*
kilkanaście lat wcześniej *
Tego dnia Fiore zostało porwane do
szaleńczego tańca z wichurą. Mimo wczesnej pory wiatr wciąż nie przestawał
przybierać na sile i nic nie wskazywało na to, by wkrótce coś miało się
zmienić. Raz za razem padało jakieś wiekowe drzewo. To znów przez pola wirowały
śmieci. Służby porządkowe Fiore miały ręce pełne roboty przy ratowaniu cywilów.
Przeklinając patrzyli z gniewem na nisko zawieszone burzowe chmury, jakby to
właśnie one były wszystkiemu winne.
W sumie to nawet dobrze, że nikt nie znał
prawdziwej przyczyny wichury. Każdy, kto poznałby jej tajemnicę nie uszedłby z
życiem. W końcu nawet podwładni Zerefa zabierali jego sekrety do grobu (jeżeli
zaszła takowa potrzeba, to i sam ich uciszał).
Wielkie, czarne monstrum zataczało kolejne
koła nad niczego nieświadomym państewkiem. Skrzydła przypominające ptasie
pióra, co rusz przecinały powietrze, powodując jego niecodzienne zawirowania.
Urodzony jako człowiek, przeobrażony w stwora, który powinien być znany
wyłącznie z legend. Wielki i potężny Czarny Smok z Księgi Apokalipsy -
Acnologia.
Zeref zająwszy dogodne miejsce na jego
ciele pokrytym niemalże pancernymi łuskami zamknął oczy. Myślami przeszukiwał
najbliższy teren szukając odpowiedniej ofiary. W końcu Smoczy Zabójcy byli tak
niecodziennym zjawiskiem. Zmarszczka na czole maga pogłębiła się, gdy pomyślał
o zagładzie populacji Zabójców. Uważał ich za niezwykle interesujące osobniki.
- Mój pobratymca i dwa insekty. - dzięki
doskonale wykształconym zmysłom Acnologia wyczuwał wszystko.
- Czyli to, czego szukaliśmy. - odparł
znużony Zeref, nie ukrywając, że podniebna wycieczka zaczynała już go męczyć.
*
obecnie *
Natsu dostawał już metaforycznego kota.
Oczywiście w głowie. Pałętał się wszystkim pod nogami, skomlał i jęczał. A przy
okazji dość skutecznie podnosił ciśnienie. Powinien zgłosić się do szpitala, tam z pewnością ktoś wykorzystałby tę umiejętność. Jedyną osobą niewzruszoną jego zachowaniem
był Wilson, ale to nic nowego. On i tak zachowywał się wobec każdego, jakby był
co najmniej członkiem rodziny królewskiej.
- Siadaj wreszcie na czterech literach! -
warknął poirytowany Gray. Od patrzenia na różową czuprynę łażąco na prawo i
lewo dostawał zawrotów głowy.
- Będę robił, co mi się podoba. - rzekł
tonem obrażonego dziecka i wrócił do zaglądania przez ramię Barkley’owi
(przypominam: nazwisko W.).
- Natsu, rozpraszasz Wilsona. - upomniał go Jellal.
Skruszony chłopak zwiesiwszy głowę w końcu zajął miejsce przy oknie.
Lucy westchnęła i wyjęła z siatki lawendę,
Erza zaś w duchu podziwiała anielską cierpliwość Księżycowego Smoczego Zabójcy.
Przygotowania miały się już ku końcowi.
Obrzędowy krąg emanował własną energią, słońce ustąpiło miejsca księżycowi
znajdującemu się w odpowiedniej fazie. Natsu odbierał (a raczej pochłaniał)
ostatnie wskazówki, co do podróży w czasie.
Gray, Lucy, Erza i Jellal stali pod ścianą
przypatrując się stającemu w kręgu Dragneelowi. Jedynie Noemi wróciła do domu
sądząc, iż jej parszywy nastrój zniweczy cały plan. No i cóż, miała rację.
Obserwatorzy a także wykonujący czar musieli wykazać się niezwykłą czystością
ducha.
- Możemy zaczynać. - Wilson chciał podać
Natsu zapałki jednak ten pokiwał głową. Recytując wiersz zapalał kolejne świece
własnym płomieniem.
Za jednym dniem drugi dzień - kolejna
jednostajna -
Jego głos był miękki i ciepły. Brzmiał,
jakby chciał opowiedzieć bajkę.
nadchodzi i przemija, tej samej treści,
barwy.
Zamknął oczy, pod powiekami widział
najprzeróżniejsze obrazy, jednak wcale nie zwracał na nie uwagi. Skupiał się na
swoim sercu, które biło nienaturalnie szybkim tempem.
I zdarzą się , i znów się zdarzą te same
sprawy,
Na jego skórę wstąpił pot a dłonie zaczęły
niekontrolowanie drżeć. Mimo strachu nie przestał, mówił coraz głośniej i
pewniej.
chwile te same znajdują nas i porzucają.
Rozmyślał nad sensem wiersza. Dlaczego to
właśnie on został wybrany na coś tak ważnego, jak inkantacja? Czy zawierał w
sobie jakiś głęboki przekaz?
Tydzień przemija, a za nim - nowy tydzień.
Czuł, jakby w jego piersi obudził się długo
więziony ptak. Rozpościerając skrzydła zaczynał szarpać się i szukać drogi
ucieczki.
To, co się stanie, przewidzieć łatwo:
cienie,
Pomyślał o przyjaciołach. Wzięło mu się na
sentymenty, ale to właśnie dzięki nim zawsze był tak lekki. Podobnie jak i
teraz.
światła te same, zawsze to samo brzemię.
Pomyślał o Lucy. Jej miękkiej skórze,
włosach pachnących truskawką. Czekoladowych tęczówkach, które ukradły
najpiękniejszy odcień brązu świata. O jej dobroci i wielkim sercu. Pogodnym duchu i
uśmiechu, na widok którego zawsze wariował.
Jutro, które już wcale nie jest jutrem,
znowu przyjdzie.
Czy jego siostra również taka będzie?
Odszedł.
Dusza oderwała się od ciała.
* przeszłość *
Niepewnie otworzył oczy. Rozwarł blade
usta, jednak nie wziął upragnionego wdechu. Zamiast tego odrętwiałą dłonią
złapał się za serce. Przez chwilę myślał, że zginął i przekroczył granice
piekła. Nagłe poczucie pustki i nicości wprawiło go w ogromny szok. Dopiero po
kilku minutach odzyskał władzę nad duszą i umysłem.
Spodziewał się wszystkiego. Lewitowania,
półprzezroczystej sylwetki a nawet byciem kulką materii. Dlatego tak bardzo się
zdziwił i wlepiał wzrok w wyciągniętą przez siebie dłoń, jakby widział ją
pierwszy raz w życiu.
Niepewnie podniósł się z klęczek i
chwiejnym krokiem szedł przed siebie. Nie wiedział, że bycie duszą jest takie
trudne. Samo poruszanie się sprawiało mu kłopoty.
Gdy początkowy szok minął, zaczął się
rozglądać. Wyglądało na to, że znalazł się w jakieś starej wiosce. Nie
wyglądała na szczególnie bogatą. Większość domów została postawiona z
wyszczerbionych cegieł i dziurawych desek. Szczerze wątpił, że małe budynki,
które mijał miały kiedykolwiek czas swojej świetności. Zupełnie jakby ktoś celowo postawił w tym miejscu ruinę.
Ludzie szli bardzo szybko i przez to często
potykali się o drogę wyłożoną kocimi łbami. Natsu mógł spokojnie przez nich
przechodzić i skakać im przed nosami, a i tak nie zwróciliby na niego
najmniejszej uwagi. Wszyscy bez wyjątku spieszyli się do swych ubogich chatek
chcąc schronić się przed wichurą.
Co prawda nie czuł siły wiatru, chłodu ani
innych rzeczy, lecz widział drzewa, które prawie przytulały się do ziemi. Nie
mógł zaprzeczać mając przed oczami tak oczywisty dowód.
Już zamierzał zacząć się irytować własną
bezradnością i upływem czasu, gdy tuż przed nim przebiegła jego miniaturowa
wersja. Niewiele myśląc pognał za samym sobą.
Na oko wydawało się, że miał ze trzy,
cztery lata. Biegł nie patrząc na ludzi, toteż często na nich wpadał i
piskliwym głosikiem wrzeszczał „przepraszam!”. Jego ubranie złożone z czerwonej
bluzki na długi rękaw i szortów furkotało na wietrze. Z tyłu powiewała
część szalika, który zawsze nosił opatulony wokół szyi.
Mały Natsu wbiegł do lasu zupełnie nie
przejmując się błotem.
- Wychowałeś się w dziczy a inni oczekują,
żebyś zachowywał się jak człowiek! - parsknął do siebie Dragneel. Już wiedział
jak będzie tłumaczyć siorbanie herbaty, czy ciągłe kruszenie ciasteczek.
- Tato! - zawołał Mały i z rozpędu wpadł na
leżącego na trawie smoka.
Igneel prezentował się wspaniale. Natsu
długo upajał się chwilą, gdy ujrzał go pierwszy raz od długiego czasu. Był
dokładnie taki, jakim go zapamiętał.
Czerwone łuski odbijały nikłe promyki
słońca. W tamtej chwili miał złożone skrzydła, jednak mag pamiętał obejmujące
je żółty kolor. Pazury wydawały się być ostre, jak brzytwy. Otwartymi ślepiami
wpatrywał się w nabiegające dziecko. Ale nie jak na obiad, tylko z troską.
- Natsuś! - zapiszczał znikąd trzeci głos.
Dragneel wziął głęboki wdech.
Zza Igneela wybiegła mała dziewczynka.
Miała taką samą oliwkową skórę, zielone oczy i wściekle różowe włoski. Nie było
mowy o pomyłce! To ona!
- Noemiś!
Zamarł.
Ale jak to? Noemiś?
Chcąc nie chcąc przywołał w myślach parę
szarych oczu należących do pewniej osoby.
Potrząsnął głową i oprzytomniał. Samo imię wcale
niczego nie znaczy. Na świecie żyją miliony ludzi, szansa na powtórzenie się
któregoś z imion jest więcej niż prawdopodobna.
Postanowił poczekać na rozwój sytuacji.
- Znowu się spóźniłeś! - fuknęła dziewczynka
i złożyła ręce na piersi.
- Saplanowałem to! - zaprotestował.
Igneel od niechcenia podniósł łeb.
- Młody, przestań się seplenić, bo ci tak
zostanie.
Mały Natsu pokazał mu język jednocześnie
ciągnąc palcem w dół skórę pod okiem.
- W co się dziś pobawimy? - zapytała „Noemiś”.
Podskakując okrążała chłopca i śmiała się głośno.
Ten chwilę pomyślał, aż w końcu jego twarz
rozświetlił szeroki uśmiech.
- Berek! - krzyknął trącając siostrę w
ramię.
Gonitwa trwała dobre pół godziny.
Poobcierani od upadków i całkowicie zziajani padli na trawę obok smoka. Przez
chwilę patrzyli w niebo, szukając dziwnych kształtów chmur.
- A to świnka. - dziewczynka zachichotała.
- Nie prawda! - Natsu miał tendencję do
zaprzeczania wszystkiemu, co mówiła. - Bo dinozaur! I ma sześć nóg!
- Tato, a ty co widzisz? - zapytali tym
samym włączając Igneela do chmurowej dyskusji.
Smok powoli wypuścił powietrze z nosa.
Pogłowił chwilę, aż w końcu wyznał zniecierpliwionym podopiecznym swoją
odpowiedź.
- Waty cukrowe.
Oczy czterolatków powiększyły swoje
rozmiary.
- Co to jest?
- Można to zjeść?
Nie trzeba chyba tłumaczyć, które z dzieci
zadało jakie pytanie.
Igneel wydał z siebie dźwięk pomiędzy
kaszlnięciem a śmiechem. Już zabierał się do wyjaśnień, gdy wichura przybrała
na sile. Momentalnie wzbił się w powietrze.
- Uciekajcie!
Mali Smoczy Zabójcy stali patrząc na
siebie. Cali struchlali, kiedy ujrzeli zbliżającą się czarną sylwetkę.
To Natsu wykonał pierwszy krok i łapiąc siostrę za rękę pobiegł przed siebie.
Słysząc głośne warczenie za placami nie mógł opanować łez, które spływały po jego
zaczerwienionych policzkach.
- Zastosuj się do mojego żądania, a odejdę.
Noemi odważyła się spojrzeć przez ramię.
Obok ich taty stał ogromny, czarny smok. Nigdy takiego nie widziała. Właśnie
ten moment przypieczętował jej los już na zawsze.
Od widoku groźnych ślepiów obserwująca
zajście dusza Natsu chciała uciec. Przełykając głośno ślinę zmusił się do
stania w miejscu.
- Nie waż się ich tknąć. - Igneel zagrodził
Acnologii drogę. Ten spojrzał na niego z wyższością.
- A co jeśli to zrobię?
Wszystko działo się tak szybko. Smoki
zaczęły walczyć w powietrzu, a las płonął. Wiatr wytworzony przez dwie pary
skrzydeł przewrócił bliźniaki, które skryte za skałami trzymały się za ręce.
Igneel miał przewagę tylko przez chwilę, ponieważ to Acnologia był górą. Starcie nie mogło skończyć się inaczej, niż jego wygraną.
- Podejdź do mnie dziecko, a zostawię twego
brata. - rzekł rozkruszając skały.
Dziewczynka omiotła wzrokiem powalonego
ojca i rozpłakanego Natsu. Zaciskając rączki w drobne piąstki podeszła do
Acnologii. Właściwie to nie wiedziała nawet, co robi. Kierowało nią silne
przeczucie, iż postępuje słusznie.
- Chodź ze mną, Shado.
***
Hej! Znowu spóźniona. Już nawet nie będę zrzucać winy na szkołę i zmęczenie, czy własne lenistwo. Jak już wszyscy wiedzą okres od kwietnia do czerwca jest dość ciężki, jeżeli chodzi o oceny. Rozdział z pewnością byłby dłuższy, gdybym nie miała napiętego grafiku testów, prezentacji do wykonania i wycieczki.
Kolejny rozdział przyznam, nie wiem kiedy. Zobaczymy jak to pójdzie.
Tak, pamiętam o zamówieniu! I póki co zamykam możliwość składania zamówień chyba, że mam wyzionąć ducha. ;)
To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że Wam się podobało! Do następnego.
Zaraz, zaraz, zaraz.......... czyli, że siostrą Natsu od samego początku była Noemi?!! Ta dziewczyna, która jest dla niego taka wredna?!!! Łał, tego sie nie spodziewałam. Pozdrawiam Makta
OdpowiedzUsuńA ja właśnie trochę podejrzewałam, że to Noemi, ale zgrzytały mi różnice w wyglądzie xD Bo niby bliźnięta mogą się trochę różnić, noale.
OdpowiedzUsuńNo i miło, bliźnięta, spotkanie po latach... Nie przepadają za sobą.
Czekam na reakcje innych xD Przede wszystkim właśnie Noemi, bo wygląda na to, że tak wczesnego dzieciństwa nie pamięta (co się dziwić, nie znam właściwie nikogo, kto pamięta, co robił, jak miał trzy lata). Poza tym kto wie, czy potem tych wspomnień jej ktoś magią nie przemieszał, więc no.
Btw, mówiłam ci już kiedyś, że uwielbiam twoje opisy? <3
Powodzenia na testach i w walce o oceny życzę! I fajnej wycieczki, gdzie jedziesz? ;D Że się tak pochwalę, mnie się Berlin trafił :3 W każdym razie, rozumiem zabieganie, czekam na następny rozdział niecierpliwie, ale nie popędzam ;D
Pozdrowionka!