poniedziałek, 19 maja 2014

Cienie - rozdział 23 - Pogawędki

~Natsu~
    Pojawienie się Shado wywołało niemałe zamieszanie w gildii. No… nareszcie coś się działo! Ale wracając do tematu, to cały czas bacznie obserwowałem dziewczynę. Czułem od niej coś znajomego, jednak na tyle przytłumionego, że stwierdzenie, czym była ta „rzecz” graniczyło z cudem. Nie uchodziła od niej żadna magia, co podsycało moją ciekawość. Była trochę dziwna jak na wysłannika Zerefa. Taka… zagubiona? Tak, to chyba dobre określenie.
    Zaśmiałem się w duchu. Bardzo zły i niedobry wróg przybywa do Fary Tail a ja myślę o nim bez martwienia się o moich przyjaciół.
    - Co cię tak bawi? - zapytała znienacka Lucy. Jej brązowe oczy przyglądały mi się badawczo.
    Razem z blondynką wracaliśmy z gildii. Było już dosyć późno więc nie pozwoliłem jej iść samotnie. Jeszcze ktoś, by ją napadł i co wtedy? Musiałbym mu zafundować wizytę w szpitalu. I po co marnować miejsca na oddziale dla takich ludzi?
    - Właściwie to nic takiego. - odparłem uśmiechając się. - Myślę, że teraz będzie ciekawiej.
    - Ach tak. - dziewczyna zerknęła na rozgwieżdżone niebo. - Piękne. Czasami chciałabym mieć jedną z nich dla siebie. - mowa tu o oczywiście o migających punkcikach na czarnym tle.
    - Wszystko da się załatwić. - powiedziałem cicho do siebie. Lucy prawdopodobnie usłyszała tylko zniekształcony pomruk.
    Jak to zwykle w nocy bywa zaczął wiać chłodny wiatr. Dziewczyna złapała się za ramiona chcąc się ogrzać.
    Nie namyślając się długo objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie.
    - Co ty robisz? - szkoda, że nie widziała swojej zdziwionej miny.
    - Ogrzewam cię. - odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic. - Chyba zrobiło ci się zimno, nie?
    Lucy zachichotała cicho a ja starałem się zapamiętać ten dźwięk. Szkoda, że nie robiła tego zbyt często.
    - Więc od tej pory mianuję cię swoim osobistym grzejnikiem!
    - Do usług, madam. - starałem się zachować powagę, lecz uśmiech sam cisnął mi się na usta.
    Chłonąłem słodki zapach Lucy. Był naprawdę przyjemny, mógłbym tak ją trzymać chociażby i całą noc!
    - Chodź Gwiazdko jesteśmy już blisko. - kątem oka obserwowałem reakcję przyjaciółki. Momentalnie zamknęła usta a nawet nie zdążyła nic powiedzieć. Na jej policzkach wykwitł rumieniec. Chcąc nie chcąc byłem z siebie dumny doprowadzając Lucy do takiego stanu.
    Kilka minut później dotarliśmy do drewnianych drzwi. Dziewczyna wyciągnęła połyskujący klucz i przekręcając go w zamku otworzyła małe mieszkanko.
    - Dzięki za odprowadzenie. - zaczęła nieśmiało. Cały czas błądziła wzrokiem jakby bała się spojrzeć mi w oczy. - Może w ramach rekompensaty wpadniesz jutro na śniadanie?
    Na mojej twarzy pojawił się najszerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Tymczasem skłoniłem się nisko i starając się zachować głęboki ton głosu powiedziałem:
    - Będzie mi niezmiernie miło. Dobranoc panienko.
    Nim Lucy zamknęła drzwi zobaczyłem, że jej twarz przypomina kolorem dorodnego pomidora.
    Zaśmiałem się cicho.

    Gdy dotarłem do domu wciąż uśmiechałem się jak idiota. W ciemnościach wymacałem na ścianie włącznik światła. Moim oczom ukazał się niebieski Exceed skulony na hamaku.
    - Wybacz, że ostatnio cię zaniedbuję Happy.
    Mój przyjaciel mruknął coś niezrozumiale przez sen i przekręcił się na drugi bok. Ja tymczasem cicho prześlizgnąłem się do łazienki, by wziąć prysznic. Nie wiem, co jest w tych kropelkach wody ale są naprawdę relaksujące.
    Po kilkunastu minutach cały w skowronkach z mokrymi włosami położyłem się spać. Kto, by pomyślał, że w łazience przychodzą do głowy najlepsze pomysły.

~w tym samym czasie~
    Środek nocy. Nie mogłeś wybrać lepszej pory na przeprosiny. Jesteś geniuszem Gray. W najłagodniejszej wersji zostanę odrzucony przez strumień wody na drugi koniec miasta. Gdyby nie sumienie w życiu bym tu nie przyszedł jednak siedzenie w gildii, gdzie wszyscy patrzą na mnie wilkiem nie jest zbyt przyjemne.
    Dotarłszy do odpowiedniego mieszkania ostrożnie uniosłem dłoń w górę jakbym bał się, że coś mnie poparzy.
    Westchnąłem cicho.
    Wóz albo przewóz, nie ma odwrotu.
    No i zapukałem.
    Stałem pod tymi drzwiami czekając jak na ścięcie. Przez kilka minut sterczałem w kompletnej ciszy. Czego ja oczekiwałem w porze, o której każdy normalny człowiek śpi? Z drugiej strony, gdybym został tak potraktowany i w nocy zobaczyłbym tę osobę w wizjerze nie rzuciłbym się w jej ramiona… nawet jeżeli sam też ponosiłbym winę.
    W końcu po długim czasie, który wydawał się być wiecznością usłyszałem szczęk klucza przekręcanego w zamku. Wziąłem głęboki oddech.
    - Hej Juvia. - wybełkotałem. No, no niezły początek, jeszcze pomyśli, że jesteś pijany.
    Magini zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem, od którego ciarki przeszły mi po plecach.
    - Co cię sprowadza tak późno w nocy, Gray? - nie użyła przyrostka „-sama”. No to nieźle sobie nagrabiłem.
    - Jaa um - zająknąłem się. - Chciałbym cię przeprosić. Zachowałem się jak skończony idiota.
    - Juvia wiedziała, że przyjdziesz. - dziewczyna uniosła lekko kąciki ust jednak jednocześnie zacisnęła palce na framudze drzwi, co nie uszło mojej uwadze.  - Nie musisz się tłumaczyć, było minęło. Po części to też wina Juvii nie ma, co nad tym płakać. - niebieskie oczy obserwowały mnie uważnie.
    - I tak chciałbym wszystko naprawić. - wyznałem cicho.
    - Wszystko? Pokój na świecie też przywrócisz? - zauważyła złośliwie.
    Uśmiechnąłem się przepraszająco.
    - Żeby odzyskać stracone zaufanie potrzeba czasu. - kontynuowała. - Na siłę nic nie zdziałasz.
    - Bez wątpliwości. - odparłem skruszony.
    Magini uśmiechnęła się lekko i zaczęła znikać za drzwiami.
    - Dobranoc. - szepnęła nim straciłem ją z oczu.
    - Żegnaj, jeszcze raz przepraszam.
    Zostałem sam na ulicy nieoświetlonej przez żadną latarnię. Czułem jakby ktoś zdjął z moich barków ogromny ciężar, który cały czas przygniatał mnie do ziemi. Może jeszcze uda mi się odpokutować grzechy.

~Natsu~
    Słysząc budzik natychmiast zerwałem się z miejsca tak gwałtownie, że wylądowałem twarzą na podłodze.
    - I jak Natsu? Smakuje ci kurz? - Happy podśmiewał się cicho machając stópkami.
    - A jak! - zacząłem zbierać się z ziemi. - Nie słyszałeś, że dobrze działa na futerko?
    - Jesteś testerem?
    - Nie. Po prostu spadłem z wyrka. - westchnąłem poirytowany swoimi (nie) zgrabnymi ruchami. - Mniejsza o to, zaraz wychodzimy!
    Rozejrzałem się po pokoju szukając jakiś czystych ciuchów, co okazało się dość trudnym zadaniem. Po pomieszczeniu walało się zbyt wiele rzeczy. Burdel - tak określiłaby to Lucy. Pamiętam, jak podczas pierwszej niezapowiedzianej wizyty brud dosłownie zwalił ją z nóg. Musiałem biedaczkę cucić. Happy chciał wylać na nią kubełek zimnej wody chociaż myślę, że wystawienie przyjaciółki na świeże powietrze było znacznie lepszym pomysłem. Od teraz zawsze, gdy przychodzi wrzucam wszystko do szafy.
    W końcu porwałem z krzesła spodnie a w szafie znalazła się samotna kamizelka.
    - Dokąd idziemy? - zainteresował się Happy, gdy zamykałem dom.
    - Na śniadanie do Lucy.
    - Natsu! - Exceed zawisł z powietrzu zdziwiony.
    - Co?
    - Nie spodziewałem się tego po tobie. - udał, że łapką ociera łezkę z pyszczka. - Ale czemu idziemy tak wcześnie?
    - Musimy odwiedzić pewne miejsce. - odparłem zagadkowo.
    Idąc pogwizdywałem cicho. Dawno tego nie robiłem. Happy patrzył na mnie szczęśliwy i co chwila chichotał.
    - Pokaż to Lucy!
    - Hę? Po co?
    - Będzie zachwycona!
    W końcu dotarliśmy do najdalszej części Magnolii. Znajdował się tam mały targ. Od razu poszedłem w pewne miejsce a po drodze zgarnąłem siatkę owoców i sok pomarańczowy. No bo jak to iść do kogoś się najeść a samemu niczego nie przynieść?
    - Cześć dziadku! Dawnośmy się nie widzieli. - zawołałem od progu wchodząc do małego pomieszczenia.
    Staruszek siedzący za ladą uśmiechnął się. Ostatni raz widział mnie podczas misji.
    - Czego ci trzeba Natsu?

~Shado~
    Znów zamknęli mnie w tym pokoju. Przez większość czasu po prostu leżę lub wyglądam przez okno. Siły powracają jednak zbyt powoli bym mogła opuścić to miejsce. Wilson, przykro mi. Będziesz musiał trochę zaczekać.
    Słyszę kroki a po chwili do pokoiku wchodzi mały dziadek i starsza kobieta o różowych włosach z posępną miną.
    -Wiemy, co ci jest. - zaczyna staruszek a ja zamieniam się w słuch. - Rzucono na ciebie dwa zaklęcia. Pierwsze spowodowało całkowity zanik pamięci. Nie znam jego nazwy jednak jak mówi stara opowieść rzucane jest na tego, kto zgrzeszył w życiu lecz może zacząć od początku. Innymi słowy czyści pamięć, jego ofiara zapomina kim była, wszystkie wspomnienia są jakby przytłumione. Jest to czar wysoko poziomowy, ciężki do zdjęcia.
    Potakuję, by kontynuował.
    - Drugi natomiast jest zupełnym przeciwieństwem pierwszego. To tak, jak lek na chorobę. Wypala złe bakterie jednak pozostawia po sobie ślad. Nie wiemy jeszcze, jaki jest jego skutek. W każdym razie w miarę upływu czasu dzięki drugiemu zaklęciu powinnaś odzyskać pamięć jednak przebieg tego procesu wciąż pozostaje tajemnicą.
    Kiwam głową na znak zrozumienia.
    - Dlaczego mi pomagacie? - pytam po chwili milczenia.
    - Jesteś jedynym ogniwem, który może nam pomóc dowiedzieć się czegoś o Zerefie.
    - Liczymy na twoją pomoc. - wtrąciła kobieta.
    Chcą cię wykorzystać!
    - Rozumiem. - szepczę zaciskając palce na śnieżnobiałej pościeli. - Boję się.
    - Co cię trapi? - pyta troskliwie dziadek.
    - To, kim naprawdę jestem.
    Wzdycham cicho rozluźniając się. Nie wiem, jak mam się zachować.
    - Bez względu na to, kim się okażesz zawsze możesz liczyć na pomoc Fairy Tail.
    Podnoszę głowę zszokowana jego słowami.
    - Może chcesz poznać resztę gildii?
    Nie czekając zanim zwątpienie przejmie nade mną kontrolę biorę głęboki wdech i wstaje z łóżka.
***
Po przeczytaniu i zapoznaniu z treścią rozdziału zostaw po sobie ślad :)

1 komentarz:

  1. No po prostu cudo *.* Nasz Natsu dorasta *ociera łezkę*
    Laxus: Czemu płaczesz?
    Bo Natsu dorasta rozumiesz to?!
    Laxus: Według mnie on nigdy nie dorośnie...
    Ale przy Lucy to on jest taki boski i w ogóle *zaczyna odpływać w stronę marzeń*
    Laxus: Hej! *potrząsa dziewczyną*
    *dalej marzy*
    Laxus: Dobra nie mam wyboru *uderz w nią błyskawicą*
    Ała!!! *podskakuje* Iskierko ZABIJE CIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!! *biegnie do niego i uderza w twarz*
    Laxus: Ałłłł.....Malinq......chyba wiesz co cię czeka *wokół niego pojawia się mroczna aura*
    Ups chyba go zezłościłam.....AAAAAAAAAA!!!!! *zaczyna uciekać*
    Laxus: Dorwę cię!!!
    Okej ja uciekam i życzę weny razem z blondi!
    Laxus: Nie nazywaj mnie tak!!!!!!!
    Pa pa jeszcze raz WENY!
    Malinq & Laxus

    OdpowiedzUsuń

Po ilu komentarzach Czarna się uśmiechnie? :3