Upijam spory łyk z przezroczystej szklanki
wypełnionej kolorowym drinkiem. Alkohol przyjemnie łaskocze w gardło.
Pilnuj się. - ostrzega Ona. Moje
alter-ego.
Ignoruję słyszalne tylko dla mnie słowa i
ponownie zbliżam szklankę do ust.
Wokół migocze mnóstwo barwnych świateł,
które nieźle dają po oczach. Na podświetlanym parkiecie tańczy mnóstwo pół
pijanych ludzi chcących udowodnić światu, iż z założenia niewielka ilość
procentów im nie szkodzi. Ta, jasne. Nie wierzę w takie bajki. Jak ktoś jest
upity to koniec! Nie ma co się sprzeczać.
Na krześle obok mnie pada jakiś starszy
mężczyzna prosząc o jeszcze jedno piwo.
Wzdycham cicho i udaję, że przez głośną
muzykę i basy nie słyszę niczego z tego, co bełkocze w moim kierunku. O
normalnej mowie nie wspomnę.
Już się napiłaś?
A ty, co taka niecierpliwa. - odparowuję
robiąc jej na złość kolejny mały łyczek.
Żebyś mnie źle nie zrozumiała. Nie
chodzi mi o ciebie tylko twoje ciało.
A co w związku z nim?
Jak już przejmę nad tobą kontrolę chciałabym, żeby nie
było naruszone przez jakiegoś napalonego pijaka.
Parskam jednak przenoszę wzrok
na zbliżającego się w moim kierunku osobnika płci męskiej. A konkretniej na
jego łapę, bo ręką tego czegoś nazwać nie można. Ma aurę w kolorze brudnego
brązu.
Naprawdę
myślisz, że udałoby mu się chociaż mnie dotknąć? - pytam ironicznie drugą
siebie.
Ale musiałabyś użyć wtedy siły! Nie boisz się? - Jej głos
ocieka słodyczą i sarkazmem. Dobrze wie, że powstrzymuję się od walki. Wtedy ma
największe szanse na przejęcie nade mną kontroli.
Owszem.
- potwierdzam ku niezadowoleniu alter-ego. - Dlatego nie mam zamiaru walczyć.
Gdy dłoń mężczyzny niebezpiecznie zbliża
się do mojego kolana przenoszę na niego wzrok ze spojrzeniem godnym bazyliszka.
Wydaję z siebie ostrzegawcze warknięcie a stary facet około czterdziestki
zabiera swoje piwo tak, jakbym miała mu je zaraz wyrwać razem z sercem.
Biorę ostatni już największy łyk i z
brzdękiem odstawiam pustą szklankę na ladę. Barman uśmiecha się lekko jednak
nie udaje mu się nic powiedzieć, bo nadciąga kolejna fala klientów spragnionych
alkoholu.
Długo jeszcze zamierzasz żyć, jak na celibacie?
Co sugerujesz?
Zawrzyjmy umowę.
Popycham drzwi lokalu i chwilę później
znajduję się już na świeżym powietrzu nieprzesiąkniętym zapachem potu i drogich
perfum.
Czego
chcesz?
Podczas walki podzielisz się ze mną świadomością. - proponuje niewinnie.
Nie.
Ma. Mowy. - cedzę ostro i znikam wśród nocnych cieni krocząc tylko w sobie
znanym kierunku.
~biblioteka
na obrzeżach Magnolii~
Kto, by pomyślał, że znalezienie jednej
książki może być AŻ TAK trudnym zadaniem. Wydawało się, iż, ma ona własny rozum
i celowo unika magów nie chcąc wpaść w ich ręce. Lucy skończywszy sprawdzać
ostatnią półkę regału przeciągnęła się zmuszając do ruchu obolałe mięśnie.
- Masz coś? - Natsu wychylił swą różową
czuprynę zza półek.
- Nic a nic. - odpowiedziała zrezygnowana.
Czas tak bardzo się dłużył. Wydawało się,
że siedzieli wieki nim dotarli do dalszej części biblioteki. Każdy, co chwila ziewał,
lecz nikt nie narzekał na zadanie. No może do pewnego czasu…
- Mam serdecznie dość! - oświadczył Natsu,
gdy pozbierał się po spadnięciu z drabiny z głuchym hukiem.
Happy zachichotał cicho i odleciał w
kierunku bibliotekarki, która z niewiadomych przyczyn polubiła głaskanie go za
uszkami.
- Niezdara! - rzucił na pożegnanie znikając
wśród piętrzących się regałów.
Lucy westchnęła i wróciła do przeszukiwania
książek. W międzyczasie ukradkiem zerknęła na swojego przyjaciela. Zdziwiła się,
bowiem zamiast upragnionego uśmiechu zobaczyła ślad zawodu w oczach. Blondynka
wstała z klęczek i podeszła do maga, ale zamiast wymierzyć mu prawego
sierpowego w brzuch z groźbą wiecznego potępienia delikatnie przyłożyła dłonie
do jego policzków.
- Co to za wzrok? - gniewnie ściągnęła
brwi.
- Nie rozumiem. - przez twarz Natsu
przeleciał cień zdziwienia. Chłopak drgnął lekko upajając się słodkim zapachem
dziewczyny.
- Wyglądasz jakbyś zaraz miał paść i już
nie wstać. - zarzuciła.
- To przez tą nudną robotę. - odparł
zakłopotany.
- Takie kity to wciskaj komuś innemu! -
upomniała zdejmując dłonie z policzków Natsu, by zaraz spleść je na piersi. -
Przecież widzę, że się martwisz. - dodała spokojniejszym tonem.
Różowowłosy nie wiedział, co powiedzieć.
Został przejrzany! A przecież tak bardzo starał się ukryć swój ponury nastrój.
Myślał, że wymigiwanie się misją będzie dobrym usprawiedliwieniem. Chłopak
przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą i dokładnie przyjrzał się Lucy.
Jej oczy ciskały gromy a mimo to zobaczył w nich troskę. Usta zacisnęła w
cienką linię a policzki zaróżowiły się.
- Wybacz. - powiedział po chwili wahania
zupełnie szczerze. - Obiecuję, że porozmawiam z tobą. Później.
- Później? - powtórzyła jak gdyby nie znała
znaczenia chwili tego słowa.
- Podobno w bibliotece nie powinno się siedzieć
cicho. - puścił oczko zaskoczonej dziewczynie i odwrócił się w stronę regałów.
- Kontynuujmy, bo rzeczywiście będziemy siedzieć tu do śmie… - Natsu przerwał
nagle z całej siły szarpiąc książką, którą złapał. - Mam ją!
Lucy natychmiast doskoczyła do maga i
pomogła wyciągnąć mu uciekinierkę z ukrycia. Zaraz jednak puściła śnieżnobiałą
księgę. Było to dobrym posunięciem, ponieważ ta podleciała w górę ciągnąc za
sobą zielonego na twarzy maga.
- Pomocy! Ludzie ratujcie! - unosząc się
tuż nad sufitem starał się nawołać kogokolwiek, kto mógłby go ściągnąć. Chłopak
powstrzymywał odruch wymiotny mocno zaciskając posiniałe usta.
- Natsu! - Lucy biegła między regałami o
sztuce antycznej nie chcąc stracić maga z oczu.
Czytelnicy znajdujący się w bibliotece
szeroko otwierali oczy i zaraz je przecierali. Nie mogli uwierzyć w to, co się
działo!
- Happy! - bełkotał Dragnnel a jego ciało
zachowywało się jak szmaciana lalka.
- Lecę! - odwoływał jednak jego próby
przechwycenia maga nie powiodły się. Księga była sprytniejsza niż na to
wskazywała.
- Gemini! - Lucy manewrując między półkami
zdołała przywołać Bliźnięta. - Pomóżcie w złapaniu Natsu i białej książki,
proszę!
Gemi i Mini uniosły się w górę i
rozdzieliły machając porozumiewawczo do Happiego. Po chwili niepozornego
lewitowania przy akompaniamencie dziwnych dźwięków wydawanych przez Natsu cała
trójka okrążyła cel i w odpowiednim momencie wspólnie się na niego rzucili.
Już prawie mieli dotknąć białej okładki i drżącego maga, lecz kierowana własnym
rozumem księga wzleciała pod sam sufit, przez co Duchy i Happy zderzyli się ze
sobą. Lucy wydała z siebie cichy jęk zawodu. Zdecydowała się obrać inną
taktykę.
- Hej książko. - zaczęła mówić jak dorosły
do dziecka. Głośno i powoli. Zadziałało, magiczny przedmiot latając w napadzie
dzikiej furii (i przy okazji ciągnąc za sobą biednego Natsu) zwolnił i
zatrzymał się. - Chodź, nie chcemy zrobić ci krzywdy.
Księga urzeczona głosem blondynki obniżyła
lot i pozwoliwszy się złapać zasnęła. Smoczy Zabójca czując ziemię pod
palcami szlochał ze szczęścia dziękując bogom za ratunek.
Lucy mając przed sobą sprawczynię całego
zdarzenia uśmiechała się lekko. Ciężko stwierdzić do kogo. Może przedmiotu, albo
samej siebie? Opuszkami palców delikatnie gładziła śnieżnobiałą okładkę.
Ostrożnie obróciła nią w palcach jednakże ta mimo braku jakiegokolwiek
zabezpieczenia nie pozwoliła się otworzyć. Co z tego, że została złapana? Nadal
robi, co chce.
Kilka minut później zwabiona własnym
instynktem ostrzegawczym bibliotekarka przybiegła na miejsce zdarzenia.
Zastając wykonane zadanie ucieszyła się i wypłaciła magom nagrodę za zlecenie.
Do puli zdobycz dorzuciła jeszcze białą książkę, która wkrótce znalazła nowy
dom na półce w domu Lucy.
***
Ohayo! Za nami kolejny rozdzialik. Przyznam w zamiarach miał być on nieco dłuższy, ale patrząc na rozpiskę postanowiłam go uciąć i kolejny zacząć od tego, co miało znaleźć się jeszcze w nim (dla ciekawskich tytuł 4 części znajdziecie po prawej w terminarzu). Póki, co żadnych ważniejszych ogłoszeń więc mata ne! Do poniedziałku.
Ja już chcem festiwal!
OdpowiedzUsuńLaxus: A ty znowu o tym.
Tak, bo nie mogę się już doczekać!!!
Laxus: Mówię po raz n-ty: USPOKÓJ SIĘ!
Krzyczałeś, a nie mówiłeś!
Laxus: Mały szczegół.
Ta MAŁY. Dobra wracając do rozdziału to był MEGA BOSKI z resztą jak zawsze. A zwłaszcza, że wystarczyło by Lucy ja zawołała takie to proste było xD *turla się po podłodze*
Laxus: No w sumie prawda.
Właśnie taki prosty sposób xD I jeszcze ten biedny Natsu ze swą choroba lokomocyjną. Ale powinien sobie radzić skoro ty też jakoś wytrzymujesz.
Evergreen: Ale wiesz my na ogół idziemy piechotą na misje.
Serio?
Evergreen: Tak, bo ten nie chce się męczyć w pociągu. *wskazuje na Laxusa*
Laxus: Po co jej to mówiłaś?!
Evergreen: Chciała wiedzieć to ma!
Laxus: Mam przerąbane.
Dobra to weny weny weny weny weny weny weny i jeszcze raz weny! A teraz się żegnam, bo muszę trochę pognębić Iskierkę! Więc ja ne!
PS. PIERWSZA! Yatta!!!!!
Malinq & Laxus