podłodze.
    Lucy przyznała gospodyni rację.
    - Jest zbyt uparty, żeby to zrobić. - rzekła ze smutkiem w oczach. - Mówił, że chce cię polubić a jednocześnie ma jakiś uraz.
    - I niby kobiety są skomplikowane? - parsknęła między salwami gorzkiego śmiechu. - Czego miała dotyczyć rzekoma prośba?
    - Treningu. - odpowiedziała Erza, która rozpinała płaszcz. - Natsu i Graya.
    - Graya? - Noemi zmrużyła oczy.
    - Fullbustera. - sprostowała blondynka.
    - Ach, już pamiętam. - mruknęła przypominając sobie odpowiedniego maga. - To ten, co wygląda jakby miał kija w czterech literach?
    Dziewczyny zachichotały zgodnie.
    - Tak, to ten sam. Jedyny i niepowtarzalny.
    - Co do treningu - zaczęła szarooka. Trzymając ręce skrzyżowane na piersi nie wyglądała na zbyt przyjaźnie nastawioną. - Nie zgadzam się.
    Och, dlaczego o Pani?
    - Jest jakiś powód? - spytała Lucy przygnębionym tonem.
    No właśnie?
    Yasashisa skrzywiła się na dźwięk słyszalnego tylko dla niej głosu. Słowa alter-ego ociekały jadem. A gdzie jad tam i niebezpieczeństwo.
    - Są zbyt roztrzepani i dziecinni. - wyjawiła, choć nie tylko ten czynnik zaważył na decyzji. Akurat on był najmniej istotni.
    - W prawdziwej walce dają z siebie wszystko. - zapewniła Erza. Prawdopodobnie ze stresu bawiła się palcami.
    - Załóżmy, że tak. - niechętnie, ale przyznała im częściową rację. Przemierzywszy pół salonu w końcu zasiadła na kanapie, by z niej kontynuować rozmowę. - Czemu zwracacie się właśnie do mnie?
    Na czole Noe pojawiła się małą zmarszczka wynikająca z głębokiego zamyślenia. Przecież nie miały zielonego pojęcia o jej utracie kontroli.
    - Natsu wspominał o waszej wspólnej sparingowej walce. - rzekła Lucy przestępując z nogi na nogę.
    Sparingowej! Ha!
    Szarooka otwierała usta, by podać kolejny powód dzięki, któremu będzie miała święty spokój, gdy poczuła nikłą magię. Z początku pomyślała o Cieniach jednak zaraz odrzuciła tę opcję. Czyli ktoś walczył. A aura jednej z tych osób była zaskakująco gorąca.
    Jeszcze raz omiotła wzrokiem maginie. Ostatnio coraz częściej je spotykała. Za każdym razem przyklejały się do niej jak rzep, by zamienić kilka słów. I o dziwo nie było to fałszywe. Różowe aury zawsze lśniły zdrowym blaskiem. Może właśnie to, a może ich determinacja widoczna na pierwszy rzut oka nakazała Noe wstać i udać się w kierunku pola bitwy? Może…

***
Oto jeden z przypadków, w których nie wiem kiedy skończyłabym rozdział i muszę go podzielić. Święta świętami, nowy rok też, ale i szkoła coraz bliżej, a co za tym idzie sprawdziany, brr.
Jak zauważyliście (ciężko nie) szablon został zmieniony. Czas na małe zmiany a ten z miejsca przypadł mi do gustu, mimo żadnych znaków związanych z FT.
A i zaczęłam pisanie pierwszego rozdziału bloga o Bleachu. Niebawem powinnam go skończyć i przy następnej notce podam jego link. :)