poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Cienie - rozdział 17 - Komplikacje

    - Kod niebieski! - zarządziła Erza.
    Wszystko działo się tak szybko. Mirajane zabrała gdzieś Juvię, Cana i Levy wybiegły a Erza złapała mnie za rękę.
    - Chodź! - krzyknęła w stronę Natsu.
    Biegliśmy do mojego domu. Już pamiętam. Kod niebieski to inaczej odwracanie uwagi. W tym wypadku pewnie zajmiemy się Juvią aż do czasu, gdy nie uda nam się jej uspokoić. Na dworze ciągle padało, chociaż mniej niż chwilę temu.
    - Natsu, poszukasz Graya i pójdziesz z nim na jakąś misję. - zapowiedziała czerwonowłosa.
    - Dobra. - przytaknął, na co zdziwiłam się. - Długo to potrwa?
    - Może jedną noc.
    - Nie podoba mi się to. - westchnął zrezygnowany.
    - Później ci to jakoś wynagrodzimy. - zapewniła Erza a w oczach Natsu zabłysły iskierki.
    - Coś wymyślę. - chłopak uśmiechnął się patrząc na mnie. - To idę poszukać Mrożonki.
    - Dziwnie się zachował. - wysapałam między kolejnymi wdechami.
    - Zbyt szybko się zgodził. - przyznała.
    - Musi być w tym drugie dno. - mruknęłam ledwo zrozumiale.
    W końcu dotarłyśmy do drzwi mojego mieszkania. Drżącą dłonią wyciągnęłam klucz, włożyłam go do zamka i przekręciłam. Ze środka poczułam przyjemne ciepło.



    Podczas gdy przebierałam się w suche ubrania Erza tylko podmieniła swoją zbroję na piżamę w małe miecze. Przyglądałam się jej z niemałym zdziwieniem.
    - Chodź musimy zrobić tu miejsce. - powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu.
    Wspólnymi siłami poprzesuwałyśmy wszystkie meble w rogi. Na ziemię rzuciłyśmy poduszki i poustawiałyśmy puste miski i kubki na stoliku pod ścianą.
    - Prawie gotowe. - Erza wyglądała na usatysfakcjonowaną.
     W tym czasie rozległ się dzwonek. Pobiegłam otworzyć a w progu stały przemoknięte Cana i Levy. Każda z nich trzymała po dwie siatki wypełnione napojami, owocami i przekąskami.
    - Zaraz będą. - powiedziała przebrana Cana zaplatając na włosach kitkę.
    W międzyczasie omówiłyśmy plan działania. Nie był on zbyt trudny. Polegał na nie mówieniu o Grayu. Jego imię należało do słów zakazanych kojarzących się z tymże magiem. Przede wszystkim jednak miałyśmy dobrze się bawić mając nadzieję, że atmosfera udzieli się Juvii.
    Niecałe pół godziny później dołączyły do nas Mira i zapłakana wodna kobieta. Łzy leciały jej po policzkach i wsiąkały opadając na błękitną bluzkę.
    Po przygotowaniu wszystkiego za oknem zaczęło się ściemniać.
    - Która chętna na popcorn? - zawołała Erza wychylając się zza progu kuchni.
    - Ja! - odpowiedziała każda z nas. No może z jednym wyjątkiem.
    - Juvia a ty nie zjesz? - zapytała Levy wpatrując się troskliwym wzrokiem w przyjaciółkę.
    - Juvia nie jest głodna. - odparła ponuro magini.
    Zaczęłam rozlewać sok pomarańczowy do szklanek i rozdałam je dziewczynom siedzącym w okręgu. W tym czasie pootwierały wszystkie przekąski i postawiły je w środku koła.
    Wodna magini wciąż siedziała przygnębiona. Jakby to siebie obwiniała o całe zło tego świata.
    - Juvia, wyjaśnisz nam co się stało? - zapytała łagodnie Erza. Nagle zmieniła taktykę.
     - Razem coś poradzimy na twój smutek. - zapewniła Cana patrząc w stronę przemyconej przez siebie butelki sake, która została jej odebrana i odłożona na komodę.
    - Bo Juvia… bo panicz Gray powiedział Juvii… i… - zachlipała i podałam jej chusteczkę. - i wyszło tak, że on ma dosyć Juvii i ma dać mu spokój. - wyznała cicho po czym dodała już w pierwszej osobie. - Nakrzyczał na mnie.
    - Nie martw się. - powiedziała Erza.
    - Właśnie! Nie ten to inny. - Cana pomachała przyjaciółce przed nosem miską z owocami. - Zjedz coś.
    Dziewczyna niepewnie wzięła czerwone jabłko i odgryzła jego mały kawałek.
    - I co bolało?
    - Nie.
    - Juvia. - zaczęła Mira zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych. - Masz nas wszystkie. Jeżeli coś się stanie przyjdź do nas a my obijemy tyłek twojemu problemowi. - puściła oczko w kierunku przyjaciółki.
    - Proponuję toast za dzisiejsze spotkanie. - powiedziała Levy wznosząc swoją szklankę.
    - I za nas. - dodałam uśmiechając się.
    Cana, Erza i Mira również uniosły swoje kubki. Kąciki ust Juvii uniosły się lekko w górę.
    - Dziękuję.
    Później otworzyłyśmy „magiczną butelkę Cany” i się zaczęło. Przypominałyśmy sobie wszystkie zabawne sytuacje naszych przyjaciół z gildii (prócz jednego) podgryzając popcorn. Włączyłyśmy muzykę i zaczęłyśmy tańczyć na tyle, ile pozwalało moje małe mieszkanko. W końcu wszystkie jak jeden mąż opadłyśmy na podłogę śmiejąc się jak opętane. Rozmawiałyśmy prawie o wszystkim, pomijając tematy chłopaków. Nie chciałyśmy, by Juvia źle się poczuła. Magini zaczęła się do nas przekonywać i mówiła coraz więcej. Wieczór można zaliczyć do udanych.
    W końcu zasnęłyśmy każda tuląc się do swojej poduszki.
*** Natsu ***
    Co za idiota! Pewnie znowu coś palnął i teraz mam latać za nim jak jakaś niańka. Mógł trzymać język za zębami i nie byłoby sprawy.
    Deszcz zaczynał słabnąć. Dobre chociaż tyle, że dziewczynom udało uspokoić się Juvię.
    Biegłem ulicami Magnolii. Na co ja się zgodziłem? Miałem dobrowolnie pójść sam na sam na misję z Gołodupcem. Obym po drodze znalazł Happiego, to nie będzie tak źle.
    Przebiegając wzdłuż granicy Magnolii dostrzegłem samotnego maga siedzącego pod drzewem.
    - Tu jesteś Mrożonko! - krzyknąłem zdenerwowany.
    - Musisz tak wrzeszczeć? - zapytał bezczelnie nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
    Zacisnąłem mocniej pięści.
    - Szukałem cię! Bo zachciało ci się gdzieś poleźć! - wygarnąłem mu.
    - A miałem patrzeć jak Juvia ryczy?
    - To twoja wina! Ty jej czegoś nagadałeś! - powoli puszczały mi nerwy.
    - Bo jest irytująca. - odpowiedział przeszywając mnie zimnym spojrzeniem.
    - Zmieniłeś się. - zarzuciłem.
    - Czyli?
    - Gdzie jest stary Gołodupiec! Ten, który miał na uwadze uczucia innych?!
    - A co ty taki miłosierny?
    - Przestań zadawać głupie pytania! Idziemy na misję jak powiedziała Erza.
    - Nigdzie z tobą nie pójdę.
    - Pójdziesz choćbym miał cię zawlec na miejsce.
    Gray wstał z miejsca.
    - Teraz pójdziesz przeprosić Juvię. - nakazałem wciąż trzęsąc się ze złości.
    - Nie. - warknął.
    - Albo wiesz co, lepiej nie spotykaj się z nikim z gildii. - rzuciłem grobowym tonem.
    Gołodupiec parsknął.
    - A niby dlaczego?
    - Jeżeli masz ranić wszystkich po kolei daruj sobie.
    - Będę robić co tylko zechcę i nikt mi tego nie zabroni.
    Gray zrobił krok w przód i złączył dłonie do wykonywania swojej magii.
    - Nie rób tego. To nie jest czas na walkę.
    - Boisz się?
    Zapaliłem jedną z pięści.
    - Ciebie? W życiu.
    - Lodowe Tworzenie: Lodowy Excalibur.
    Gray utworzył ogromny miecz. Natychmiast ruszyłem ku niemu wrzeszcząc ile sił w płucach:
    - Stalowe Pięści Ognistego Smoka!
    Nasze ataki zderzyły się. Z całej siły parłem na miecz Mrożonki chcąc go odepchnąć. Nic to nie dało, skurczybyk serio był twardy. Odskoczyłem na moment i zebrałem część magii.
    - Ryk Ognistego Smoka!
    - Lodowe Tworzenie: Bryła!
    Fala ognia obiła się o ścianę rozbijając ją na drobne kawałeczki, jednak Gray zniknął.
    - Gdzie jesteś tchórzu?! Jak mam przemówić ci do rozsądku skoro nie chcesz pogadać!
    - Patrz za siebie! Lodowe Tworzenie: Młot!
    Ledwo odskoczyłem i usłyszałem za sobą świst powietrza a później ziemię rozpryskującą się we wszystkich stronach. Nie czekałem na wyprowadzenie kontrataku.
    - Ostrze Rogu Ognistego Smoka! - Zapaliłem całe swoje ciało i mocno zamachnąłem się głową w kierunku maga, ten obrywając rozpadł się ma małe kawałki.
    - Kurczę! - mruknąłem cicho. Manekin.
    - Lodowe Tworzenie Strzały! - krzyknął Gray wyskakując nagle z łukiem w rękach a w moim kierunku posypały się lodowe brzytwy.
    - Pazur Ognistego Smoka! - warknąłem i zbiłem większość strzał jednak jedna wbiła mi się w lewe udo.
    - I co teraz płomyczku? Czyżbyś oberwał? - zaszydził ciemnowłosy.
    - Mów za siebie! Płomienny Łokieć Ognistego Smoka! - z większą szybkością niż dotychczas rzuciłem się na zdziwionego rywala zadając mu kilka obrażeń.
    - Dość tego! - krzyknął Gray. - Teraz cię załatwię! Lodowe Tworzenie Podłoga!
    Zachwiałem się stojąc na lodzie. Gołodupiec w tym momencie doskoczył do mnie i wepchnął do stworzonej przez siebie klatki.
    - Ty przeklęty dupku! - zawyłem uderzając o kraty. - Dokąd teraz idziesz?!
    - Daleko od ciebie. - warknął chłopak odwracając się i odchodząc w siną dal.
    Przegrany uderzyłem czołem o klatkę. Jak ja się teraz wytłumaczę Erzie?

***
Dawno nie było perspektywy kogoś innego niż Lucy więc proszę! :D Macie też namiastkę walki, oceńcie jak poszło czy coś dodać/zmienić. Muzyka, do której podałam Wam linki może według Was nie pasować jednak to przy niej powstawał rozdział. Czekam na zetknięcie z Waszą krytyką.

3 komentarze:

  1. Pierwsza~
    Ale fajne ^^ Walkę genialnie opisałaś. Jestem ciekawa jak Natsu wytłumaczy się Erzie. Może mu odpuści ?
    Laxus: Taa... Wątpię...
    Ja trochę też >.<
    W każdym razie duuuużo weny życzą~
    Malinq&Laxus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek z Natsu i Erzą napisany chociaż po Twoim komentarzu mam ochotę go zmienić, tak więc dziękuję za wenę przyda się :D

      Usuń
  2. GENIALNE!! Bosko jak zwykle. Walka the best i w ogóle cały wątek super. Tak jak Malinq Ja jestem okropnie ciekawa jak też Natsu wytłumaczy się Erzie...

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3