Dziewczyna chuchnęła na zimne powietrze
tworząc małe obłoczki. Wpatrując się w znikające chmurki na chwilę zapomniała o
zniecierpliwieniu. Późno jesienna a wczesno zimowa temperatura zjeżdżała już
poniżej zera, jednak nie przeszkadzała jej. Jak już wcześniej wspominała
wolała marznąć, niż topić się w trzydziestostopniowych upałach. Pozostało tylko
szczelniej opatulić się grubym płaszczem. Na policzki zdążył już jej wstąpić okazały
rumieniec a ciało powoli drętwiało.
Stojąc w bezruchu wpatrywała się we wschód
słońca. Pierwsze promienie rozlały się po niebie, tworząc barwną wstęgę. W
harmonijny sposób przeplatały się ze sobą odcienie pomarańczy, czerwieni, a
nawet bladego fioletu. Księżyc zaczynał blednąć na błękitnym tle. Nawet jego
nieodłączne towarzyszki gwiazdy udały się na zasłużony spoczynek.
W pewnym momencie dostrzegła zbliżające się
ku niej dwie postacie. Jako, że zdążyła przyzwyczaić się do charakteru ich aur,
rozpoznanie tych osób nie stanowiło problemu. Wokół Natsu połyskiwała
bladożółta otoczka i bynajmniej nie odzwierciedlała ani jednej pozytywnej
cechy, która była przypisana tejże barwie. Z kolei Gray ukazywał swoją ambicję
mocną pomarańczą.
- Spóźnieni. - rzekła obrzuciwszy ich
niezadowolonym spojrzeniem.
Fullbuster wskazał na przyjaciela.
- Jego wina, za bardzo się grzebał.
Ale Noe nie zamierzała słuchać ich
wyjaśnień. Zanim zdążyli się pokłócić, ona schodziła po schodach, mając ich
bezsensowną dyskusję w głębokim poważaniu.
- Dokąd idziemy? - spytał ciemnooki, gdy
zrównał z nią krok.
- Tam, gdzie nie narobimy zbyt wielu szkód.
- Czyli? - do dyskusji włączył się Natsu.
Od ataku Wirusa współczucie do Yasashisy zastąpiła podejrzliwość i nieufność.
- Z tego, co wiem za miastem jest spora
polana. - odparła poprawiając torbę z prowiantem. Oczywiście Wilsonowi załączył
się tryb tatusia, więc nie pozwolił jej wyjść bez termosu z gorącym kakao i
kanapkami z zieleniną.
- Jaki mamy plan na dziś? - wtrącił Gray,
widząc jak Natsu otwiera usta. Choć nie wiedział, czemu mag darzy dziewczynę anty sympatią, nie zamierzał oddać treningu u tak dobrze wyszkolonej
osoby.
Yasashisa zastanowiła się chwilę nad
odpowiednim doborem słów. Od jakiegoś czasu zaczęła stosować technikę „zanim
powiesz, pomyśl”. Wbrew pozorom naprawdę działa.
- Zobaczymy. - odparła zagadkowo.
Wyjawienie im teraz niektórych planów byłoby sporym błędem.
- Czyli niespodzianka. - zaśmiał się Gray.
Natsu obrzucił go spojrzeniem pełnym
niedowierzania. Milczał, przysłuchując się pogawędce przyjaciela z dziewczyną.
Jak nigdy zwracał na nią znacznie więcej uwagi.
Jej odpowiedzi zazwyczaj były krótkie i
przemyślane. Nieraz z nutą sarkazmu czy ironii, mimo to Lodowy Mag raz po raz
uśmiechał się a nawet dopowiadał zakończenia zdań w podobnym tonie. Trafił swój
na swego…
- Zaraz będziemy. - zakomunikowała, gdy
Gray’owi skończyły się pytania odnośnie związku między ćwiczeniami fizycznymi a
wytrzymałością ciała. Był naprawdę zdziwiony wiedzą, jaką posiadała.
- Mogę o coś zapytać? - Natsu zabrał głos
pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Jeżeli czujesz taką potrzebę, proszę
bardzo.
- Dlaczego chcesz nam pomóc? - zastanawiał
się nad tym, ilekroć na nią spojrzał.
Noe odpowiedziała zaskakująco szybko. Zupełnie,
jakby była przygotowana na takie pytanie.
- Spełniam prośbę Lucy i Erzy, poza tym mam
taką ochotę. - zmrużyła oczy. - Jest w czymś problem?
Natsu odwrócił wzrok.
- Nie.
- W takim razie możecie zacząć przebieżkę
wzdłuż linii drzew. - w międzyczasie zdążyli już dotrzeć na miejsce, toteż
wskazała im teren, który wybrała po długich namysłach poprzedniego wieczoru. -
No już, co tak patrzycie?
Z wahaniem, ale ruszyli.
Noemi wodziła za nimi wzrokiem patrząc, jak
co rusz potykają się o nierówne podłoże. Tak jak myślała - koordynacja ruchowa
całkowicie leży i ani myśli sama się podnieść.
Przy ich czwartym okrążeniu (każde po mniej
więcej kilometr długości) zaczęła myśleć nad pytaniem Natsu „Dlaczego chcesz
nam pomóc?”. To, co powiedziała było jak najbardziej zgodne z prawdą. Chociaż decyzję
podjęła spontanicznie, mając w rękach zaledwie po kilka powodów „za” i
„przeciw”. Gdyby posiedziała nad tym trochę dłużej szala z „przeciw” znacząco
by się przechyliła. Duży udział w postanowieniu Noe miała również Lucy. Smocza
Zabójczyni poczuła do niej coś w rodzaju sympatii, ostatnio też coraz częściej
na siebie wpadały. Chciała poprzez nią oddać przysługę całemu Fairy Tail w
zamian za Wirusa - targało nią minimalne poczucie winy. Oprócz tego miała cichą
nadzieję, że gdy wyszkoli tych dwóch będą mogli ją powstrzymać w razie napadu
Shado. Tak, to był zdecydowanie główny powód.
Co tam mamroczesz pod nosem, Pani?
Nic, co
powinno cię interesować.
Mijający ją Gray dyszał ciężko, a na jego
koszulce widniała duża, mokra plama potu. Tuż za nim Natsu biegł z językiem
wywieszonym do ziemi. Ciekawe czy wciąż miał komplet płuc? Może po drodze
wypluł jedno ze zmęczenia?
Głowę wypełnił jej szyderczy śmiech Shado.
Są żałośni.
-
Koniec! - krzyknęła ignorując uwagę alter-ego. Nawet jeżeli musiała się z nią
zgodzić.
Magowie wracając do Noe łapczywie brali
każdy oddech, jakby bali się, że tlen zaraz się skończy. Na taki widok nic,
tylko wzdychać (co też dziewczyna uczyniła).
- Wasza kondycja jest straszna. - złapała
się za głowie nie wierząc w to, co widzi. - To tylko niecałe sześć kilometrów a
wyglądacie jakbyście przebiegli co najmniej czterdzieści dwa.
- Nie mieszajmy - Gray nie mógł skończyć
zdania bez dodatkowego wdechu. - w to maratończyków.
- Marna wymówka. - prychnęła. - A teraz
powiedzcie, na czym mam z wami pracować skoro po biegu wyglądacie, jakbyście
mięli się zaraz przewrócić?
- Damy radę. - wysapał Natsu nie chcąc
okazywać słabości.
- Ani mi się waż siadać. - pogroziła
widząc, co chłopak zamierza uczynić. - Pochodźcie jeszcze przez chwilę.
Yasashisa zastanawiała się, jak pokierować
trening. Zamierzała teraz sprawdzić ich umiejętność walki wręcz, ale w ich
stanie może to graniczyć z cudem. Chociaż… dobrze znać ich możliwości w
sytuacjach ekstremalnych.
- Koniec odpoczynku. - zarządziła, gdy na
ich twarze wróciły kolory. Szkoda, że nie mogła powiedzieć o „cudownym
powrocie” barw dwóch szarych aur.
- Już? - Natsu gwałtownie podniósł głowę i wlepił w nią spojrzenie pełne niedowierzania. Nie minęła nawet minuta!
- Już? - Natsu gwałtownie podniósł głowę i wlepił w nią spojrzenie pełne niedowierzania. Nie minęła nawet minuta!
- A niby ile chcielibyście się lenić? -
złożywszy ręce na piersi pomaszerowała na środek polany. - Jesteście rozgrzani,
możemy kontynuować.
Czysto teoretycznie powinna pokazać im parę
ćwiczeń rozciągających, ale szczerze wątpiła, iż będą ich używać w obliczu
zagrożenia. Najwyżej doprowadziliby przeciwnika do łez.
Wyjaśniwszy im kolejne zadanie usiadła na
trawniku i zaczęła notować.
Natsu
|
Gray
|
v wytrzymałość
v dynamika
v precyzja
v szybkość
v koordynacja
v inteligencja!!
|
v wytrzymałość
v dynamika
v siła
v praca
nóg
v zwinność
v gibkość
!!
|
Wszystkie informacje, jakie uzyskała z
obserwacji zapisała w skrócie w postaci tabeli. Już widziała ręce pełne roboty.
Lista poprawek była dość długa… Dobrze, że niektóre podpunkty powtarzały się w
dwóch rubryczkach.
- Podejdźcie! - zawołała, tym samym
przerywając ostateczne ciosy. Walka wręcz pozostała nierozstrzygnięta.
Magowie szli o chwiejnych nogach i
wycierali czoła o koszulki. Ciężko stwierdzić, co było bardziej mokre. Ich
skóra czy bluzki.
Noe nakazała im gestem, by usiedli a
następnie rzuciła im po dwie bułki. Spojrzeli na nią z mniejszą lub większą,
ale jednak wdzięcznością.
- Uratowaliście swoją godność, nie była to
aż taka kicha jak myślałam. - zaczęła. Chłopcy byli zbyt zajęci pałaszowaniem
jedzenia, by obronić swe umiejętności. - Do wspólnej poprawki mamy wytrzymałość
i dynamikę. Pierwszego nie trzeba komentować. Wystarczy, że spojrzycie po sobie
i macie odpowiedź. A teraz drugie. Czy wiecie, co składa się na dynamikę? I
bynajmniej nie w sensie zagadnień fizyki.
Natsu siedział z wypchanymi policzkami i
spojrzeniem mówiącym „mnie nie pytaj”, natomiast Gray głowił się przez dłuższą
chwilę.
- Szybkość? - rzekł z wahaniem.
- Owszem. Natsu, poprawienie jej to twoja
działka.
- Hę? - zdziwił się. - Czemu?
- Ruszasz się jak mucha w smole, a nawet
gorzej. - odparła bez cienia litości. - A ty Gray, się tak nie ciesz. Drugą
rzeczą składającą się na dynamikę jest siła. I jak pewnie się już domyślasz
będziesz nad nią pracował.
Mag aczkolwiek niechętnie, to jednak skinął
głową na znak zgody.
- A skoro już jesteśmy przy tobie. -
zerknęła na uwagi przy notatkach. - Praca nóg, zwinność i gibkość. Przykro mi
to mówić, ale ruszasz się, jakbyś miał wetknięty kij, tam gdzie światło nie
dochodzi. Podsumowując: jesteś jak deska.
Natsu zachichotał widząc minę ciemnookiego.
Trochę nie w porę, bo zaraz sam został zasypany lawiną zarzutów.
- Precyzja, koordynacja i inteligencja. -
wymieniła, specjalnie akcentując ostatnie słowo. - Krótko mówiąc zachowujesz
się jak ślimak. Wyobraź sobie, że nie trzeba przyjmować każdego ciosu na klatę,
a można zrobić unik. No ale, kiedy jest się taką ślamazarą ciężko, prawda?
- A jeżeli lubię tak walczyć?
- To masz skłonności masochistyczne. Tu ci
nie pomogę, szukaj lekarza na własną rękę. - jednym spojrzeniem ucięła dalsze
protesty. - Dalej, inteligencja. Mam nadzieję, że słyszałeś o czymś takim. Z
pewnością ci jej nie wpoję do głowy, ale dobrze byłoby gdybyś walcząc nie
uderzał w co popadnie, tylko trochę myślał.
- Wypadliśmy tragicznie. - skrzywił się
Gray a Natsu fuknął cicho pod nosem. Powoli wzbierała w nim złość.
Noe wstała i otrzepała się z ziemi.
- Nie zaprzeczę. Przyjdźcie jutro na
miejsce zbiórki o tej samej godzinie, która MIAŁA BYĆ dziś.
- I co będziemy robić? - spytał sceptycznie
Dragneel.
Dziewczyna przyjrzała mu się badawczo.
- Zanim zaczniemy udoskonalać waszą magię
musimy skupić się na samych ciałach. Chyba nie chcecie ich przeciążyć żadnym
zaklęciem?
Chłopcy zwiesiwszy głowy zastanowili się
nad swoim dotychczasowym treningiem. Fakt, nigdy nie myśleli o ćwiczeniach
fizycznych. Zawsze szli ślepo wierząc w zasadę, że im silniejsza magia tym
lepiej. Cóż, przeliczyli się.
- Och, jeszcze jedno. - Noe spojrzała na
różowowłosego przez ramię. - Natsu, czego szukałeś w bibliotece? Lucy mówiła,
że unikasz tego miejsca, jak lodu.
Mag zacisnął usta w cienką linkę. Nie ufał
jej.
- Rozumiem. - rzekła znikając wśród drzew.
***
- I jak było? - spytał Wilson odrywając
wzrok znad lektury. Zaznaczając odpowiednią stronę kolorową karteczką wstał. Na
jego miejscu natychmiast znalazł się Gaspar, korzystając z ugrzanego posłania.
- A jak miało być? - miękką chustę odłożyła
na półce. - Oczywiście, że źle.
Mężczyzna odebrał od niej torbę i wyjął
opróżniony do połowy termos.
- Nie zmarzłaś? - spytał troskliwie. Na
szczęście porzucił dość niewygodny temat treningu.
- Daj spokój, na dworze jest przecież
całkiem znośnie. Dramatyzujesz.
Uniósł ręce w obronnym geście, a Noe
wyminęła go i usiadła na jednym z wysokich barowych stołków.
-
Możesz tak mówić, ale tylko do chwili, gdy będziesz leżeć w łóżku z gorączką. -
oczami wyobraźni już widział tę sytuację. Odkąd tylko pamiętał chora Noemi =
upierdliwa Noemi.
- Nie
dam się jakimś bakteriom. - fuknęła z głową wspartą na rękach.
- Nigdy
nie mów hop...
- ...
póki nie przeskoczysz. - przerwała mu. - Tak, tak znam to.
Wilson
uśmiechnął się z politowaniem.
- Mamy
może jakiś pusty notatnik i długopis? - spytała nagle. Ze złośliwymi iskierkami
w oczach wodziła palcem po świeżo wyczyszczonej powierzchni blatu.
-
Oszczędź ich trochę, kacie. - chłopak puszczając jej oczko wyjął przedmioty, o
które prosiła.
- Dużo
ćwiczeń i mało powtórzeń, czy mało ćwiczeń i dużo powtórzeń? - spytała
zapisując na pierwszej stronie nagłówek "rozgrzewka".
- Tyle,
żeby przeżyli resztę. - rzekł Wilson. W myślach układał listę zakupów na
jutrzejszy trening. Kto wie, może pójdzie pooglądać?
-
Doobra. - mruknęła wysuwając zabawnie język.
Chłopak
pokręcił głową i poszedł się ubrać w coś adekwatnego do pogody. Gdy wrócił
odziany w zimową kurtkę dziewczyna żywo zapisywała kolejną kartkę.
-
Jakieś specjalne zamówienia? - spytał pochylając się nad jej ramieniem. W jego
głowie kiełkował niecny plan.
Noe
przyłożyła długopis do ust i mruknęła przeciągle.
-
Czekolada z orzechami i sok pomarańczowy.
- Nie
ma sprawy. - zanim odszedł szybko cmoknął jej policzek.
***
-
Jestem taki zmęczony! - westchnął Natsu przeciągając obolałe mięśnie. - Jeszcze
nikt nigdy nie dał mi takiego wycisku.
Lucy
pokiwała głową. Już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale została uprzedzona
przez chłopaka.
- Zanim
zapytasz, czy muszę siedzieć akurat u ciebie odpowiedź brzmi "tak". W
końcu półoficjalnie jesteśmy ze sobą, więc mam prawo tu siedzieć!
Blondynka parsknęła cicho.
-
Chciałam tylko zaproponować ci coś do jedzenia, ale skoro nie chcesz... - z
całych sił powstrzymywała cisnący się na usta uśmiech.
Natsu
zerwał się z łóżka jak rażony prądem.
-
Odwołuję wszystko, co mówiłem! Chcę jeść!
Niczym
wierny piesek podreptał za swoją panią do kuchni. Czatując przy lodówce bacznie
przyglądał się zgrabnym ruchom swojej pół-dziewczyny. Wymyślił to określenie
któregoś wieczora.
- W
bibliotece wciąż cisza. - rzekła podstawiając wygłodniałemu Natsu talerz ze
stosem kanapek.
-
Znając życie odpowiednie zaklęcie będzie w ostatniej księdze. - westchnął
opierając głowę o ścianę. Oczywiście nie przerwał konsumpcji, więc okruszki
spadały na podłogę ku niezadowoleniu Lucy.
-
Ważne, że w ogóle się znajdzie, prawda? - zauważyła optymistycznie.
- Niby
tak. - jęknął nieprzekonany. - Wolałbym załatwić wszystko teraz.
Heartfilia wzruszyła ramionami.
- Po
kolei. Na wszystko przyjdzie czas.
Włożywszy do ust ostatni kęs kanapki podszedł do magini. Pewnym ruchem
oplótł ręce wokół talii Lucy i uniósł ją w górę. Kręcąc się tak słuchał jej
radosnego śmiechu.
- No
proszę, trafić na tak mądrą kobietę. - pokręcił głową z udawanym
niedowierzaniem. - Jak to mówią, głupi ma szczęście!
***
Kolejne
dni mijały Natsu niemalże tak samo. Zebranie pod katedrą, trening, biblioteka,
mieszkanie Lucy, sen. I tak w kółko. Czuł, że jeżeli szybko nie wprowadzi
jakiegoś urozmaicenia, to oszaleje.
Niestety pogoda nie rozpieszczała i co jakiś czas z nieba spadały
pojedyncze płatki śniegu. Na dworze było jednak zbyt ciepło, by mogły ostać się
na dłuższą chwilę. I pomyśleć, że niedawno bawili się na Jesiennym Festiwalu a
tu niedługo przyjdzie im świętować Boże Narodzenie.
Treningi, mimo że z piekła rodem to jednak spełniały swoją rolę. W
przeciągu tygodnia znacznie się poprawił (podobnie jak Gray). Największym tego
dowodem były pełne aprobaty skinienia głowy Yasashisy. Nadal jej nie ufał, ale
miała w sobie coś, co go do niej ciągnęło (nie pod względem romantycznym,
absolutnie!). Mieszane zdanie o dziewczynie nie pozwalało mu przemóc się i
zapytać jej o zaklęcia podróży w czasie. Tak, poszukiwania nie przynosiły
pożądanych skutków.
A
jedynym lekiem na jego zbolałe serce były wieczory spędzane w domu Lucy/gronie
przyjaciół.
***
- Byłam
ciekawa kiedy o to zapytasz. - dłoń Noe ześlizgnęła się z klamki, gdy została
zatrzymana przez Wilsona.
-
Zostawiasz mnie samego, aż do popołudnia.- wywrócił oczami. W tamtej chwili
przypominał zazdrosnego chłopczyka. - Dziś idę popatrzeć.
Yasashisa wzruszyła ramionami. Nie miała czasu na udobruchanie zielonej
otoczki.
- A
rób, co chcesz.
Gray
sparował kolejny cios przeciwnika, a następnie sam wyprowadził kolejny.
Poruszał się lekko i zwinnie, całkowicie podporządkował sobie własne ciało.
Bywały momenty, w których myślał, że jest w stanie zrobić wszystko, lecz
zazwyczaj jego entuzjazm zostawał gaszony przez Noe.
Natsu
nie zniechęcił się blokadą. Spychając zmęczenie na dalszy plan nie przestawał
atakować. W ostatnim czasie jego pięści przestawały wyłącznie przecinać
powietrze.
-
Przerwijcie. - nakazała dziewczyna i gestem przywołała ich do siebie.
-
Nieźle. - szepnął czarnooki.
- Jest
lepiej. - dziewczyna puściła uwagę Wilsona mimo uszu. - Ale żebyście za bardzo
nie przyzwyczaili się do jednego przeciwnika powalczycie sobie teraz z kimś
innym.
Dzięki
treningowi oboje bez wątpienia poprawili swe umiejętności. Czas sprawdzić je na
Wilsonie, którego przyjście było jej w tym momencie na rękę. Przynajmniej sama
nie musiała ich sprawdzać.
Na
pierwszy ogień poszedł Natsu. Udało mu się unikać zaskakująco sporej ilości
ciosów, jednak wciąż uwielbiał się nadstawiać, by potem atakować z zaskoczenia.
Po dłuższym namyśle Yasashisa przestała zaprzątać sobie głowę pozbycia się tego
nawyku. Bez wątpienia stanowił część unikatowego stylu Dragneela. Nieco
chaotycznego, ale i pełnego siły.
- W
porządku. - mruknęła zapisując efekty w notatniku. - Gray, twoja kolej.
Kiedy
Fullbuster mierzył się z Wilsonem Natsu myślał, jak zacząć rozmowę.
- Wyduś
to w końcu z siebie. - rzekła w pewnym momencie. Nawet nie musiała odrywać
wzroku od walczących, by dostrzec zmianę aury Dragneela. Cytrynowa żółć aż biła
po oczach.
- Znasz
może jakieś zaklęcia służące do podróży w czasie?
Pierwsze miejsce jej uwagi zajmowało oglądanie walki, toteż nie
odpowiedziała od razu.
- Nigdy
mnie to jakoś szczególnie nie interesowało...
Natsu
zwiesił głowę a jego aura zaczęła zmieniać barwę na bladoszarą.
-
...Ale może Wilson będzie coś wiedział. - dokończyła a niezdrowy kolor aury
zniknął jak ręką odjął.
Po
skończonych walkach czwórka magów przysiadła na prowizorycznych ławka z
okazałych gałęzi drzew.
- Widać
poprawę. - oświadczyła prowadząca trening i upiła łyk kawy z termosu.
- Tego
chcieliśmy. - rzekł Gray, po czym zwrócił się do Wilsona. - Dzięki za sparing.
- Cała
przyjemność po mojej stronie. - odparł grzecznie.
-
Noemi, dlaczego ty z nami nie walczyłaś? - spytał kierowany czystą ciekawością.
No właśnie, czemu?
-
Powiedziałam tylko, że będę was trenować. - szybko wymigała się od właściwej
odpowiedzi. - Nie wspominałam nic o wspólnych potyczkach.
Dragneel zmrużył podejrzliwe oczy. Mimowolnie przypomniał sobie o ataku
Cieni...
- O
właśnie! - czarnooki uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Chciałeś o coś zapytać,
prawda Natsu?
Zaskoczony spojrzał na Noe, jednak ta właśnie chowała swój Notatnik
Śmiertelnych Ćwiczeń do torby. Kiedy ona zdążyła mu o tym powiedzieć?
- Um,
tak. - nie wiedząc, co ze sobą począć, splótł palce.
- W
takim razie słucham. Może będę mógł ci pomóc.
-
Potrzebuję zaklęcia, które umożliwi mi podróż w czasie.
Wilson
przeczesał dłonią zmierzwione włosy. W ciszy przeszukiwał każdy zakamarek
pamięci. Przypominało to subtelne muskanie wspomnień i wyciąganie z nich
najistotniejszych faktów.
- Chyba
wiem, gdzie można je znaleźć. - stwierdził po dłuższej chwili. - O ile księga,
w której jest zapisane się znajdzie nie powinno być większego problemu.
Natsu
poczuł jakby właśnie spadł mu z ramion wielki ciężar. Ile to czasu poświęcał
śniąc o swojej siostrze? Podświadomie wybierał jej odpowiednie cechy: dobra,
troskliwa, odrobinę szalona… a żeby nie było zbyt idealnie myślał o niej jako
spóźnialskiej, roztrzepanej dziewczynie. Lekkość ducha brała się z tego, że
cień szansy na odnalezienie jej powiększał się.
Marzył
o siostrze tak długo, dopóki nie poczuł czyjegoś łokcia, który nagle boleśnie
wbił mu się w ramię.
Z
zaskoczenia wydał z siebie dziwny dźwięk pomiędzy zduszonym krzykiem a babskim
piśnięciem.
- Halo,
ziemia do Płomyczka. - Gray pomachał mu ręką przed nosem. - Nie odpływaj w
połowie zdania!
Natsu
mrugnął kilka razy.
-
Przepraszam. - bąknął pod nosem. - Jakie było pytanie?
- Do
czego potrzebne ci tak trudne zaklęcie? - powtórzyła zniecierpliwiona
Yasashisa.
- Muszę
kogoś odnaleźć. - odparł stanowczym tonem.
***
Lucy
odłożyła na półkę magiczne okulary, które umożliwiały błyskawiczne czytanie.
Przetarłszy zmęczone długą pracą oczy skierowała swe kroki do kuchni.
- Tylko
kofeina cię uratuje. - mruknęła zalewając kawę wrzącą wodą.
Od
kilku dni pomagała w bibliotecznych poszukiwaniach. Właściwie nie tylko ona,
ale znaczna część gildii włączyła się do „zabawy”. Niektórzy nawet nie pytali,
co jest im potrzebne. Po prostu siadali wertując grube księgi. Heartfilia
miała dziwne wrażenie, że w ostatnim czasie Fairy Tail skupia się wyłącznie na
przeszukiwaniu ksiąg. Może wyjdzie im to na dobre? W końcu, gdy zajdzie taka
potrzeba będą wiedzieć, co gdzie zostało zapisane.
Tym
razem jednak nie nadwyrężała wzroku, by przyczynić się do odnalezienia zaklęcia
czasu, ani dobrnąć do końca świetnej opowieści. Zamknięta we własnych czterech
ścianach przeglądała stare przepisy.
Czytając instrukcję przyrządzenia kurczaka z ryżem i sosem curry
usłyszała dzwonek do drzwi.
- Już
idę! - zawołała tłumiąc ziewnięcie.
W progu
stali goście, których kompletnie się nie spodziewała.
- Lucy,
błagam powiedz, że jeszcze masz tą magiczną księgę z naszej misji. - Natsu
zacisnął palce na ramionach zszokowanej dziewczyny i potrząsnął nią. - Masz ją,
prawda?
Mag
zaraz został odciągnięty za przysłowiowe fraki przez Noemi i Graya.
-
Zachowuj się trochę. - fuknął wywracając oczami.
- Za
grosz kultury. - dodała.
-
Wybacz nam to najście. - Wilson przywitawszy się uprzejmie delikatnie wepchnął
magów do środka.
Natsu niemal natychmiast znalazł się przy
odpowiedniej półce.
-
Tutaj. - gestem dłoni przywołała pozostałych.
Lucy
wyciągnęła odpowiedni karton ukryty na dnie szuflady. Otworzyła wieczko i
wyjęła kilka wrzuconych luzem kartek. Sekundę później z pudełka wyfrunęła biała
jak śnieg księga i zatoczyła kilka kółek nad głowami zgromadzonych. W końcu
zawisła nad zdziwioną Noe i pozwoliła się jej złapać.
Dziewczyna szybko przekazała przedmiot siedzącemu obok Wilsonowi, jakby
miał ją zaraz poparzyć.
- Jak chcesz ją otworzyć? - spytał Gray widząc
potężny zamek przymocowany do okładki.
-
Wszystko jedno, byleby jak najszybciej! - wtrącił podekscytowany Natsu, który
ledwie mógł usiedzieć w miejscu.
Mężczyzna położył księgę na podłodze. Dotykając jej opuszkami palców
wyszeptał:
- Mocy
księżyca oświetl mroczny znak.
Dzięki
słowom, które okazały się kluczem książka zadrżała. Na okładce ujawniła pełne
imię i nazwisko swego twórcy.
Wilson Lucas
Barkley
- Jakby nie patrzeć to nigdy się wam w
pełni nie przedstawiłem. - zaśmiał się własnego gapiostwa.
- Ty ją stworzyłeś? - Lucy spojrzała na
niego z podziwem.
- Stary, jesteś świetny! - również i Natsu
nie mógł powstrzymać się z wyrażeniem uznania.
Twórca księgi wzruszył ramionami.
- Nigdy nie uważałem tego za coś
specjalnego. - długimi palcami zaczął wertować kolejne strony. - Któregoś razu
ją zgubiłem, więc zamiast jej szukać, po prostu zrobiłem kolejną. Proszę, tego
szukałeś.
Natsu drżącymi dłońmi wziął księgę.
Podróż w czasie
v Lawenda
v
Biała szałwia
v
Świece
v Ogień
Zaklęcie należy wykonywać miedzy
pełnią a nowiem. Lawendę i świece ułożyć na kształt koła. Zapaloną białą szałwia
dokładnie okadzić przestrzeń, na której wykonywany będzie czar. Następnie osoba, która pragnie ujrzeć przeszłość
powinna stanąć w kręgu i po kolei zapalić wszystkie świece. Kiedy skupi magiczną moc
równomiernie wewnątrz ciała, wypowiada inkantację. W tym czasie jego dusza
przygotowuje się do podróży. Od momentu ukończenia inkantacji mag ma do
dyspozycji pełna dobę, nim powróci do rzeczywistego ciała.
Za jednym dniem drugi dzień - kolejna jednostajna -
nadchodzi i przemija, tej samej treści, barwy.
I zdarza sie, i znów sie zdarza te same sprawy,
chwile te same znajdują nas i porzucają.
Tydzień przemija, a za nim - nowy tydzień.
To, co sie stanie, przewidzieć łatwo: cienie,
światła te same, zawsze to samo brzemię.
Jutro, które juz wcale nie jest jutrem, znowu przyjdzie.
- Nadal lubisz
wykorzystywać wiersze do swoich czarów. - stwierdziła Noe, gdy uradowany Natsu
rzucał się do drzwi, by jak najszybciej odnaleźć kobietę, która codziennie
sprzedaje zioła na targu.
- Mam do nich słabość.
- przyznał z uśmiechem.
Natychmiastowo
został zgromiony wzrokiem.
- Dlaczego mu to w
ogóle pokazujesz? - głowiła się nad tym przez całą drogę.
- Ach, to wyjaśnia
czemu byłaś taka milcząca. - chichocząc zmierzwił jej włosy. - Chciałem tylko
pomóc.
- Masz
zdecydowanie zbyt dobre serce. - fuknęła. Już nawet nie próbowała strząsnąć
jego ręki.
- Noemi. - z jego
tonu nagle zniknęła cała wesołość. - Zachowuje się tak, jak każdy normalny
człowiek. I kto jak kto, ale właśnie ty powinnaś spróbować być bardziej ludzka.
Chyba, że chcesz pozwolić Shado wygrać.
Yasashisa przygryzła wargę.
- To moje życie i
nie masz prawa się wtrącać! - warknęła i dostrzegając otwarte na szerz okno
użyła go jako drogę ucieczki.
Obserwujący
kłótnię magowie zamilkli. Chociaż ta dwójka większą część rozmowy prowadziła
szeptem, to usłyszeli o Shado i życiu. Zaniepokojeni nie chcieli powiedzieć
niczego, co by pogłębiło konflikt.
- Przejdzie jej. -
oświadczył Wilson ze stoickim spokojem.
- Przepraszamy. -
zaczęła Lucy. - Powinniśmy byli wyjść.
Czarnooki pokręcił
głową.
- Nawet nie
czujcie się winni. - zabrał księgę z podłogi i oddał go Heartfilii. - Proszę,
teraz ty jesteś jej właścicielką.
- Ale ja nie mogę
jej przyjąć! - zaprotestowała. Bezskutecznie próbowała na siłę wepchnąć mu ją
do rąk.
- Potraktuj to
jako prezent.
- Za co? -
zdziwiła się.
- Opiekujesz się
Noe, dziękuję ci. - tym oczom nie sposób było odmówić.
Do akcji wkroczył
Natsu, który wręcz palił się do wykonania zaklęcia.
- Skoro prawie
wszystko dobrze się skończyło możemy już wychodzić?
Odpowiedziały mu
trzy głośne śmiechy.
Natsu, serio?!! Pół-dziewczyna?!!! Przecież już wiadomo od dawna, że Lucyna należy do ciebie xD Tak czy inaczej, wielkie dzięki za wpisanie mnie na listę. Rozdział był świetny jak zwykle, więc nie bardzo jest co komentować.Pozdrawiam Makta
OdpowiedzUsuńPół-dziewczyna. Takie coś to tylko Natsu mógł wymyślić xD
OdpowiedzUsuńTrening ciekawy, nie powiem, choć na początku mi się chłopaków żal zrobiło, sześćsetka na wuefie to dla mnie tortura, więc ich rozumiem xD
No i Wilson w trybie opiekuńczego tatusia :'D
I woho! Natsu ma w końcu zaklęcie! Nie mogę się doczekać, aż go użyje :3
I serio wyszło ci tego 10 stron? Kompletnie tego nie odczułam, nadal chcę więcej ;D
A ze smokami poczekam jeszcze, skoro muszę ;P
Weny, czasu i chęci do pisania! ^^
Pozdrowionka!
Pół-dziewczyna. Takie coś to tylko Natsu mógł wymyślić xD
OdpowiedzUsuńTrening ciekawy, nie powiem, choć na początku mi się chłopaków żal zrobiło, sześćsetka na wuefie to dla mnie tortura, więc ich rozumiem xD
No i Wilson w trybie opiekuńczego tatusia :'D
I woho! Natsu ma w końcu zaklęcie! Nie mogę się doczekać, aż go użyje :3
I serio wyszło ci tego 10 stron? Kompletnie tego nie odczułam, nadal chcę więcej ;D
A ze smokami poczekam jeszcze, skoro muszę ;P
Weny, czasu i chęci do pisania! ^^
Pozdrowionka!
...czemu ostatnio komentarze mi się tak namiętnie dublują? D:
Usuń