Czy wierzycie, że zaledwie w ciągu
kilkunastu minut świat może wywrócić się do góry nogami? No cóż, Natsu owszem.
To, co się teraz działo przypominało
powstanie ludzi, którzy przeżyli starcie z klęskami żywiołowymi. Otrząsając
głowy z popiołów unosili pewne spojrzenia ponad wszystko. Jakby świadomość
przezwyciężenia śmierci dała im niezwykłą siłę do działań. Teraz pozostało
tylko odbudowanie zniszczeń. Patrząc na całą sytuację to pestka. Podobnie
magowie Fairy Tail musieli jedynie odzyskać stracone siły.
Wystarczyło trochę zbawiennego płynu, by
sennie otworzyli oczy i przywitali pozbawioną bólu rzeczywistość.
Radosne chichoty ocuconych przerwał krzyk
przerażenia Graya.
- Co ty tu robisz?! - szczerze zdumiony
uniósł ciężkie ciało do siadu. - Tak blisko!
- Budzę się. - warknęła nieprzyjemnie Loxar
odgarniając z czoła pojedyncze kosmyki niebieskich włosów. Na twarzy wciąż
miała delikatny rumieniec i skórę mokrą od potu. - Nie widać?
Krótko mówiąc Fullbastera przytkało. Pół
przytomny nie spodziewał się słyszeć takiej wrogości w głosie dziewczyny.
Wystarczyła jednak krótka chwila, by magini
roześmiała się promiennie.
- Juvia tylko żartowała. - unosząc dłonie w obronnym geście powstrzymywała cisnący na usta śmiech. - Gray, szkoda, że nie widziałeś swojej miny!
- Juvia tylko żartowała. - unosząc dłonie w obronnym geście powstrzymywała cisnący na usta śmiech. - Gray, szkoda, że nie widziałeś swojej miny!
- Śmieszka. - parsknął a jego kąciki ust
uniosły się ku górze. Drżącymi dłońmi zacisnął palce na śnieżnobiałej kołdrze i
przymknął powieki. Czuł jakby zbudził się z długiego snu. Wracał do cudownej
rzeczywistości.
Z kolei gdzieś w innej części sali do
powstawali do życia kolejni członkowie gildii. Przeciągając i rozmasowując
zesztywniałe mięśnie sprawdzali swą zdolność ruchu. Nie było nawet tak źle. Po
krótkim czasie powinna wrócić im dawna sprawność.
- Levyś, cieszę się, że cię widzę! - załkał
Doroy a w kącikach oczu pojawiły mu się łzy.
- Ja bardziej! - sprostował Jet próbujący
stanąć o własnych siłach.
Osaczona McGarden tylko potakiwała głową i
mętnym wzrokiem jeździła po wszystkich łóżkach. Przez moment zatrzymała się na
Gajeelu, któremu ktoś wlewał do ust jakiś napój, nim pozbawiona sił opadła na
poduszki i wydała z siebie zduszony jęk.
Alzack nie wierząc szczęściu zamknął żonę i
córkę w żelaznym uścisku, jakby chciał własnymi ramionami obronić je przed
całym złem tego świata. Czuł łomoczące mu w piersi serce, gdy słyszał ciche
chichoty dwóch najbliższych mu kobiet.
Elfman chcąc udowodnić swą wartość, jako
prawdziwy mężczyzna usiłował wstać, lecz skończyło się to głośnym upadkiem na
podłogę. Gdyby nie fakt, że pociągnął za sobą Lisannę i Evergreen nie byłoby
większych ofiar w ludziach. Podniesienie takiej ilości kości i mięśni z
dziewcząt zajęło Stingowi i reszty kompanii trochę czasu. Omal nie zapomnieli o
podaniu lekarstwa Mistrzowi. Nie chcąc otrzymać reprymendy ogłosili, by nikt
nie puścił pary z ust i jak najszybciej zapomnieli o drobnej wpadce.
Erza i Jellal niemalże w jednakowym czasie
zaczerpnęli pierwszego, głębszego wdechu. Gdzieś między migoczącymi gwiazdkami
i rozmytym wzrokiem dostrzegli siebie nawzajem. Splatając swoje palce w ciepłym
uścisku promiennie przywitali nowy dzień. Po tej przygodzie przekonali się o
pewnej rzeczy. Jeżeli w najbliższym czasie nie zaczną żyć teraźniejszością to
będzie ich rychły koniec. Pora zostawić przeszłość w tyle, obnażyć tajemnice i
ukazać uczucia.
Gdzieś wśród zgiełku, okrzyków radości i
wołań, przy jednym z łóżek siedziała czyjaś zgarbiona sylweta. To Natsu
delikatnie rozwierając usta Lucy podawał jej odtrutkę. Zbłąkana kropla płynu
utworzyła mokry ślad przemieszczając się po brodzie dziewczyny. Muskając sine
wargi dziewczyny czuł swego rodzaju ekscytację.
Różowowłosy wziął głęboki wdech. Od
dłuższego czasu mocno zaciskał ręce na kruchej dłoni Heartfilii. W pewnym
momencie Lucy poruszyła nieznacznie powiekami a jej palce zadrżały. Po chwili
świat ujrzał zamglone, brązowe tęczówki.
Chłopak ze świstem wypuścił trzymane w
płucach powietrze i uśmiechnął się promiennie.
- Wstajemy, śpiąca królewno. - szepnął z
radością oglądając przebudzenie się dziewczyny.
- Natsu? - zapytała sennie. Wolną ręką
przetarła oczy i spróbowała zmienić pozycje. Przeszkodziły jej w tym silne
ramiona.
- Masz odpoczywać. - zarządził układając
przyjaciółkę na poduszce. - Ani drgnij.
- Udało się. - wymamrotała pod nosem, gdy
przypomniała sobie o ostatnich wydarzeniach. - Sprowadziliście Noemi, prawda?
Mówiła to z taką nadzieją w głosie.
Ciekawskimi oczami błądziła po sali aż w końcu zatrzymała się na przeciwległej
ścianie.
Natsu z zaciśniętymi zębami spojrzał w to
samo miejsce. Między krzątającymi się magami dostrzegł Wilsona opatrującego
zakrwawiony bok szarookiej. Ach to ta rana dzięki, której wróciła „do żywych”.
Yasashisa z grymasem niezadowolenia zaciskała dłonie na ramionach Smoczego
Zabójcy, gdy ten w skupieniu przemywał jej skórę wodą utlenioną. Na szafeczce
obok leżało kilka bandaży i zapinki.
Nagle Lucy przeniosła wzrok na lewą dłoń
trzymaną w żelaznym uścisku przez Dragneela. Zaśmiawszy się niezręcznie
poruszyła palcami.
Natsu jak oparzony puścił dziewczynę.
- Przepraszam. - wymamrotał czerwieniąc
się.
Wdzięczny śmiech Heartfilii został
przerwany przez nadchodzącego Wilsona. Najwyraźniej uporał się już z nerwową
pacjentką.
- Możemy porozmawiać? - zagadnął kiwając
głową w kierunku gabinetu Makarova.
- Jasne. - odparł lekko. Powoli wstając z
miejsca nie omieszkał dopowiedzieć: - A ty się nie wierć. Zaraz wracam.
Magowie prędko pokonali odległość dzielącą
ich od schodów. Po drodze zdążyli pociągnąć Noemi za ramię i zmusić ją do
pójścia z nimi. Co prawda niechętnie, ale powlokła się za magami. Pionowa
zmarszczka na jej czole świadczyła o głębokim zamyśleniu.
Po dotarciu na miejsce zastali pusty
gabinet. Na podłodze wciąż leżały oderwane od szafki drzwiczki. Szarooka
dyskretnie odwróciła wzrok jednocześnie zagryzając dolną wargę. Był to odruch,
do którego przywykła w ostatnim czasie.
Tymczasem Wilson wyjął z tylnej kieszeni
spodni woreczek z klejnotami. Ostrożnie odłożył uprzednio odebrane dziewczynie
przedmioty i odłożył je na właściwe miejsce.
- Zaczekacie chwilę? - zapytał, po
naprawieniu mebla. - Sprawdzę, co z resztą i sprowadzę Mistrza ze Stingiem.
Magowie przytaknęli.
- Natsu. - zaczęła niepewnie, gdy tylko
usłyszeli ciche kliknięcie towarzyszące zamykaniu drzwi. - Wiem, że nie
powinnam, ale mam prośbę.
- Co jest? - niby to obojętnie i chłodno,
lecz zerknął przelotnie na rozmówczynię. Z samych oczu nie mógł dostrzec
niczego, co pomogłoby w odczytaniu jej zamiarów. Jedyną oznaką zdenerwowania,
jaką przejawiała było przestępowanie z nogi na nogę.
- Czy mógłbyś nie mówić nikomu, co się ze
mną działo? - wyszeptała po chwili wahania. Spodziewała się niemal wszystkiego.
Krzyków, wyzwisk i złości. Zamiast tego usłyszała skoncentrowane:
- Ale czemu? - Natsu przejechał dłonią po
zmierzwionych włosach. Nawet nie zauważył, gdy zmienił swą postawę i rozluźnił
mięśnie. Czy powinien czuć się przy niej tak swobodnie?
- Nie chcę, by bali się mnie bardziej niż
na początku. - wyjawiła obawy, którymi zadręczała się od dłuższego czasu.
Momentalnie przypomniała sobie o wrogich spojrzeniach spowodowanych strachem.
- Rozumiem. - różowowłosy zatrzymał cisnące
mu się na usta parskniecie. Jednak nie pełne pogardy a zdziwienia. W końcu
jakiemu złemu charakterowi zależy, aby podrzędne jednostki trzęsły portkami na
jego widok? Ano każdemu. Ona pragnie tego uniknąć. - A co z Wilsonem?
- Powiedział, że wszystko zależy od ciebie.
- odpowiedziała szybko. Tym razem odwróciła twarz od otwartego okna, przez
które wpadało zimne powietrze. Z kamiennym wyrazem twarzy oczekiwała
odpowiedzi.
- Ech, nie cierpię podejmowania takich
decyzji. - westchnąwszy ciężko machnął lekceważąco dłonią. Mimo to w myślach
rozważał wszystkie „za” i „przeciw”. Czy jego nierozważna decyzja może mieć
jakieś przykre konsekwencje? - Nie zrozum mnie źle, ale wciąż nie wiem, czego
można się po tobie spodziewać.
- To tak jak ja. - rzekła z rozbrajającą
szczerością. Natsu mógł przysiąc, że przez krótką chwilę, gdy zrobiła krok w
przód wyglądała niczym mała dziewczynka.
- Zawsze mogę cię obserwować. - myślał na
głos. Aby dodać chwili dramatyzmu przyłożył palec do brody i pocierał nim
zupełnie jak Happy, gdy intensywnie nad czymś myślał.
- Cały czas? - zapytała z lekką obawą. Żeby
zrobić coś z rękami splotła palce.
- Obserwować, gdy będziesz w pobliżu! -
sprecyzował pozwalając sobie na lekki uśmiech.
Kącik ust Noemi uniosły się nieznacznie w
górę. Niezwykły widok.
- Niech będzie. Nie wygadam się. -
zdecydował po chwili namysłu. Na potwierdzenie słów udał, że zamyka usta na
klucz i wyrzuca go za siebie. - Ale nic za darmo, mam pytanie.
- Zamieniam się w słuch. - jak powiedziała,
tak zrobiła. Gdyby ktoś organizowałby konkurs na stawanie się posągiem z
pewnością rozniosłaby konkurencję w proch.
- Jak zrobiłaś odtrutkę Wirusa? - na
wszelki wypadek wolał wiedzieć. Skupiony do granic możliwości właśnie miał
poznać straszną tajemnicę.
- Istnieją różne podstawy dla tworzenia czarów. -
zaczęła, ku lekkiemu zdziwieniu maga. Miała podać mu sekret swojego zaklęcia po
prostu od tak? I całą listę, jaką ułożył, by przekonać Yasashisę do wygadania się szlag jasny trafił. Marnotrawstwo czasu jest straszne!
Natsu pomimo wszelkich prób nie mógł
zrozumieć sensu pierwszego zdania.
Szarooka pokiwała głową z politowaniem.
Wzięła głęboki wdech i biorąc pod uwagę marne umiejętności dedukcji maga
rozpoczęła tłumaczenie. Jej ściszony ton głosu idealnie pasował do długich
wypowiedzi. Miał w sobie coś, co nakazywało milknąć adresatowi i w skupieniu
chłonąć każde słowo.
- Na jakim żywiole opierają się twoje
ataki? - zapytała, by zacząć budować podstawę wyjaśnień.
- Głupie pytanie. - Natsu ściągnął brwi a
na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka. - Ognia.
Dziewczyna przytaknęła.
- Każdy mag bazuje na własnym rodzaju
magii. - kontynuowała. Wolnym krokiem krążyła po pokoju. Opuszkami palców
dokładnie badała fakturę dotykanych przedmiotów. - Ktoś inny niż ty może używać
tylko i wyłącznie wody, jeszcze inna osoba przyzywa przedmioty.
- Jak Erza! - palnął. Był to znak, iż w
miarę kojarzy fakty.
- Wiesz, że można łączyć ich poszczególne
rodzaje? - zastygając w jednej pozycji w końcu przeniosła wzrok na rozmówcę.
- Jakbym miał ogień i coś jeszcze? - myślał
na głos.
- Dokładnie. - pochwaliła wracając do
ruchu. Czucie na sobie czyjegoś wzroku nie było zbyt komfortowe, ale
postanowiła przemilczeć tenże fakt. - Wymaga to czasu i odpowiednich
umiejętności.
Tym razem nie doczekała kolejnego wtrącenia
się maga, toteż mówiła dalej:
- Ale tu nie roznosi się tylko o łączenie.
Chciałam, być zrozumiał, że jedna osoba może korzystać z różnych żywiołów
magii.
- Po co? -dociekał. Nieświadomie złożył
ręce na piersi, przez co wyglądał na nieco rozjuszonego.
- Jestem Czarnym Smoczym Zabójcą. -
obwieściła dobitnie i obojętnym wzrokiem zerknęła na Dragneela. A Wirus jest
czarem bazującym na Czerni i Krwi.
- Zaraz, zaraz! - trybiki w głowie Natsu
zaczęły się niebezpiecznie poruszać. - Jakim cudem używasz Czerni?! To tak
jakbym powiedział, że strzelam żółtymi promieniami!
- Prędzej różowymi. - uściśliła patrząc na rozczochraną
czuprynę. - Jeden z tych obcych, którzy tu przyszli…
- Masz na myśli Sabertooth? - spytał
opadając ciężko na drewniane krzesło Makarova. Wyglądało na wygodniejsze niż w
rzeczywistości.
Wzruszyła ramionami.
- Od jednego z nich wyczułam magię Cieni…
- Rogue!
- Próbuję ci coś wyjaśnić, więc z łaski
swojej stul dziób i słuchaj! - warknęła nieprzyjemnie a huśtający się na krześle
mag zamarł.
Yasashisa ze świstem wypuściła powietrze z
ust. Żyłka na jej czole zaczęła niebezpiecznie pulsować.
- Cienie zawierają się w Czerni. Ten cały
Rogue, o którego imię się tak gorączkujesz posiada jedynie cząstkę mocy, jaką
władam ja.
Natsu otworzył usta ze zdziwienia, ale
ostry wzrok dziewczyny powstrzymał go przed wypowiedzeniem choćby jednej
sylaby.
- Czerń to cień, który widzisz wieczorami.
To noc. To negatywne emocje. To wszystko, co kojarzy się ze słabościami i
chorobą. Czy pojmujesz jej potęgę?
Chłopak skinął głową.
- Wirus w większej części to czerń. Do
nadania mu zabójczych właściwości potrzebuje paliwa.
- Czyli krwi. - szepnął skoncentrowany.
- No proszę, jak chcesz to potrafisz. -
gdyby nie obojętny ton, słowa te miałyby znacznie milszy wydźwięk.
- Starałem się. - rzekł zgodnie z prawdą. -
Kontrola nad Czernią nie jest trudna?
Noe pokręciła przecząco głową.
- Po części jestem z nią związana. I mogę
stwierdzić, że jest o wiele przyjemniejsza, niż mogłoby się wydawać.
Natsu odchylił się i bezwiednie spojrzał w
sufit. Zbyt wiele informacji na raz zawsze go przytłaczało. Póki, co nie
interesowało go samo zaklęcie a osoba, która je stworzyła. Zaczynał wierzyć, iż
otoczka obojętności Yasashisy jest pewnego rodzaju ochroną. Nie dopuszcza do
siebie nikogo, więc omijają ją nieprzyjemności związane z kłótniami, czy też
odejściem bliskich. Ale nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele przez to
traci.
Dragneel z charakterystycznym dla siebie
uśmiechem już miał obrócić wszystko w denny żart, lecz spostrzegł czające się
za Noemi ciemne macki. Te dziwne bezkształtne plamy zbliżały się do dziewczyny.
- Uważaj! - wrzasnął i podrywając się z
krzesła, które wylądowało z hukiem na ziemi popędził w stronę szarookiej.
Obserwujący wszystko Katsumi uśmiechnął się
szaleńczo na widok dwóch leżących bez ruchu ciał. Przymknąwszy puszkę, z której
wypuścił zebrane wcześniej cienie przykucnął na parapecie. Po kilku minutach
bezczynnego siedzenia bezszelestnie wszedł przez uchylone okno.
Dziewczyna leżała przyciśnięta ciężarem
maga. Bladą twarz wykrzywił grymas bólu. Kapitan oddziału Youkai przejechał
dłońmi po całej długości jej talii. Gdyby był tu Wilson to pewnie skończyłby pod ziemią.
Natsu poczuwszy nagłe szarpnięcie
momentalnie otworzył oczy. A bynajmniej tak się mu wydawało, bo chociaż rozwarł
szeroko powieki, to nie widział niczego. Dla pewności pomachał przed twarzą
otwartą dłonią, lecz nie był w stanie dostrzec nawet zarysu palców. Dopiero po
dłuższym czasie przyzwyczaił wzrok do otoczenia.
Jedyną rzeczą, której był pewien to dźwięk.
Odkąd tylko się przebudził wciąż słyszał piękny dźwięk. Nie znał się na
instrumentach, ale rozpoznał przesuwanie smyczka po strunach skrzypiec i
poruszane klawiszami trybiki fortepianu. I chociaż wygrywana przez niewidzialne
przedmioty melodia była mu kompletnie nieznana to wiedział, że może się za nią
rzucić w otchłań.
Chciał poruszać się, wirować… żyć!
- O przestań podniecać się, jak stary pryk, bo zaraz będziesz mieć
problem w spodniach.
Dragneel
zamarł. Powoli i niepewnie obrócił się w kierunku, z którego usłyszał
nienaturalnie wysoki sopran. Pośród wszechobecnej ciemności dostrzegł, coś
dziwnego. Kawałek dalej unosiła się szara chmura przypominająca kształtem
ludzką sylwetkę. Owa istota była półprzezroczystym dymem. Jedyną cechą, która
upodabniała ją do człowieka były zielone tęczówki. Jedyna barwna część ciała.
- Co się gapisz? Mam ci wydłubać oczy? - zadrwiła.
- Czym jesteś? - warknął Natsu przybierając
pozę do ataku.
- Sito masz w tym pustym łbie? A może znowu mam trochę podręczyć
Panią?
-
Shado? - przypominając sobie imię owego „ducha” poczuł zimny dreszcz przebiegający
po plecach. Bacznie rozglądał się wokół wierząc, iż wpadł w pułapkę.
- Jeżeli przyszedłeś mnie zabawić, to w samą porę. Właśnie umierałam z
nudów! - mówiąc to wystrzeliła niczym strzała i stanęła twarzą w twarz z
różowowłosym. W zielonych oczach dostrzegł czyste szaleństwo, żądzę walki.
Gdzieś już widział ten kolor. Tak pięknie znajomy.
Spinając wszystkie mięśnie przygotował się
na nadejście pierwszego ciosu. Od zapachu duchowej formy alter-ego Noemi czuł,
jak płoną mu płuca. Ta woń miała w sobie część żrących właściwości siarki. Przy
akompaniamencie niewidocznych skrzypiec rozpoczęli walkę.
- Zrób mi tę przyjemność i nie zdychaj od razu, dobrze? -
poprosiła ociekającym jadem głosem. W tej samej chwili wyprowadziła uderzenie
na uda maga.
- Nie jestem słabeuszem! - odkrzyknął
unikając ataku. Mimo, że został jedynie muśnięty jego spodnie wyglądały, jak
potraktowane kwasem. W materiale pojawiła się skwiercząca na obrzeżach dziura.
Aż strach pomyśleć, jak na ten dotyk zareaguje skóra…
- Wyglądasz, jak ostatni dureń, wiesz? Ten róż jest niezwykle męski.
- Wara
od włosów! - oburzył się. Nie zamierzał odpowiadać na słowne gierki.
Shado z błyszczącymi z podekscytowania
oczami dzięki swej obecnej formie okręciła się wokół maga. Pętając go
rozciągliwym dymem zadawała kolejne rany. Miała znaczącą przewagę wynikającą z
miejsca walki.
Wnętrze duszy Noemi miało specyficzne
właściwości. Żadne obce ciało nie mogło korzystać ze swojej magii. Wyjątkowość
Shado polegała na tym, że była częścią Yasashisy. Jej małym, prywatnym Wirusem,
który uodpornił się na każdy lek. I tak prędko wcale nie zamierzał opuszczać
cudzego ciała.
Natsu skoczył w górę, gdy przeciwniczka
próbowała podciąć mu nogi wymachem z półobrotu. Następnie polegając jedynie na
sile fizycznej (pamiętając o właściwym ułożeniu palców podczas formowania
pięści) próbował zdominować walkę. Wirując w przestrzeni z Shado uderzał,
kopał, parował i kontrował. Nigdy nie pozostawał w jednej pozycji dłużej niż
sekundę. Spinając mięśnie przyjmował niektóre ataki, by oddać celny strzał w
pustą już przestrzeń.
Mimo tak wspaniałej reakcji i szybkości
jego walka wręcz miała znaczącą wadę uniemożliwiającą zwycięstwo. Styl
poruszania się Dragneela był zbyt mechaniczny. Niski poziom płynności ruchów
sprawiał, iż nie mógł wykonywać niespodziewanych ataków. Kopiąc za każdym razem
wracał do pierwotnej pozycji, nim oddał olejny cios.
- Nuda! - obwieściła Shado po kilku minutach nieprzerwanej
walki. Zawiedziona marnymi umiejętnościami partnera postanowiła odesłać go z
powrotem do realnego świata. Tak żałosnej pchełki, aż żal zabijać. A niech żyje
z przeświadczeniem, że znajduje się na szarym końcu pod względem umiejętności.
Chcąc podejść maga dmuchnęła mu w twarz
siarkowym oddechem. Zaskoczony Natsu zasłonił dłonią szeroko otwarte oczy,
które wręcz zaczęły go palić. Zawył boleśnie i szamocząc się został brutalnie
ugodzony w samo serce.
Przebudzony Dragneel poderwał się do siadu
i złapał za pierś. Jakież było jego dziwienie, gdy nie ujrzał żadnej rany.
Dysząc ciężko przejechał drżącą dłonią po mokrym czole. Z ciężkim westchnieniem
spojrzał na leżącą na ziemi nieprzytomną Noemi.
- Kim jesteś? - spytał szeptem jakby sam do
siebie.
***
Przypadkowo mamy poniedziałek i rozdział! Po skończeniu regulaminowej trzeciej strony rozdziału stwierdziłam, że mam do zrobienia prezentację na przedmiot zwany wiedzą o kulturze, toteż część weekendu diabli wezmą. A żeby nie zostawiać Was bez notki część 18 podzieliłam na 2 części. Kolejna może (???) w niedzielę.
Jeżeli ktoś nie widział jeszcze zamówienia z paringiem Natsu x Noemi zapraszam do archiwum po prawej stronie.
W menu macie również kontakt do mnie, gdybyście mieli jakieś specjalne prośby, co do głównego opowiadania, czy też inne sprawy śmiało piszcie.
Oliwio Natsuki i Twoja nalu-obsesjo (jak to nazwałam w myślach) :P przypomniałyście mi o budce, którą obiecałam! Praktycznie wyleciało mi to z głowy. Stokrotne podziękowania!
W końcu koniec problemów! :D Jestem zadowolona :D Rozdział mi się przyjemnie czytało, więc czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przesyłam wenę ;)
PS. Wybacz, że takie krótkie komentarze daję, ale nie umiem pisać długich :/