Nadchodząca burza nie wróżyła niczego
dobrego. Wszechobecna ciemność nadawała spowitej we wstęgach nocy Magnolii,
filmowej grozy. Choć to niemożliwe, wydaje się, iż zaraz spod łóżka wyskoczy
przerażający stwór. Ale to tylko dziecinne wyobrażenia, prawda?
Tymczasem kawałek od miasta, gdzieś między
drzewami, pod kopułą chmur miał miejsce pewien pojedynek.
Skryty w cieniach Katsumi uważnie
obserwował zagrania walczących. Stał prosto, niczym słup. Nawet poruszana
świszczącym wiatrem zieleń miała więcej „życia”, aniżeli on. Oddychał krótko i
płytko. Jego klatka piersiowa ledwie się unosiła. Oczy kapitana oddziału Youkai
lśniły z podekscytowania. Odbijający się od tęczówek blask przypominał wzrok
dzikiego kota. Usta mężczyzny drgały, unosząc się w coraz szerszym uśmiechu.
Jak dotąd dokładnie śledził i analizował ruchy walczących. Widok ten napawał go
niezdrowym podnieceniem.
Złożywszy dłonie do modlitwy, wyszeptał:
- Oby Wszechmogący miał cię w opiece,
Natsu.
- Już się poddajesz? - zagadnęła wpatrując
się w nieruchome ciało maga.
Dragneel zacisnął dłonie w pięści i
zmuszając swe ciało do powstania zaczął podnosić się z klęczek. Wyglądał jak
siódme nieszczęście. We włosach pełno grudek ziemi, ubranie w kawałkach. Pół
odsłonięta pierś wyglądała, jak pomalowana szkarłatną farbą. Czerwone kropelki spadając
na glebę, wsiąkały w nią. Tak, jak deszcz.
- Nigdy. - wykrztusił, ocierając kąciki ust
wierzchem dłoni. Ledwo, co stał na nogach. Bestialsko poturbowany przez
potwora.
- Jak, dotąd nie zadowala mnie twój taniec.
- parsknęła Noemi znacząco tupiąc nogą.
Natsu spojrzał z wściekłością na
dziewczynę. To nie jej siła doprowadzała go do białej gorączki. Doskonale
pamiętał, gdy wypytywał o nią Wilsona. Właśnie!
- Wybacz. Kontynuujmy. - poderwawszy się z
impetem wykonał kolejny zamach podpaloną pięścią. - Wiesz, że podczas tańca
można rozmawiać?
- Doprawdy? - brązowowłosa zmrużyła oczy.
Prowadzenie dialogu nie przeszkadzało jej w parowaniu uderzeń.
Noemi odskoczyła w tył i odbiwszy się od
skały natarła na przeciwnika używając więcej mocy, niż dotychczas. Ten, nie
spodziewając się tak silnego ataku zachwiał się, lecz nie stracił równowagi, a
osunął ryjąc ziemię stopami.
Jej magia była niesamowita. Oczywiście, nie
biorąc pod uwagę wybornego fechtunku. Z tego, co zaobserwował mogła swobodnie
tworzyć coś na wzór skorupy wokół własnego ciała. Była niezwykle twarda, a w
dodatku wzmacniała odbicia. Pewnie potrafiła również Ryk i parę innych ataków
charakterystycznych dla Smoczych Zabójców.
- Słyszałem o tobie. - rzekł szalenie
wirując wśród maleńkich płomyczków, będących resztkami po ognistych atakach. Co
rusz wykorzystywał nowe kombinacje kończące się fiaskiem.
- Co takiego? - zainteresowana nie zwróciła
uwagi na Atak Skrzydłem, gdy tylko odległość między walczącymi uległa
powiększeniu. W ten oto sposób oberwała skoncentrowaną magią po plecach.
Dziewczyna syknęła niezadowolona z własnego
gapiostwa.
- Wilson mówił wiele ciekawych rzeczy. O
twoim okrucieństwie, obojętności, chłodzie…
- Och, pochlebiasz mi. - zamruczała
uderzając znienacka w uda Natsu.
- I nie rozumiem jednej rzeczy! - wrzasnął
tak, że dziewczyna na moment zawahała się. - Gdzie jest ta Noemi, którą
spotkaliśmy w gildii! Która mogła być naszą przyjaciółką! Towarzyszką!
Wszystko potoczyło się szybciej, aniżeli
ktoś zdążyłby mrugnąć.
Smocza Zabójczyni padła na kolana i
trzymając głowę szamotała się na boki, jęcząc w agonii. Ciężko łapała oddech.
Nie mogła uspokoić drżenia, które brało nad nią w górę. Dodając do tego
pulsujący ból głowy otrzymamy… Shado.
- Nie podchodź! - zaskomlała widząc, jak
Dragneel robi ku niej krok. - Uciekaj!
- Dlaczego! - spytał zdezorientowany. Jego
serce biło na najwyższych obrotach. Otwierając szerzej oczy w szoku przyglądał
się scenie. Żywy teatr lalek.
- To niebezpieczne! - wydzierając się w
niebogłosy sprawiła, iż niejednemu truposzowi włosy stanęłyby dęba.
Wtem raptownie podniosła się z klęczek i z
zabójczą precyzją wbiła katanę w lewy bok Natsu. Dragneel odkaszlnął krwią. Nie
mógł nic zrobić. Po prostu wpatrywał się w ostrze.
- J-już nie m-mog-ę jej powst-rzymać. -
wyszeptała drżącym głosem. - Giń śmieciu!
Świst broni.
Zgrzyt ścierających się ze sobą ostrzy.
Śmiech Shado.
Dyszący Natsu.
Walczący Wilson.
Czarnooki przybył w ostatniej chwili.
Zgrabnymi ruchami sparował zadany na ślepo atak i odskoczył razem z trzymanym
pod ramię magiem.
- Dzięki. - stęknął nabierając powietrza w
płuca.
Towarzysz skinął lekko głową i pospiesznie
ocenił sytuację. Będzie musiał dać chwilę Natsu, by mógł się pozbierać. Nie
wierzył, że po takim ciosie nie miał ciemnych plamek przed oczami i zawrotów
głowy. Z drugiej strony samotna walka z rozjuszoną Shado nie będzie należała do
łatwiejszych.
- I
czego się gapicie, gnojki? - warknęła i przytknęła zakrwawioną katanę do
ust. Bez wahania zebrała koniuszkiem języka kroplę czerwonej cieczy. - Czas na zabawę. - obwieściła niskim
szeptem i przybrawszy odpowiednią pozę ruszyła.
Jej ataki były szybkie i silne. Celowała
głównie w najważniejsze narządy wewnętrzne, ale też nie omieszkała zadać kilku
głębszych lub płytszych ran.
Osłupiały Natsu, który został usadzony pod
drzewem z otwartymi ustami przypatrywał się walce. Oboje poruszali się z
nadludzką prędkością. Okazało się, że Wilson również radzi sobie z mieczem.
Starając się opanować oddech próbował
obmyślić plan. Dostał wskazówkę. A brzmiała ona tak: „Noemi jest gdzieś tam w
środku, musimy do niej dotrzeć.” Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić.
Teraz, gdy Ciemna Yasashisa doszła do
władzy, schemat ataków przewrócił się do góry nogami. Ciosy, jakie zadawała
były chaotyczne i trudne do przewidzenia. Śmiała się do rozpuku zadając
Wilsonowi ból.
-
Tylko na tyle cię stać? Żałosne. Pomyśl, gdy tylko wychodzę Pani przechodzi
katusze. - zachichotała swobodnie machając dłonią, w której dzierżyła
ostrze.
Wilson wydał z siebie przeciągły syk. Był w
kropce. Nie mógł przecież zranić przyjaciółki (a bynajmniej jej ciała).
- Noemi! - zawołał zupełnie ignorując
wcześniejszą wypowiedź Shado. - Wiem, że tam jesteś! Trzymaj się!
-
Trzymać? Raczej boki ze śmiechu.
Ruszyli.
Walka miała się już ku końcowi. Nikt nie
chciał oddać nawet chwilowej przewagi nad przeciwnikiem. Monotonny zgrzyt
ścieranych ostrzy stał się czymś podobnym do powietrza. Niby o nim nie myślisz
a wciąż jest. Po kilku wyczerpujących minutach ciągłego ruchu oboje dyszeli
ciężko, z trudem łapiąc oddech. Ból fizyczny był niczym. Co tam rwanie w
ścięgnach, poobijane mięśnie, czy złamane kości? Tak długo, jak będziesz silny
psychicznie - zwyciężysz.
-
Nudzisz mnie. - warknęła nieprzyjemnie Shado, gdy po raz kolejny jej cios został
zablokowany. - Chyba czas zmienić reguły
gry.
Odsunąwszy się wbiła
katanę w ziemię. Rozkładając ręce niczym do modlitwy, z błogością odchyliła
głowę w tył. Na jej twarzy pojawiła się psychopatyczna wersja uśmiechu. Wtem
trzasnął piorun rozświetlający polanę. Spośród drzew, niczym macki sunęły po
ziemi Cienie, gotowe do wykonania rozkazu. Natsu wzdrygnął się, gdy
niezidentyfikowana materia zostawiła na jego łydce chłodny ślad po dotyku.
Wilson nie dał się sprowokować tym pokazem
siły. Co prawda nie wiedział, jak walczyć z cudami nocy, ale nie mógł przecież
bezczynnie stać.
- Koniec odpoczynku. - zarządził doskakując
do towarzysza, który odzyskał już nieco koloru na twarzy.
- Racja. - Natsu, ku zdziwieniu
czarnookiego wyszczerzył się. - Teraz się napaliłem, nie przegramy!
Stanowili niezwykły duet.
Dragneel, co rusz niszczył pełznące Cienie
swoim ogniem. W tym czasie stojący za jego plecami Wilson nadawał właściwy tor
ich walecznego marszu. Epicentrum tego zamieszania wykazywało pewnego rodzaju
podziw.
- No,
no jeszcze was nie zżarły? Musicie nieźle śmierdzieć. - Shado w lubieżnym
geście oblizała usta. Zrobiwszy krok w przód przesądziła o wyniku bitwy.
Krzyczący magowie przedzierali się przez
kolejne wytwory Mocy. Nawzajem osłaniali swoje plecy, przez co nie musieli
myśleć o ataku z tyłu. Nagle Cienie zatrzymały się, jakby otrzymały niemy
rozkaz i zniknęły. Jak się okazało wszystkie, bez wyjątku przylgnęły do ciała
Yasashisy tworząc coś w rodzaju zbroi.
Kap.
Znów nie mogę jej powstrzymać.
Kap.
Jak mogłam popełnić tak straszliwy błąd?
Kap.
Dlaczego w ogóle tu przyszłam?
Kap.
No tak, rozkaz.
No tak, rozkaz.
Moja misja, moim życiem, prawda?
Heh, to nawet nie jest zabawne, a mimo to
podśmiewuję się w własnej głupoty.
Moje ciało jest całkowicie sparaliżowane.
Nie mogę nim poruszyć. Czuję, jak oplatają mnie ciemne nici boleśnie wżynające
się w ramiona, nogi i brzuch. Z każdym kolejnym ciosem, jaki zostaje zadany
Alter-ego pojawia się na mnie cienka, szkarłatna linka. Teraz, gdy Cienie robią
to, co robią, moja naga skóra wygląda, jak czerwona suknia. To tak bardzo
parzy. Żywy ogień.
Kap.
Dlaczego płaczę?
Czy to jest smutek? Ostatkiem sił unoszę
głowę w górę i oczyma Shado widzę pojedynek z Natsu i Wilsonem. Wstyd, który
odczuwam niejednego zmieniłby w popiół.
Kap.
Kolejna łza koczy swą wędrówkę po policzku
i zatrzymując się na linii szczęki, po chwili bezgłośnie opada w dół.
- Kap. - szepczę. Mój głos to jedyne źródło
dźwięku. Co prawda zniekształcony, ale mój własny, mój jedyny.
- Noemi! - słyszę. Oni… wołają. Zdzierając
gardła wciąż i wciąż mówią moje imię. Moje plugawe, grzeszne imię.
Chcę zrobić krok, ale nie mogę.
Chcę pomóc, ale nie mogę.
Chcę wrócić, ale…
- Chcecie
to potraficie! - huknęła Shado odpierając równoczesny atak magów. Jeden odleciał
na kilka metrów, ryjąc plecami ścieżkę, drugi zaś boleśnie obił się o skały, aż
całe powietrze uleciało z jego płuc.
W pewnym momencie Alter-ego poczuła
szarpnięcie. Och, czyżby Pani domagała się swych praw? Może by tak z nią
porozmawiać?
- Ryk
Ognistego Smoka! - zdeterminowany, jak nigdy dotąd Natsu dzielnie wstawał.
Nauczył się już unikać poszczególnych ciosów i sam wychodził z inicjatywą
zadawania kolejnych. Za jeden własny atak, obrywał dwoma.
- Z
paszczy ci jedzie. Mógłbyś przestać zionąć, Smrodku? - zakpiła, jak zwykle
przenosząc środek ciężkości podczas ataku.
- Ryk Księżycowego Smoka! - Wilson posłał w
kierunku Shado strumień energii, tym samym nie pozwalając jej wykonać pełnego
kroku. Z uniesioną nogą zupełnie nie spodziewała się oberwania kolejną ognistą
falą. W zasadzie nic nie czuła dzięki zbroi, ale sam fakt dostania atakiem
takiego słabeusza był nader irytujący.
Wrzeszcząc przeraźliwie wyszarpnęła się z
zasięgu ataku. Tym samym wpadła w zasadzkę i już po chwili została skrępowana
Księżycowymi Nićmi czarnookiego maga.
- Mówiłaś coś o moim oddechu? - zapytał
udający niewiniątko Natsu. W rzeczywistości łapczywie wciągał powietrze.
-
Jakim cudem mnie dorwaliście? - zagrzmiała zniekształconym głosem.
- Noemi nigdy nie pozwoliłaby komuś, na
odkrycie algorytmu swoich ruchów. - wyjaśnił Wilson.
Shado z niedowierzaniem mierzyła go srogim
spojrzeniem szarych oczu.
-
Specjalnie daliście się poturbować. - warknęła. Że też tego nie dostrzegła!
Szło jej z nimi zdecydowanie zbyt łatwo. -
Ale wiecie. Nie odejdę tak łatwo.
Szyderczy śmiech
Yasashisy został urwany przez czarną katanę. Cienista zbroja rozpadła się na
kawałki.
-
Tyy.. - charknęła krztusząc się krwią. Ten lowelas przebił ją na wylot.
- To koniec. - obwieścił Wilson poruszając
bronią, by pogłębić ranę.
Ryk przegranej rozniósł się po całym
świecie.
***
Koniec dwuczęściowej walki! Tym razem uważałam podczas pisania na używane czasy. Myślę, że to przez to, iż gdy opisuję perspektywę Noemi zastosowuję narrację pierwszoosobową. Dziwny nawyk.
Rozpoczęłam już pisanie zamówienia, mam ułożony plan. Jutro wolne, toteż... sami wiecie, co :D
No, teraz czasy były takie same i było lepiej ;D
OdpowiedzUsuńWalka mi się bardzo podobała :3 No i Natsu jak zwykle wstaje, choćby nie wiem co ;3 I wkroczenie Wilsona - idealny moment ^^ A Noemi jednak przegrała... Huehue i że tak zacytuję z nonsensopedii (choć to akurat było odnośnie Jiemmy): trza było nie kozaczyć! A tak już bardziej serio: "powrót" osoby, która nie jest teraz sobą/która została opętana/która została w jakiś sposób (na przykład zaklęciem) przekabacona na stronę zła jest taki klasyczny poniekąd, a ja tak go lubię i wyszedł ci tak fajnie... Znaczy, wiem, że to nie był taki powrót w pełni tego słowa znaczeniu ani nawet nie do końca taki, o jaki mi chodziło wyżej, gdy napisałam "powrót", ale Noemi się, że tak powiem, "przebudziła" i to było takie fajne <3
No i co będzie dalej? Przecież się ten cały Katsumi przyczaił w krzaczkach... Wróci z raportem, czy będzie nowa walka? :o
Jedyne, do czego się mogę trochę przyczepić, to interpunkcja - w paru miejscach ci kulała (co mnie trochę zdziwiło, bo widziałam w poprzednich rozdziałach i one-shotach, że na ogół nie masz z nią problemów). Ale też jak tak teraz staram się sobie przypomnieć, gdzie były, to zauważyłam, że na początku ;) Takie główne, co mi się najbardziej rzuciły w oczy, to:
"Bestialsko poturbowany, przez potwora." - bez przecinka.
"Wyglądał, jak siódme nieszczęście." - przecinki przed "jak" wstawiamy wtedy, gdy wprowadzają następną część zdania (chodzi mi o zdanie złożone, a pisząc o "następnej części zdania", miałam na myśli kolejne zdanie składowe. Nie wiem, czy rozumiesz, o co mi chodzi, nigdy nie byłam dobra w tłumaczeniu :/).
" - Nigdy. - wykrztusił ocierając kąciki ust wierzchem dłoni." - ten błąd akurat ci się powtarza dość często, choć widzę, że czasami wstawiasz przecinki w tych miejscach: imiesłowy oddzielamy z dwóch stron przecinkami (no chyba, że zaczynamy od niego zdanie, to wtedy nie, ale to logiczne xD), więc ten fragment powinien wyglądać tak:
- Nigdy. - wykrztusił, ocierając kąciki ust wierzchem dłoni.
Albo:
Dragneel zacisnął dłonie w pięści i(,) zmuszając swe ciało do powstania(,) zaczął podnosić się z klęczek.
Jakoś tak tyle wyłapałam, nie gwarantuję, że to wszystkie czy coś...
W każdym razie weny! I powodzenia również z zamówieniem! ;)
Pozdrowionka!
Nowy rozdział O.o JEJ :D Walka Wilsona i Natsu z Shado była mega. :D Mam nadzieje, że po pokonaniu jej nareszcie wróci spokój i jakiś romantyczny moment Nalu będzie? Ciągle o tym marudzę, ale nic na to nie poradzę XD Taka już jestem :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, dlatego pozdrawiam i przesyłam wenę :D