Ciemność powoli ustępuje rosnącemu
światełku. Ciche stąpnięcia rozchodzą się echem po tunelu zahaczając o
chropowate ściany.
Trzydziesty września. Dziś rozpoczynam swą
misję. Fairy Tail powinno być w rozsypce. Jedenaście dni - tyle maksymalnie
wytrzyma ludzkie ciało pod naporem Wirusa. Został on rozsiany czterdzieści
osiem godzin przed astronomiczną jesienią. Zostały dwie doby, by zacząć myśleć
o pierwszych ofiarach.
Docieramy na miejsce. Jest to jedno z
trzech możliwych wyjść Podziemnego Królestwa. Zeref oczekuje stuprocentowego
powodzenia zadania. Dawniej pewnie rzekłabym coś na wzór: „moja misja moim
życiem”, ale teraz nie jestem w stanie położyć na szali własnego życia w zamian
za zdobycie czterech kamieni.
Przynudzasz. Idziesz, siekasz i
wracasz.
Zamilcz.
Czyżby Pani była dziś nie w sosie? No proszę, proszę.
Zabawimy się!
Po raz kolejny słyszę w głowie
ten szyderczy śmiech. Doskonale wiem, że Ona tak robiła, gdy miała nade mną
kontrolę…
O nie, nie. Mylisz się. To On cię
wykorzystuje.
Złowrogi szept też jest kiepską
metodą straszenia. Niestety, daje wiele do myślenia.
- Oczekuję szybkiego powrotu. - mówi Zeref
wpatrując się we wschodzący księżyc. Stoi prosto, niczym struna pewien sukcesu.
Kiwam głową, naciągam kaptur i znikam.
Dlaczego mam robić to, co mi karze?
- Ruszaj. - Czarny Mag odrywa wzrok od
podwładnej znikającej tuż za horyzontem. To test, który zależy od niedalekiej
przyszłości ich wszystkich.
- Zrozumiałem. - Katsumi skłoniwszy się
ruszył za dziewczyną. Nie ufał tej zadufanej w sobie smarkuli. To puste spojrzenie
jest czymś, czego należy się obawiać. Próbował wszystkiego, co mógł, lecz nigdy
nie zareagowała tak, jak oczekiwał.
Zamek w oknie nie jest wymagającym
przeciwnikiem. A i sama metoda dostawania się do środka woła o pomstę do nieba.
Skaczę wzrokiem po wszystkich zakamarkach
jednak nigdzie nie dostrzegam zagrożenia. Tymczasowo rezygnuję z przygarbionej
pozycji zdolnej do szybkiego ataku.
Deski podłogi skrzypią, gdy tylko wykonuje
krok. Przeklinając w duchu architekturę budynku gildii Fairy Tail sunę ku
miejscu, w którym przechowywany jest skarb. Nawet i bez odpowiedniego klucza a
zwykłym wytrychem otwieram szafkę. Wedle założeń w ciemnościach wyłaniają się
kanty małej skrzyneczki.
Nie. Zbyt łatwo poszło.
Powstaję z przysiadu i sięgam po ostry nóż
trzymany w sakiewce przypiętej do pasa. Wirus powinien wszystkich
unieszkodliwić, ale zawsze może zostać ktoś, kto będzie w stanie mu się oprzeć.
Wpierw muszę pozbyć się niedobitków, o ile tacy występują.
Cicho zamykam szafkę i (tym razem przez
drzwi) kieruję się do dalszej części budynku.
Brak jakiegokolwiek dźwięku zupełnie nie
pasuje do tego miejsca.
Staję w cieniu kolumny, skąd mam doskonały
widok na cały parter. Tak, jak przypuszczałam wszyscy zostali przykuci do
łóżek, gdzie doświadczą swojego końca.
Wychylam się za balustradę i nie
zaprzątając głowy użyciem schodów miękko zeskakuję na podłogę. Nim uniesione
nagłym ruchem włosy opadną robię rozeznanie terenu. Nie ma mowy, bym nadziała
się na jakiś kant, czy krzesło.
Cała spięta podchodzę do jednego z łóżek.
Usilnie ignoruje narastające poczucie winy. Zagryzam wargę, jakby miało mi to
pomoc w pozbyciu się nieprzyjemnego uczucia.
Stoję prosto, niczym struna ze wzrokiem
wbitym w śpiącego Makarova. Jego klatka piersiowa unosi się i opada w nierównym
tempie. Na twarzy ozdobionej wypiekami spływają pojedyncze kropelki potu.
Ciałem maga, co rusz targają delikatne wstrząsy.
Moje serce zabiło mocniej. Bezwiednie
wyciągam dłoń i przykładam ją do czoła Mistrza. Pod palcami, prócz
charakterystycznej starczej zmarszczki czuję zbyt wielkie ciepło, jak na
człowieka.
To nie ja rzuciłam Wirusa, a czuję się
winna.
Dwa syki karzą mi gwałtownie unieść głowę i
poszukać zagrożenia.
- Jesteś inny niż myślałem. - palnął
nieświadomie błądzący w myślach Natsu.
- Jaki miałem być? - zapytał rozbawiony Wilson
z czystej ciekawości.
Magowie nieśli właśnie ze składziku
nieużywane szmatki, które zamierzali wykorzystać do zrobienia okładów. Byli
ostatnimi, którzy nie ulegli Wirusowi. Nawet Wendy i Porlyusica skapitulowały
przytłoczone przez czar.
Od momentu, gdy Najsilniejsza Drużyna
skończyła nieprzytomna wciąż chodził, jak na szpilkach. Jeszcze nigdy się tak
nie czuł. Jego emocje przechodziły przez wiele stanów. Od bezsilności, przez
strach i po gniew. Ten ostatni skierował w stronę Noemi. Gdyby nie ona, nic by
się nie wydarzyło! A teraz są zdani na jej łaskę i niełaskę. To było
najbardziej frustrujące.
- Zły, straszny i żądny walki. - odparł po
kilkusekundowym milczeniu.
Czarnooki roześmiał się cicho. Z lekkiego
wymachu kopnął w drzwi prowadzące na główną salę.
Oboje stanęli, jak wryci widząc pewną
dziewczynę pochylającą się nad staruszkiem.
- Ty! - syknął Natsu. Gwałtownie odrzucił
trzymane przedmioty na bok i zapominając o bożym świecie ruszył na Noemi.
Zaskoczona uniosła głowę w górę. W jej
oczach nie dostrzegł jednak krzty emocji. Zobaczywszy magów zwinnie przemknęła
między łóżkami i pognała na piętro.
Chłopcy spojrzeli po sobie. Zasadzka? A
może nie? Wiedzieli, że nie przynajmniej jeden z nich musiał zostać na
posterunku do czasu, aż przybędą posiłki wezwane z Sabertooth. Natsu
nieznacznie obnażywszy zęby wydał z siebie ciche warknięcie i poleciał za szarooką.
Wilson w skupieniu wpatrywał się w zegar
wiszący na ścianie, pozwalając Dragneelowi odejść.
Różowowłosy dostrzegł dziewczynę w
gabinecie Makarova. Oderwane drzwiczki leżą na podłodze a złodziejka umyka
skacząc z drugiego piętra budynku. Bez wahania podąża za nią.
- Zatrzymaj się! - krzyczy. W pobliskich
domach zapalają się kolejne światła a ciekawscy lub wyrwani z błogiego stanu
snu mieszkańcy wyglądają zza firan.
Noemi w przelocie zerknęła przez ramię.
Mały, skórzany woreczek zręcznie wsunęła do torebki zapiętej w pasie. Nadając
biegowi jeszcze większego tempa dosłownie wyfrunęła przez bramę Magnolii a jej
kroki zostały stłumione przez ziemię.
Dyszący ciężko Natsu nie zamierzał
odpuścić. Myśl, że ma przed sobą rozwiązanie wszelkich problemów dodawała mu
sił. Przy tak dużej prędkości kropelki potu zamiast pozostawić ślad na skórze
ulatywały w powietrze przypominając lśniący pył.
Ta noc była jedną z najciemniejszych, jaka
mogła być. Deszczowe chmury przesłoniły księżyc i gwiazdy, odcinając ziemię od
dwóch naturalnych źródeł światła. Ten, kto wykorzysta to udogodnienie zostanie
zwycięzcą.
- Ryk Ognistego Smoka! - po pierwszym
ataku leśna polana rozbłyska jasnym płomieniem.
Noemi stała, jakby była posągiem. W
ostatniej chwili obróciła się, by uniknąć ataku.
- To wszystko, co potrafisz? - zapytała
kpiącym tonem. Przydługa grzywka przesłoniła jej oczy. Mimo to, nie przestaje
koncentrować się na rywalu i jego czerwonej aurze.
- Nie niedoceniaj mnie! - warknął przybierając
pozę godną rozpoczęcia silnej kontry.
- W takim razie. - urwała oceniając stan
psychiczny chłopaka. - Zatańczmy. Zaczniemy od prostych kroków, dobrze?
- Atak skrzydłem Ognistego Smoka! - zaczął
atakiem średnio-dystansowym. Chciał zniknąć w płomieniach i zaatakować płonącym
Pazurem.
Dziewczyna była znacznie szybsza.
- Nieźle. - przyznała zatrzymując cios samą
dłonią. Tuż za nią pierwsze krzewy zmieniały się w popiół.
Natsu otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
Jak ona to zrobiła? W dodatku trzyma go za przedramię.
Wyszarpnąwszy rękę odskoczył w tył. Drżącą
dłonią przejechał po mokrym czole. Niewzruszona czekała cierpliwie na dalszą akcję.
- Dlaczego to zrobiłaś? - dzięki dialogowi
mógł kupić trochę czasu na przeanalizowanie sytuacji.
- Nie rozumiem. - przyznała wzruszając
ramionami. Nikt tak dobrze nie potrafił udawał obojętności.
Szczupłe ciało umożliwiało wykonywanie
szybkich manewrów. Ugięte nogi pozwalają na dowolny ruch. Zza ciemnego płaszcza
tuż ponad lewym ramieniem wystaje rękojeść katany owinięty czarnym bandażem.
- Pomogliśmy ci! A ty nas zdradzasz! -
mówił układając w myślach plan.
- Po prostu szukam czegoś. - westchnąwszy
przeniosła wzrok na niebo. To szansa!
Mag momentalnie doskoczył do przeciwniczki
z zamiarem wyprowadzenia ciosu zapaloną pięścią w brzuch, ale.. ale uderza w
powietrze! W akompaniamencie świtu wykorzystuje siłę, która wypycha jego ciało
i cały czas naciera na dziewczynę.
Pole walki zmienia się nie do poznania.
Niegdyś prosty teren zdobią teraz głębokie dziury a w powietrzu wiruje szary
pył. Bitwa na szybkość nie przynosi żadnych rezultatów.
- Nie powinieneś atakować, gdy mówię. -
poucza Noe i silnym kopnięciem sprawia, iż Natsu odlatuje na drzewo, które
łamie się w pół z głośnym trzaskiem.
Dragneel wygrzebuje się z gałęzi. We
włosach ma pełno grudek ziemi a ubrania mają dziury w kilku miejscach.
- Co da ci walka ze mną? - szarooka daje
magowi pstryczka w czoło a ten ponownie rozkłada się, jak długi na podłożu.
- Wszystko! - z tymże okrzykiem wypuszcza z
siebie ognisty oddech, który dezorientuje przeciwniczkę. Wykorzystując chwilę
zawahania tworzy świecącą kulę i ciska nią w Noemi. Yasashisa chcąc uniknąć
ataku musi przenieść się na środek „areny” mimo, że dotąd stała na uboczu.
Natsu z głośnym okrzykiem zadaje, co raz to
szybsze uderzenia. Nie wszystkich można uniknąć, dlatego dziewczyna paruje
ciosy własnym ciałem. Uciekające z ciała maga iskry tworzą okrąg wokół
walczących.
W pewnym momencie oboje atakują. Jedno w
nogi, drugie mostek. Akcja kończy się nadpalonymi damskimi spodniami i brakiem
tchu maga.
Różowowłosy zatoczył się w tył. Mimo to,
jest pewny zwycięstwa.
- To koniec. - obwieścił dysząc ciężko.
Noemi z lekkim rozbawieniem obserwowała
scenerię. Nawet nie czuła, że kiedykolwiek ruszała się z miejsca. Zdecydowała.
Połączy ciemność z wojną na wyczerpanie.
- Myślisz, że mnie przechytrzyłeś? - jej głos wciąż jest cichy i spokojny. Mocniejszy podmuch wiatru mógłby ją zagłuszyć.
- Myślisz, że mnie przechytrzyłeś? - jej głos wciąż jest cichy i spokojny. Mocniejszy podmuch wiatru mógłby ją zagłuszyć.
- Odciąłem cię od cieni! Nie użyjesz swojej
magii. - mówi z triumfem.
Yasashisa skupiła wzrok na małych
płomyczkach oświetlających polanę. Po chwili głośny śmiech rozwiał ciszę.
- I myślisz, że ci się udało? Nic bardziej
mylnego. - dzięki temu światłu jest silniejsza. - Naucz się rozróżniać słowa.
Nie jestem C i e n i s t y m Smoczym Zabójcą a C z a r n y m. - Z szaleńczym uśmiechem na
ustach rusza w kierunku zdezorientowanego maga. Nim ten zdąży zareagować obrywa
pięścią wzmocnioną o ciemną otoczkę energii. Moc przylgnęła do ciała dziewczyny.
Natsu splunął na ziemię krwią. Nie tego się spodziewał.
Natsu splunął na ziemię krwią. Nie tego się spodziewał.
- Nigdy nie lekceważę przeciwnika. Szkoda,
że każdy, kto staje ze mną do pojedynku kończy dwa metry pod ziemią! - Noemi
dobyła katany i już po chwili naznaczyła przeciwnika raną długą na cały tors.
Czerwona ciecz plamiła jej dłonie.
Aura maga zaczęła barwić się na szaro.
Różowowłosy odkaszlnąwszy nie bacząc na nic,
w napadzie szału rzuca się na dziewczynę.
- Szkarłatny Lotos: Pięść ognistego Smoka!
- każdy kolejny cios powoduje eksplozję. Potężne fale mocy sprawiają, iż ziemia
drży. Żaden z walczących nie chce oddać przewagi. Chociaż, to właściwie zbyt
mocne słowa. Noemi bawi się z chłopakiem używając zaledwie ułamka swojej siły
podczas, gdy ten zmierza na kraniec możliwości. Zamazujący się przed oczami
obraz wcale nie pomaga w utrzymaniu koncentracji.
- Coś tam jednak umiesz, ale to za mało. -
zaszydziła, gdy pięść zamiast twarzy spotkała pustkę. To zbyt proste. W
porównaniu do niej jest zwykłą muszką!
Wcześniej wydawał się silniejszy…
Jeżeli teraz czegoś nie zrobi, będzie
wąchał kwiatki od spodu i hasał na chmurkach z aureolką nad głową.
Mistrzu painta! :O
***
Dziś troszkę później, niż zwykle. Ostatnio pojawiły się u mnie problemy. Prawdopodobnie za jakieś 2 tygodnie będę pisać równo ze wstawianiem. W mojej głowie kiełkuje już pewien pomysł na zaradzenie temu, ale wymaga głębszego dopracowania. Jeżeli nadal nie będę mogła się zdecydować wstawię ankietę :)
I maleńka prośba. Jako, że walki nie są dla mnie dobrym gruntem i ślizgam się po nim powiedzcie, czy takie coś Wam odpowiada.
I dziękuję Ci Sandra-chan, zawsze się denerwuję po wstawieniu, więc chociaż jedno krótkie zdanie pod rozdziałem wprawia mnie w euforię. :D
Nie masz za co dziękować ,po prostu uwielbiam twoją fantazję i twórczość , podziwiam ludzi którzy piszą właśnie na takie tematy jak np. Fairy Tail czy Naruto kiedyś też chciałam napisać takiego bloga o przygodach ,Moich z postaciami Bleach jednak pisanie niezbyt mi idzie dlatego wolę czytać to bardzo dobrze wpływa na moją fantazje jak i przemyślenia :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie zabijesz Natsu, nie? Choć mimo wszystko to wcale nie oznacza, że on wygra, bo Noemi może się nad nim zlitować. Chyba. Albo i nie.
OdpowiedzUsuńNo i wszystkich wirus rozłożył D:
A odnośnie walk - sama ich pisać nie umiem, więc do porad się kiepsko nadaję, ale jednak niezależnie od tego co się opisuje obowiązuje zasada, żeby się trzymać jednego czasu, a ty chwilami lawirowałaś między teraźniejszym i przeszłym... Ale mimo to rozdział bardzo mi się podobał i walka też ci nieźle wyszła ;3
Życzę powodzenia przy radzeniu sobie z tymi problemami, bo to bardzo niefajne bestie są :I
Pozdrowionka!