piątek, 21 listopada 2014

Wirus - epilog

    - Jak przyjemnie. - zamruczał Jellal, gdy powróciwszy z długich zakupów z Erzą zagrzebał się między puchowymi poduszkami.
    Fernandes spędził z dziewczyną cały dzień. Niczym wierny pies towarzyszył swej pani od porannej wizyty w gildii przez spotkanie z Lucy, spacer po parku i wieczorne zajście do sklepu. Tam też został pokuszony odwiedzeniem Fairy Hills, gdzie Erza miała przygotować ciepłe kakao i rozpakować kupione w najlepszej cukierni w mieście ciasto. Tak dobra okazja do rozmowy prędko się nie nadarzy.
     Roześmiane oczy magini lśniły odbijając blask ognia z kominka. Przy Jellalu zawsze zachowywała spokój i rozwagę. Ponieważ zależało jej na nim, nie pokazywała swojej straszniejszej formy bojąc się, iż niebiesko włosy zwieje gdzie pieprz rośnie. Chociaż tego nie wiedziała, tenże mały fakt i tak był akceptowany. W końcu stanowił część jej osobowości.
    - Nie wiedziałam, że jesteś taki wygodnicki. - zaśmiała się i z brzdękiem odstawiła kubki pełne ziemskiej ambrozji na stolik ozdobiony wazonem i włożonymi do niego świeżo zebranymi liśćmi. Ot akcent przypominający o nadejściu jesieni. Prawdę mówiąc Scarlet uwielbiała mieć wokół siebie przedmioty nawiązujące do aktualnego stanu rzeczy. Wyglądało to niczym świadectwo nienaruszalnej teraźniejszości.
    - Nie wiedziałem, że tyle chodzisz. - odbił piłeczkę dźwigając się na ramieniu do pozycji siedzącej. Omiótłszy zachwyconym spojrzeniem słodkości (z dodatkiem Erzy) mógł rozpocząć zeznania. Czuł się, jak na rozprawie sądowej.
    - Erzo. - zaczął pewnie. Magini przekrzywiła głowę w jego stronę jednocześnie trzymając w zębach widelczyk. - Możemy porozmawiać?
    Czerwono włosa zmarszczyła brwi. Czyżby nie podobał mu się dzisiejszy dzień? Albo chciał COŚ zaproponować? Tę jedyną rzecz, od której kobietom szaleje w brzuchu tysiące motyli a ich usta zastygają w wiecznym uśmiechu.
    - Nie musisz pytać o tak banalne rzeczy. - odparła ostrożnie. Swoje myśli i marzenia odepchnęła niewidzialną dłonią, jakby były nic nieznaczącymi muszkami.
    Jellal uniósł lekko kąciki ust, ale zaraz na powrót spoważniał. Mieszanie łyżeczką w kubku było jednym ze sposobów zajęcia czymś dłoni. Jeszcze tylko przeciągłe westchnienie i…
    - Jestem tu z tobą i innymi dzięki układowi, który zawarłem z Radą. - zrobił to.
    Zaskoczona Erza zamarła z otworzonymi ustami i przyłożonym do nich napojem. W myślach powoli powtarzała kolejne słowa. Jak on mógł współpracować z Nimi. Przecież oni pozbawili go wolności!
    - Dlaczego? - zapytała. Przez tysiące przelatujących myśli i mętlik w głowie nie mogła wypowiedzieć bardziej złożonego zdania.
    - Podejrzewamy… - Jellal przerwał na moment i zdając sobie sprawę z popełnionego błędu zaczął jeszcze raz. - To znaczy Rada podejrzewa, że Zeref wykona wkrótce ruch.
    - Na jakiej podstawie? - dociekała węsząc niebezpieczeństwo.
    - Praktycznie jedynie przypuszczeń. - odrzekł kwaśno. - Od dłuższej pory nie dało się namierzyć żadnej jego działalności. Jednak od pojawienia się dziewczyny coś uległo zmianie.
    - Noemi. - zgadła a gdy Jellal kiwnął głową zacisnęła pięści.
    - Ona i Wilson są pod moją stałą obserwacją. Jeżeli będę dostarczać raporty dadzą mi spokój. - zabrzmiało to tak samolubnie, że speszony Fernandes obrócił wzrok. Erza chcąc dodać przyjacielowi otuchy położyła rękę na jego dłoni. Obdarzona bladym uśmiechem poznała wypowiedzi.
    - Prawdopodobieństwo, że Noemi odzyska pamięć i świadomość jest prawie zerowe. Do tej pory będzie całkowicie czysta i nietykalna podobnie jak Wilson. Skazą na ich kartotekach jest powiązanie z Zerefem. - Jellal wyciągnął z kieszeni spodni zmięty kawałek papieru. - Wstępne sprawozdanie z Wirusa.
    Scarlet odebrawszy kartkę zapisaną ukośnym pismem chłonęła każde słowo.

    - Lordzie. - Katsumi schylając się nisko oddał cześć swemu panu.
    - Jakie wieści przynosisz? - głos rozchodząc się po pomieszczeniu wywoływał spięcie strażników pilnujących wejścia. Gdy ktoś przychodził do Czarnego Maga ten zmieniał ton i postawę na bardziej poważne niż dotychczas. Z neutralnego chłopaka stawał się okrutnym mężczyzną o czerwonych tęczówkach. Dokładnie w tej chwili szkarłatne oczy z uwagą obserwowały kapitana oddziału Youkai.
    - Cienie dokonały wyboru. - blondyn wróciwszy do wyprostowanej postawy wyjął zza pleców przezroczyste pudełeczko, w którym poruszały się czarne macki. Szukając wyjścia dokładnie badały wewnętrzną fakturę pułapki. Cały czas w ruchu kotłowały się niebezpiecznie blisko wieczka.
    - Zaiste. - Zeref pewien swoich przekonań dochodzenie Katsumiego tratował raczej jako zbędne potwierdzenie faktu.
    - Chociaż w kontakcie z dziewczyną wywołują u niej zmiany osobowości. -  z taką oto obawą szedł na spotkanie. Pomimo rozmyślania nad przyczyną zjawiska nie znalazł żadnej racjonalnej odpowiedzi.
    - Zbędny kłopot. - skomentował Zeref. Wstając z tronu przemierzał salę z rosnącym uśmiechem. - Potrzebujemy jedynie ciała.
    Chwilę później uwięzione Cienie zostały umieszczone na specjalnym podeście.

KONIEC SAGI WIRUS

***
W końcu po prologu, 19 rozdziałach i epilogu (co w sumie daje 21 części) dotarliśmy do końca drugiego etapu naszej historii.
Zakończenie krótkie dokładnie takie, jak miało być. Chociaż było mało NaLu-manii to chciałam pokazać więcej Noemi i Wilsona - dwójkę wymyślonych przeze mnie protagonistów, którzy otrzymali główniejsze role. Niemniej jednak planuję dodać również inne wątki. Ile można być poważnym? Czasem jakieś romantyczne głupotki dobrze robią na mózg. :P

Kolejna saga, którą zamierzam Was uraczyć nosi tytuł "Opętani". Co tam będzie? Zobaczymy.
W każdym razie czekam na Wasze opinie i oczekiwania. Czego dać więcej, czego mniej? Czytam wszystkie komentarze mimo, że nie zawsze dodam kilka słów od siebie :)

Realizacja zamówienia rozpoczęta!

4 komentarze:

  1. Awwwww, Jerza <3 Jakoś tak ostatnio mi jej mało. A ty o niej napisałaś <3
    No i tytuł kolejnej sagi - kupiłaś mnie nim. Kocham motyw opętania (ale niekoniecznie w horrorach, tam to jest okropne xD). No i pasuje mi to, że jest to liczba mnoga ;3 Nawet jeśli to nie będzie opętanie w dosłownym tego słowa znaczeniu, tylko użyte metaforycznie, to i tak będzie ciekawie. Czekam na następny rozdział :3
    Przesyłam wenę i wolnego czasu (i ochoty) życzę!
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu rozdział! Jej! Miło było gdybyś dała jakąś romantyczną scenę Jerzy w tym rozdziale... A tak poza tym: Gdzie ten festyn?! Gdzie ta całuśna budka, którą obiecałaś??? Cierpię T_T Oliwcia idzie rozpaczać, a zastąpi ją Natsuki...
    Natsuki: I widzisz Czarna co zrobiłaś? Oliwcia jest zawsze uśmiechnięto osobą, a przez ciebie stanie się taką ponurą paniusią jak ja. Musisz to naprawić, bo inaczej przyjdę po ciebie! -_-
    Ja: Już nie przesadzaj, bo w ogóle nie doda rozdziału. Nie przejmuj się jej słowami :D Rozdział mi się podobał i czekam na następne :D
    Pozdrawiam i przesyłam wenę
    Natsuki: Ja to samo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups... chyba ominęłam jeden rozdział XD
      Natsuki: Nie wierzę... Ja tu grożę Czarnej, a ty co?
      A ja nic :P
      Natsuki: Wybacz Czarna, ale ta niekompetentna dziewczyna nie przeczytała twojego poprzedniego rozdziału. Nie wiń jej, bo to jej się często zdarza... Niestety.
      Nie prawda! No w sumie tylko kilka razy dziennie, ale na serio przepraszam T_T

      Usuń
    2. Czarna już zeszła na zawał, bo myślała, że zapomniała napisać o festiwalu. :P

      Usuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3