poniedziałek, 29 września 2014

Wirus - rozdział 14 (40) - Ratuj

    Zgrzyt ścieranych ostrzy roznosi się po pomieszczeniu głośnym echem. Jeden z walczących dyszy ciężko, ledwo unikając nadchodzących ciosów.
    Bezbłędnie paruje jeden z ataków. Gdyby nie okazało się to podpuchą zwyciężyłby.
    Dziewczyna wyprowadza uderzenie na brzuch, dosłownie milimetr przed ciałem zawijając ostrze i zmieniając jego trajektorię lotu tak, by wykonać cięcie w pierwszą. Jest to natarcie kierowane skosem od góry w lewe ramię i pierś.
    Przeciwnik traci równowagę, jego kolana uginają się, gdy pod wpływem siły uderzenia traci oparcie. Odkasłuje krwią ponownie przybierając pozycję. Tym razem on atakuje niskim pchnięciem. W odpowiedzi szarooka w ostatniej chwili skręca ciało w bok. Wróg nie ma czasu na dostrzeżenie tego ruchu, toteż kończy z unieruchomioną ręką z mieczem i lśniącą, czarną kataną przy szyi. Ma wrażenie, że samym oddechem się na nią nadzieje.
    Ten pojedynek nie był specjalnie wymagający. Średni rangą słudzy to przedszkolaki.

    - Na dziś koniec. - oświadcza Katsumi. Prawa ręka Zerefa i dowódca oddziału Youkai.
    Zabieram katanę i chowam ją do pochwy zaczepionej na plecach. Wypuszczam powietrze z ust delektując się chwilą bezcennego nic-nierobienia. Każda sekunda jest cenna.
    Mój nauczyciel, chociaż w myślach zwę go „trenerkiem” odprawia strażników, służących za worki treningowe. Po ćwiczeniach zawsze wychodzą umazani lekko zeschniętą krwią i porozrywanymi (tudzież porozcinanymi) ubraniami. Od czasu do czasu przełamię któremuś broń, ale w zbrojowni i tak jest ich pod dostatkiem, więc nie zaprzątam sobie tym głowy.
    Katsumi to dwudziesto cztero letni mężczyzna o zabójczo młodym wyglądzie. Większość osób w Królestwie daje mu najwyżej osiemnastkę. Jako jedyny ma oliwkową cerę, gdzie każdy jest tu trupioblady, lub ciemnoskóry. Przydługie blond włosy o dziwo nie przeszkadzają mu w walce. Zielono złotymi oczami potrafi zdziałać więcej niż niejedna osoba. Wystarczy lekkie zmrużenie powiek a rozmówca zaczyna się jąkać i dokonywać prób odwrócenia wzroku. Jedynie na nich kończąc…
    Kolejną niecodzienną rzeczą w Podziemiu jest uśmiech zdobiący twarz dowódcy. Nie dajcie mu się zwieść, o nie. Kiedyś powiedział, iż „ludzie ufają osobom, którzy podadzą im odpowiednią minę”. Ciekawe, czy to z powodu lekkiego wykrzywienia ust oddział Youkai tak chętnie wykonuje wszystkie polecenia. Kapitan przyszedł na świat w Królestwie, od początku obdarzony specjalną uwagą przez Zerefa. Dlaczego? Nie, nie jest Smoczym Zabójcą, ani nawet Zabójcą Bogów. Ma pełną władzę nad żywiołem ziemi. Doskonale rozwinięte umiejętności walki wręcz, mieczem, tropienia i tworzenia strategii odbiły się wysokim stanowiskiem hierarchii. Właściwie to jest na równi ze mną, ale przez niedysponowanie straciłam możliwość pełnienia pieczy nad oddziałem. Bynajmniej tyle powiedział mi Zeref.

    - Shado, nie odchodź. - słyszę, gdy robię krok w kierunku pomieszczenia z prysznicami. Niezły jest, skoro poruszam się bezszelestnie a do tego stoję za jego plecami.
    Katsumi skomentowawszy moją dezorientację rozbawionym spojrzeniem zasiadł na ławeczce, naprzeciw mat służących do treningów. Poklepuje puste miejsce obok.
    Wykonuję niewypowiedziane polecenie a blondyn zaczyna mówić.
    - Co do twojej walki mieczem nie mam żadnych zastrzeżeń. - obwieszcza rzeczowym tonem. No tak przy mnie nie musi udawać miłego, bo i tak się nie boję jego gniewu.  - W niektórych momentach wprowadzasz elementy szermierki.
    - To dobrze? - pytam czując przypiętą do bluzy broń.
    - Wręcz znakomicie. Zawsze byłaś dobra w te klocki, o ile nie najlepsza. - przypomina, chociaż tego nie pamiętam. - Często pokonywałaś mnie natarciami, zasłonami, odpowiedziami na ataki i przeciw-tempem.
    Marszczę brwi na ostatni termin. Będę musiała o nim poczytać.
    - Ale nie kazałeś mi zostać, by wspomnieć o postępach. - zgaduję pochylając się to w przód, to w tył, jak mała dziewczynka na huśtawce.
    - Bogu dzięki nie jesteś mało rozumna. - czy wspominałam już, że Katsumi jest strasznie religijny? Dlatego każdy, kto z nim przegrał jest dobijany przez kogoś innego. Dowódca nigdy nie zabija. Trochę kłóci się to z zadawaniem bólu, ale nie chcę tego roztrząsać. Na początku mówił, żebym nie pytała o nic, kiedy będzie o sobie opowiadał, toteż nie dociekałam.
    - Komplement? - mruczę kładąc nogi na ławeczce i podciągając je pod pierś.
    - Może i tak. - posyła w przestrzeń przelotny uśmiech. - Zostałem zobowiązany do przekazania ci pewnej informacji.
    Zainteresowana zamieniam się w słuch.
    - Przed kilkoma miesiącami pracowałaś nad pewnym zaklęciem.
    - Silnym? - wtrącam nie przejmując się zirytowanym spojrzeniem.
    - Wręcz niszczycielskim. - odpowiada zły, ponieważ ośmielam się przerwać jego wywód. No dobrze, będę grzeczna. - Jest to czar wysokopoziomowy. Bez trudu wskoczyłaś na pierwszy stopień, a pozostałe dwa to nie lada wyzwanie. Przypomnij sobie, o czym mówię.
    - Niby, jak?! - wstaję gwałtownie, gdy Katsumi po kilku sekundach przechodzi przez próg.
    - Normalnie. - odrzeka wywracając oczami. Znów unosi kąciki ust, tym razem w sarkastycznym kontekście. - A kto zdecydował się odzyskać starą naturę?
    Fakt. Niech szlag jasny trafi tę jego podstępną czerwoną aurę! Dlatego nigdy mnie nie oszukuje,  a mówi prosto z mostu.
    - Jak się postarasz, wyskoczymy na randkę! - krzyczy z korytarza grając mi na nerwach.
    - W snach!
    - Oj żebyś ty wiedziała, co w nich robisz…
    Albo mi się wydaje, albo ktoś jest wyjątkowo dobry w grze na nerwach.

    Nareszcie docieram do swojego pokoju. To jedyne miejsce, w którym cały czas pali się światło. Wszechobecny mrok naprawdę mnie przeraża.
    Serio? Ja go uwielbiam! - wtrąca Alter-ego rechocząc szyderczo.
    Puszczam jej uwagę mimo uszu. Odrzucam katanę w pochwie na podłogę. Mój styl walki jest dość śmieszny. Wszyscy myślą, iż wciąż używam szermierki, a tak właściwie to tylko zapożyczam niektóre ruchy. Nie mam floretu, szabli czy szpady używanych do tejże dyscypliny.
    Przechodzę przez skromny pokoik, w którym jedyne, co to łóżko, szafka i komoda. Ach, zapomniałabym o włączniku światła. Kto, by pomyślał, że w takim miejscu, jak to pociągnięto elektryczność?
    Wzdychając łapię za klamkę otwierającą drzwi (prywatnej, a jakże) łazienki. Po chwili przepocone ubrania z cichym szelestem lądują na podłodze. Nie mam na sobie niczego, prócz naszyjnika z zawieszką w kształcie półksiężyca. Znalazłam go podczas przesuwania szafki bliżej łóżka. W pewnym miejscu przekręciła się jedna z płytek podłogi. Odkryłam wtedy małą dziurę a w niej pobrudzoną szmatkę. Rozwijając ją dostrzegłam wisiorek, który od tamtej chwili noszę szczelnie ukryty pod ubraniem. Dlaczego to robię? Wydawał mi się dziwnie znajomy, kojarzący z czymś przyjemnym. Jeżeli wcześniej sama gdzieś go tu ukryłam, to na pewno miałam w tym swój cel.
    Nie no, ja nie mogę! Pani serio jest tak głupia, jak myślałam! Widocznie to mnie przypisano większą część rozumu. Wszystko wyglądało inaczej niż myślisz...

    Wpadam do sypialni głośno tupiąc w podłogę, jakbym chciała się na niej wyżyć za niewinność. Wilson znów prawił te bzdurne wykłady o prawie i sumieniu. A co mnie do tego? Tylko dlatego, że ktoś kiedyś powiedział, co jest właściwe, a co nie mam się teraz powstrzymywać od odebrania życia przeciwnikowi? Nawet podczas treningu jeżeli doprowadzę kogoś przed Stwórcę to tylko i wyłącznie jego problem! Mógł być silniejszy, nie? Na polu walki nikt nie będzie się z nikim cackał. Chodzi o unicestwienie wroga.
    Wyszarpuję spod ubrania prezent, który otrzymałam kiedyś od czarnookiego. Gdy jeszcze potrafiliśmy śmiać się do rozpuku na widok pokaleczonego ciała i wytykać zmarłemu błędy. Dobroci mu się zachciało! Niedorzeczność.
    Za pomocą ukrytego w rękawie nożyka odrywam z podłogi jedną płytkę. Szczelnie owijam naszyjnik w pierwszy lepszy materiał i z obrzydzeniem wrzucam go do dziury. Następnie przykrywam miejsce zbrodni dla pewności dostawiając szafkę.
    Prędzej piekło w moim sercu zamarznie niż po niego sięgnę.
    Tak to było, ale ciii nie wspominajcie o tym Pani.

    Mruczę czując, jak po karku spływają mi kolejne kropelki ciepłej wody. Mokrą dłonią wodzę po wisiorku, dokładnie badając jego strukturę. Obracając kawałek srebra w palcach na tylnej części dostrzegam maleńkie runy. Czemu one służą?
    Zamykam oczy koncentrując się na swojej mocy. Pozwalam jej bawić się w cieczy, brykać przez gorącą parę. To, co słyszę ponownie zasiewa w mojej duszy ziarno niepewności.
Noemi, wróć do mnie, gdziekolwiek jesteś. Potrzebujemy pomocy.

***
Czas na ogłoszenia!
1) Ciekawostka - Katsumi został dodany zupełnie spontaniczne. Ot, pisząc rozdział zachciało mi się dodać kolejnego bohatera.
2) Katsumi to Toma z anime "Amnesia", które oglądałam, jako jedne z pierwszych.
3) Zaktualizuję rozpiskę rozdziałów na kolejny miesiąc.
4) Za kolejne zamówienie zabieram się w przyszłym tygodniu.
A w przyszłym tygodniu czeka nas walka i obrazek mojego autorstwa! :)

1 komentarz:

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3