sobota, 29 listopada 2014

Zamówienie nr 5 - dla: Anonimowy

Zamówienie dla: Anonimowy
Paring: Gray x Noemi
Tytuł: Bożonarodzeniowy szał
 
    Znacie może ten bożonarodzeniowy szał odprawiany każdego roku? Wiecie bombki, lampeczki, aniołki i inne duperelki, które naciągają bezbronnych klientów (a w szczególności naiwne i wierzące w Świętego Mikołaja dzieci). Jeśli tak i jesteście po stronie uważającej to za bezsensowne witam w klubie.
    Oto ja Gray Fullbuster wyrażam swą opinię o nadchodzących świętach. Mało tego wszyscy znają moje stanowisko a i tak (podobnie jak każdego roku) zostałem wciągnięty w wir przygotowań. W takich momentach nie ma chwili bym nie wyzywał pod niebiosa swojej magii. Że też motyw lodu najbardziej przypadł im do gustu. Ręce pełne roboty to coś, co kocham.
    - Czyli czerwono złote bombki? - upewniła się po raz setny Lucy. Odpowiedzialna za zrobienie listy zakupów skrzętnie notowała wszystkie pomysły w zeszycie obitym miękkim, zeberkowym futerkiem.
    - Będą najlepiej pasować. - wyjaśniła Mira pouczająco machając palcem. Jej oczy lśniły niebezpiecznym blaskiem, który mam szansę podziwiać wyłącznie podczas planowania jakiegoś większego wydarzenia.
    Westchnąwszy dałem upust irytacji i zacząłem wygrywać palcami o blat stołu melodie, których pozazdrościłby niejeden profesjonalny perkusista. Dmuchając sobie na twarz próbowałem pozbyć się dłuższego kosmyka włosów. Trzeba będzie wydać kolejne klejnoty na wizytę u znajomego fryzjera. Wypada przypominać wyglądem człowieka, aby nie prezentować się jak pewien różowowłosy przygłup.
    - Patrzcie jestem primadonną! - zaświergolił owinięty barwnymi łańcuchami. Mnie tam osobiście przypominał aż nazbyt żywą choinkę. Tak bezcześcić piękne drzewko.
    - Panie Natsu, lepiej niech Pan to schowa z powrotem do kartonu zanim się przerwie. - upomniała Wendy, która jak nigdy wkręciła się w zabawę. Widok jej dziewczęcej, uśmiechniętej buźki był miodem na serce Carli.
    - Fakt. - przyznał szczerze zasmucony faktem, iż musiał odłożyć ozdobę. Brawo Wendy! Uchroniłaś ją od pewnej zguby.
    Nie mając nic lepszego do roboty Natsu klapnął obok Lucy, na co ta odpowiedziała wdzięcznym uśmiechem. Amorki i serduszka dosłownie wirowały nad zarumienioną parą. A wszystko to za sprawą Happiego, który spędzał cały dzień na trzymaniu nad nimi misternie wykonanych przez siebie miłosnych wycinanek. Jak uroczo.
    - Coś taki nie w sosie, Gray? - zagadnęła Erza zdziwiona brakiem jakiegokolwiek komentarza z mojej strony.
    - Gorszy dzień. - odparłem znudzonym tonem. Opierając brodę na rękach starałem się wygrać walkę z sennością. Wymagająca przeciwniczka raz za razem sprawiała, że moje powieki niebezpiecznie nisko opadały.
    Dokładnie w tym momencie do gildii wszedł Wilson niosący pudełko z niepokojąco świąteczną  zawartością. Jego chód był zaskakująco płynny, jak na tak wysokiego (i wyglądającego niczym upiór) mężczyznę. Idąca obok Noemi mówiła o czymś tak szybko, że nie byłem w stanie zrozumieć niczego prócz "zabraniam". Sięgająca towarzyszowi zaledwie do ramion dziewczyna, jak zwykle nie okazywała żadnych szczególnych emocji. Jestem pewien, że z miażdżącą przewagą wygrałaby konkurs na najlepszą rzeźbę. Ile bym dał żeby móc coś odczytać z jej twarzy?
    Asuka, gdy tylko zobaczyła Yasashisę podbiegła do niej i ująwszy wyciągniętą dłoń zaciągnęła ją do kącika zawalonego kredkami. Ach, dziś dzień uczenia małej sztuki rysunku.
    - I co powiedziała? - zagadnęła Lucy przenosząc wzrok na nowoprzybyłego maga.
    - Krótko streszczając czterdziesto siedmio minutową rozmowę. - tu Wilson zrobił krótką pauzę, by spojrzeć pełnym politowania wzrokiem na przyjaciółkę. - Kategorycznie się nie zgadza.
    - Na co? - mruknąłem starając się nadać słowom, jak najbardziej obojętny ton. W rzeczywistości naprawdę byłem ciekaw, na czym tak im zależy.
    - Chodzi o tą akcję z urodzinami? - spytał Natsu i ukradkiem wyjął ukryte w pudełku spiczaste kapelusiki na gumkę i paczkę balonów.
    - Noemi ma urodziny? - a tego to się kompletnie nie spodziewałem! Chociaż w końcu to logiczne, że nie wzięła się z kapusty, czy bociana. Wierzą w to tylko dzieci… no i Płomyczek.
    - Idealnie w Wigilię. - wyjawił tajemniczo Wilson.
    - Na świętowanie nie potrzebna nam zgoda samej zainteresowanej. - stwierdziła dobitnie Erza a cztery głowy zgonie skinęły na znak zgody. - Organizujemy podwójną imprezę i nie przyjmuję sprzeciwów!

    Spóźnię się, no jak nic się spóźnię. Przeklinam Mirę, która kazała mi od rana tworzyć lodowe rzeźby. Przeklinam popołudniowe drzemki. Przeklinam wszystkie budziki tego świata. Idźcie w najgłębsze otchłanie piekieł wy małe, zdradliwe diabły.
    W pośpiechu narzuciłem na siebie kurtkę i szal, chociaż teoretycznie wcale ich nie potrzebowałem. Zamykając swoje cenne mieszkanie na cztery spusty jeszcze raz pogładziłem kieszeń, w której trzymałem ukryte pudełeczko. No dobrze, przynajmniej najważniejszego nie zapomniałem, bo prezent dla osoby, którą wylosowałem zostawiłem pod ozdobioną choinką już samego ranka. Tak, w naszej gildii mięliśmy zwyczaj wybierania magów, z którymi wymienimy się prezentami. Dlatego kilka dni przed Gwiazdką każdy zanurzał dłoń w szklanej kuli z karteczkami z wypisanymi imionami i nazwiskami. Pół biedy, jak trafisz na kogoś, komu łatwo sprawić przyjemność. Na przykład taka Levy. Wystarczyło tylko zajść do pobliskiej księgarni i ładnie zapakować. Przykleiłem nawet wstążkę.
    Dobrze, że przedzierając się przez zaśnieżone ulice nie musiałem na nikogo uważać. Pewnie wszyscy siedzieli już przy wigilijnym stole. A ja oczywiście musiałem zaspać! Normalnie spotkanie członków Fairy Tail odbywało się punktualnie o ósmej, ale na dwie godziny wcześniej umówiłem się na pomoc w przygotowywaniu stołu. Ach, ja i  świąteczne humorki!
    Mój ciężki oddech zmieniał się w parę widoczną, dzięki niskiej temperaturze. Twardy śnieg przyjemnie trzaskał pod stopami. Wszystko wyglądało, jak przyozdobione biały, brokatowym puchem.
    Jeszcze tylko jeden zakręt. Przeszczęśliwy i dumny z prędkości szaleńczego biegu zaciągnąłem się grudniowym powietrzem. Powinienem pomyśleć o karierze maratończyka.
    Wtem zza ściany budynku niczym strzała wyleciała pewna postać otulona czerwonym płaszczem. Nie zdążyłem wyhamować, więc dając kolejny powód dla naukowców na potwierdzenie dziwnych sił fizycznych zderzyliśmy się.
    Syknąłem cicho, gdy stając na równe nogi poczułem nieprzyjemne ukłucie w nodze. No jak nic będzie z tego paskudny siniak. Zdenerwowany przeniosłem wzrok na winowajcę zdarzenia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy rozpoznałem w nim Noemi. Dziewczyna trzymała się za głowę a jej tęczówki  ciskały niewidzialne gromy. Z rany na czole sączyła się krew, która zalewała prawe oko i spływała dalej aż do brody. Śnieg momentalnie zabarwił się kolorem szkarłatnej kropelki.
    - Uważaj jak chodzisz. - ostrzegła chłodno. Chwiejąc się spróbowała wstać.
    Coś czarno widziałem ten pomysł.
    - Nie wstawaj, głupia! - wykrzyknąłem, gdy Yasashisa zrobiwszy krok ponownie upadła. Tym razem na moje nadstawione ramię.
    - Puszczaj. - rzekła oburzona. - Poradzę sobie.
    No ciekawe, z której niby strony.
    - Nie ma mowy, żebym cię teraz zostawił w takim stanie. - obwieściłem i zręcznym ruchem wziąłem dziewczynę na ręce. Była tak lekka, jak to sobie wyobrażałem.
    - Mówisz jakbym była co najmniej pijana. - odparła. Jej szare oczy przewiercały mnie na wskroś, ale o dziwo nie protestowała. Uważnie przyjrzałem się bladej twarzy.
    - Jesteś chora. - stwierdziłem zdziwiony. Zarumieniona twarz, błyszczące od potu czoło i zamglone tęczówki tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
    Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zupełnie zapomniałem o wcześniejszym pośpiechu. Czułem głupią satysfakcję, gdy niosłem Noemi do swojego domu (i wcale nie zamierzałem zrobić jej tam niczego dziwnego! Bez podtekstów, zboczeńcy!), ale też poczucie winy. Rana wyglądała paskudnie i już zdążyła ubrudzić jasną chustę dziewczyny.
    - Wcale nie. - odparła wyrywając mnie z zamyślenia. A te jasnoróżowe, zaciśnięte usta kusiły.
    - Wcale tak. - prychnąłem, gdy żadna lepsza odpowiedź wciąż nie przychodziła mi do głowy. W tym czasie dziewczyna wyglądała, jakby uknuła właśnie nikczemny plan.
    - Dlaczego tak sądzisz? - to pytanie zupełnie zbiło mnie z pantałyku. Spodziewałem się dalszych protestów. Obojętny ton głosu powrócił.
    - Każdy głupi by to zauważył. - odparłem kręcąc głową z niedowierzaniem. Dobrze, że moje mieszkanie było już blisko. Yasashisa nawet nie zauważyła, gdy minęliśmy ulicę prowadzącą do jej domu.
    - W takim razie załóżmy, że coś dostrzegłeś. - nagła zgoda wyglądała dość podejrzanie. - Dlaczego mnie niesiesz?
    - Bo chcę ci pomóc? - odparłem pytaniem na pytanie.
    - Dlaczego nie pójdziemy do mojego domu, skoro jest bliżej?
    Niech to szlag. Zauważyła.
    - Czuję się za ciebie odpowiedzialny. - mówiąc odwróciłem niechętnie wzrok. - Poza tym wiem, co i gdzie u mnie leży.
    - Wyblakła czerwień mówi wszystko. - fuknęła obrażona.
    A co to ma do rzeczy?
    - Załóżmy, że widzę coś, czego nie dostrzegasz. - ciągnęła. - Dlaczego się o mnie martwisz?
    Wziąłem głęboki oddech. Wiedziałem już do czego piła.
    - Ponieważ cię lubię. - odparłem koncentrując wzrok na drzwiach mieszkania. - Usatysfakcjonowana?
    - Tak. - wiecie, czym jest rozbrajająca szczerość?
    Ostatnich kilkanaście metrów pokonaliśmy w ciszy. Udając, że patrzę na drogę, by nie wpaść w śnieżne zaspy i wszechobecne bałwanki wciąż zerkałem na Noemi. Z przymkniętymi oczami wyglądała niczym porcelanowa laleczka z unikatowej kolekcji. Trzymałem jej słabe ciało jak najcenniejszy skarb świata. Mój skarb.
    Tak wiem. To dość egoistyczne podejście. Samolubnie zabrać dziewczynę i ukryć ją przed resztą ludzi. Na plan rodem z kiepskiej książki mógłbym wpaść tylko ja. Gray Fullbuster.
    - Może otworzysz drzwi? - zasugerowała Noemi, która wyczuwszy zmianę położenia otworzyła oczy.
    - Ach, fakt. - mruknąłem. Delikatnie postawiłem towarzyszkę na ziemi. Asekuracyjnie wciąż ją podtrzymywałem.
    Drżącymi (chyba nie z zimna) dłońmi wyciągnąłem schowane w kieszeni klucze. Nie zważając na wnoszony przez buty śnieg przemaszerowałem cały hol aż do pokoju i posadziłem Noemi na starej kanapie. W duchu dziękowałem pokusie, która poprzedniego dnia nakazała mi wysprzątać mieszkanie na błysk.
    - Zaraz przyniosę apteczkę. - w tymże zdaniu zawarłem ukryty komunikat. Miałem nadzieję, że szarooka będzie grzecznie czekać na mój powrót.
    Odrzuciłem ociekające wodą buty w kąt. Profesjonalny sprzęt pomocy domowej był dokładnie tam, gdzie się go spodziewałem. Zatrzaskując biodrem kuchenną szafkę trzymałem białe pudełeczko.
    - Jestem. - odetchnąłem z ulgą, gdy Yasashisa wciąż siedziała na swoim miejscu. Patrzyła wzrokiem mówiącym: "no co ty nie powiesz?".
    Sprężyny kanapy zatrzeszczały, kiedy usadowiłem się obok poszkodowanej. Z podręcznej apteczki wyciągnąłem wodę utlenioną i gazę.
    Tak ostrożnie, jak tylko umiałem najpierw oczyściłem na wpół zaschniętą krew, która wyznaczyła ślady na policzku. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale bałem się dotknąć bladej skóry.
    - Nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem. - wyznała zirytowana powolnymi ruchami. Zdecydowana złapała mnie za dłoń i przyłożyła ją do rany.
    - Jak chcesz. - mruknąłem choć w duchu skakałem z radości. Szybko dokończyłem czyszczenie i odkażanie rany. Gdy pacjentka została porządnie opatrzona odłożyłem białe pudełeczko z powrotem do szafki.
    - Powinieneś rzucić udawanie oschłego. - rzekła Noemi, gdy wróciłem do pokoju z dwoma kubkami rozgrzewającej herbaty.
    - Nie rozumiem. - odstawiając naczynia na stolik ponownie zasiadłem obok dziewczyny, której chwilę wcześniej nakazałem przykrycie się kocem.
    - Nie wychodzi ci to. - wyjaśniła szczerze - z twoich oczu ciągle dowiaduje się o innych uczuciach.
    - W przeciwieństwie do ciebie. - fuknąłem wywracając oczami. Czy byłem aż tak przewidywalny?
    - Dziękuję za komplement. - zaśmiała się a ja próbowałem wyryć w pamięci ten niecodzienny dźwięk.
    Pozostawiłem to bez odpowiedzi. Może właśnie z tego powodu Yasashisa postanowiła zareagować.
W pierwszej chwili zrzuciła z siebie okrycie, które cicho opadło na ziemię.
    - Co ty robisz. - spytałem nie przerażony, co bardziej zaskoczony.
    Noemi błyskawicznie usadowiła się na moich kolanach. Sapnąłem cicho, gdy docisnęła dłonie do mojego torsu. Miejsca, w których byłem dotykany płonęły niewidzialnym ogniem.
Szarooka z uroczym uśmiechem nachyliła się nade mną. Nasze nosy prawie się stykały. Prędko połączyłem swoje usta z jej wargami, nim zdążyłaby uciec. Łapczywie pogłębiałem pocałunki. Poczułem wstrząs pożądania. W odpowiedzi Noe położyła dłonie na moich policzkach. Brązowe włosy łaskotały w obojczyk, ale za to mogłem do woli wdychać najprzyjemniejszą woń na Ziemi.
    Zanim zdążyłem opanować zwierzęce odruchy delikatnie pchnąłem dziewczynę tak, że leżała a ja znajdowałem się nad nią. Chłonąłem wszystkie możliwe detale. Od jedwabistej, gładkiej skóry po lśniące oczy. Zapamiętałem już miękkość różowych ust i kwiatowy zapach. Nachylając się przejechałem dziewczynie językiem po wardze a następnie lekko ją przygryzłem.
    Już chciałem obdarować szarooką kolejnym namiętnym pocałunkiem, gdy niespodziewanie obróciła nas na bok i wtuliła się w mój tors. Wsunąłem twarz w zagłębienie jej szyi i usiłowałem opanować nierówny oddech. Obłędne kręcenie w głowie ustawało a świat przestawał wirować. Mógłbym tak trwać wieki.
    - Wredny dupek by się nie powstrzymał. - wysapała siadając tak, żeby mieć lepszy widok. Leżąc widziałem, jak Noe bawi się moimi włosami. Jej palce były tak delikatne, że prawie nic nie czułem.
    - Sugerujesz, że mam się na ciebie rzucić? - oczami wyobraźni widziałem już ten obraz. Zamruczałem pod nosem.
    - Nie dasz rady. - perlisty śmiech wypełnił pomieszczenie.

    - Po co w ogóle pytacie o zdanie, skoro i tak robicie co chcecie? -prychnęła rozgniewana Noemi, gdy po wejściu do gildii została zaatakowana błyszczącym konfetti. Muszę przyznać, że po standardowym „sto lat” w wykonaniu Fairy Tail pękają bębenki w uszach.
    - Nie możesz chociaż udawać szczęśliwej? - jęknął Natsu, który chytrym wzrokiem patrzył w stronę tortu pokrytego różowym lukrem.
    Yasashisa westchnęła przeciągle, lecz uniosła lekko kąciki ust.
    - I o to mi chodziło! - zachwycony reakcją uniósł kciuk w górę.
    - Nie smakuje ci? - spytałem, gdy szarooka grzebiąc widelczykiem w cieście całkowicie oddała się obserwowaniu padającego za oknem śniegu.
    Odpowiedziało mi jedynie krótkie wzruszenie ramionami.
    Resztę wigilio-urodzin grzecznie siedziałem przy stole, rozmawiałem z przyjaciółmi, a nawet podzieliłem się ze wszystkimi opłatkiem. Oczywiście Erza nie byłaby sobą, gdyby nie wytknęła na światło dzienne braku mojej obecności na tajnym spotkaniu organizacyjnym. Na szczęście kiedy usłyszała, że zajmowałem się opóźnianiem Noe przestała się dąsać. Chciała poznać szczegóły, ale zbyłem ją gorzką ciszą. Mimo to byłem całkowicie świadom plotek, które wkrótce miały obejść całą gildię.
    - Chcesz się przejść? - zagadnąłem, gdy tort na talerzyku dziewczyny przypominał już kremową maź.
    - Możemy. - odparła krótko. Skinąwszy głową pożegnała się z pozostałymi. Prezenty, które otrzymała postanowiła odebrać kolejnego dnia. Póki co bezpiecznie spoczywały na zapleczu barku.
    Ubierając zimową kurtkę zauważyłem, iż szarooka nie ma swojej chusty. Niczym prawdziwy dżentelmen zawiązałem jej wokół szyi własny szalik. Zbytnio nie komentowała tej sytuacji, stała nawet w miarę spokojnie, gdy wygładzałem fałdki materiału.
    - Rękawiczek też nie masz!? - wykrzyknąłem zdumiony. Na dworze było co najmniej kilkanaście stopni na minusie.
    - Nie zauważyłeś wcześniej? - rzekła nie przerywając wędrówki w wyniku czego zostałem kilka kroków z tyłu.
    - Rany, co za dziewczyna. - teatralnym gestem przyłożyłem dłoń do czoła. W główce wykwitł mi pewien plan…
    - Trzymaj.
    - Jedna? - spytała beznamiętnie, jakby tylko z obowiązku. Bawiąc się rękawiczką oczekiwała na wyjaśnienie.
    - Zakładaj. - poleciłem i sam wciągnąłem drugą na skostniałe palce. No co, mogę być sobie lodowym magiem, ale nie mam zamiaru rezygnować z przyjemnych rękawiczek. Kto nie lubi ciepłych łapek?
    Gdy prośba została wysłuchana złapałem Noe za dłoń i włożyłem nasze splecione ręce do kieszeni. W zamian za ten sprytny manewr zostałem nagrodzony chichotem.
    Odprowadziłem przyjaciółkę (hę, czy aby na pewno mogę nadal tak ją nazywać?) pod same drzwi mieszkania. Skłoniwszy się nisko podziękowałem za miło spędzony wieczór.
    - Ach, jeszcze jedno. - omal nie zapomniałem o prezencie! Z kieszeni wyjąłem granatowe, podłużne pudełeczko. - Proszę.
    Zaciekawiona dziewczyna otworzyła podarunek. W środku na miękkiej poduszce leżał srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie bałwanka. Noe przejechała palcem po łańcuszku. Wyglądała, jak ktoś, kto bał się, że zepsuje cenny przedmiot. Padające płatki osiadały na skrzącym znanym wszystkim śniegowym stworku.
    - Dziękuję. - stanąwszy na palcach cmoknęła mnie w zarumieniony policzek.
    Gdy mrugnąłem zostałem sam na ciemnej ulicy. Z uśmiechem na ustach skierowałem się w stronę domu. Może zacznę lubić święta?

***
Zamówienia skończone to i na sercu lżej! Do końca grudnia nie będzie możliwości składania zamówień. Gdy odwołam to postanowienie na pewno zostaniecie poinformowani. :P

Co do samego one shota to nawet jestem z siebie zadowolona. Powinnam poważnie zastanowić się nad paringiem Gray x Noemi... dobra nie zrobię tego Juvii, bo pewnie zostałabym przez nią zasztyletowana którejś nocy.

I tak z innej strony, ale również dotyczącej opowiadania. Niedawno skończyłam oglądać Noragami (swoją drogą świetne i biorę się z (niestety) angielską mangę) i tak mnie naszło na 2 pomysły:
1. Napisać oddzielną historię do tego anime.
2. Dodać Yato (którego głos i oczy wprost ubóstwiam) do opowiadania.
Co wy na to?

6 komentarzy:

  1. No to póki jestem tutaj i pamiętam o tym + mam chwilę to skomentuje:
    Czytało się płynnie, szybko i czuło się ta magie świat c:
    Co do tego paringu to już napisałaś takie lekkie Gray x Shado wiec czy napiszesz kolejne czy nie spodziewaj się Juvi w nocy z sztyletem :3
    Osobiście bardziej mi sie ten podobał od Natsu i Shado choć mam jedno zastrzeżenie:
    - Czego ta panienka tak nagle postanowiła zbliżyć się do twarzy swojej pielegniareczki ? Była nad nimi jemioła czy jak ?
    No a co do Yato to lepiej dodać do opowiadania według mnie bo więcej bohaterów + nie trza wymyślać ponownie jakiejś fabuły a tu tak się wplecie i git
    No to Weny , dużo prezentów , miłych świat (Ciut szybko ale co tam ) i co tam jeszcze zapomniałem również.
    Sayonara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panienka zbliżyła się do pielęgniareczki, żeby pokazać mu, że nie nadaje się na oschłego typka, ponieważ:
      1. odsunąłby się i wyrzucił ją lub
      2. nie powstrzymał swoich "żądzy"
      No to mamy jeden głos za dodaniem Yato. Kto da inne? :)

      Usuń
  2. Niesamowite chyba zaczynam lubić ten paring Gray x Shado jestem zaskoczona że ktoś wpadł na pomysł żeby zamówić one-shot'a z ich udziałem ale Najbardziej ubóstwiam Paring Natsu x Shado(Noemi).
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny super one-shot xD Nic dodać, nic ująć.....I pomimo, że było to głównie opowiadanie o paringu GrayxShado to jednak moja radość była przeogromna, gdy dostrzegłam także nawiązanie do Nalu xD A jeżeli chodzi o Yato to przykro mi, ale nie za bardzo ci pomogę, gdyż po prostu samo nie mam pojęcia co powinnaś zrobić.Może gdy się nieco nad tym zastanowisz, to właściwe rozwiązanie przyjdzie ci do głowy. Pozdrawiam Makta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no Makta gratuluję dodania na blogu 200 komentarza! :D

      Usuń
  4. Oh, naprawdę? Czuję się zaszczycona xD

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3