Tego ranka Magnolia budziła się do życia w
zadziwiająco wolnym tempie. Pierwsi mieszkańcy zaczynali wychodzić ze swych
domów. Może szli na zakupy? Spacer? Tego nie wiedział nikt. Każdy podążał
własną drogą. Tak też robiła Lucy Heartfilia. Mag (albo magini) Fairy Tail.
- Trzeba wybrać się na jakąś misję żeby
spłacić czynsz właścicielce. - z cichym westchnieniem przekroczyła próg gildii.
W środku jak zwykle było strasznie głośno a
gdzieś pomiędzy krzykami latały pojedyncze meble. Jak tak dalej pójdzie
wszystko zostanie zniszczone.
- Witaj Lucy, mogę zająć chwilkę? - starsza
siostra Strauss właśnie odstawiała na ladę czysty kubek.
- Jasne.
- Czy mogłabyś pomóc mi i Lisannie w
przygotowaniach do imprezy? - zapytała pogodnym tonem. Nie sposób było jej
odmówić.
- Ale tak od razu? - cóż swoją starą-nową gildię
„otrzymaliśmy” dopiero po powrocie z Wielkiego Turnieju Magicznego od całej
Magnolii szkoda, by było tak szybko ją zniszczyć.
- Tak. Wszystkim się to przyda. -
Mirajane powiodła wzrokiem po sali. Choć zdecydowana część magów wciąż
cieszyła się z wygranej, to niektórzy zdawali się nie dostrzegać pełni radości.
Mowa tu o Smoczych Zabójcach. Żaden z nich nie był w stanie pokonać smoka w pierwszym starciu, a dopiero kolejnych, gdy połączyli swą siłę. Wydawało się, że Natsu nie odczuwa
tak dotkliwie porażki, za to cały czas rozmyśla o Igneelu. Zresztą ciężko było
cokolwiek wyczytać z jego twarzy. - Poza tym odwiedzą nas nasi nowi przyjaciele
z Sabertooth. Widać zależy im na dobrych relacjach z Fairy Tail.
- Myślisz, że chcą naprawić swoje błędy, Mira?
- Dokładnie. - kolejny uśmiech rozświetlił
twarz dziewczyny. - Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Więc jak mogę ci pomóc? - zapytała Lucy a
w jej oczach pojawiły się małe iskierki.
- Znajdź Elfmana. On da ci parę przydatnych
rzeczy, potem możesz tu wrócić.
- Zaraz wracam! - krzyknęła Lucy prędko
wychodząc z gildii całkiem zapominając o czynszu.
Na szczęście nie musiała długo szukać. Szybko
dostała to, o co prosiła Mira. Był to karton pełen balonów gotowych do
nadmuchania i mnóstwo serpentyn. Wygląda na to, że będzie iście kolorowo. Droga
powrotna nie była już jednak tak prosta. Pudło skutecznie przesłaniało cały
widok. Dobrze chociaż, że było lekkie.
Skręcając we właściwą ulicę Lucy
przyspieszyła kroku. Była już prawie na miejscu gdy z pełnym impetem wpadła na
swojego przyjaciela odbijając się od jego pleców.
- Przepraszam! - powiedziała spuszczając
wzrok z Natsu. Natychmiast zgarnęła część balonów wrzucając je do parszywego
pudełka.
- Przecież nic się nie stało. - różowo
włosy wywrócił oczami po czym śmiejąc się z koordynacji ruchowej blondynki
pomógł jej wszystko posprzątać.
- Głupek. - mruknęła cicho zirytowana.
Mógłby już sobie darować.
- Oj nie złość się. Złość piękności
szkodzi!
- Ale Natsu.. Lucy już dawno zaszkodziło. -
powiedział głośno nadlatujący Happy napotykając groźny wzrok przyjaciółki
machającej pięścią przed jego nosem.
- Mówiłeś coś kocurze?!
- Natsuuu! Ona jest straszna!
Dziewczyna nie odpowiadając na ostatni
komentarz obróciła się w kierunku winowajcy całej tej sytuacji (czyt. pudełka)
jednak jego tam nie było.
- Co do.. - warknęła już mocno
zdenerwowana.
- To gdzie to zanieść? - zapytał Natsu
wlepiając w dziewczynę rozbawione, zielone oczy.
- Do Mirajane.
Reszta dnia upłynęła na dekorowaniu gildii.
Męska część zespołu cały czas upierała się, że wszystko będzie wyglądać zbyt
dziecinnie, dopóki Erza nie zgromiła ich swoim zabójczym spojrzeniem. Później
siedzieli cicho z opuszczonymi głowami i potulnie wiązali balony. Oczywiście
byłoby zbyt monotonnie gdyby nie Gray i Natsu, którzy rozpoczynając bijatykę
wywołali chaos w całym Fairy Tail. Koniec końców skończyło się na paru
siniakach i rozbitej szklance, lecz wszystko wyglądało w miarę dobrze. Jeden z
magów zawiesił przed wejściem znaki gildii Wróżek i Szablozębnych. Po
skończonych przygotowaniach wszyscy rozeszli się do domów.