niedziela, 20 kwietnia 2014

Cienie - rozdział 19 - Droga łez: Erza

Jeżeli walka z przeciwnikami idzie ci tak dobrze to, co zrobisz, gdy staniesz przeciw sobie Erzo Scarlet…
     Czerwonowłosa raptownie otworzyła oczy. W głowie wciąż rozlegało się jej echo dziwnego głosu. Był on całkiem zniekształcony, więc ciężko było określić, do kogo on należał. Chwilę temu jeszcze spoglądała na wystraszone twarze przyjaciół a teraz znajdowała się sama w ciemnej przestrzeni nie czując gruntu pod stopami.
    Magini rozejrzała się dookoła, jakby chciała odszukać czegoś wzrokiem. Po jej plecach przeszedł dreszcz. Czuła, że zaraz coś się stanie.
    Wtem cienie wokół dziewczyny rozbłysły podłużnymi światłami. Erza zmrużyła na moment oczy a chwilę później ujrzała przed sobą wszystkie swoje miecze. Wiedziała, że posiadała ich całkiem sporo, lecz i tak przeraziła się widokiem narzędzi. Były ich setki.
    Naprzeciw magini zmaterializował się jej sobowtór. Różnica w wyglądzie polegała na tym, że oczy przeciwniczki rozbłysły szkarłatnym blaskiem.
    - Pokaż, na co cię stać, Erzo! - zawołała czerwono oka i jak na rozkaz do jej dłoni podleciał miecz pasujący do zbroi Niebiańskiego Koła. - Dalej!
    Scarlet spięła się jednak po chwili i ona dzierżyła w dłoni broń.
    Dziewczyna sparowała atak przeciwniczki. Przynajmniej tak jej się wydawało, bowiem miecz, który trzymała rozpadł się na drobne kawałeczki pod wpływem nacisku sobowtóra. Prawdziwa Scarlet natychmiast odskoczyła chwytając po drodze kolejną z lewitujących w ciemnościach broni.
    - Coś ci się chyba złamało. - zakpiła czerwono oka z szyderczym uśmiechem.
    - Wypadek przy pracy. - skomentowała starając się nie dać sprowokować.
    Fałszywa Erza ponowiła atak i w tym przypadku doszczętnie niszcząc broń Scarlet. Później jeszcze raz. I kolejny.. a po nim następne.
    Czerwonowłosa odskoczyła ciężko sapiąc. Co to miało niby być? Jakim cudem każdy z jej mieczy obracał się w proch?
    - Znowu coś zepsułaś. - zaśmiał się sobowtór. - Nie mów, że nie potrafisz utrzymać kawałka stali w jednym kawałku?
    - Mów za siebie. - odparła dziewczyna analizując w głowie całą sytuację.
    - Powiedz mi coś.
    Erza nie odpowiedziała.
    - Jeżeli zawsze podczas walki krzyczysz, że pokonasz wroga dla swoich przyjaciół to jesteś w stanie zabić samą siebie przed upływem czasu…
    - Jakiego czasu? - zapytała zszokowana.
    - Och nie wiesz? Jeżeli nie wygrasz ze mną w ciągu kilku następnych minut spadniesz a twój los będzie zależał od kogoś innego.
    Nie ma czasu na myślenie! Trzeba to szybko zakończyć. Mimo, że była na straconej pozycji, to wcale nie zamierzała polec w walce.
    Gestem ręki Scarlet przywołała kolejny ze swych mieczy.
    Ruszyła w kierunku przeciwniczki z największą prędkością na jaką było ją stać. Zadała cios a broń nie zniszczyła się. Zazgrzytały miecze.
    - Hę? Udało ci się? - pełen podziwu sobowtór uśmiechnął się. - Pamiętaj o ich prawdziwym przeznaczeniu. - zagroziła i zaatakowała.
    Erzie nie udało się uskoczyć na czas i poczuła na swoim ciele piekącą ranę. Sięgała od lewego ramienia i ciągnęła się aż po brzuch.
    - Boli? Cóż zaraz nie będziesz czuć już nic. - zapowiedziała unosząc dłonie w górę.
    Wszystkie miecze zwróciły się w kierunku Scarlet, która przerażona cofnęła się jakby chciała uciec przed wszystkimi ostrzami.
    Przez jakiś czas obydwie trwały w pełnej napięcia ciszy. W końcu jedna z walczących odezwała się.
    - Tik tak. Minuta albo śmierć.
    W tym czasie w myślach magini Fairy Tail panował chaos. Co robić! Jak pokonać… samą siebie?
    Sobowtór westchnął gestem ręki przyzwała jedno ze lśniących ostrzy a ono poszybowało prosto do celu boleśnie wbijając się w ramię Erzy.
    - Ile będziesz tak stać?
    Czerwonowłosa spojrzała na siebie.
    - Dlaczego taka jestem? - zapytała ściszonym tonem.
    - To znaczy?
    - Dlaczego gdy stoję twarzą w twarz z kimś innym potrafię wykrzesać z siebie siły a patrząc na ciebie czuję…
    - Ciii już dobrze. - czerwono oka położyła dłoń na włosach dziewczyny. - Powiem ci. - szepnęła pochylając się nad jej uchem. - Nie znasz własnych słabości.
    Sobowtór zaśmiał się gorzko i z całej siły pchnął mieczem w pierś Erzy.
    Czarny świat zaczął pękać. Scarlet straciła z oczu samą siebie i poczuła jak traci równowagę. Wszystko wokół niej zaczęło wirować tak, że nawet nie zauważyła jak zaczęła spadać w ciemną otchłań.
    - Przyjaciele, wybaczcie. - wyszeptała a po jej policzku spłynęła samotna łza.
 
    Płakałam. Cały czas. Nie mogłam się ruszyć choćbym nawet i chciała. Jakaś magiczna siła kazała mi stać w bezruchu. Dlatego mogłam tylko patrzeć jak na ciele Erzy pojawiają się kolejne rany. Co z nami teraz będzie?
    - Natsu. - mój głos drżał. - Boję się.
    - Nie martw się. Wydostanę nas stąd.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czarna:1 nauka do egzaminu:0 = rozdział! :D
A dzięki 3000 wyświetleń rozdział w niedzielę a nie poniedziałek.
Cieszę się, że ktoś czyta to, co piszę. Dziękuję również za Waszą motywacją w postaci komentarzy!
<3

2 komentarze:

  1. UUUUUU.... Rozdział boski! Co tam że krótki! Ekscytujący! Mam nadzieję,że częściej będziesz wygrywać z nauką! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No po prostu cudny rozdział choć krótki. Ale czekaj...Jak Erza mogła przegrać?! T.T Jak ty wygrałaś z Erzą ty sobowtórze jeden! Zabije cię! *idzie do podróby*
    Laxus: *łapie za ramię* Gdzie ty się wybierasz?
    Idę zabić sobowtóra Erzy!
    Laxus: O nie. Teraz lecisz do Narni! *wrzuca do szafy*
    Hej!!! Laxus otwieraj! Ja muszę iść ją zabic!!
    Laxus: Nie. Jak skończę komentować to cię wypuszczę.
    A żeby cię piorun trzasnął.
    Laxus: *przewraca oczami*No o czym to ja.. A tak bardzo fajny choć też nie rozumiem czemu Erza przegrała ze sobą. No ale cóż mam nadzieje, że w następnym rozdziale nikt nie przegra, bo z Malinq to już chyba sam sobie nie poradzę.
    Życzymy weny i do nastepnego~
    Laxus&Malinq

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3