sobota, 15 listopada 2014

Wirus - rozdział 19 (45) - Hej, hej bawmy się

    Oficjalnie wyczerpano limit kłopotów na jakiś czas. Korzystając z chwili wytchnienia magowie postanowili rozpocząć Spóźniony Festiwal Jesieni. Cała Magnolia ożyła zaraz po obwieszczeniu tejże wiadomości. Specjalni pracownicy powołani przez burmistrza od świtu krzątali się przy przygotowanych wcześniej stoiskach. Wymieniali jedzenie i picie na świeższe, ścierali kurze z lad, układali możliwe do wygrania przedmioty. Czekał o ich multum pracy, ale nawet pomimo niskiej temperatury dawali z siebie wszystko. Fakt, faktem głównie za sprawą podekscytowanych dzieciaków. Każdy doping się liczy!
    Lucy, Levy, Wendy i Juvia zebrane przez Erzę w Fairy Hills od dłuższego czasu dobierały sobie nawzajem stroje z odpowiednimi dodatkami i fryzurami. Okazało się, iż Loxar ma niesamowity talent do czesania. Nawet zwykły warkocz zyskiwał „to coś”. Zręczne palce magini były wstanie zrobić prawie wszystko, co związane było z włosami.
    Rozmowa o rzeczach, które większość ludzi nazwałaby bzdurami dawało im wiele zabawy.
    - Lucy! - zawołała McGarden. W dłoniach trzymała dwie luźne sukienki. - Którą wybrać?
    - Moment! - odkrzyknęła gramoląc się z podłogi. Odłożywszy trzymany magazyn z makijażami na bok przedarła się przez zawaloną kosmetykami podłogę. - Myślę, że w kremowej będzie ci lepiej.
    - Tak sądzisz? - pełnym powątpienia spojrzeniem przejechała po materiale.
    - Jestem jak najbardziej za! - krzyknęła czesana przez Juvię Erza. Czerwone pasma włosów spływały jej falami po ramionach.
    - Czyli postanowione! - obwieściła radośnie Lucy wypychając przyjaciółkę za drzwi łazienki. - Idź się przebrać a my ocenimy.
    Wystrojone od stóp do głów maginie przeglądały się w wielkim lustrze. Z błyszczącymi od podekscytowania oczami chichotały przybierając odpowiednie pozy. Plan na ten wieczór był jeden: dobrze się bawić.
    - A wy dokąd?! - ryknęła Erza. Trzymając ręce pod bokami wyglądała groźnie i władczo.
    - Tak? - jęknęła pchnięta przez starsze koleżanki Wendy.
    - Bez pamiątkowego zdjęcia? - westchnąwszy ciężko nad zapominalstwem towarzystwa wyciągnęła przed siebie dłoń z aparatem. Obiektyw migotał zapraszająco, odbijając promienie słońca.

    Zupełnie inaczej miała się sytuacja z męską częścią grona. Nie chcąc być gorszymi od magiń również postanowili wejść na teren Festiwalu w garniturach i okularach przeciwsłonecznych, niczym szefowie mafii. Ich zawadiackie spojrzenia doprowadzałyby do omdleń wszystkie kobiety a… O czym tu się rozpisywać? Przecież to i tak niemożliwe!
    - Oddawaj krawat, pajacu! - ryknął wściekły Natsu.
    - Nie gorączkuj się tak, Pink. Chciałem tylko popatrzeć. - Gajeel wzruszył ramionami i obracał wspomniany wcześniej przedmiot, by mieć na niego jak najlepszy widok. Nie ma, co ten serduszkowy wzór będzie robił dziś furorę!
    - Przestań tak gadać!
    - A ty skończ kłapać jęzorem na prawo i lewo. - fuknął Laxus znad otrzepywanej marynarki.
    - Poza tym sam się w to wpakowałeś. - przypomniał Gray nałożywszy na włosy  trochę żelu.
    Pokonany większością głosów Natsu padł bezradnie na krzesło. Dłonią wygładził fałdę bladoróżowej koszuli, którą otrzymał wcześniej od Miry. Gdyby do czarnych, eleganckich spodni dostał inną górę nie narzekałby. A najgorszym elementem stroju był właśnie krawat w serca.
    - Trzymaj, Pink. - Redfox oddał element stroju i dumny z wymyślenia nowej ksywki dla Ognistego Smoczego Zabójcy z wypiętą do przodu piersią maszerował przez pokój.
    Natsu popatrzył z politowaniem na przyjaciela, ale nic już więcej nie dodał. Dobrze, że musiał siedzieć w Przeklętej Budce (którą zaczął tak nazywać w myślach) tylko godzinę. Później miał zostać zastąpiony przez innego nieszczęśnika. Misternie ułożony w głowie plan wkrótce powinien się ziścić. I wyjdzie z niego jako najszczęśliwszy człowiek świata, albo wręcz przeciwnie.
    - Męczysz się, jakby miał się udusić. - wewnętrzne rozmyślania Dragneela przerwał Gray, który skończywszy formować fryzurę kiwał głową z politowaniem na widok maga.
    Różowowłosy od kilku dłuższych sekund siedział z zamglonymi oczami i rozchylonymi ustami. W rękach dzierżył krawat, widocznie nie wiedząc, co z nim zrobić.
    - Powinieneś dostać instrukcję. - mruknął sam do siebie. Mimo to, jak przystało na dobrego towarzysza walki pomógł w zawiązaniu ostatniej części stroju.
    - Zgubiłem. - jęknął boleśnie w przestrzeń.
    - A głowy to nie zapomniałeś? - sprawne palce Graya szybko zacisnęły mocny supeł.
    - Yhym. - mruknął. Po chwili otworzył szerzej oczy i przypomniał sobie o delikatnej obeldze ze strony rozmówcy. - Ej!
    - Wszystkie Kopciuszki gotowe!? - ryknął Laxus. Z pewną siebie miną przypominał kapitana zagrzewającego drużynę do walki.
    - Tak, tato! - odkrzyknęli chóralnie i nie zważając na maga, który widocznie chciał wygłosić krótką przemowę dosłownie wypełzli na zewnątrz.
    - Kiedyś im wpoję autorytet do siebie. - burknął zdegustowany. Gdzieś głęboko w sercu pragnął opiekować się tą rozwydrzoną zgrają.
    Patrząc za idącymi magami czuł, jak jego kąciki ust mimowolnie unoszą się ku górze.

    Wszyscy mieszkańcy Magnolii bez wyjątku opuścili swe domy i udali się do wyznaczonych na teren Festiwalu alejek. Roześmiany tłum szedł oświetlonymi przez setki lampek ulicami. Największą frajdę z zabawy miały dzieciaki, ale i dorośli mogli znaleźć coś dla siebie. Osaczane przez klientów budki pracowały na wysokich obrotach. Między ludźmi chodzili podgryzający słodkości reporterzy, którzy przeprowadzali krótkie wywiady i robili masę zdjęć do porannej gazety. Również burmistrz zastrzegł sobie prawo do użycia fotografii w prowadzonej kronice miasta. Wieczorami często siadał i w opasłym tomisku opisywał sytuacje od błahych po bardziej poważne. Zdecydowanie większą część poświęcił na uwiecznienie poczynań jedynej gildii w mieście.
    - Mówiłam ci, że to zły pomysł! - syknęła Noe, gdy została obdarzona kolejnym ciekawskim spojrzeniem przechodniów.
    - Nie myśl o tym. - poradził Wilson. - Ignorowanie to twoja mocna strona, prawda?
    Yasashisa wypuściła trzymane dotąd w ustach powietrze.
    - Kiedy to stałeś się zabawny?
    - Zawsze taki byłem. - rzekł żywo a widząc pełne politowania spojrzenie wywrócił oczami. - Z resztą odstawmy mój humor na bok…
    - Popieram. - wtrąciła kiwając głową.
    - … i chodźmy się rozejrzeć. - kontynuował niezrażony słysząc cichy warkot. W takich momentach dziękował wszystkiemu, co na świecie dobre za dar zachowywania powagi. Za każdym razem, gdy widział TĄ minę ledwo się powstrzymywał od parsknięcia.
    Nie dając towarzyszce nawet chwili wytchnienia zamknął jej lodowatą dłoń w ciepłym uścisku i pociągnął w tłum. Przez całą drogę, gdy co chwila byli szturchani przez przechodniów Noe wlepiała wzrok w ich splecione ręce. W myślach zastanawiała się, czy czasem jej nie zabrać i wsadzić do kieszeni, lecz widząc szczęście na twarzy Wilsona pasowała. Tyle dla niej zrobił, więc musi się odwdzięczyć chociażby drobnymi gestami.
    Po dotarciu do jednego z nielicznych muzycznych stoisk mag zatrzymał się. Kątem oka nie dostrzegł żadnej zmiany w mimice twarzy dziewczyny. Całym sercem zależało mu na tym, by się rozluźniła. Mimo, iż na co dzień nie pokazywała wielu emocji to z czasem dostrzegał ich coraz więcej. W tej chwili widział skrytą niepewność.
    Noe z pewną dozą ostrożności tratowała żółto różową aurę przyjaciela. Wystarczyło zaledwie krótkie mrugnięcie, by wyrwała się  z otępienia i zauważyła, że straciła go z oczu. Rozglądając się zaczęła analizować zachowania kolejnych ludzi. Nawet nie zdawała sobie sprawy z powrotu starego służącego do walki nawyku. Młody mężczyzna utykający na lewą nogę. Kobieta, której słabym punktem jest nieprzyzwyczajone do ruchu ciało. Śpiewająca grupka nieuważnych nastolatków...
Gdy nie bawi cię już
świat zabawek mechanicznych
Kiedy dręczy cię ból
nie fizyczny
    Miękki, czysty głos rozszedł się wśród zabieganych ludzi. Część z nich przystanęła, by znaleźć się jak najbliżej jego źródła. Muzyk w zaskakująco krótkim czasie zebrał wokół siebie spore grono słuchaczy. Kolejne zahipnotyzowane piosenką osoby zatrzymywały się tworząc mur nie do przejścia.
Zamiast słuchać bzdur
głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz
spytaj siebie czego pragniesz
dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko
    To nie był jeden z tych przesłodzonych utworów, w których autor w wulgarny i nieprzyzwoity sposób rozpacza nad swoją miłością. Wyśpiewywane słowa zmuszały do zastanowienia się nad ich sensem. Noemi tylko i wyłącznie z czystej ciekawości zdecydowała się na zbadanie sytuacji.
Gdy udając, że śpisz
w głowie tropisz bajki z gazet
kiedy nie chcesz już śnić
cudzych marzeń
    Każdy kolejny krok powodował, iż jej serce biło mocniej a ciałem wstrząsały przyjemne dreszcze. Yasashisę dopadł symptom dobrej muzyki. To sprawka małego bakcyla, który sprawia, że chcemy słuchać czegoś aż do znudzenia. Z bliższej odległości szarpanie strun gitary było wyraźniejsze.
Bosa do mnie przyjdź
i od progu bezwstydnie powiedz mi
czego chcesz
słuchaj jak dwa serca biją
co ludzie myślą - to nieistotne
    Przepychając kolejną osobę, która zareagowała na to groźnym prychnięciem Noe dostrzegła zarys postaci, która zachwyciła przechodniów. Czarne rozwiane włosy i równie ciemne pełne życzliwości oczy należały tylko do jednej osoby - Wilsona. Szarooka otworzyła usta ze zdziwienia. Był to pierwszy raz, gdy słyszała jego śpiew. Nie sądziła, że tak ją to poruszy. Niebieska, skrząca aura chłopaka przypominała niebo w letni dzień. Rozprzestrzeniała się po kolejnych osobach w zastraszającym tempie. Jak można tak szybko zjednywać sobie ludzi?
    Noemi mrugnęła i już chciała odejść, gdy spostrzegła, że muzyk patrzy właśnie na nią a jego oczy mówią: „zaczekaj jeszcze moment”.
Kochaj mnie
Bum.
Kochaj mnie
Bum, bum. Drżenie.
Kochaj mnie nieprzytomnie
jak zapalniczka płomień
jak sucha studnia wodę
kochaj mnie namiętnie tak
jakby świat się skończyć miał
    Wilson przestał grać. Melodia ucichła a tłum wiwatował. Mag powiedział coś do stojącego obok mężczyzny. Ten skinąwszy głową odebrał gitarę i zniknął za ladą.
    - Dlaczego skończyłeś? - spytała głosem zirytowanego dziecka.
    - Sprawdzałem tylko, jak się sprawuje gitara. - oznajmił wzruszając ramionami. Obdarzywszy dziewczynę zaciekawionym spojrzeniem dodał: - Podobało się?
    - Nie powiem. - rzekła hardo i odwróciła wzrok.
    - A to niby dlaczego? - dociekał przesuwając się tak by stanąć z Noe twarzą w twarz.
    - Bo nie znam końca. - mruknęła rozeźlona.
    Głośny śmiech czarookiego przeciął powietrze. Nachylając się nad towarzyszką szepnął:
    - Zaśpiewam ci dziś resztę, dobrze?
    Cichy, zmysłowy głos o głębokim zabarwieniu przyprawiłby niejedną dziewczynę o zawroty głowy. Noe ciesząc się w duchu jedynie skinęła głową.
    - Fenomenalny występ! - zawołał uśmiechnięty od ucha do ucha sprzedawca przychodząc ze schowaną w specjalnym pokrowcu gitarą.
    Wilson uścisnąwszy nadstawioną dłoń mężczyzny odebrał świeży zakup.
    - Nic nie jest lepsze od dobrej jakości instrumentu.
    Dziewczyna nie słuchając dalszej części konwersacji przymknęła oczy i spróbowała ujarzmić walące serce.
    Kochaj mnie…

    Na drugim końcu terenu Festiwalu pewien różowowłosy chłopak również miał niemały problem z natrętnymi fankami. Szkoda tylko, że nie potrafił posłać im miłego uśmiechu i zakończyć sprawy. Biedaczek ze stresu trząsł się tak, iż co rusz wylewał zawartość plastikowego kubeczka. No bynajmniej do czasu, gdy nadeszła jego kolej na siedzenie w budce.
    - To na razie! - krzyknęli magowie i zostawili go samego na pastwę piszczących dziewcząt.
    Natsu spojrzał wzrokiem zbitego szczeniaczka na długą, długą kolejkę. Wydawała się nie mieć końca. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, iż okrąża Ziemię i wraca do punktu wyjścia. Samym spojrzeniem doprowadzał klientki do szału (pozytywnego oczywiście). Oślepiony błyskami fleszy i ogłuszony wysokimi głosikami dorównującymi głośnością startującego samolotu zabrał się do siedzenia.
    Pierwsze pół godziny upłynęło całkiem znośnie. Pomijając fakt, że co chwila ścierał z policzków ślady szminek, błyszczyków i innych cudów. Tego wieczora widział już wszystkie możliwe odcienie różu. Trafiła się nawet krwista czerwień, która przywodziła mu na myśl wampirkę żądną jego krwi.
    Do słoiczka wystawionego za pocałunek wpadało coraz więcej monet. Mira wyjawiła Natsu, iż dochody z Budki zostaną przeznaczone na sierociniec. To pokazywało, że Jesienny Festiwal nie był tylko i wyłącznie okazją do zabawy a pozwalał na zebranie pieniędzy na cele charytatywne.
    - Teraz ja! - zaśmiała się Lisanna a Dragneel wrócił na ziemię, bo jak dotąd jego myśli wirowały wokół pewnego planu.
    - Widziałem już prawie wszystkich. - pożalił się korzystając z okazji, że Strauss była ostatnią dziewczyną w kolejce. - Na szczęście zaraz przychodzi mój zmiennik.
    - Pewnie nie będzie rozbił takiej furory. - powiedziała udając zamyśloną.
    Parskając w odpowiedzi nie zauważył przysuwającej się dziewczyny.
    - Szczerze mu współczuje. - rzekł zaprzestając bujania na skrzypiącym krześle. - Też musi nosić ten tandetny krawacik.
    - Och, nie jest tandetny. - zaprzeczyła patrząc spod ładnie pomalowanych rzęs. Pomalowanymi paznokciami chwyciła kawałek koszuli maga i rozpięła mu pierwszy guzik.
    - Hej! Jestem w pracy Lis! - przypomniał nieświadomie zdrabniając imię dziewczyny.
    - A ja jestem klientką. - szepnęła nachylając się jeszcze bardziej. - Twoim zadaniem jest sprawienie żebym była zadowolona, tak?
    - Niby. - Natsu zaśmiał się i przejechał dłonią po włosach. Robił to dość często, gdy znajdywał się w niezręcznej sytuacji.
    - Więc poproszę specjalny pocałunek. - nagle z twarzy Lisanny zniknął standardowy uśmiech a pojawiła się jego drapieżna wersja.
    - Już minuta po dziewiątej. - zauważył grobowym tonem zerkając na zegarek, który założył na nadgarstek tuż przed wyjściem.
    - Przejmujesz się takimi szczególikami? - marszcząc brwi ukazała swe niezadowolenie. - Więc załatw to szybko i po sprawie.
    Przejmująca inicjatywę Strauss dotknęła dłoni przyjaciela. Wszystkie dźwięki wokół nich nienaturalnie ucichły. Szeroko otwarte zielone oczy wpatrywały się w nią z niedowierzaniem. Uśmiechając się zadziornie na ten widok przejechała językiem po górnej wardze.
    - Dosyć! - warknął przytrzymując Lisannę silnymi dłońmi. Jego ramiona drżały ze złości. - Nawet jeżeli to żart to jest kiepski! Jesteśmy przyjaciółmi, więc przestań.
    Białowłosa odwdzięczyła się spojrzeniem godnym żmii.
    - W takim razie nie chcę być twoją przyjaciółką! - krzyknęła i odwracając się dumnie na pięcie odmaszerowała.
    Natsu wpatrywał się w nią przez kilka sekund aż opadł na krzesło. Z otępienia wyrwany został przez swojego zmiennika. Odchodząc zostawił serduszkowy krawat i mamrocząc pod nosem coś w stylu „nigdy nie zrozumiem kobiet” udał się na poszukiwania Lucy. Sytuacja sprzed kilku minut spłynęła po nim, jak po kaczce. Nawet nie brał jej na poważnie.
    - W końcu cię znalazłem! - wysapał, gdy dostrzegł blondynkę przy stoisku z łańcuszkami.
    - Sam kazałeś mi tu na siebie czekać, więc nie mogłeś mnie szukać. - sprostowała chichocząc z roztargnienia Dragneela.
    - A no fakt. - burknął pod nosem. - Chodźmy pokaz niedługo się zacznie. Znam dobre miejsce!
    - Niezawodny jak zawsze. - rzekła pozwalając się prowadzić.
    - Wiesz, czasem się staram. - wyznał puszczając Heartfilii oczko.
    - Doceniam twoje starania. - odparła mimowolnie przypominając sobie o wcześniejszej niespodziance, czyli gwiazdach na suficie.
    - A tylko spróbowałabyś nie. - pogroził zabawnie marszcząc przy tym brwi.
    Po kilkunastu minutach ciągłej wędrówki dotarli do całkowicie wyludnionej części parku. Zasiadając na gałęzi jednego z rosnących tam klonów byli ukryci wśród resztek liści a jednocześnie widzieli rozgwieżdżone niebo.
    Siedząc w ciemności słyszeli jedynie swoje oddechy. Natsu przełknął głośno ślinę, ale to i tak nie pomogło mu w pozbyciu się kuli blokującej gardło. Kątem oka obserwował machającą nogami w powietrzu dziewczynę. Powoli wypuszczając powietrze z ust myślał nad pierwszymi słowami.
    - Lucy, jest coś o czym chciałbym porozmawiać. - zaczął niepewnie. Stop! Nie! Gdzie tam niepewność. Jakby to powiedział Elfman w końcu jest mężczyzną, toteż musi być odważny i powiedzieć, co mu siedzi na duszy.
    - Tak? - tym krótkim słowem dała mu pozwolenie na kontynuację. Lśniącymi, brązowymi tęczówkami bacznie obserwowała przyjaciela, który wyglądał, jak osoba mająca przyznać się do popełnionego morderstwa.
    - Gdy mieliśmy problem z Wirusem myślałem nad czymś. - przy każdym słowie zwracał uwagę na właściwą wymowę głosek. Dzięki temu miał wrażenie, że panuje nad sytuacją.
    - Nad czym? - Heartfilia spokojnie czekała, aż Natsu rozluźni spięte mięśnie.
    - Właściwie to chciałbym zaproponować ci pewien układ.
    Różowowłosy nachylił się nad uchem dziewczyny. Mówił bardzo szybko a jego usta niemalże muskały policzek Lucy. Pomimo zawrotnej prędkości wszystko było zrozumiałe. Z jego ściszonego głosu dało się wyczytać całą gamę uczuć.
    Blondynka odwróciła wzrok. Właśnie powtarzała w myślach to, co usłyszała. W jednej chwili zrzucono na nią masę szczęścia i związanych z nim obaw. Zaryzykować? A może pójść na łatwiznę i odmówić. Czy będzie żałować swojej decyzji? Jakie będą jej skutki?
    - Jaa - zaczęła cicho po dłuższym czasie spędzonym w absolutnej ciszy. Splatając drżące palce wzięła głęboki wdech. - Myślę, że możemy zobaczyć, co się stanie.
    Natsu otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Pierwszy fajerwerk rozświetlił ciemne niebo.

***
Jest wena jest i rozdział! Powinnam uczyć się historii, ale taka okazja trafia się raz na ruski rok. Jak widzicie to był już ostatni rozdział z sagi "Wirus". Wkrótce dodam krótki epilog (długością szału nie będzie robił uprzedzam) i możemy ruszać z kolejną serią.
Użyta w rozdziale piosenka Wilsona to Perfect - Kołysanka dla nieznajomej.
Jakoś tak pasowała mi do tego momentu, a że od jakiś dwóch dni ponawiam swoją przygodę z gitarą (po 3 latach przerwy) wplotłam do tejże postaci swoje zainteresowania. :)

Wspomnę również, iż cały czas pamiętam o ostatnim zamówieniu. Niedługo coś się bujnie z pisaniem go.
A tymczasem czekam na Wasze opinie i przemyślenia! :D

3 komentarze:

  1. Powiem krótko: rozdział jest super. Interesująca akcja, zabawne momenty, a przede wszystkim.....NALU.....oh jakie to było kawai...ale chyba umrę z ciekawośći o co Natsu i Lucy się założyli xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: jestem czytelniczką, która zamówiła tu kiedyś Gruvię. I myślę, że od teraz będę się podpisywać żeby było ci łatwiej się zorientować, że ja to ja. Pozdrawiam Makta

      Usuń
    2. Przyjęłam podpis, cały czas o Tobie pamiętam. :)

      Usuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3