Zadzwonił dzwonek.
Odetchnąwszy z ulgą Lucy wyplątała się z
napierającego na nią chłodnego uścisku Graya i żwawiej niż zwykle udała się w
stronę drzwi.
- Natsu! Erza! - uśmiechnęła się na widok
stojących w futrynie przyjaciół. Ledwo powstrzymała cisnące się jej na usta
ciche westchnienie. Nie będzie musiała zaprzątać sobie głowy dziwnym
zachowaniem lodowego maga. W końcu przy reszcie nie odważy się na kolejny
szalony krok. Bynajmniej taką miała nadzieję… Zaraz, czy ona myśli o Grayu, jak
o mordercy z pierwszych stron gazet? To bez sensu, przecież wcale się go nie
boi. Jest przewrażliwiona. Po prostu czuje się nieswojo, nie wie, jak zachować
się w takiej sytuacji.
Odwiesiwszy czarny płaszcz przeciwdeszczowy
Erza władczym krokiem wkroczyła do kuchni niczym własnego królestwa. Natsu jak
zwykle nie miał na sobie żadnej kurtki. Jego zabójcza temperatura ciała zupełnie mu
wystarczała, choć pogoda na zewnątrz wcale nie rozpieszczała. Zanosiło
się na coś więcej niż przelotny deszczyk.
- Czuję jedzenie. - westchnął rozmarzony
mag napawając się słodkim zapachem ciast i owoców.
- Już głodny? - zdziwiła się dziewczyna.
Wcale nie było aż tak późno.
Zaniepokojona odgłosami ocierającego się o
siebie szkła dochodzącymi z pomieszczenia obok zatupała nerwowo.
- Zawsze i wszędzie. - zaśmiał się
obejmując ramieniem Lucy i zaprowadzając ją do salonu, w którym Erza
rozstawiała na stole półmiski z sałatkami. Zupełnie jakby był to ich wspólny
dom i Heartfilia samotnie w nim nie mieszkała.
Gdy wszystko zostało już przygotowane (i
przy okazji lekko napoczęte) magowie rozsiedli się wygodnie w fotelach gotowi
na rozpoczęcie poważnej rozmowy. Z boku wyglądało to na przygotowania do gry, w
której mimika twarzy wszystko zdradza więc przypominali kamienne posągi z
zamontowaną funkcją oddychania. Jedynie Natsu po chwili od czasu do czasu łypał
wygłodniałym wzrokiem po stole zastanawiając się w czym najpierw zatopić zęby.
- Od czego zaczynamy? - zapytała Lucy, by przerwać
panującą ciszę a przy okazji ruszyć się z miejsca i nalać napoju do szklanki.
- Myślę, że najważniejszym jest ustalenie,
kogo tak właściwie szukamy. - zaproponowała Erza machając widelczykiem z
nadzianą na niego truskawką.
- Nie wiemy tego? - wtrącił Natsu.
- To zależy od ciebie. - Gray zwrócił się
do podgryzającego kruche ciasteczko Płomyczka.
- Hę? Dlaczego? - korzystając z okazji
oblizał usta z maleńkich okruszków.
- Głupi! Możesz odnaleźć s i o s t r ę
lub Shado. - sprostował widząc zdziwienie na twarzy maga.
- I co z tego? - warknął jak gdyby nigdy
nic. Starał się nie dać wyprowadzić równowagi tak prostą pogaduszką.
-To, że możesz później żałować wyboru? -
podpowiedział przykładając jednocześnie dłonie do ust, by opanować nagły atak
kaszlu.
- Myślałem o tym. - przyznał niechętnie
Dragneel umyślnie ignorując krztuszącego się Graya. Natsu wbił wzrok na talerz
zapełniony sałatką, by uniknąć wzroku pozostałych. Łatwiej przychodzi mu
rozprawianie o trudnych sprawach, gdy nie jest skrępowany niczyimi
spojrzeniami.
Siedząca obok Lucy niepewnie położyła mu
dłoń na ramieniu i lekko ją zacisnęła. Smoczy Zabójca odwdzięczył się bladym
uśmiechem.
- Jeżeli ja mam decydować. - tu zrobił
krótką pauzę na wzięcie głębszego wdechu. - Wybieram Shado.
- Dlaczego akurat ją? - Erza nie chciała
być wścibska ani ciekawska. Spokojnym tonem głosu zakomunikowała, że chce
jedynie poznać jego tok rozumowania.
- Może i była z nami tylko przez chwilę. -
przypomniawszy sobie chłodne spojrzenie szarych oczu kontynuował. - Ale sami
mieliście okazję zobaczyć jaka jest.
- Pusta.. - odparł Gray biorąc łyk
zaparzonej wcześniej herbaty.
- Wyglądała na osobę pogrążoną w
samotności. - Lucy zacisnęła palce na trzymanym kubku.
- Dlatego chcę ją z niej
wyciągnąć. - rzekł dobitnie Natsu. Jeszcze nigdy nie był tak zaparty w dążeniu
do celu.
- I takiej odpowiedzi oczekiwałam po tobie,
Natsu. - odparła z uznaniem Erza, na co Dragneel roześmiał się radośnie.
Lucy rozluźniła zaciśnięte dłonie i z
uśmiechem obserwowała swoich przyjaciół dopóki nie natrafiła na spojrzenie
Graya, od którego po plecach przebiegł jej zimny dreszcz.
- Co teraz zrobimy? - zapytała starając się
odciągnąć myśli od pewnego palącego wzroku.
- Proponuję ponownie zbadać Septentrio. -
rzucił niby od niechcenia Gray jednak nadal nie odrywał oczu od Heartfili, co
nie umknęło podzielnej uwadze różowowłosego.
- Ile razy przewinęła się już nazwa tego
dziwnego miasta. - burknął Natsu pałaszując kawałek biszkoptowego ciasta z
galaretką i bitą śmietaną tak, że pod jego nosem powstał biały wąs. Widząc to
dziewczyny zachichotały zgodnie.
- Coś musi się za nim kryć. - Erza
wzruszyła ramionami a następnie przeciągnęła unosząc ramiona w górę. - W
przyszłości może okazać się istotnym miejscem.
- Racja. Nie możemy o nim zapominać. -
przytaknęła Lucy przysięgając w duchu, iż zapamięta pouczenie Scarlet.
- Właśnie! - Gray wyglądał jakby go nagle
olśniło. - Zapomnieliśmy o czymś!
- Co masz na myśli? - odezwała się
czerwonowłosa, gdy nikt niczego nie powiedział a Lucy posłała jej wystraszone
spojrzenie.
- Gdy ostatnio byliśmy z Shado. - urwał
skrzywiony przy wymawianiu imienia dziewczyny. - Mięliśmy wizytę jakiegoś
typka.
- Wilson, prawda? - mruknęła Lucy, jak
przez mgłę przypominając sobie imię młodego mężczyzny.
- Podobno krzyczał abyśmy oddali mu Noe. -
dodał Natsu. - Myślicie, że chodziło mu o Shado?
- Nie jestem pewien. - przerwał sceptycznie
Gray. - Nigdy ich razem nie widzieliśmy. Może to zbieg okoliczności?
- Albo Shado i Noe to jedna osoba, albo
dwie różne. - westchnęła Lucy. - A wszystko i tak sprowadza się do…
- Zerefa. - dokończył Natsu z krzywym
grymasem na twarzy.
- Powinniśmy odwiedzić Wilsona w Magicznym
Więzieniu. - wtrąciła Erza.
- A wpuszczą nas? - zauważyła Lucy.
- Będą musieli. - odparł Natsu trzęsący się
z podekscytowania. - Jeżeli nie to sami utorujemy sobie wejście!
~Podziemne
Królestwo~
Kroki. Słychać cichy odgłos tupania mężczyzny
w czarnym garniturze. Przemierza kolejne korytarze. Żaden z nich nie ma
najmniejszej ozdoby, ani jednej płytki na podłożu i koloru ścian, poza
otaczającą szarością. Każdy jest szorstki w dotyku i bez wahania zdolny
zedrzeć nawet najtwardszą skórę. Tuż nad podążającym do swego pana sługą
rozchodzi się nikłe światło na przemian zapalające i gasnące, gdy tylko ktoś
znajdzie się w jego zasięgu.
Mężczyzna dotarłszy do swego celu unosi
dłoń w białej rękawiczce i puka do drzwi a echo idzie śladem jego wcześniejszej
wędrówki cofając się w tył.
- Wejść. - odpowiedział głęboki głos.
Sługa przykłada dłoń do piersi kłaniając
się, gdy wrota otwierają się i wciągają go ku łunie światła. Tu wszystko jest
inne. W Podziemiu jest to jedyne pomieszczenie, które nie zostało całkowicie
zatopione w cieniach. Wysokie sklepienie podtrzymywane jest przez cztery
kolumny ozdobione żłobieniami. Czarno-białe kafelki ułożone niczym szachownica
odbijają słabe światło setek zapalonych świec, by w końcu doprowadzić wzrok
obserwatora na siedzącego na swym tronie Króla Cieni.
- Czy wszelkie przygotowania zostały
dopełnione? - Zeref obdarza podwładnego uważnym spojrzeniem czarnych oczu.
- Oczywiście, Panie. - mężczyzna znów lekko
się skłania. - Jesteśmy gotowi.
-
Znakomicie. - pochwalił wstając z tronu, by po chwili zacząć krążyć obok
zapalonych świec. - Nasza droga towarzyszka jest gotowa na spotkanie?
- Proszę o wybaczenie. - odrzekł jedynie
zakładając dłonie na plecy.
Zeref skupionym spojrzeniem wodził za
słabym płomieniem jednej ze świec. Bladą dłonią badał jej strukturę. Ognik z
każdą chwilą słabnie.
- Jeżeli zaczekamy wypali się do końca. -
mag nachylił się nad obiektem obserwacji i dmuchnął w niego. - Wystarczy dodać
jeden czynnik a sytuacja diametralnie się zmieni, prawda przyjacielu?
- Dokładnie tak, jak Pan mówi.
Płomień pod wpływem powietrza zaszamotał
wściekle, by po chwili rozbłysnąć jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Zeref z lubością włożył palec w figlarny
ognik bawiąc się nim i nakierowując go.
- Wkrótce wykonamy podmuch.
Wicher. Zerwał się wiatr zamykający wrota i
odgradzający podsłuchującego kruka od rozmówców. Niedane było usłyszeć mu
pozostałych słów.
***
Ohayo!
Dziś nietypowo w niedzielę bowiem dowiedziałam się, iż jutro wyjeżdżam na parę dni. Z tego też powodu w następny poniedziałek nie ma żadnej notki (wybaczcie! :<). Raczej wątpię, bym zabrała ze sobą laptopa, więc albo nie napiszę niczego, albo tradycyjnie na kartce i później przepiszę. I chyba tak zrobię (zresztą podobnie idzie mi praca nad zamówieniem).
Mata ne! Do następnego razu (nie zapomnijcie o mnie!) :)
Takie krótkie, ale bardzo fajne i wydaje mi się, że wiem kim jest siostra Natsu *zaciera szatańako łapki*
OdpowiedzUsuńLaxus: Nie mów nikomu!
Dobra dobra nie powiem. Nie wiem czy ty wiesz, a jeśli nie wiesz to cię uświadomie: ŚWIETNIE PISZESZ OPISY POKOI I POSTACI!
Laxus: Zgadzam się z tobą!
Widzisz nawet Laxus się zgodził! No to my się żegnamy, przesyłamy weny i czekamy na twój piękny powrót!
Bye bye~!
Malinq & Laxus
PS. Nie zapomnimy o tobie!!!!
PSS. Pierwsza!!!
Nie było mnie tu dość długo T^T Jest co nadrabiać xd, ale jak na razie zajmę się tym jakże dziwnym komentarzem. Nie mogę się rozpisywać i mam nadzieję, że się nie fochniesz xD , Naprawdę przepraszam .
OdpowiedzUsuńRozdział super. Mimo, iż czytałam go szybko to spodobał mi się. Interesujący. Coś się ciągle zmienia . :D Czekam na dalszą część pozdrawiam i życzę weny
Hey hey! Miło mi poinformować, ze nominowałam cię do nagrody The Versatile Bolgger Award. Zajrzyj na mojego bloga, żeby dowiedzieć sie co i jak :)
OdpowiedzUsuńhttp://blooogbleachyaoooi.blogspot.com/
Pozdrawiam
Hejo! Znalazłam twojego bloga i przeczytałam całość w jeden dzień, tak się wciągnęłam C:
OdpowiedzUsuńI ogólnie to wow, Zeref coś szykuje, będzie grubo C:
No i... widzę powiązanie między tytułem sagi a Grayem (kaszel, bladość, sine usta, temperatura...). No i ten. Zastanawiam się, czy dobrze myślę, czy raczej nie o:
W każdym razie czekam na nowy rozdział, przesyłam wena, życzę wolnego czasu i chęci C:
Pozdrowionka!
Twoja nowa czytelniczka - Szeh.
P.S. Piszę ten komentarz na telefonie i gdy pisałam "Zeref coś szykuje", zamiast "coś" napisałam "cis". Wizja Zerefa-założyciela szkółki leśnej mnie rozbraja :'D Taki w ogrodniczkach, żeby się za bardzo ziemią nie uświnić i z taką małą łopatką, przysypujący ziemią sadzonkę... xD Ewentualnie jakby uznać cis za dźwięk, nie za drzewo, to wizja Zerefa-muzyka też mnie rozwala. Sądząc po charakterze grałby bluesa albo metal symfoniczny, bo w tym drugim gatunku tyle tekstów o nieszczęśliwej miłości, tak by to pasowało do tego jego emowatego zachowania z wyspy Tenrou... xD Bo teraz to jakby trochę mniej I:
Ale dobra, nie smęcę ci już, pozdrowionka! ^^
Miło mi powitać nową czytelniczkę ^^ Mam nadzieję, że zostaniesz aż do końca (czyli jeszcze dłuuuugo). Czy Twoje myślenie na temat sagi jest dobre? Hmm może, może :D
UsuńŚwietny rozdział, zapraszam na bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://marzenia-wrozki-fairytail.blogspot.com/
;3