Pod rozdziałem ważna informacja!
Świt. Oto zza widnokręgu wychyla się jasna
plamka w postaci słońca zwiastująca nowy dzień. Na owianej porannym blaskiem
polanie znajdują się trzy postacie.
Różowowłosy chłopak to zaciska, to
rozluźnia pięści i oddycha głęboko. Starając się opanować panujący mu w głowie
mętlik, nieprzerwanie od kilku minut maszeruje we wszystkich możliwych
kierunkach. Klęczący przy winowajczyni zdarzenia Wilson delikatnie pochyla się
nad drżącą dziewczyną.
Noemi nie może powstrzymać cisnących się
jej do oczu łez. Bezradnie obejmując się ramionami, odgradza do siebie dostęp.
Przemarznięta do szpiku kości, tkwi skulona pozwalając, by twarz przesłoniły
jej skołtunione, brązowe włosy. W ten sposób może ukryć rumieniec wstydu. Nic
nie wskazuje na to, aby wkrótce podniosła się z klęczek.
- Przepraszam. - szepnęła drżącym głosem,
po raz setny. Mówiła to jedno słowo, od chwili, gdy ocknęła się z transu.
Wilson omiótł troskliwym wzrokiem ciało
dziewczyny. Do tej pory po prostu stał obok. Jednak milcząc niczego nie wskóra.
Sprawa była na tyle poważna, że nie można jej zbagatelizować. W tej walce nie
chodziło o rany fizyczne, a psychiczne…
Mówiąc o ranach dziwił się, iż szarooka nie
straciła przytomności zważywszy na jej stan wyczerpania.
- Noe. - w jego ustach zabrzmiało to, jak
imię starożytnej bogini. W jednym słowie zawarł uczucia, jakimi darzył
dziewczynę. - Nie możemy tu zostać.
Delikatnie położył blade dłonie na
ramionach przyjaciółki. Przyciągnąwszy ją do siebie, resztkami sił uniósł ich w
górę.
Czując na sobie intensywny wzrok szarych
tęczówek, siłą powstrzymywał się od uśmiechu. Zadrżały mu jedynie kąciki ust.
- Dlaczego to robisz? - spytała słabo.
Nieświadomie przysunęła się do Wilsona. Syknęła cicho, gdy poczuła pieczącą
ranę na brzuchu. Powoli przesunęła ku niej palce jednak będąc prawie na miejscu
zatrzymała się i opuściła dłoń.
Natsu miał wrażenie, jakby patrzył na
zupełnie inną osobę. Ta mała, wątła dziewczyna nie mogła wywołać takich
zniszczeń! A jednak… Wyglądała najgorzej z całej trójki. Trzęsła się i
rozbieganym wzrokiem chłonęła, jak najwięcej szczegółów. Pierwszy raz na jej
twarzy zagościł prawdziwy szok.
Pole ich walki było poorane we wszystkich
możliwych miejscach. Pomyślałby kto, że przeszedł tu huragan rzucający skałami
na boki.
Wilson przyciągnął do siebie dziewczynę,
gdy tylko pierwsza łza przecięła jej policzek. Poddając się wyższym emocjom
schowała twarz w zagłębieniu jego szyi. Chlipiąc cicho zdawała sobie sprawę, do
czego właśnie doszło. Była potworem, najprawdziwszym potworem!
Uświadomiwszy to sobie chciała odskoczyć,
by nikogo nie dotykać, by nie zadać komuś bólu. Czarnooki jedynie zacieśnił
uścisk nie pozwalając Noe się z niego wyrwać, która w tym momencie potrzebowała
bliskości drugiej osoby.
Delikatnie przeniósł dłoń i ostrożnie
położył ją na policzku szarookiej. Zaczął wykonywać małe kółeczka kciukiem,
starając się uspokoić roztrzęsioną dziewczynę. To był pierwszy raz, gdy tak
otwarcie jej dotykał. Zawsze mógł o tym, co najwyżej pomarzyć. Teraz widział,
jak na niego reaguje. Niezręcznie odwrócony wzrok Yasashisy i czerwone policzki
utwierdzały go w tym przekonaniu.
Noemi rozchyliła lekko usta. Wilson
delikatnie musnął palcem ich kącik. Zbliżył się do niej na niebezpieczną
odległość, bez wątpienia naruszającą zasadę prywatnej przestrzeni. W szarych
oczach, niegdyś będących zielonymi odszukał tak wiele uczuć. Przerażenie,
bezradność, szok.
- Pamiętasz, kiedyś mówiłem ci o pewnym
uczuciu. - zaczął niepewnie. Skinięcie głowy dziewczyny zachęciło go do
kontynuowania. - Chciałbym żebyś je poznała.
Yasashisa otworzyła szeroko oczy ze
zdumienia. Już chciała zaprzeczyć tym słowom, lecz nagle straciła grunt pod
nogami i ujrzała ciemność.
Złapał ją w ostatniej chwili.
- Rzeczywiście jest taka, jak mówiłeś. -
stwierdził kwaśno Natsu.
Wilson wziął Noe na ręce i kiwnięciem głowy
wskazał kierunek, w którym znajdowała się gildia.
- Mogę cię o coś prosić? - spytał po kilku
minutach marszu.
- A jest to wykonalne? - odparł Dragneel ze
słabym uśmiechem. Czuł, jakby z jego barków zdjęto olbrzymie brzemię, przez
które szedł z nosem przy ziemi.
- Przebacz jej. - rzekł wpatrując się w
twarz nieprzytomnej.
Zdumiony Natsu przystanął. Ten szaleniec
chciał co?
- Musimy ją naprowadzić na właściwą
ścieżkę. - kontynuował nie przerywając chodu. - Po obudzeniu będzie czuć się
winna. Wtedy zrobi to, co uważa za stosowne.
- Czego możemy się spodziewać? -
różowowłosy nagle ożył. Podekscytowany zacisnął dłonie w pięści. Na jego twarzy
pojawił się dawno zapomniany, żywy grymas.
- Pomocy.
Po odejściu Smoczych Zabójców Katsumi nie
próżnował. Upewniwszy się, iż nie ma nikogo w pobliżu wyszedł z kryjówki. Po
obejrzeniu walki miał więcej pytań niż odpowiedzi. Czym jest Shado i w jaki
sposób funkcjonuje? Tak, myślał o niej, jak o rzeczy. Bezwzględnej maszynie,
która dała niezły popis. I właśnie zdobył paliwo napędzające broń.
Wiele ryzykował pozwalając, by Cienie
dotknęły jego nadstawionej dłoni. Osłabiona po walce Moc zachowywała się,
niczym słaby kociak łaszący się do ręki. Czarne macki oplotły całe przedramię
tworząc coś w rodzaju siatki. Dowódca Youkai po kilku sekundach poczuł nagły
spadek energii.
- Stworzyłeś silne ostrze, Wszechmogący. -
szepnął wpatrzony w karmiące się jego siłą Cienie.
- Patrzcie, wracają! - wykrzyknął uradowany
Sting widząc trzy postacie ze swojego posterunku przy oknie.
Rouge jedynie skinął głową i wrócił do
pracy.
Sabertooth otrzymawszy wezwanie natychmiast
stawiło się do siedziby Fairy Tail. Eucliffe osobiście zorganizował grupę pomocniczą i stanął na jej
czele. Jak nikt inny potrafił doskonale rozdzielić zadania tak, by nikt nikomu
nie przeszkadzał, a nawiązała się nić współpracy.
Kto, by pomyślał, że przychodząc zastali
ogromny bałagan i stojącego w środku niego czarnookiego maga. Ten widząc
przybycie drugiej gildii natychmiast wybiegł rzucając krótkie „liczymy na was”.
Oczywiście członkowie Sabertooth orientowali się w sytuacji dzięki listowi
dostarczonemu przez exceedy Fairy Tail. Byli szybsi niż gołębie pocztowe.
Powinni zacząć pracować w tym fachu.
- Jesteśmy. - obwieścił Natsu otwierając
drzwi nadzwyczaj energicznym kopniakiem.
Blisko dwudziestu magów stanęło, jak
wrytych a po chwili padło sobie nawzajem do ramion ciesząc się z powrotu
różowowłosego i pozostałej dwójki.
Rouge zerknął na Noemi wyczuwając w jej magii znajomy mrok, z którym sam się
borykał w czasie Wielkich Igrzysk Magicznych. Szybko potrząsnął głową chcąc
pozbyć się nieprzyjemnych wspomnień.
Tymczasem stojąca już o własnych siłach
dziewczyna podwinęła strzępki rękawów i wydała kolejne polecenia.
- Obudźcie wszystkich. - Natsu zdziwił się
słysząc władczą nutę w głosie Noe. Później przeniósł wzrok na zatroskanego
Wilsona i sam to dostrzegł. Blisko ponad wszystkich członków gildii, mało czasu
i drżące ze zmęczenia ciało brązowowłosej. - Przygotujcie tyle wrzątku, by dla
każdej osoby starczyło po ćwiartce dwudziesto pięcio mililitrowego kubeczka.
Noemi oderwawszy dość długi kawałek
materiału od bluzki związała nim włosy w kucyk tak, by żaden niesforny kosmyk
nie przeszkadzał w dalszych czynnościach.
Wilson pozwolił dziewczynie działać toteż
odsunął gapiów pod ściany. Uważnie obserwował każdy jej ruch i grymas
niezadowolenia, gdy poruszała się tym samym rozdrażniając ranę na brzuchu.
W tym czasie Rufus i Sting wnieśli ogromną
misę wypełnioną po brzegi gorącą, parującą cieczą.
- Możecie odejść. - poinstruowała.
Wykonując kolejny krok przyłożyła dłonie do wody i przymknęła powieki. Starając
się zignorować buchające na ręce ciepło odpłynęła myślami gdzieś daleko i
pozwoliła sobie na działanie pod wpływem błogiej pół świadomości.
Po kilku sekundach bezruchu Noe splotła
palce i pochyliła głowę. Z daleka przypominało to cichą modlitwę. Ten, kto
podszedłby bliżej ujrzałby usta zaciśnięte w cienką linę tak, by nie wydostało
się z nich żadne słowo.
Jakby w zwolnionym tempie Yasashisa
ponownie wyprostowała się. W tym czasie przejechała ostrymi paznokciami po
wewnętrznej części przedramion. Ignorując syknięcie bólu i pojawienie się dwóch
szkarłatnych kresek prędko zanurzyła ręce w wodzie, która momentalnie zmieniła
swój kolor.
Teraz unosząc dłonie ku górze szeptała
cicho a z jej ust wydobywał się czarny dym. Skapujące z łokci krople wody
lądowały na podłodze. Ciecz całkowicie zmieniła swą konsystencję a całą salę
wypełnił uderzająco słodki zapach.
Noemi podniosła się z klęczek i nic nie
mówiąc podeszła do zesztywniałego Natsu. Dopiero stojąc z nim twarzą w twarz
zabrała głos.
- Jeżeli podacie im ten płyn wyzdrowieją. -
wytłumaczyła zerkając przez ramię. Kilku magów za niemym nakazem Rouga
doskoczyło do misy.
***
Jak napisałam na początku zajdzie tu istotna zmiana.
Mianowicie:
Rozdziały wracają do swej początkowej nieregularności.
Czyli w wolnym tłumaczeniu. Idąc systemem tygodniowym miałam trochę czasu na pisanie. Ano nic bardziej mylnego. Głównie przez szkołę i dodatkowe zajęcia prawdopodobnie nie byłabym w stanie wyrabiać się z terminami.
Od dziś, gdy coś skończę od razu to opublikuję. Różnica? Jeden rozdział jest powiedzmy w poniedziałek a kolejny środę przyszłego tygodnia. Chcę uniknąć mówienia, że "napiszę to na ten dzień" a później wstawiać informację o opóźnieniu. Chociaż jeżeli wykorzystam cztery wolne dni w listopadzie może i być odstęp powiedzmy dwóch dni. Ale nic nie obiecuję.
Do końca "Wirusa" mamy dwa rozdziały i epilog. Kolejna seria już zaplanowana. :)
Podawać Wam jej tytuł, czy nie... hmm
Zaskocz nas i niemów :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że w końcu będzie ten festiwal :3 Ja chcę jakiś moment Nalu! Nie mogę się doczekać tej całuśnej budki z Natsu itp. Mam nadzieje, że tego nie usunęłaś ze swoich planów, bo bym cię inaczej ukatrupiła i w przeciwieństwie do mnie byś już nie ożyła XD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ta seria się kończy, tak szczerze to nie przypadła mi do gustu, chyba wiesz dlaczego XD Zepsuła mój moment Nalu! XD A ja ciągle o tym XDD
Przesyłam dużo weny i mam nadzieje, że za jakiś czas rozdziały wrócą do regularności :D
Pozdrawiam