środa, 30 lipca 2014

Zamówienie nr 1 - dla: Malinq Ashida

Zamówienie dla: Malinq Ashida
Paring: Natsu x Lucy
Tytuł: Wieczór Walentynkowy Fairy Tail

    - Powiedz mi jeszcze raz. - zasłoniła twarz dłonią jakby bała się rozpoznania, chociaż jej tożsamość zdradzały znane wszystkim magom blond włosy. Dlaczego się zgodziłam, żeby z tobą przyjść?
    - Bo mnie bardzo, bardzo lubisz? - podpowiedział robiąc słodką minkę. Widząc skwaszony wyraz twarzy Heartfilii nie mógł opanować śmiechu a z jego rozchylonych ust uleciała widoczna para.
     Lucy zacisnęła palce na brązowym płaszczu. Frędzelki błękitnej chusty poruszane zgodnie przez wiatr ułożyły się w nieładzie. Jak na połowę lutego było wyjątkowo chłodno. Spojrzawszy na wielki przyozdobiony serduszkami szyld z napisem „Wieczór Walentynkowy Fairy Tail” westchnęła po raz kolejny i zrezygnowanym wzrokiem spojrzała na Natsu.
    - Chodźmy już. - bąknęła przez zaciśnięte zęby.
    Mag bez zbędnego gadania ujął dziewczynę po ramię i zaprowadził do wnętrza gildii, które… które dzięki ingerencji Mirajane wyglądało aż nazbyt klimatyczne. Trzeba było przyznać, że po zwerbowaniu do pomocy połowy magów efekt był oszałamiający.
    Wszystkie krzesła i stoliki odsunięto pod ściany. Te drugie nakryto bladoróżowymi obrusami. Na nich ustawiono zastawę wraz z napojami i słodkościami. Uroki dodawały ustawione na ozdobnych serwetkach kieliszki wypełnione wodą, do których włożono roztaczające słodki zapach róże. Z belek podtrzymujących sufit zwisały białe serpentyny odbijające padające na nie barwne światła reflektorów. Oczywiście nie mogło braknąć poprzypinanych gdzie się dało obowiązkowych serduszek.
    Widząc tak przystrojone wnętrze gildii Lucy powoli przestawała żałować swojego przyjścia. Poprzedniego wieczoru zagościł u niej Natsu z taką oto wiadomością: „Jutro był Wieczór Walentynkowy. Lisanna zaprosić mnie. Ja chcieć iść z tobą.” Argument nie do odparcia. A jego prezentacja jeszcze lepsza.
    - Czy wszyscy już są? - głos Makarova został wielokrotnie wzmocniony przez mikrofon. Uzyskawszy pozytywną odpowiedź otaczającego go wianuszka magów kontynuował. - Witam was moi drodzy na naszym pierwszym walentynkowym zebraniu. Dzisiejszego wieczoru mam wam do powiedzenia jedno… bawcie się dobrze, weźcie udział w konkursie a na koniec… tak jak zawsze uchlejcie się do nieprzytomności! Oczywiście wszystko z umiarem żeby nie pomyśleli, że Fairy Tail jest pijacką gildią.
    Donośny aplauz tłumu przekroczył dopuszczalną normę decybeli.
    - Na początek zapraszam do udziału w rywalizacji par! - tym razem do mikrofonu dopadł Gildarts. - W tej chwili nasza urocza Lisanna-chan krąży wśród was z woreczkiem wypełnionym przedartymi wpół sercami. Niech chętni do zabawy wylosują jeden kawałek.
    Lucy popychana przez pozytywnie nastawioną Levy włożyła dłoń do woreczka a czując pod palcami szorstkość papieru wyciągnęła karteczkę. Jej połówka miała otoczkę wykonaną z białej koronki.
    - Teraz niech każdy odnajdzie osobę z identycznym elementem jak wasz. - poinstruował Gildarts moszcząc się wygodnie na poduszce krzesła.
    Po uspokojeniu się burzliwego ruchu tłumu, w którym magowie ustępowali miejsca osobom szukającym swoich partnerów wszystko było jasne. Pary wyglądały następująco:
Gajeel i Levy
Alzack i Bisca
Natsu i Lucy
Mira i Laxus
Gray i Juvia
Elfman i Evergreen
    W raz z ogłoszeniem wyników przez gildię niczym tsunami przeszło echo zduszonych jęków (przeważnie należących do męskiej części uczestników). Zniesmaczony Laxus odwracał wzrok od zirytowanej jego zachowaniem Miry. Gray wciąż zbierał szczękę z podłogi mamrocząc coś w rodzaju: „Ludzie miejcie litość!” Za to Juvia radosnym podskokiem przemierzała tłum w kierunku swojego ukochanego, którego absolutnie nikt nie mógł jej teraz odebrać. Elfman stanął w żelaznym rozkroku twierdząc, iż skoro to wszystko sprawka losu musi stawić mu czoła inaczej nie będzie mógł więcej mówić o sobie per mężczyzna. Evergreen zgrzytała zębami z wściekłości zaciekle broniąc swojego statusu trudnej do zdobycia dziewczyny. Gajeel z wrażenia usiadł na krześle i pochłonięty wcinaniem przyniesionej z domu metalowej łyżeczki do herbaty zupełnie ignorował skaczącą wokół czerwoną na twarzy Levy. Jedynie Alzack i Bisca zachowali się jak na ludzi przystało i właśnie prosili zajętą malowaniem Shado o zaopiekowanie się ich córką (nie spodziewaliście się jej, prawda? :D)
    Lucy widząc cały ten cyrk wydała z siebie dźwięk znajdujący się pomiędzy westchnieniem a jękiem zawodu. Natsu widząc nastawienie dziewczyny posłał jej delikatną sójkę w bok i zawołał:
    - Chodzi o to, by się bawić!
    - Czy wszystkie gołąbeczki znalazły już swoje pary? - z głośników zabrzmiał donośny głos Erzy siedzącej w loży przeznaczonej dla komentatorów wydarzeń rozgrywających się w gildii. Mira chcąc wziąć udział w konkursie poprosiła przyjaciółkę o zastępstwo.
    - Co ty tam robisz? - wyrwał się jeden z magów oniemiały widokiem Tytani.
    - Coś ci się nie podoba mięczaku?! Więc stań do walki i pokaż, co potrafisz! - oczy Scarlet płonęły niezdrowym blaskiem do czasu, gdy Gildarts korzystając z okazji nie podwędził jej mikrofonu.
    - Wszystkie pary… b e z   m a r u d z e n i a. - dodał po chwili wpatrywania się w twarze zawodników. - ustawiają się na środku sali. Migusiem!
    Siedząca na stole Cana złapała się za głowę. Ojciec nie musiał dodawać ostatniego słowa. Tylko narobił jej wstydu, czego dowodem były trzęsące się ramiona znajdujących się przed nią Jeta i Doroya.
    - Powodzenia Levyś!
    - Trzymamy za ciebie kciuki!
    - Nie daj się tej kupie żelastwa!
    - Zamknąć ryje! - wrzasnął wytrącony z równowagi dopingiem tej dwójki idiotów Gajeel.
    Levy zachichotała widząc wystraszonych członków jej drużyny.
    Gdy wszystkie jęki ucichły a na twarzach magów pojawiły się w końcu nieśmiałe uśmiechy i chęć rywalizacji Gildarts przedstawił zasady ich małej zabawy.
    - Są tylko trzy reguły. - uniósłszy w górę wymienioną wcześniej liczbę palców, co by wszyscy zrozumieli kontynuował. - Pierwsza: panie stają z lewej strony a ich paszczury prawej.
    - Uważaj, co mówisz!
    - Właśnie ty stary dziadzie!
    - Druga - mówił a słowa Graya i Laxusa spłynęły po nim, jak po kaczce. - Od tej chwili do końca gry cały czas trzymacie się za ręce. Para, która dotrwa do końca ze splecionymi dłońmi może liczyć na nagrodę. I trzecia to absolutny zakaz używania magii. Może nie poślecie gildii w diabły zanim skończymy.
    Głośne przełknięcia śliny.
    Zaciśnięte w pięści dłonie.
    Zmarszczone brwi.
    Zagadkowe uśmieszki.
    Wszyscy gotowi do walki!
    - Pierwsza konkurencja… - Erza wstała, by wszyscy lepiej ją widzieli. Przy okazji uderzania dłonią w stół w celu skupienia na sobie uwagi woda w szklance zawirowała. - … nosi nazwę „Małe planety”. Gildarts, proszę o wyjaśnienie.
    Clive odchrząknął (6 prób zanim poprawnie napisałam to słowo) a jego głos zabrzmiał mocniej niż dotychczas.
    - Macie przed sobą sześć krzeseł, na których mają stanąć nasze piękne maginie. W wolnej ręce trzymają nitkę ze zwisającym jabłkiem. Panowie, macie je zjeść. Oczywiście przypominam o rękach!
    - Gotowa? - zapytał Natsu szczerząc się.
    Lucy nie wiedząc, co powiedzieć przytaknęła.
    Dragneel pomógł wejść swojej partnerce na chyboczący stołek. Zbitek desek niemalże natychmiast zaczął się trząść a dziewczyna w akcie strachu przycisnęła głowę zdziwionego Natsu do brzucha i kurczowo się go trzymała.
    - Hej, spokojnie. Nie musisz się bać. W razie czego złapie cię! - zapewnił chichocząc. Musiał mocno zaciskać usta, by nie pozwolić wyrwać się na światło dzienne rozmarzonemu westchnięciu wywołanym dotykiem Heartfilii. Usiłował przestać myśleć o jej delikatnej dłoni - niestety z marnym skutkiem.
    Natsu najdelikatniej jak umiał wyplątał się z żelaznego uścisku. Zamiast tego mocno chwycił Lucy za przedramię i lekko ścisnął.
    - Taka ciężka jesteś, że zaraz się rozwali! - zapiszczał Happy wzlatując, by mieć lepszy widok.
    - Powyrywam ci wąsiska, jak nie przestaniesz trajkotać! - zagroziła, gdy Lisanna podawała jej nitkę z zawieszonym czerwonym jabłkiem. Wyglądało na soczyste.
    - Uwaga! - Erza sprawiła, że wszyscy gwałtownie się spięli. - Start!
    Zadanie było… dość trudne. Wbrew pozorom owoc nie stał grzecznie w miejscu a zachowywał się, jak wahadło uniemożliwiając wzięcie porządnego kęsa. Elfmanowi ściekła po brodzie cienka strużka śliny, na co Evergreen zareagowała jękiem obrzydzenia. Laxus przy zaciekłym dopingu Miry usiłował wgryźć się w miąższ od spodu, ale jabłko cały czas wirowało mu po nosie. Gray piszczał zwijając się w konwulsjach. Dlaczego? Owszem, udało mu się głęboko wbić zęby jednak jego chłodny oddech uwięził jego szczęki. Juvia nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Nie mogła mu pomóc, gdyż jedną ręką podtrzymywała się ramienia Fullbustera. Alzack radził sobie najlepiej ze wszystkich i raz po raz odgryzał małe kęsy, ku uciesze Asuki, która poprosiła Shado o wzięcie jej na barana i przeprowadzeniu przez tłum bliżej zawodników. Levy za namową Gajeela rozhuśtała jabłko w przód i tył ale napotkawszy żelazne usta maga roztrzaskało się na drobne kawałeczki. Tylko Natsu wciąż stał i czekał.
    - Już w porządku? - zapytał troskliwie widząc trzęsące się nogi Lucy.
    - Jasne. - skłamała z uśmiechem. - Jedz, wszyscy inni już dawno zaczęli.
    Smoczy Zabójca pomyślał (co?) i po chwili rozwarł usta najszerzej jak potrafił, by w końcu zamknąć całe (!) jabłko w swojej paszczy.
    - Jako pierwsi zadanie ukończyli Natsu i Lucy! Gratulacje.
    Tłum wiwatował a magowie wycierali brudne twarze.
    - Uwaga, wyjaśniam, na czym polega drugie wyzwanie! - obwieścił Gildarts. - To będzie proste, jak zabranie dziecku cukierka. Macie tylko przebić balon!
    Tuż za mężczyzną Erza dmuchała kolorowe baloniki a Lisanna mocno je związywała. Każdej parze przypadł po jednym. Mięli pozbawić go życia wedle własnego uznanego sposobu. Och, jakież to brutalne! Dopiero, co zostały napompowane a już zostały skazane na pewną śmierć… Ale nie rozwódźmy się nad losem balonów, bowiem konkurencja już dawno się zaczęła! Sprawdźmy, co u naszych zawodników!
Trzask!
Kto wygrał?
Zobaczmy, co się działo u wszystkich par na spowolnieniu!
     Ever nie mogąc patrzeć na Elfmana bezradnie ściskającego przedmiot w ogromnej ręce czym prędzej wsadziła go pod obcas zielonych szpilek. Juvia siłą miłości umysłem nakazała roztrzaskać się balonikowi na kawałeczki, które (według niej) ułożyły się w kształt serca. Laxus szarmancko podał Mirze dłonie, po czym oboje naskoczyli na żółtą kulkę tym samym zakańczając jej krótki żywot. Natsu wpakował balon między siebie a Lucy i mocno przycisnął do siebie blondynkę, która momentalnie zrobiła się czerwona, gdy wylądowała w gorących objęciach Dragneela. Ten pochylił się nad jej uchem i szepnął coś, co sprawiło, że dziewczyna odwróciła się od niego usiłując ukryć błąkający się na ustach uśmiech. Alzack z Biscą podrzucili balon w górę i równocześnie w niego uderzyli. Zwycięzcami okazali się Gajeel i Levy. Smoczy Zabójca po prostu przegryzł delikatną strukturę balona.
    - To było mało romantyczne. - fuknęła niebiesko włosa obrażając się na partnera.
    - Spojrzysz na mnie? - Natsu nachylił się nad blondynką, by ta cokolwiek usłyszała w tym zgiełku.
    - Nie. - odrzekła uparcie wpatrując się w czubki butów.
    Mag uniósł jej podbródek palcem. Zaśmiał się cicho słysząc szaleńcze bicie serca Lucy. A później jak gdyby nigdy nic przeciągnął kciukiem po zaróżowiałym policzku dziewczyny.
    - Zaczyna się następne zadanie. - rzucił zachęcająco patrząc na ich splecione dłonie. Kto wie, jakie myśli zagościły wtedy w jego głowie? Szatański uśmieszek nie wróżył niczego dobrego.
    - Wkrótce będziecie potrzebować sił, więc kolejne dwie konkurencje będą lekk..
    - Teraz moja kolej! - Erza zdzieliła Gildartsa pięścią po głowie odbierając sobie prawa do mikrofonu.
    - Ajć, nie musiałaś tak mocno, złotko. - burknął rozmasowując obolałe miejsce.
    - Wszystkie pary proszę o zajęcie miejsc przy stole. - mówiła zupełnie ignorując obecność Clive’a.
    Natsu pociągnął Lucy sadowiąc się na krześle. Niby to przypadkiem musnął jej włosy i zacieśnił uścisk.
    W tym momencie z kuchni wyszła Lisanna, która w asyście Cany wniosła sześć piernikowych serc. Jeszcze ciepłych.
    - Zadanie jest banalne. Macie je udekorować a werdykt ogłosi nasz mistrz.
    Wszyscy chcieli zabrać się ochoczo do pracy jednak wtedy doszła do nich okrutna prawda o ustawieniu par. Wiadomym jest, iż do rzeczy plastycznych w większości mają ręce kobiety. Ale co zrobić, gdy wszystkie (praworęczne) trzymają się partnerów mając do dyspozycji tylko i wyłącznie trzęsące lewe dłonie?
    Jęk „mężczyzn” mówił sam za siebie.   
    - I co my teraz zrobimy?
    - Nie damy rady!
    - Jazda do roboty! - ponagliła Erza, której widok mazgających się magów nic a nic nie ruszał.
    Lucy powiodła wzrokiem po kolorowych tubkach z lakierami. Westchnęła przeciągle bojąc się uzdolnień p r z y j a c i e l a. Tak! Tylko i wyłącznie przyjaciela.
    - Mam pomysł. - rzucił po chwili namysłu Natsu.
    - Tak? - zapytała obdarzając maga nieufnym spojrzeniem.
    W oku Dragneela pojawiła się mała iskierka.
    - Ty poprowadzisz moją dłoń a ja będę malował. - zaproponował.
    Pomysł był zadziwiająco… dobry?
    - No dobrze. - odpowiedziała i ostrożnie złapała dłoń Natsu, który trzymał już w ręku lukier.
    Efekt ich pracy wyglądał mniej więcej tak:


Aż chce się zjeść!

    Po wstępnych oględzinach Makarov wydał werdykt: Pierwsze miejsce dla Natsu i Lucy podobnie, jak Evergreen z Elfmanem, który ukradkiem w nocy wymykał się na kursy plastyczne.
    - Prawdziwy mężczyzna musi spędzać przynajmniej kilka godzin na dekorowaniu pierniczków. - skwitował zapytany o sekret swojego ukrytego talentu.
    Warto też wspomnieć, że Gajeel w napadzie złości wtarł ciastko w głowę Doroya naśmiewającego się z jego zdolności.
    - Nadszedł czas na taneczny pojedynek! - powiedział Gildarts skorzystawszy z okazji, gdy Erza wyszła po szklankę wody. Z pewnością teraz trafi pod ziemię, ale co tam! Żyje się raz! - Ale nie taki zwykły. Waszym parkietem będzie składana z czasem gazeta.
    - To dobre dla przedszkolaków! - skwitował Gray.
    - Nie mów, że cię przerośnie. - zaśmiał się Alzack przypominając sobie odległe czasy młodości.
    - A w życiu! - zaprzeczył gotów do tańca.
    Lisanna sprawnie rozłożyła arkusze papieru pokryte drobnym druczkiem. Jeden z magów włączył muzykę… i zaczęli!
    Pary powoli obracały się wokół własnej osi od czasu do czasu wykonując zwrot lub inną możliwą do wykonania na małej powierzchni figurę.
    - Nie mów, że ci źle. - zaczął Natsu po pierwszym złożeniu gazety.
    - Jak, bym mogła? - odparła Lucy w nastroju do żartów. Skąd u niej taka zmiana?
    - Już nie jesteśmy czerwieniącą się dziewczynką?
    - A czy kiedykolwiek byliśmy? - odgryzła a jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.
    - Jeszcze jakieś pięć minut temu? - przypomniał zbliżając się do Lucy, gdyż po raz drugi zabrakło mu gruntu pod nogami.
    - Pięć minut temu byłeś dziewczyną? - roześmiała się nie bacząc na malejącą odległość między nią a chłopakiem. Ich stopy dreptały tuż przy sobie a nosy niemalże się stykały. Natsu czuł na sobie ciepły oddech. Nagle poczuł ogromną chęć zatopienia się w miękkich włosach Lucy, którymi czasem się bawił. I udałoby mu się gdyby upadający Elfman nie pociągnął blondynki razem ze sobą.
    - Co ty wyrabiasz! - wściekła Evergreen skrzyżowała ręce na piersi, dumnie zarzuciła brązowymi włosami i odeszła.
    - W porządku? - Natsu dosłownie w ostatniej chwili złapał Lucy, tym samym chroniąc ją przed straszliwie twardą, podłogą gildii.
    - Yhym. - bąknęła niezrozumiale.
    Koniec końców, bez większych strat pojedynek zwyciężyli Gajeel z Levy docierając do szóstego złożenia. Jak? Mag zupełnie nie przejmując się piskami drobnej dziewczyny uniósł ją w górę i nadzwyczaj zgrabnie podskakiwał na jednej stopie imitując taniec.
   Zarządziwszy przerwę na zimne napoje Clive oddał sprzęt nagłaśniający Erzie, która groźnie popukiwała nogą o podłogę.
    - Przestań się w końcu martwić. - mruknęła Lucy, gdy Natsu badał ją wolną ręką.
    - Ja tylko sprawdzam stan twojego zdrowia. - bronił się.
    - I co?
    - Doktor Dragneel nie znalazł żadnych niepokojących zmian. - obwieścił z szerokim uśmiechem.
    - Najlepszy w dziedzinie medycyny. - skwitowała pociągając ostatni łyk napoju. Kostki lodu zadzwoniły przy odstawianiu szklanki na stolik. - Chodźmy przed nami ostatnia runda!
    - Podoba mi się ten entuzjazm. - zamruczał z westchnieniem.
    - Nadszedł czas na ostateczną konkurencję Walentynkowego Wieczoru Fairy Tail! Jesteście gotowi? - zapytała Erza a usłyszawszy pozytywną odpowiedź tłumu kontynuowała. - Jak do tej pory nie odpadła żadna z par, za co należą się im gromkie brawa, jednak za chwilę wszystko może się zmienić. - złowieszczy ton Scarlet nie wróżył niczego dobrego.
    Na sam środek gildii wyszła Cana i ku zdziwieniu uczestników rozłożyła na podłodze wielką matę… w kropki. Uśmiechnięta magini dzierżyła w ręku tarczę ze wskazówką. Czy domyślacie się, co to może być? Otóż piątą walentynkową torturą jest…
    - Nasza ulubiona gra, Twister!
    - Nagroda coraz bliżej. - przypomniał Gildarts.
    - Zaczynamy! - nie uzyskawszy odpowiedzi dodała kąśliwie. - Hej, tylko się nie pozabijajcie pędząc do planszy.
    W ruch poszła wskazówka tarczy…
    - To nie może być trudne. - rzekł Elfman stawiając lewą stopę na żółtym polu.
    - Jeszcze się zdziwisz. - Levy nachyliła się ku czerwonej plamce ciągnąc za sobą Gajeela z miną „nie ma mowy. Nie zmusisz mnie do tego, potworze”.
    - Ostra konkurencja. - skomentowała Lucy przepychając się do niebieskiej kropki.
    I tak dalej, i tak dalej. Z początku niewinna gierka zmieniła się w zaciętą walkę o kolory. Teraz już wszystkie pary kurczowo trzymając się za ręce przepychały się nawzajem na macie. Aż w końcu…
    - Ever, no schyl się do tej plamy! Bądź mężczyzną! - fuknął Elfman, gdy wypadła kolej jego partnerki a ta sprzeciwiła się woli strzałki wskazującej lewą rękę na niebieskim tle.
    - Ale ja mam sukienkę! Nie rozumiesz tego matole?! Poza tym nie jestem żadnym facetem a kobietą z pełnym wyposażeniem! Ko-bie-tą zapamiętaj to, chyba że mam ci jeszcze przeliterować i wypisać na czole! - w trakcie swojej jakże pouczającej wypowiedzi zaczęła się niebezpiecznie chwiać, co skończyło się nieprzyjemnym upadkiem na cztery litery.
    - I coś narobiła! Taki z ciebie mężczyzna, jak z Natsu baletnica!
    - Masz coś do mojego tańca? - fuknął różowowłosy przechodząc pod brzuchem Laxusa do niebieskiej kropki.
    Gra trwała dalej aż w końcu na placu boju pozostały dwie pary. Natsu i Lucy kontra Gray i Juvia. Teraz nie była to już dziecinna zabawa! O nie! Magowie popychali siebie nawzajem ciągnąc za sobą swoje partnerki.
    - Gray! Lewa stopa zielony! - nakazała Cana.
    - Się robi! - przy zmianie pozycji niby to niechcący wbił łokieć w plecy Dragneela.
    - Oż ty wredna Mrożono. Poczekaj. - syknął czkając na dogodny moment zemsty.
    - Juvia! Lewa ręka czerwony! - wodna kobieta odszukała najbliższą wolną kropkę wzrokiem a gdy jej dotknęła niebezpiecznie oddaliła się od Fullbustera.
    - Lucy! Prawa stopa żółty! - magini podczas przenoszenia starała się nie stracić równowagi a żelazny uścisk chłopaka tylko dodawał jej otuchy.
    - Natsu! Prawa ręka czerwony! - Smoczy Zabójca tylko na to czekał. Niczym kot przeszedł pod brzuchem rywala i prostując połaskotał go.
    - Draniu! - warknął Gray zanim zdążył pocałować podłogę a głośny plask rozpłynął się echem po gildii.
    - Zwycięzcami zostają Natsu i Lucy! A nagrodą jest roczny zapas pierniczków!

    - I jak? Nie żałujesz? - zagadnął odprowadzając przyjaciółkę pod same drzwi.
    - Dobrze się bawiłam. - zapewniła mierzwiąc maga po różowych włosach.
    - Wiesz, tak podczas tych konkurencji pomyślałem, że chciałbym coś zrobić. - wyznał uważnie przyglądając się czekoladowym tęczówkom Lucy.
    - Co takiego? - zapytała płonąc z ciekawości.
    - Ale nie…
    - Dlaczego?! - zirytowała się. Po co w ogóle zaczynał temat?
    - Bo się zezłościsz.
    - Skąd to wiesz?
    - Jeszcze nigdy ci tego nie pokazywałem.
    - Zrób to teraz!
    - No nie wiem.
    - Natsu!
    - Jak ładnie poprosisz…
    - Proszę?
    Chłopak uśmiechnąwszy się złożył na ustach zaskoczonej Lucy krótki, słodki pocałunek.    

niedziela, 20 lipca 2014

Wirus - rozdział 5 (31) - Kiełkujący plan

    Zadzwonił dzwonek.
    Odetchnąwszy z ulgą Lucy wyplątała się z napierającego na nią chłodnego uścisku Graya i żwawiej niż zwykle udała się w stronę drzwi.
    - Natsu! Erza! - uśmiechnęła się na widok stojących w futrynie przyjaciół. Ledwo powstrzymała cisnące się jej na usta ciche westchnienie. Nie będzie musiała zaprzątać sobie głowy dziwnym zachowaniem lodowego maga. W końcu przy reszcie nie odważy się na kolejny szalony krok. Bynajmniej taką miała nadzieję… Zaraz, czy ona myśli o Grayu, jak o mordercy z pierwszych stron gazet? To bez sensu, przecież wcale się go nie boi. Jest przewrażliwiona. Po prostu czuje się nieswojo, nie wie, jak zachować się w takiej sytuacji.
    Odwiesiwszy czarny płaszcz przeciwdeszczowy Erza władczym krokiem wkroczyła do kuchni niczym własnego królestwa. Natsu jak zwykle nie miał na sobie żadnej kurtki. Jego zabójcza temperatura ciała zupełnie mu wystarczała, choć pogoda na zewnątrz wcale nie rozpieszczała. Zanosiło się na coś więcej niż przelotny deszczyk.
    - Czuję jedzenie. - westchnął rozmarzony mag napawając się słodkim zapachem ciast i owoców.
    - Już głodny? - zdziwiła się dziewczyna. Wcale nie było aż tak późno.
    Zaniepokojona odgłosami ocierającego się o siebie szkła dochodzącymi z pomieszczenia obok zatupała nerwowo.
    - Zawsze i wszędzie. - zaśmiał się obejmując ramieniem Lucy i zaprowadzając ją do salonu, w którym Erza rozstawiała na stole półmiski z sałatkami. Zupełnie jakby był to ich wspólny dom i Heartfilia samotnie w nim nie mieszkała.
    Gdy wszystko zostało już przygotowane (i przy okazji lekko napoczęte) magowie rozsiedli się wygodnie w fotelach gotowi na rozpoczęcie poważnej rozmowy. Z boku wyglądało to na przygotowania do gry, w której mimika twarzy wszystko zdradza więc przypominali kamienne posągi z zamontowaną funkcją oddychania. Jedynie Natsu po chwili od czasu do czasu łypał wygłodniałym wzrokiem po stole zastanawiając się w czym najpierw zatopić zęby.
    - Od czego zaczynamy? - zapytała Lucy, by przerwać panującą ciszę a przy okazji ruszyć się z miejsca i nalać napoju do szklanki.
    - Myślę, że najważniejszym jest ustalenie, kogo tak właściwie szukamy. - zaproponowała Erza machając widelczykiem z nadzianą na niego truskawką.
    - Nie wiemy tego? - wtrącił Natsu.
    - To zależy od ciebie. - Gray zwrócił się do podgryzającego kruche ciasteczko Płomyczka.
    - Hę? Dlaczego? - korzystając z okazji oblizał usta z maleńkich okruszków.
    - Głupi! Możesz odnaleźć  s i o s t r ę  lub Shado. - sprostował widząc zdziwienie na twarzy maga.
    - I co z tego? - warknął jak gdyby nigdy nic. Starał się nie dać wyprowadzić równowagi tak prostą pogaduszką.
    -To, że możesz później żałować wyboru? - podpowiedział przykładając jednocześnie dłonie do ust, by opanować nagły atak kaszlu.
    - Myślałem o tym. - przyznał niechętnie Dragneel umyślnie ignorując krztuszącego się Graya. Natsu wbił wzrok na talerz zapełniony sałatką, by uniknąć wzroku pozostałych. Łatwiej przychodzi mu rozprawianie o trudnych sprawach, gdy nie jest skrępowany niczyimi spojrzeniami.
    Siedząca obok Lucy niepewnie położyła mu dłoń na ramieniu i lekko ją zacisnęła. Smoczy Zabójca odwdzięczył się bladym uśmiechem.
    - Jeżeli ja mam decydować. - tu zrobił krótką pauzę na wzięcie głębszego wdechu. - Wybieram Shado.
    - Dlaczego akurat ją? - Erza nie chciała być wścibska ani ciekawska. Spokojnym tonem głosu zakomunikowała, że chce jedynie poznać jego tok rozumowania.
    - Może i była z nami tylko przez chwilę. - przypomniawszy sobie chłodne spojrzenie szarych oczu kontynuował. - Ale sami mieliście okazję zobaczyć jaka jest.
    - Pusta.. - odparł Gray biorąc łyk zaparzonej wcześniej herbaty.
    - Wyglądała na osobę pogrążoną w samotności. - Lucy zacisnęła palce na trzymanym kubku.
    - Dlatego chcę ją z niej wyciągnąć. - rzekł dobitnie Natsu. Jeszcze nigdy nie był tak zaparty w dążeniu do celu.
    - I takiej odpowiedzi oczekiwałam po tobie, Natsu. - odparła z uznaniem Erza, na co Dragneel roześmiał się radośnie.
    Lucy rozluźniła zaciśnięte dłonie i z uśmiechem obserwowała swoich przyjaciół dopóki nie natrafiła na spojrzenie Graya, od którego po plecach przebiegł jej zimny dreszcz.
    - Co teraz zrobimy? - zapytała starając się odciągnąć myśli od pewnego palącego wzroku.
    - Proponuję ponownie zbadać Septentrio. - rzucił niby od niechcenia Gray jednak nadal nie odrywał oczu od Heartfili, co nie umknęło podzielnej uwadze różowowłosego.
    - Ile razy przewinęła się już nazwa tego dziwnego miasta. - burknął Natsu pałaszując kawałek biszkoptowego ciasta z galaretką i bitą śmietaną tak, że pod jego nosem powstał biały wąs. Widząc to dziewczyny zachichotały zgodnie.
    - Coś musi się za nim kryć. - Erza wzruszyła ramionami a następnie przeciągnęła unosząc ramiona w górę. - W przyszłości może okazać się istotnym miejscem.
    - Racja. Nie możemy o nim zapominać. - przytaknęła Lucy przysięgając w duchu, iż zapamięta pouczenie Scarlet.
    - Właśnie! - Gray wyglądał jakby go nagle olśniło. - Zapomnieliśmy o czymś!
    - Co masz na myśli? - odezwała się czerwonowłosa, gdy nikt niczego nie powiedział a Lucy posłała jej wystraszone spojrzenie.
    - Gdy ostatnio byliśmy z Shado. - urwał skrzywiony przy wymawianiu imienia dziewczyny. - Mięliśmy wizytę jakiegoś typka.
    - Wilson, prawda? - mruknęła Lucy, jak przez mgłę przypominając sobie imię młodego mężczyzny.
    - Podobno krzyczał abyśmy oddali mu Noe. - dodał Natsu. - Myślicie, że chodziło mu o Shado?
    - Nie jestem pewien. - przerwał sceptycznie Gray. - Nigdy ich razem nie widzieliśmy. Może to zbieg okoliczności?
    - Albo Shado i Noe to jedna osoba, albo dwie różne. - westchnęła Lucy. - A wszystko i tak sprowadza się do…
    - Zerefa. - dokończył Natsu z krzywym grymasem na twarzy.
    - Powinniśmy odwiedzić Wilsona w Magicznym Więzieniu. - wtrąciła Erza.
    - A wpuszczą nas? - zauważyła Lucy.
    - Będą musieli. - odparł Natsu trzęsący się z podekscytowania. - Jeżeli nie to sami utorujemy sobie wejście!

~Podziemne Królestwo~
    Kroki. Słychać cichy odgłos tupania mężczyzny w czarnym garniturze. Przemierza kolejne korytarze. Żaden z nich nie ma najmniejszej ozdoby, ani jednej płytki na podłożu i koloru ścian, poza otaczającą szarością. Każdy jest szorstki w dotyku i bez wahania zdolny zedrzeć nawet najtwardszą skórę. Tuż nad podążającym do swego pana sługą rozchodzi się nikłe światło na przemian zapalające i gasnące, gdy tylko ktoś znajdzie się w jego zasięgu.
    Mężczyzna dotarłszy do swego celu unosi dłoń w białej rękawiczce i puka do drzwi a echo idzie śladem jego wcześniejszej wędrówki cofając się w tył.
    - Wejść. - odpowiedział głęboki głos.
    Sługa przykłada dłoń do piersi kłaniając się, gdy wrota otwierają się i wciągają go ku łunie światła. Tu wszystko jest inne. W Podziemiu jest to jedyne pomieszczenie, które nie zostało całkowicie zatopione w cieniach. Wysokie sklepienie podtrzymywane jest przez cztery kolumny ozdobione żłobieniami. Czarno-białe kafelki ułożone niczym szachownica odbijają słabe światło setek zapalonych świec, by w końcu doprowadzić wzrok obserwatora na siedzącego na swym tronie Króla Cieni.
    - Czy wszelkie przygotowania zostały dopełnione? - Zeref obdarza podwładnego uważnym spojrzeniem czarnych oczu.
    - Oczywiście, Panie. - mężczyzna znów lekko się skłania. - Jesteśmy gotowi.
    - Znakomicie. - pochwalił wstając z tronu, by po chwili zacząć krążyć obok zapalonych świec. - Nasza droga towarzyszka jest gotowa na spotkanie?
    - Proszę o wybaczenie. - odrzekł jedynie zakładając dłonie na plecy.
    Zeref skupionym spojrzeniem wodził za słabym płomieniem jednej ze świec. Bladą dłonią badał jej strukturę. Ognik z każdą chwilą słabnie.
    - Jeżeli zaczekamy wypali się do końca. - mag nachylił się nad obiektem obserwacji i dmuchnął w niego. - Wystarczy dodać jeden czynnik a sytuacja diametralnie się zmieni, prawda przyjacielu?
    - Dokładnie tak, jak Pan mówi.
    Płomień pod wpływem powietrza zaszamotał wściekle, by po chwili rozbłysnąć jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
    Zeref z lubością włożył palec w figlarny ognik bawiąc się nim i nakierowując go.
    - Wkrótce wykonamy podmuch.
    Wicher. Zerwał się wiatr zamykający wrota i odgradzający podsłuchującego kruka od rozmówców. Niedane było usłyszeć mu pozostałych słów.

***
Ohayo!
Dziś nietypowo w niedzielę bowiem dowiedziałam się, iż jutro wyjeżdżam na parę dni. Z tego też powodu w następny poniedziałek nie ma żadnej notki (wybaczcie! :<). Raczej wątpię, bym zabrała ze sobą laptopa, więc albo nie napiszę niczego, albo tradycyjnie na kartce i później przepiszę. I chyba tak zrobię (zresztą podobnie idzie mi praca nad zamówieniem). 
Mata ne! Do następnego razu (nie zapomnijcie o mnie!) :)

poniedziałek, 14 lipca 2014

Wirus - rozdział 4 (30) Spojrzenia

    Perypetie Natsu, Lucy i Happiego dotyczące księgi w białej okładce były jedyną należącą do ciekawszych sytuacji minionego tygodnia. Cała żeńska część gildii dosłownie stawała na głowie, by dopilnować przygotowań Jesiennego Festiwalu, który odbędzie się równo za czternaście dni. Nie byłoby to takie straszne, jednak tyle samo czasu mieli na odnalezienie Shado lub siostry Dragneela a oni tymczasem się obijali!
    - Natsu! - głos Miry przywrócił maga do porządku. Nawet nie zauważył, gdy odleciał. - Słuchasz nas?
    - Mózg się mu przegrzewa. - westchnął Gray wystukując palcami nieznany nikomu rytm o blat stołu. - Za dużo informacji na raz.
    Różowowłosy zmrużył oczy w dwie wąskie szparki i zacisnął zęby. Zaraz kogoś rozniesie!
    - Wolę to od grudki lodu w miejscu serca. - odparował starając się nie dać sprowokować.
    Przez twarz Fullbustera przeleciał grymas niezadowolenia jednak zaraz zastąpił go uśmiechem.
    - Lucy! - zawołał teatralnie udając ocieranie łzy. - Naprawdę jestem taki nieczuły?
    Siedząca przy stole dziewczyna słysząc swoje imię przerwała rozmowę z Erzą. Wiedziała, że teraz wszyscy będą się na nich patrzeć. Wolała uniknąć takiej sytuacji.
    - Jestem neutralna. Nie zamierzam opowiadać się po żadnej ze stron. - w obronnym geście uniosła dłonie w górę. - Zamiast się kłócić powinniście pomóc w przygotowaniach do Festiwalu.
    - Właśnie! - zapisująca wszystkie obowiązki Mira wycelowała oskarżycielsko ołówkiem w magów. - Wy nie macie jeszcze żadnego przydziału.
    - Gray ty pomożesz Juvii przy rzeźbach lodowych i przygotowaniu napojów. - Erza zerknęła na listę patrząc, jakie zadania trzeba rozdzielić.
    - Tak jest, pani. - mruknął niechętnie.
    - Grunt to dobre nastawienie. - wtrąciła Levy widząc, jak zrezygnowany mag kładzie głowę na ramiona tak, by na nikogo nie patrzeć.
    - Natsu a ty… - Mirajane w zamyśleniu podparła policzek dłonią. - A ty przecież już masz pracę!
    - Co? Jaką? - zdziwił się. Nie pamiętał, by deklarował się do pomocy.
    - Przez godzinę siedzisz w budce z pocałunkami! - przypomniała wpisując Dragneela na listę. - A Lucy pomoże ci ją ozdobić. - zakomunikowała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
     Happy zachichotał cicho patrząc na twarze magów wykrzywione w skwaszonych grymasach.


[Pytanie za sto punktów: do czego magom na Jesiennym Festiwalu lód?]

    - Więc jak? Za godzinę u mnie? - upewniła się Lucy zmierzając w kierunku wyjścia.
    Erza kiwnęła głową i odeszła, by porozmawiać z Makarovem.
    - Jasne! Tajne Zebranie Najsilniejszej Drużyny Fairy Tail! - Natsu zaśmiał się niemal zapominając o wcześniejszej dyskusji o nieszczęsnej budce.
    - To będę na was czekać. - zapewniła przechodząc przez próg.
    - Odprowadzę cię. - zaproponował nagle uśmiechnięty od ucha do ucha Gray. Zupełnie jakby obmyślał w głowie jakiś niecny plan.
    - Dzięki. - odpowiedziała pogodnie. - To do zobaczenia. - pożegnała się i wyszła w towarzystwie Lodowego Maga.
    Natsu stał jak wryty i tylko co rusz zaciskał dłonie w pięści i zaraz je rozluźniał.
    Dlaczego z nimi nie poszedł? - myślał gorączkowo. Nie wiedział dlaczego się denerwował, ale wolał nie zostawiać Lucy samej na pastwę Mrożonki. W ogóle nie lubił, gdy kręciły się wokół niej jakieś podejrzane typki. Ich gorące spojrzenia nie raz doprowadzały maga do szaleństwa i tylko dzięki sile woli powstrzymywał się od solidnego przyłożenia tym obleśnym facetom. Chociaż, gdy sam odwdzięczał się groźnym wzrokiem nie raz nie mógł pohamować śmiechu widząc, jak na skórę delikwentów wstępuje pot, zaczynają im drżeć ręce, a ich twarze robią się bledsze niż u duchów.
    - Natsu? - pewna niebieskooka magini z wahaniem położyła dłoń na napiętym ramieniu Dragneela. - Coś się stało?
    - O Lisanna. - nie spodziewał się jej zobaczyć, lecz zaraz zreflektował się i uśmiechnął. - Wszystko w porządku.
    - Na pewno? - dociekała bacznie obserwując przyjaciela. - Cały się trzęsiesz. Jesteś chory?
    - No coś ty! Czuję się zdrów jak ryba, pani doktor.
    - Chyba muszę ci uwierzyć. - odparła unosząc lekko kąciki ust.
    - Chyba. - prychnął udając obrażonego.  - Jak można mi nie ufać!
    Strauss zachichotała a zza ucha wyleciał jej kosmyk białych włosów.
    Natsu jakby zapomniał kim jest jego rozmówczyni więc tak, jak w przypadku Lucy natychmiast poprawił fryzurę Lisanny.
    - Dziękuję. - szepnęła wpatrując się w przyjaciela z lekkim niedowierzaniem.
    Chłopak mrugnął i natychmiast zabrał dłoń z włosów dziewczyny.
    - Nie ma sprawy. - zaśmiał się nerwowo przenosząc rękę na kark. - Powinienem zatrudnić się przy drodze na poprawiacza fryzur.
    - Byłabym twoją stałą klientką. - zapewniła robiąc malutki, ledwo zauważalny kroczek w stronę Natsu. - Więc czym zajmujesz się na Festiwalu? - zapytała przeciągle chociaż w zasadzie nie było to konieczne. Każdy wiedział co robi Smoczy Zabójca. Ostatnio cała gildia huczała od plotek po przegranej rundzie w pokera.
     - Zamknęli mnie w budzie z p-poo. . - przerwał robiąc kwaśną minę jakby ostatnie słowo nie mogło przejść mu przez gardło.
    - Pocałunkami. - dokończyła dziewczyna śmiejąc się z niezręczności Dragneela w TAKICH tematach.
    - O właśnie o to mi chodziło! - nie musząc kończyć poprzedniego zdania odetchnął z ulgą. - Co za szataństwo.
    - Naprawdę? - Lisanna udała szczerze zdziwioną.
    - Tak. - oznajmił hardo.
    - Nie wydaje mi się.
    - Nie mam doświadczenia. - uciął mając nadzieję na koniec tematu.
    - W takim razie. - stanęła na palcach przysuwając się bliżej Natsu. - Ktoś musi ci pomóc je zdobyć.
    Różowowłosy był tak zaskoczony, że omal nie poczuł miękkich warg Lisanny na swoich ustach. Dopiero prawie pod koniec poczuł jej intensywny zapach. W głowie miał mętlik. Nie wiedział, co zrobić, jak się zachować. Po prostu stał czekając aż dziewczyna odsunie się na bezpieczniejszą odległość.
    - Gdybyś chciał jeszcze poćwiczyć polecam się na przyszłość.
    Dopiero po chwili doszło do niego, jak ulegle się zachował.

    - Nareszcie. - jęknęła z ulgą Lucy otwierając swoje mieszkanie. - Myślałam, że nigdy tu nie dojdziemy.
    - Za daleko mieszkasz. - stwierdził Gray przytrzymując przed dziewczyną drzwi.
    - No coś ty. - prychnęła starając się nie upuścić żadnej z toreb z zakupami.
    - Wiesz, że to ja mogłem je ponieść, prawda?  - zagadnął Gray zdejmując buty.
    - Wspominałeś o tym chyba milion razy w drodze do domu. - Lucy odwinęła z szyi błękitny szal i zawiesiła go na błyszczącym haczyku.
    - Uparciuch. - skwitował Fullbuster zanosząc siatki do kuchni. - Po co tyle tego wszystkiego?
    - Razem z Erzą pomyślałyśmy, że siedząc do późna zrobimy się głodni.
    - Och, doprawdy? - chłopak uśmiechnął się zawadiacko. Komicznie wyglądał ubierając różowy fartuszek z falbankami należący do dziewczyny. - Naprawdę muszę to nosić?
    - Skoro tak rwałeś się do pomocy, to szkoda byłoby żebyś ubrudził sweter. - upomniała obmywając warzywa na sałatkę. - Wybacz, nie mam niczego bardziej męskiego.
    Gray zaśmiał się zachodząc dziewczynę od tyłu. Lucy czuła jego chłodny oddech na karku. Starała się opanować serce, które z niewiadomej przyczyny zaczęło bić szybciej. Fullbuster nachylił się opierając pierś o plecy blondynki.
    - Co mam zrobić? - zapytał uwodzicielsko.
    - Kroić. - Lucy nie patrząc w oczy przyjaciela wcisnęła mu do ręki nóż razem z pomidorem. - I wrzucać do miski.
    Przez chwilę pracowali w zupełnej ciszy. Heartfilia ukryła twarz za kurtyną włosów. Dziwnie się czuła widząc TAKIE spojrzenie Graya. A może tylko je sobie przywidziała? W końcu często się kpiąco uśmiecha (wyłącznie do Natsu, ale to szczegół. Kto się szczegółami przejmuje?). W każdym razie musiała odczekać chwilę aż jej policzki wrócą do normalnego koloru. Niemal czuła tę palącą czerwień.
    - W porządku? - zapytał mag bacznie przyglądając się Lucy.
    - Ach, tak. Zamyśliłam się.
    - Hej, mówisz do mnie czy ogórka? - zaśmiał się usiłując skupić na sobie uwagę przyjaciółki.
    Ta oblała się jeszcze większym rumieńcem niż poprzednio.
    - On, by mi nie odpowiedział. - dziewczyna pomachała trzymanym warzywem.
    Gray po raz kolejny uniósł kąciki ust ku górze. Tak często, jak przy niej nie uśmiechał się dzięki jakiejkolwiek innej osobie. Lubił wywoływać u Lucy zakłopotanie, podobała mu się wtedy jej przyozdobiona różem twarzyczka. Szkoda, że większość czasu poświęcała temu głupiemu Płomyczkowi. Zbyt rzadko mięli okazję pobyć sam na sam.
    - Dobrze się czujesz? - Heartfilia przerwała wewnętrzne rozmyślania maga.
    - Tak, a co? - nie spodziewał się takiego pytania. Dotychczas rozbiegane spojrzenie Lucy całkowicie pochłonęło jego osobę. Pochlebiało mu takie zainteresowanie. Poczuł się… ważny?
    - Jesteś blady. - stwierdziła głosem rasowej pielęgniarki. - I masz sine usta.
    - To nic takiego. - burknął udając nagłe zainteresowanie widoczną zza szklanej części szafki porcelanową zastawę filiżanek.
    Lucy westchnęła i przyłożyła dłoń do czoła przyjaciela.
    - Ciepłe. Nawet, jak na ciebie. - mruknęła pod nosem jednocześnie w zamyśleniu ściągając brwi. Zastanawiała się nad tym, czy ma w domu jakieś tabletki na przeziębienie. Niby rzadko pomagały, ale zawsze to coś.
    Gray nieświadomie pochylił się w przód tak, że od warg blondynki dzieliły go centymetry. Mógł zrobić to teraz. Tak, uda mu się! Miał wrażenie, iż słyszy bicie serca stojącej naprzeciw niego osoby. Chciał jej dotknąć, szczelnie zamknąć w ramionach i nigdy, przenigdy nie puścić. Cały czas czuć jej zapach, sunąć palcami po gładkiej skórze. Dać to, czego jeszcze nie ofiarował drugiej osobie.
    - Co ty? - szepnęła drżącym głosem gdy delikatnie ujął jej podbródek. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w twarz maga. Na moment wstrzymała oddech i…

***
Ohayo!
 Tak wiem fani NaLu myślą jak, by mnie tu dopaść. 
Natsu: A czego się spodziewałaś! Jaka jest tematyka tego bloga, co?!
Czarna: Nie gorączkuj się tak. 
Natsu: Łatwo ci mówić.
W każdym razie przypominam o możliwości zamawiania one shotów pod czwartkowym postem.
Malinq Ashida - pomysł już mam, wkrótce przysiądę do pracy.
Anonim - cieszę się z wyboru Shado na bohaterkę paringu chociaż będzie to trudne zadanie. Nie mogę Wam wszystkiego o niej ot tak zdradzić. ;) Ale postaram się!
Więc na dziś koniec (przypominam o pytaniu za sto punktów i zamawianiu). 
Mata ne! Do poniedziałku!

czwartek, 10 lipca 2014

Ogłoszenia parafialne! #3 - Niespodzianka!

Ohayo! 

Dziś tak nietypowo, bowiem mamy czwartek a ja tu wyskakuję z notką.

Natsu: Ki czort wie, co ona tam wymyśliła.
Czarna: <wzrok a'la przecież ty nie istniejesz w realnym świecie> A tak nie zwracając uwagi na pewnego idiotę mam dla Was pewną nowinę! Mianowicie... pod tym wpisem możecie pisać zamówienia, które będę realizować. Już tłumaczę, otóż:
1. Piszecie jaki paring chcecie.
2. Krótki opis historii, którą mam napisać.
Proste, prawda? Ale...
3. Nie proście o rzeczy 18+ ani nic tym podobnego. Dlaczego? Z prostej przyczyny.. nie mam bladego pojęcia jak pisać Takie rzeczy.
Natsu: Świętoszka.
Czarna: A żebyś wiedział. Zamówienia przyjmuję do czwartku przyszłego tygodnia (17.07) Jeżeli jakieś się pojawią zaraz umieszczę je w widocznym miejscu. 
Natsu: Będzie to chociaż długie?
Czarna: Zależy od historii. Mogę zrobić krótkiego shota lub kilkuczęściowe mini-opowiadanie. 
Natsu: A jak często to będzie?
Czarna: Jak napiszę to od razu wstawię. Jeszcze jakieś pytania?
Natsu: Dlaczego w czwartym rodz..
<Dragneel jest duszony>
Czarna: Cisza! Wiem, że chcesz mnie zlinczować, ale to dla dobra opowiadania!

To tyle. Czekam na Wasze zamówienia. Mata ne!


poniedziałek, 7 lipca 2014

Wirus - rozdział 3 (29) - Uciekinierka

    Upijam spory łyk z przezroczystej szklanki wypełnionej kolorowym drinkiem. Alkohol przyjemnie łaskocze w gardło.
    Pilnuj się. - ostrzega Ona. Moje alter-ego.
    Ignoruję słyszalne tylko dla mnie słowa i ponownie zbliżam szklankę do ust.
    Wokół migocze mnóstwo barwnych świateł, które nieźle dają po oczach. Na podświetlanym parkiecie tańczy mnóstwo pół pijanych ludzi chcących udowodnić światu, iż z założenia niewielka ilość procentów im nie szkodzi. Ta, jasne. Nie wierzę w takie bajki. Jak ktoś jest upity to koniec! Nie ma co się sprzeczać.
    Na krześle obok mnie pada jakiś starszy mężczyzna prosząc o jeszcze jedno piwo.
    Wzdycham cicho i udaję, że przez głośną muzykę i basy nie słyszę niczego z tego, co bełkocze w moim kierunku. O normalnej mowie nie wspomnę.
    Już się napiłaś?
    A ty, co taka niecierpliwa. - odparowuję robiąc jej na złość kolejny mały łyczek.
    Żebyś mnie źle nie zrozumiała. Nie chodzi mi o ciebie tylko twoje ciało.
    A co w związku z nim?
    Jak już przejmę nad tobą kontrolę chciałabym, żeby nie było naruszone przez jakiegoś napalonego pijaka.
    Parskam jednak przenoszę wzrok na zbliżającego się w moim kierunku osobnika płci męskiej. A konkretniej na jego łapę, bo ręką tego czegoś nazwać nie można. Ma aurę w kolorze brudnego brązu.
    Naprawdę myślisz, że udałoby mu się chociaż mnie dotknąć? - pytam ironicznie drugą siebie.
    Ale musiałabyś użyć wtedy siły! Nie boisz się? - Jej głos ocieka słodyczą i sarkazmem. Dobrze wie, że powstrzymuję się od walki. Wtedy ma największe szanse na przejęcie nade mną kontroli.
    Owszem. - potwierdzam ku niezadowoleniu alter-ego. - Dlatego nie mam zamiaru walczyć.
    Gdy dłoń mężczyzny niebezpiecznie zbliża się do mojego kolana przenoszę na niego wzrok ze spojrzeniem godnym bazyliszka. Wydaję z siebie ostrzegawcze warknięcie a stary facet około czterdziestki zabiera swoje piwo tak, jakbym miała mu je zaraz wyrwać razem z sercem.
    Biorę ostatni już największy łyk i z brzdękiem odstawiam pustą szklankę na ladę. Barman uśmiecha się lekko jednak nie udaje mu się nic powiedzieć, bo nadciąga kolejna fala klientów spragnionych alkoholu.
    Długo jeszcze zamierzasz żyć, jak na celibacie?
    Co sugerujesz?
    Zawrzyjmy umowę.
    Popycham drzwi lokalu i chwilę później znajduję się już na świeżym powietrzu nieprzesiąkniętym zapachem potu i drogich perfum.
    Czego chcesz?
    Podczas walki podzielisz się ze mną świadomością. - proponuje niewinnie.
    Nie. Ma. Mowy. - cedzę ostro i znikam wśród nocnych cieni krocząc tylko w sobie znanym kierunku.

~biblioteka na obrzeżach Magnolii~
    Kto, by pomyślał, że znalezienie jednej książki może być AŻ TAK trudnym zadaniem. Wydawało się, iż, ma ona własny rozum i celowo unika magów nie chcąc wpaść w ich ręce. Lucy skończywszy sprawdzać ostatnią półkę regału przeciągnęła się zmuszając do ruchu obolałe mięśnie.
    - Masz coś? - Natsu wychylił swą różową czuprynę zza półek.
    - Nic a nic. - odpowiedziała zrezygnowana.
    Czas tak bardzo się dłużył. Wydawało się, że siedzieli wieki nim dotarli do dalszej części biblioteki. Każdy, co chwila ziewał, lecz nikt nie narzekał na zadanie. No może do pewnego czasu…
    - Mam serdecznie dość! - oświadczył Natsu, gdy pozbierał się po spadnięciu z drabiny z głuchym hukiem.
    Happy zachichotał cicho i odleciał w kierunku bibliotekarki, która z niewiadomych przyczyn polubiła głaskanie go za uszkami.
    - Niezdara! - rzucił na pożegnanie znikając wśród piętrzących się regałów.
    Lucy westchnęła i wróciła do przeszukiwania książek. W międzyczasie ukradkiem zerknęła na swojego przyjaciela. Zdziwiła się, bowiem zamiast upragnionego uśmiechu zobaczyła ślad zawodu w oczach. Blondynka wstała z klęczek i podeszła do maga, ale zamiast wymierzyć mu prawego sierpowego w brzuch z groźbą wiecznego potępienia delikatnie przyłożyła dłonie do jego policzków.
    - Co to za wzrok? - gniewnie ściągnęła brwi.
    - Nie rozumiem. - przez twarz Natsu przeleciał cień zdziwienia. Chłopak drgnął lekko upajając się słodkim zapachem dziewczyny.
    - Wyglądasz jakbyś zaraz miał paść i już nie wstać. - zarzuciła.
    - To przez tą nudną robotę. - odparł zakłopotany.
    - Takie kity to wciskaj komuś innemu! - upomniała zdejmując dłonie z policzków Natsu, by zaraz spleść je na piersi. - Przecież widzę, że się martwisz. - dodała spokojniejszym tonem.
    Różowowłosy nie wiedział, co powiedzieć. Został przejrzany! A przecież tak bardzo starał się ukryć swój ponury nastrój. Myślał, że wymigiwanie się misją będzie dobrym usprawiedliwieniem. Chłopak przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i dokładnie przyjrzał się Lucy. Jej oczy ciskały gromy a mimo to zobaczył w nich troskę. Usta zacisnęła w cienką linię a policzki zaróżowiły się.
    - Wybacz. - powiedział po chwili wahania zupełnie szczerze. - Obiecuję, że porozmawiam z tobą. Później.
    - Później? - powtórzyła jak gdyby nie znała znaczenia chwili tego słowa.
    - Podobno w bibliotece nie powinno się siedzieć cicho. - puścił oczko zaskoczonej dziewczynie i odwrócił się w stronę regałów. - Kontynuujmy, bo rzeczywiście będziemy siedzieć tu do śmie… - Natsu przerwał nagle z całej siły szarpiąc książką, którą złapał. - Mam ją!
    Lucy natychmiast doskoczyła do maga i pomogła wyciągnąć mu uciekinierkę z ukrycia. Zaraz jednak puściła śnieżnobiałą księgę. Było to dobrym posunięciem, ponieważ ta podleciała w górę ciągnąc za sobą zielonego na twarzy maga.
    - Pomocy! Ludzie ratujcie! - unosząc się tuż nad sufitem starał się nawołać kogokolwiek, kto mógłby go ściągnąć. Chłopak powstrzymywał odruch wymiotny mocno zaciskając posiniałe usta.
    - Natsu! - Lucy biegła między regałami o sztuce antycznej nie chcąc stracić maga z oczu.
    Czytelnicy znajdujący się w bibliotece szeroko otwierali oczy i zaraz je przecierali. Nie mogli uwierzyć w to, co się działo!
    - Happy! - bełkotał Dragnnel a jego ciało zachowywało się jak szmaciana lalka.
    - Lecę! - odwoływał jednak jego próby przechwycenia maga nie powiodły się. Księga była sprytniejsza niż na to wskazywała.
    - Gemini! - Lucy manewrując między półkami zdołała przywołać Bliźnięta. - Pomóżcie w złapaniu Natsu i białej książki, proszę!
    Gemi i Mini uniosły się w górę i rozdzieliły machając porozumiewawczo do Happiego. Po chwili niepozornego lewitowania przy akompaniamencie dziwnych dźwięków wydawanych przez Natsu cała trójka okrążyła cel i w odpowiednim momencie wspólnie się na niego rzucili. Już prawie mieli dotknąć białej okładki i drżącego maga, lecz kierowana własnym rozumem księga wzleciała pod sam sufit, przez co Duchy i Happy zderzyli się ze sobą. Lucy wydała z siebie cichy jęk zawodu. Zdecydowała się obrać inną taktykę.
    - Hej książko. - zaczęła mówić jak dorosły do dziecka. Głośno i powoli. Zadziałało, magiczny przedmiot latając w napadzie dzikiej furii (i przy okazji ciągnąc za sobą biednego Natsu) zwolnił i zatrzymał się. - Chodź, nie chcemy zrobić ci krzywdy.
    Księga urzeczona głosem blondynki obniżyła lot i pozwoliwszy się złapać zasnęła. Smoczy Zabójca czując ziemię pod palcami szlochał ze szczęścia dziękując bogom za ratunek.
    Lucy mając przed sobą sprawczynię całego zdarzenia uśmiechała się lekko. Ciężko stwierdzić do kogo. Może przedmiotu, albo samej siebie? Opuszkami palców delikatnie gładziła śnieżnobiałą okładkę. Ostrożnie obróciła nią w palcach jednakże ta mimo braku jakiegokolwiek zabezpieczenia nie pozwoliła się otworzyć. Co z tego, że została złapana? Nadal robi, co chce.
    Kilka minut później zwabiona własnym instynktem ostrzegawczym bibliotekarka przybiegła na miejsce zdarzenia. Zastając wykonane zadanie ucieszyła się i wypłaciła magom nagrodę za zlecenie. Do puli zdobycz dorzuciła jeszcze białą książkę, która wkrótce znalazła nowy dom na półce w domu Lucy.
***
Ohayo! Za nami kolejny rozdzialik. Przyznam w zamiarach miał być on nieco dłuższy, ale patrząc na rozpiskę postanowiłam go uciąć i kolejny zacząć od tego, co miało znaleźć się jeszcze w nim (dla ciekawskich tytuł 4 części znajdziecie po prawej w terminarzu). Póki, co żadnych ważniejszych ogłoszeń więc mata ne! Do poniedziałku.