Zamówienie dla: Anonimowy
Paring: Gray x Noemi
Tytuł: Bożonarodzeniowy szał
Znacie może ten bożonarodzeniowy szał odprawiany każdego roku? Wiecie bombki, lampeczki, aniołki i inne duperelki, które naciągają bezbronnych klientów (a w szczególności naiwne i wierzące w Świętego Mikołaja dzieci). Jeśli tak i jesteście po stronie uważającej to za bezsensowne witam w klubie.
Oto ja Gray Fullbuster wyrażam swą opinię o nadchodzących świętach. Mało tego wszyscy znają moje stanowisko a i tak (podobnie jak każdego roku) zostałem wciągnięty w wir przygotowań. W takich momentach nie ma chwili bym nie wyzywał pod niebiosa swojej magii. Że też motyw lodu najbardziej przypadł im do gustu. Ręce pełne roboty to coś, co kocham.
- Czyli czerwono złote bombki? - upewniła się po raz setny Lucy. Odpowiedzialna za zrobienie listy zakupów skrzętnie notowała wszystkie pomysły w zeszycie obitym miękkim, zeberkowym futerkiem.
- Będą najlepiej pasować. - wyjaśniła Mira pouczająco machając palcem. Jej oczy lśniły niebezpiecznym blaskiem, który mam szansę podziwiać wyłącznie podczas planowania jakiegoś większego wydarzenia.
Westchnąwszy dałem upust irytacji i zacząłem wygrywać palcami o blat stołu melodie, których pozazdrościłby niejeden profesjonalny perkusista. Dmuchając sobie na twarz próbowałem pozbyć się dłuższego kosmyka włosów. Trzeba będzie wydać kolejne klejnoty na wizytę u znajomego fryzjera. Wypada przypominać wyglądem człowieka, aby nie prezentować się jak pewien różowowłosy przygłup.
- Patrzcie jestem primadonną! - zaświergolił owinięty barwnymi łańcuchami. Mnie tam osobiście przypominał aż nazbyt żywą choinkę. Tak bezcześcić piękne drzewko.
- Panie Natsu, lepiej niech Pan to schowa z powrotem do kartonu zanim się przerwie. - upomniała Wendy, która jak nigdy wkręciła się w zabawę. Widok jej dziewczęcej, uśmiechniętej buźki był miodem na serce Carli.
- Fakt. - przyznał szczerze zasmucony faktem, iż musiał odłożyć ozdobę. Brawo Wendy! Uchroniłaś ją od pewnej zguby.
Nie mając nic lepszego do roboty Natsu klapnął obok Lucy, na co ta odpowiedziała wdzięcznym uśmiechem. Amorki i serduszka dosłownie wirowały nad zarumienioną parą. A wszystko to za sprawą Happiego, który spędzał cały dzień na trzymaniu nad nimi misternie wykonanych przez siebie miłosnych wycinanek. Jak uroczo.
- Coś taki nie w sosie, Gray? - zagadnęła Erza zdziwiona brakiem jakiegokolwiek komentarza z mojej strony.
- Gorszy dzień. - odparłem znudzonym tonem. Opierając brodę na rękach starałem się wygrać walkę z sennością. Wymagająca przeciwniczka raz za razem sprawiała, że moje powieki niebezpiecznie nisko opadały.
Dokładnie w tym momencie do gildii wszedł Wilson niosący pudełko z niepokojąco świąteczną zawartością. Jego chód był zaskakująco płynny, jak na tak wysokiego (i wyglądającego niczym upiór) mężczyznę. Idąca obok Noemi mówiła o czymś tak szybko, że nie byłem w stanie zrozumieć niczego prócz "zabraniam". Sięgająca towarzyszowi zaledwie do ramion dziewczyna, jak zwykle nie okazywała żadnych szczególnych emocji. Jestem pewien, że z miażdżącą przewagą wygrałaby konkurs na najlepszą rzeźbę. Ile bym dał żeby móc coś odczytać z jej twarzy?
Asuka, gdy tylko zobaczyła Yasashisę podbiegła do niej i ująwszy wyciągniętą dłoń zaciągnęła ją do kącika zawalonego kredkami. Ach, dziś dzień uczenia małej sztuki rysunku.
Paring: Gray x Noemi
Tytuł: Bożonarodzeniowy szał
Znacie może ten bożonarodzeniowy szał odprawiany każdego roku? Wiecie bombki, lampeczki, aniołki i inne duperelki, które naciągają bezbronnych klientów (a w szczególności naiwne i wierzące w Świętego Mikołaja dzieci). Jeśli tak i jesteście po stronie uważającej to za bezsensowne witam w klubie.
Oto ja Gray Fullbuster wyrażam swą opinię o nadchodzących świętach. Mało tego wszyscy znają moje stanowisko a i tak (podobnie jak każdego roku) zostałem wciągnięty w wir przygotowań. W takich momentach nie ma chwili bym nie wyzywał pod niebiosa swojej magii. Że też motyw lodu najbardziej przypadł im do gustu. Ręce pełne roboty to coś, co kocham.
- Czyli czerwono złote bombki? - upewniła się po raz setny Lucy. Odpowiedzialna za zrobienie listy zakupów skrzętnie notowała wszystkie pomysły w zeszycie obitym miękkim, zeberkowym futerkiem.
- Będą najlepiej pasować. - wyjaśniła Mira pouczająco machając palcem. Jej oczy lśniły niebezpiecznym blaskiem, który mam szansę podziwiać wyłącznie podczas planowania jakiegoś większego wydarzenia.
Westchnąwszy dałem upust irytacji i zacząłem wygrywać palcami o blat stołu melodie, których pozazdrościłby niejeden profesjonalny perkusista. Dmuchając sobie na twarz próbowałem pozbyć się dłuższego kosmyka włosów. Trzeba będzie wydać kolejne klejnoty na wizytę u znajomego fryzjera. Wypada przypominać wyglądem człowieka, aby nie prezentować się jak pewien różowowłosy przygłup.
- Patrzcie jestem primadonną! - zaświergolił owinięty barwnymi łańcuchami. Mnie tam osobiście przypominał aż nazbyt żywą choinkę. Tak bezcześcić piękne drzewko.
- Panie Natsu, lepiej niech Pan to schowa z powrotem do kartonu zanim się przerwie. - upomniała Wendy, która jak nigdy wkręciła się w zabawę. Widok jej dziewczęcej, uśmiechniętej buźki był miodem na serce Carli.
- Fakt. - przyznał szczerze zasmucony faktem, iż musiał odłożyć ozdobę. Brawo Wendy! Uchroniłaś ją od pewnej zguby.
Nie mając nic lepszego do roboty Natsu klapnął obok Lucy, na co ta odpowiedziała wdzięcznym uśmiechem. Amorki i serduszka dosłownie wirowały nad zarumienioną parą. A wszystko to za sprawą Happiego, który spędzał cały dzień na trzymaniu nad nimi misternie wykonanych przez siebie miłosnych wycinanek. Jak uroczo.
- Coś taki nie w sosie, Gray? - zagadnęła Erza zdziwiona brakiem jakiegokolwiek komentarza z mojej strony.
- Gorszy dzień. - odparłem znudzonym tonem. Opierając brodę na rękach starałem się wygrać walkę z sennością. Wymagająca przeciwniczka raz za razem sprawiała, że moje powieki niebezpiecznie nisko opadały.
Dokładnie w tym momencie do gildii wszedł Wilson niosący pudełko z niepokojąco świąteczną zawartością. Jego chód był zaskakująco płynny, jak na tak wysokiego (i wyglądającego niczym upiór) mężczyznę. Idąca obok Noemi mówiła o czymś tak szybko, że nie byłem w stanie zrozumieć niczego prócz "zabraniam". Sięgająca towarzyszowi zaledwie do ramion dziewczyna, jak zwykle nie okazywała żadnych szczególnych emocji. Jestem pewien, że z miażdżącą przewagą wygrałaby konkurs na najlepszą rzeźbę. Ile bym dał żeby móc coś odczytać z jej twarzy?
Asuka, gdy tylko zobaczyła Yasashisę podbiegła do niej i ująwszy wyciągniętą dłoń zaciągnęła ją do kącika zawalonego kredkami. Ach, dziś dzień uczenia małej sztuki rysunku.
- I co powiedziała? - zagadnęła Lucy
przenosząc wzrok na nowoprzybyłego maga.
- Krótko streszczając czterdziesto siedmio
minutową rozmowę. - tu Wilson zrobił krótką pauzę, by spojrzeć pełnym
politowania wzrokiem na przyjaciółkę. - Kategorycznie się nie zgadza.
- Na co? - mruknąłem starając się nadać
słowom, jak najbardziej obojętny ton. W rzeczywistości naprawdę byłem ciekaw,
na czym tak im zależy.
- Chodzi o tą akcję z urodzinami? - spytał
Natsu i ukradkiem wyjął ukryte w pudełku spiczaste kapelusiki na gumkę i paczkę
balonów.
- Noemi ma urodziny? - a tego to się
kompletnie nie spodziewałem! Chociaż w końcu to logiczne, że nie wzięła się z
kapusty, czy bociana. Wierzą w to tylko dzieci… no i Płomyczek.
- Idealnie w Wigilię. - wyjawił tajemniczo
Wilson.
- Na świętowanie nie potrzebna nam zgoda
samej zainteresowanej. - stwierdziła dobitnie Erza a cztery głowy zgonie
skinęły na znak zgody. - Organizujemy podwójną imprezę i nie przyjmuję
sprzeciwów!
Spóźnię się, no jak nic się spóźnię.
Przeklinam Mirę, która kazała mi od rana tworzyć lodowe rzeźby. Przeklinam
popołudniowe drzemki. Przeklinam wszystkie budziki tego świata. Idźcie w
najgłębsze otchłanie piekieł wy małe, zdradliwe diabły.
W pośpiechu narzuciłem na siebie kurtkę i
szal, chociaż teoretycznie wcale ich nie potrzebowałem. Zamykając swoje cenne
mieszkanie na cztery spusty jeszcze raz pogładziłem kieszeń, w której trzymałem
ukryte pudełeczko. No dobrze, przynajmniej najważniejszego nie zapomniałem, bo
prezent dla osoby, którą wylosowałem zostawiłem pod ozdobioną choinką już
samego ranka. Tak, w naszej gildii mięliśmy zwyczaj wybierania magów, z którymi
wymienimy się prezentami. Dlatego kilka dni przed Gwiazdką każdy zanurzał dłoń
w szklanej kuli z karteczkami z wypisanymi imionami i nazwiskami. Pół biedy, jak
trafisz na kogoś, komu łatwo sprawić przyjemność. Na przykład taka Levy.
Wystarczyło tylko zajść do pobliskiej księgarni i ładnie zapakować. Przykleiłem
nawet wstążkę.
Dobrze, że przedzierając się przez
zaśnieżone ulice nie musiałem na nikogo uważać. Pewnie wszyscy siedzieli już
przy wigilijnym stole. A ja oczywiście musiałem zaspać! Normalnie spotkanie
członków Fairy Tail odbywało się punktualnie o ósmej, ale na dwie godziny
wcześniej umówiłem się na pomoc w przygotowywaniu stołu. Ach, ja i świąteczne humorki!
Mój ciężki oddech zmieniał się w parę
widoczną, dzięki niskiej temperaturze. Twardy śnieg przyjemnie trzaskał pod
stopami. Wszystko wyglądało, jak przyozdobione biały, brokatowym puchem.
Jeszcze tylko jeden zakręt. Przeszczęśliwy
i dumny z prędkości szaleńczego biegu zaciągnąłem się grudniowym powietrzem.
Powinienem pomyśleć o karierze maratończyka.
Wtem zza ściany budynku niczym strzała
wyleciała pewna postać otulona czerwonym płaszczem. Nie zdążyłem wyhamować,
więc dając kolejny powód dla naukowców na potwierdzenie dziwnych sił fizycznych
zderzyliśmy się.
Syknąłem cicho, gdy stając na równe nogi
poczułem nieprzyjemne ukłucie w nodze. No jak nic będzie z tego paskudny
siniak. Zdenerwowany przeniosłem wzrok na winowajcę zdarzenia. Jakie było moje
zdziwienie, kiedy rozpoznałem w nim Noemi. Dziewczyna trzymała się za głowę a
jej tęczówki ciskały niewidzialne gromy.
Z rany na czole sączyła się krew, która zalewała prawe oko i spływała dalej aż
do brody. Śnieg momentalnie zabarwił się kolorem szkarłatnej kropelki.
- Uważaj jak chodzisz. - ostrzegła chłodno.
Chwiejąc się spróbowała wstać.
Coś czarno widziałem ten pomysł.
- Nie wstawaj, głupia! - wykrzyknąłem, gdy
Yasashisa zrobiwszy krok ponownie upadła. Tym razem na moje nadstawione ramię.
- Puszczaj. - rzekła oburzona. - Poradzę
sobie.
No ciekawe, z której niby strony.
- Nie ma mowy, żebym cię teraz zostawił w
takim stanie. - obwieściłem i zręcznym ruchem wziąłem dziewczynę na ręce. Była
tak lekka, jak to sobie wyobrażałem.
- Mówisz jakbym była co najmniej pijana. -
odparła. Jej szare oczy przewiercały mnie na wskroś, ale o dziwo nie
protestowała. Uważnie przyjrzałem się bladej twarzy.
- Jesteś chora. - stwierdziłem zdziwiony.
Zarumieniona twarz, błyszczące od potu czoło i zamglone tęczówki tylko
utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
zupełnie zapomniałem o wcześniejszym pośpiechu. Czułem głupią satysfakcję, gdy
niosłem Noemi do swojego domu (i wcale nie zamierzałem zrobić jej tam niczego
dziwnego! Bez podtekstów, zboczeńcy!), ale też poczucie winy. Rana wyglądała
paskudnie i już zdążyła ubrudzić jasną chustę dziewczyny.
- Wcale nie. - odparła wyrywając mnie z
zamyślenia. A te jasnoróżowe, zaciśnięte usta kusiły.
- Wcale tak. - prychnąłem, gdy żadna lepsza
odpowiedź wciąż nie przychodziła mi do głowy. W tym czasie dziewczyna
wyglądała, jakby uknuła właśnie nikczemny plan.
- Dlaczego tak sądzisz? - to pytanie
zupełnie zbiło mnie z pantałyku. Spodziewałem się dalszych protestów. Obojętny
ton głosu powrócił.
- Każdy głupi by to zauważył. - odparłem
kręcąc głową z niedowierzaniem. Dobrze, że moje mieszkanie było już blisko.
Yasashisa nawet nie zauważyła, gdy minęliśmy ulicę prowadzącą do jej domu.
- W takim razie załóżmy, że coś
dostrzegłeś. - nagła zgoda wyglądała dość podejrzanie. - Dlaczego mnie
niesiesz?
- Bo chcę ci pomóc? - odparłem pytaniem na
pytanie.
- Dlaczego nie pójdziemy do mojego domu,
skoro jest bliżej?
Niech to szlag. Zauważyła.
- Czuję się za ciebie odpowiedzialny. -
mówiąc odwróciłem niechętnie wzrok. - Poza tym wiem, co i gdzie u mnie leży.
- Wyblakła czerwień mówi wszystko. -
fuknęła obrażona.
A co to ma do rzeczy?
- Załóżmy, że widzę coś, czego nie
dostrzegasz. - ciągnęła. - Dlaczego się o mnie martwisz?
Wziąłem głęboki oddech. Wiedziałem już do
czego piła.
- Ponieważ cię lubię. - odparłem
koncentrując wzrok na drzwiach mieszkania. - Usatysfakcjonowana?
- Tak. - wiecie, czym jest rozbrajająca
szczerość?
Ostatnich kilkanaście metrów pokonaliśmy w
ciszy. Udając, że patrzę na drogę, by nie wpaść w śnieżne zaspy i wszechobecne
bałwanki wciąż zerkałem na Noemi. Z przymkniętymi oczami wyglądała niczym
porcelanowa laleczka z unikatowej kolekcji. Trzymałem jej słabe ciało jak
najcenniejszy skarb świata. Mój skarb.
Tak wiem. To dość egoistyczne podejście. Samolubnie zabrać dziewczynę i ukryć ją przed resztą ludzi. Na plan rodem z kiepskiej książki mógłbym wpaść tylko ja. Gray Fullbuster.
- Może otworzysz drzwi? - zasugerowała Noemi, która wyczuwszy zmianę położenia otworzyła oczy.
- Ach, fakt. - mruknąłem. Delikatnie postawiłem towarzyszkę na ziemi. Asekuracyjnie wciąż ją podtrzymywałem.
Drżącymi (chyba nie z zimna) dłońmi wyciągnąłem schowane w kieszeni klucze. Nie zważając na wnoszony przez buty śnieg przemaszerowałem cały hol aż do pokoju i posadziłem Noemi na starej kanapie. W duchu dziękowałem pokusie, która poprzedniego dnia nakazała mi wysprzątać mieszkanie na błysk.
- Zaraz przyniosę apteczkę. - w tymże zdaniu zawarłem ukryty komunikat. Miałem nadzieję, że szarooka będzie grzecznie czekać na mój powrót.
Odrzuciłem ociekające wodą buty w kąt. Profesjonalny sprzęt pomocy domowej był dokładnie tam, gdzie się go spodziewałem. Zatrzaskując biodrem kuchenną szafkę trzymałem białe pudełeczko.
- Jestem. - odetchnąłem z ulgą, gdy Yasashisa wciąż siedziała na swoim miejscu. Patrzyła wzrokiem mówiącym: "no co ty nie powiesz?".
Sprężyny kanapy zatrzeszczały, kiedy usadowiłem się obok poszkodowanej. Z podręcznej apteczki wyciągnąłem wodę utlenioną i gazę.
Tak ostrożnie, jak tylko umiałem najpierw oczyściłem na wpół zaschniętą krew, która wyznaczyła ślady na policzku. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale bałem się dotknąć bladej skóry.
- Nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem. - wyznała zirytowana powolnymi ruchami. Zdecydowana złapała mnie za dłoń i przyłożyła ją do rany.
- Jak chcesz. - mruknąłem choć w duchu skakałem z radości. Szybko dokończyłem czyszczenie i odkażanie rany. Gdy pacjentka została porządnie opatrzona odłożyłem białe pudełeczko z powrotem do szafki.
- Powinieneś rzucić udawanie oschłego. - rzekła Noemi, gdy wróciłem do pokoju z dwoma kubkami rozgrzewającej herbaty.
- Nie rozumiem. - odstawiając naczynia na stolik ponownie zasiadłem obok dziewczyny, której chwilę wcześniej nakazałem przykrycie się kocem.
- Nie wychodzi ci to. - wyjaśniła szczerze - z twoich oczu ciągle dowiaduje się o innych uczuciach.
- W przeciwieństwie do ciebie. - fuknąłem wywracając oczami. Czy byłem aż tak przewidywalny?
- Dziękuję za komplement. - zaśmiała się a ja próbowałem wyryć w pamięci ten niecodzienny dźwięk.
Pozostawiłem to bez odpowiedzi. Może właśnie z tego powodu Yasashisa postanowiła zareagować.
W pierwszej chwili zrzuciła z siebie okrycie, które cicho opadło na ziemię.
- Co ty robisz. - spytałem nie przerażony, co bardziej zaskoczony.
Noemi błyskawicznie usadowiła się na moich kolanach. Sapnąłem cicho, gdy docisnęła dłonie do mojego torsu. Miejsca, w których byłem dotykany płonęły niewidzialnym ogniem.
Szarooka z uroczym uśmiechem nachyliła się nade mną. Nasze nosy prawie się stykały. Prędko połączyłem swoje usta z jej wargami, nim zdążyłaby uciec. Łapczywie pogłębiałem pocałunki. Poczułem wstrząs pożądania. W odpowiedzi Noe położyła dłonie na moich policzkach. Brązowe włosy łaskotały w obojczyk, ale za to mogłem do woli wdychać najprzyjemniejszą woń na Ziemi.
Zanim zdążyłem opanować zwierzęce odruchy delikatnie pchnąłem dziewczynę tak, że leżała a ja znajdowałem się nad nią. Chłonąłem wszystkie możliwe detale. Od jedwabistej, gładkiej skóry po lśniące oczy. Zapamiętałem już miękkość różowych ust i kwiatowy zapach. Nachylając się przejechałem dziewczynie językiem po wardze a następnie lekko ją przygryzłem.
Już chciałem obdarować szarooką kolejnym namiętnym pocałunkiem, gdy niespodziewanie obróciła nas na bok i wtuliła się w mój tors. Wsunąłem twarz w zagłębienie jej szyi i usiłowałem opanować nierówny oddech. Obłędne kręcenie w głowie ustawało a świat przestawał wirować. Mógłbym tak trwać wieki.
- Wredny dupek by się nie powstrzymał. - wysapała siadając tak, żeby mieć lepszy widok. Leżąc widziałem, jak Noe bawi się moimi włosami. Jej palce były tak delikatne, że prawie nic nie czułem.
Tak wiem. To dość egoistyczne podejście. Samolubnie zabrać dziewczynę i ukryć ją przed resztą ludzi. Na plan rodem z kiepskiej książki mógłbym wpaść tylko ja. Gray Fullbuster.
- Może otworzysz drzwi? - zasugerowała Noemi, która wyczuwszy zmianę położenia otworzyła oczy.
- Ach, fakt. - mruknąłem. Delikatnie postawiłem towarzyszkę na ziemi. Asekuracyjnie wciąż ją podtrzymywałem.
Drżącymi (chyba nie z zimna) dłońmi wyciągnąłem schowane w kieszeni klucze. Nie zważając na wnoszony przez buty śnieg przemaszerowałem cały hol aż do pokoju i posadziłem Noemi na starej kanapie. W duchu dziękowałem pokusie, która poprzedniego dnia nakazała mi wysprzątać mieszkanie na błysk.
- Zaraz przyniosę apteczkę. - w tymże zdaniu zawarłem ukryty komunikat. Miałem nadzieję, że szarooka będzie grzecznie czekać na mój powrót.
Odrzuciłem ociekające wodą buty w kąt. Profesjonalny sprzęt pomocy domowej był dokładnie tam, gdzie się go spodziewałem. Zatrzaskując biodrem kuchenną szafkę trzymałem białe pudełeczko.
- Jestem. - odetchnąłem z ulgą, gdy Yasashisa wciąż siedziała na swoim miejscu. Patrzyła wzrokiem mówiącym: "no co ty nie powiesz?".
Sprężyny kanapy zatrzeszczały, kiedy usadowiłem się obok poszkodowanej. Z podręcznej apteczki wyciągnąłem wodę utlenioną i gazę.
Tak ostrożnie, jak tylko umiałem najpierw oczyściłem na wpół zaschniętą krew, która wyznaczyła ślady na policzku. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale bałem się dotknąć bladej skóry.
- Nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem. - wyznała zirytowana powolnymi ruchami. Zdecydowana złapała mnie za dłoń i przyłożyła ją do rany.
- Jak chcesz. - mruknąłem choć w duchu skakałem z radości. Szybko dokończyłem czyszczenie i odkażanie rany. Gdy pacjentka została porządnie opatrzona odłożyłem białe pudełeczko z powrotem do szafki.
- Powinieneś rzucić udawanie oschłego. - rzekła Noemi, gdy wróciłem do pokoju z dwoma kubkami rozgrzewającej herbaty.
- Nie rozumiem. - odstawiając naczynia na stolik ponownie zasiadłem obok dziewczyny, której chwilę wcześniej nakazałem przykrycie się kocem.
- Nie wychodzi ci to. - wyjaśniła szczerze - z twoich oczu ciągle dowiaduje się o innych uczuciach.
- W przeciwieństwie do ciebie. - fuknąłem wywracając oczami. Czy byłem aż tak przewidywalny?
- Dziękuję za komplement. - zaśmiała się a ja próbowałem wyryć w pamięci ten niecodzienny dźwięk.
Pozostawiłem to bez odpowiedzi. Może właśnie z tego powodu Yasashisa postanowiła zareagować.
W pierwszej chwili zrzuciła z siebie okrycie, które cicho opadło na ziemię.
- Co ty robisz. - spytałem nie przerażony, co bardziej zaskoczony.
Noemi błyskawicznie usadowiła się na moich kolanach. Sapnąłem cicho, gdy docisnęła dłonie do mojego torsu. Miejsca, w których byłem dotykany płonęły niewidzialnym ogniem.
Szarooka z uroczym uśmiechem nachyliła się nade mną. Nasze nosy prawie się stykały. Prędko połączyłem swoje usta z jej wargami, nim zdążyłaby uciec. Łapczywie pogłębiałem pocałunki. Poczułem wstrząs pożądania. W odpowiedzi Noe położyła dłonie na moich policzkach. Brązowe włosy łaskotały w obojczyk, ale za to mogłem do woli wdychać najprzyjemniejszą woń na Ziemi.
Zanim zdążyłem opanować zwierzęce odruchy delikatnie pchnąłem dziewczynę tak, że leżała a ja znajdowałem się nad nią. Chłonąłem wszystkie możliwe detale. Od jedwabistej, gładkiej skóry po lśniące oczy. Zapamiętałem już miękkość różowych ust i kwiatowy zapach. Nachylając się przejechałem dziewczynie językiem po wardze a następnie lekko ją przygryzłem.
Już chciałem obdarować szarooką kolejnym namiętnym pocałunkiem, gdy niespodziewanie obróciła nas na bok i wtuliła się w mój tors. Wsunąłem twarz w zagłębienie jej szyi i usiłowałem opanować nierówny oddech. Obłędne kręcenie w głowie ustawało a świat przestawał wirować. Mógłbym tak trwać wieki.
- Wredny dupek by się nie powstrzymał. - wysapała siadając tak, żeby mieć lepszy widok. Leżąc widziałem, jak Noe bawi się moimi włosami. Jej palce były tak delikatne, że prawie nic nie czułem.
- Sugerujesz, że mam się na ciebie rzucić?
- oczami wyobraźni widziałem już ten obraz. Zamruczałem pod nosem.
- Nie dasz rady. - perlisty śmiech wypełnił
pomieszczenie.
- Po co w ogóle pytacie o zdanie, skoro i
tak robicie co chcecie? -prychnęła rozgniewana Noemi, gdy po wejściu do gildii
została zaatakowana błyszczącym konfetti. Muszę przyznać, że po standardowym „sto
lat” w wykonaniu Fairy Tail pękają bębenki w uszach.
- Nie możesz chociaż udawać szczęśliwej? - jęknął
Natsu, który chytrym wzrokiem patrzył w stronę tortu pokrytego różowym lukrem.
Yasashisa westchnęła przeciągle, lecz
uniosła lekko kąciki ust.
- I o to mi chodziło! - zachwycony reakcją uniósł
kciuk w górę.
- Nie smakuje ci? - spytałem, gdy szarooka
grzebiąc widelczykiem w cieście całkowicie oddała się obserwowaniu padającego
za oknem śniegu.
Odpowiedziało mi jedynie krótkie wzruszenie
ramionami.
Resztę wigilio-urodzin grzecznie siedziałem
przy stole, rozmawiałem z przyjaciółmi, a nawet podzieliłem się ze wszystkimi
opłatkiem. Oczywiście Erza nie byłaby sobą, gdyby nie wytknęła na światło
dzienne braku mojej obecności na tajnym spotkaniu organizacyjnym. Na szczęście
kiedy usłyszała, że zajmowałem się opóźnianiem Noe przestała się dąsać. Chciała
poznać szczegóły, ale zbyłem ją gorzką ciszą. Mimo to byłem całkowicie świadom
plotek, które wkrótce miały obejść całą gildię.
- Chcesz się przejść? - zagadnąłem, gdy tort
na talerzyku dziewczyny przypominał już kremową maź.
- Możemy. - odparła krótko. Skinąwszy głową
pożegnała się z pozostałymi. Prezenty, które otrzymała postanowiła odebrać
kolejnego dnia. Póki co bezpiecznie spoczywały na zapleczu barku.
Ubierając zimową kurtkę zauważyłem, iż
szarooka nie ma swojej chusty. Niczym prawdziwy dżentelmen zawiązałem jej wokół
szyi własny szalik. Zbytnio nie komentowała tej sytuacji, stała nawet w miarę
spokojnie, gdy wygładzałem fałdki materiału.
- Rękawiczek też nie masz!? - wykrzyknąłem
zdumiony. Na dworze było co najmniej kilkanaście stopni na minusie.
- Nie zauważyłeś wcześniej? - rzekła nie
przerywając wędrówki w wyniku czego zostałem kilka kroków z tyłu.
- Rany, co za dziewczyna. - teatralnym
gestem przyłożyłem dłoń do czoła. W główce wykwitł mi pewien plan…
- Trzymaj.
- Jedna? - spytała beznamiętnie, jakby
tylko z obowiązku. Bawiąc się rękawiczką oczekiwała na wyjaśnienie.
- Zakładaj. - poleciłem i sam wciągnąłem
drugą na skostniałe palce. No co, mogę być sobie lodowym magiem, ale nie mam
zamiaru rezygnować z przyjemnych rękawiczek. Kto nie lubi ciepłych łapek?
Gdy prośba została wysłuchana złapałem Noe
za dłoń i włożyłem nasze splecione ręce do kieszeni. W zamian za ten sprytny
manewr zostałem nagrodzony chichotem.
Odprowadziłem przyjaciółkę (hę, czy aby na
pewno mogę nadal tak ją nazywać?) pod same drzwi mieszkania. Skłoniwszy się
nisko podziękowałem za miło spędzony wieczór.
- Ach, jeszcze jedno. - omal nie
zapomniałem o prezencie! Z kieszeni wyjąłem granatowe, podłużne pudełeczko. -
Proszę.
Zaciekawiona dziewczyna otworzyła
podarunek. W środku na miękkiej poduszce leżał srebrny naszyjnik z zawieszką w
kształcie bałwanka. Noe przejechała palcem po łańcuszku. Wyglądała, jak ktoś,
kto bał się, że zepsuje cenny przedmiot. Padające płatki osiadały na skrzącym
znanym wszystkim śniegowym stworku.
- Dziękuję. - stanąwszy na palcach cmoknęła
mnie w zarumieniony policzek.
Gdy mrugnąłem zostałem sam na ciemnej
ulicy. Z uśmiechem na ustach skierowałem się w stronę domu. Może zacznę lubić święta?
***
Zamówienia skończone to i na sercu lżej! Do końca grudnia nie będzie możliwości składania zamówień. Gdy odwołam to postanowienie na pewno zostaniecie poinformowani. :P
Co do samego one shota to nawet jestem z siebie zadowolona. Powinnam poważnie zastanowić się nad paringiem Gray x Noemi... dobra nie zrobię tego Juvii, bo pewnie zostałabym przez nią zasztyletowana którejś nocy.
I tak z innej strony, ale również dotyczącej opowiadania. Niedawno skończyłam oglądać Noragami (swoją drogą świetne i biorę się z (niestety) angielską mangę) i tak mnie naszło na 2 pomysły:
1. Napisać oddzielną historię do tego anime.
2. Dodać Yato (którego głos i oczy wprost ubóstwiam) do opowiadania.
Co wy na to?