~Shado~
Wzdycham przeciągle, gdy ponownie staję
przed wszystkimi magami. Staram się ignorować fakt, iż słyszę ich nerwowe
przełykanie śliny, czy też przyspieszone bicie serca. Skończeni idioci, którzy
mimo strachu wciąż posyłają mi zawistne spojrzenia.
Potrząsam głową a kilka pasm jasno
brązowych włosów odgradza mnie od innych. Stary Makarov odszedł do swojego
gabinetu razem z tą kobietą z różowymi włosami. Powiedział, bym zeszła do
głównej sali gildii i poznała kogoś. Niedorzeczność, kto chciałby bratać się z
dziwakiem?
Wzdycham cicho uświadamiając sobie
beznadziejność sytuacji, w której się znalazłam. Nie wiem, co mam o niej
myśleć. Może ten staruszek naprawdę chce mi pomóc? A jeżeli chodzi im o
wykorzystanie i porzucenie mnie? Co wtedy zrobię. Jest jeszcze inna sprawa…
mianowicie te dwa zaklęcia. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli wkrótce
odzyskam pamięć. To chyba dobrze, nie?
Zrezygnowana siadam przy barku na wysokim
krześle oddalonym jak najbardziej od reszty. Magowie wrócili do przerwanych
rozmów. Tyle dobrego, że przestali zawracać sobie mną głowy.
- Witaj. - słyszę czyjś pogodny głos.
Podnoszę głowę i widzę białowłosą maginię o niebieskich oczach.
Mamroczę coś, na wzór przywitania.
- Jestem Mirajane, a ty to Shado, tak?
Potakuję cicho.
- Może podać ci coś do picia? - posyłam jej
zdziwione spojrzenie. Dlaczego miałaby to robić? - Jestem odpowiedzialna za
barek w gildii. Coś jakby kelnerka. Poczekaj chwilę, zaraz przygotuję ci mój
specjalny napój. - posyła mi oczko i odchodzi.
Splatam palce i wbijam wzrok w ladę. Ludzie
są tak sprzeczni. Dlaczego ona jest dla mnie miła? Czyżby udawała?
- Proszę. - przede mną ląduje kubek wypełniony
po brzegi pomarańczowym płynem. W środku jest jasny a w miejscu styku ze szkłem
kolor staje się bardziej intensywny. Zupełnie jak…
- Dziękuję.
… aura.
- Nie mogę! - piszczę zrezygnowana.
- Wkrótce ci wyjdzie. - zapewnia mnie mężczyzna. - Z resztą jak na ośmiolatkę
i tak wszystko szybko pojmujesz.
Prycham oburzona.
- Gdzie tam! Wcale a wcale!
- Wyczuwanie aury nie jest takie proste jak ci się wydaje. - czarnowłosy
podnosi się z trawy i podaje mi dłoń, którą zaraz chwytam. - Poza tym próbujesz
pierwszy raz. Nie spodziewaj się cudów.
Przez chwilę koncentruję się na dotyku chłodnej skóry maga. Przymykam
oczy i biorę głębszy wdech.
- Ale Zeref! - protestuję jednak natychmiast zostaję uciszona gestem
dłoni.
- Aura jest bardzo pomocna w poznawaniu ludzi. Nie można jej sfałszować,
więc pokaże ci prawdę. Objawia się jako poświata wokół człowieka. Jej kolor
zależy od nastroju osoby, na którą patrzysz. Natężenie zaś oznacza siłę
życiową. - słowa te powtarza już któryś raz z rzędu.
- Wiem o tym. - staram się nie patrzeć w ciemne oczy maga. W końcu
jestem obrażona!
- Rozwinięcie potężnych umiejętności wymaga dużej ilości czasu.
Zaciskam palce na bladej dłoni Zerefa. Idziemy właśnie przez ogromną
polanę, na której codziennie ćwiczę. Wiatr delikatnie wieje rozwiewając moje i
tak już potargane włosy. To niesprawiedliwe! Wilson znowu będzie się ze mnie
śmiał.
- Nie smuć się. - mówi niespodziewanie mag.
- Skąd wiesz?
- Jesteś cała szara.
Uśmiecham się delikatnie. Miłe wspomnienie.
Nie wiem dlaczego wcześniej dostrzeżenie aury było dla mnie tak wielkim
wyzwaniem. Teraz to łatwizna. Jednak zamiast odpowiedzi dostaję kolejne
pytanie. Ten cały Zeref wydawał się być… dobry.
Podnoszę wzrok znad napoju i kieruję go na
Mirajane. Koncentruję się chwilę a po chwili kobieta rozbłyska różową poświatą.
Z zachwytem rozglądam się po całej gildii. Tyle kolorów, ile emocji.
- Hej ty. - słyszę znany mi już głos Graya.
Otacza go zielona mgiełka, którą interpretuje jako spokój. - Siedząc tak nikogo
nie poznasz, chodź. - rzuca przez ramię.
Wstaję z kilkusekundowym opóźnieniem.
Chłopak prowadzi mnie do stolika, przy którym siedzi trójka dorosłych magów i
dziecko.
- Poznaj Reedusa, Biscę, Alzacka i ich
córkę Asukę.
- Miło cię widzieć! - piszczy dziewczynka
podbiegając do mnie. Przez moment zszokowana wpatruję się w małą istotkę jednak
chwilę później pozwalam jej złapać się za rękę.
- Witaj. - mówią pozostali. Widać, że
walczą z żółtym niezdecydowaniem.
- Um cześć. - jak powinnam zachować się
względem nich?
- Zobacz jak Reedus maluje! - Asuka
wskazuje na szkicownik maga nie dając mi czasu na przemyślenie sytuacji.
Gdy nachylam się nad rysunkiem widzę
wydarzenie sprzed kilku dni. Było to wtedy, gdy chciałam ruszyć na pomoc
Wilsonowi. Na obrazku dumnie stoję przy schodach a w moich oczach odbija się
mnóstwo różnych emocji. Widać, że mówię coś szokującego, inni zaś przybierając
zdziwione miny zamierają zasłuchani.
- Dlaczego to zrobiłeś? - pytam wciąż
wpatrzona w rysunek. Opuszkami palców delikatnie przejeżdżam po papierze
dokładnie badając jego gładką fakturę.
- Zawsze dokumentuję ważne wydarzenia. -
mag śmieje się a jego niebieska aura rozbłyska.
- Dzięki Reedusowi cała nasza historia
zostanie zapamiętana. - dodaje zielonowłosa kobieta uśmiechając się ciepło.
Gray cały czas patrzy na mnie troskliwym
wzrokiem, czy on myśli, że o tym nie wiem?
- A ty umiesz rysować? - pyta znienacka
dziewczynka śmiesznie ściągając brewki.
- Cóż, nie wiem. - odpowiadam powoli. - Nie
pamiętam.
- Może chcesz spróbować? - wtrąca Reedus
wskazując na wszystkie swoje przybory.
Wzdycham cicho i już mam odmówić jednak
widząc smutny wzrok Asuki postanawiam spróbować.
- No dobrze.
- To tam. - mówi Zeref wskazując na miasteczko ukryte wśród lasu. -
Septentrio.
Wodzę wzrokiem za jego palcami.
Kilkadziesiąt domków i ogromna świątynia nie zrobiły na mnie jakiegoś
piorunującego wrażenia. Co innego aura, którą poczułam.
- Przesycone energią. - mruczę upajając się mocą. Jest tak intensywna,
że czuję jej zapach choć nie powinno być to możliwe. To jakby chłodna morska
bryza pieściła moje ciało.
- Właśnie dlatego tam też w przyszłości będzie nasza posiadłość.
- A co w związku z tym? - dociekam.
~Natsu~
Jeszcze trochę! Mały kawałeczek dzieli mnie
od celu - okna Lucy. Zręcznie chwyciłem się parapetu i po odepchnięciu od
ściany w stylu smoka wpadłem do mieszkania przez otwarte na szerz okno.
- Natsu! - jęknęła Lucy posyłając mi
spojrzenie mówiące: „jesteś kompletnym idiotą”. - Czy ty nigdy nie nauczysz
pukać?
- Ani be ani dzień dobry, tylko od razu
pretensje. - udałem obrażonego wyciągając przed siebie siatkę z owocami i
sokiem.
Lucy westchnęła ciężko, po czym zabrała ode
mnie pakunek i zniknęła w kuchni.
- Happy! - zawołałem półszeptem wyglądając
przez okno.
- Melduję się!
- Mam dla ciebie zadanie. Pilnuj żeby Lucy
nie weszła tu zbyt szybko.
- Aye! - Exceed wleciał do pomieszczenia i
chyba w coś uderzył, bo chwilę później usłyszałem głuchy huk.
Nie zastanawiając się długo wyciągnąłem z
kieszeni mały woreczek, który otrzymałem od staruszka z targu. Ostrożnie
rozwiązałem go i uśmiechnąłem się na widok małych kuleczek. Nie czekając długo
wziąłem porządny zamach a zawartość materiałowej szmatki natychmiast znalazła
się na suficie.
- Natsu, co ty robisz? - zapytała znienacka
Lucy zastając mnie w dziwnej pozycji. Tuż za nią stał skruszony Happy z
plasterkiem na głowie.
- Nie widzisz? - ożywiony zacząłem machać
rękami. - Rozciągam się! Podobno to bardo ważne w ciągu dnia. Chyba nie chcesz
żebym dostał kontuzji?
- Tobie to raczej nie grozi. - dziewczyna
odstawiła trzymane w dłoni szklanki na stół. - Chodź.
Uśmiechnąłem się do siebie i zająłem
miejsce naprzeciwko dziewczyny.
- Pychota! - westchnąłem rozmarzonym tonem.
- Pychota! - westchnąłem rozmarzonym tonem.
Lucy zaśmiała się cicho.
- To tylko zwykłe naleśniki z owocami. Nie
rozumiem dlaczego tak się tym zachwycasz.
- Bo ty je zrobiłaś. - palnąłem nim
zdążyłem ugryźć się w język. - Eee znaczy się ja nie potrafię i wolałbym nie
próbować. - plątałem się w słowach.
- Idziemy do gildii? - dziewczyna przypięła
swój pasek z kluczami. - Musimy wziąć jakąś misję, niedługo nie będzie mnie
stać na mieszkanie tu.
Energicznie potaknąłem i porywając po
drodze leżącego Happiego wybiegłem z mieszkania za dziewczyną.
~Lucy~
- Jakoś tak spokojnie. - pomyślałam na
głos.
- Rzeczywiście. - Natsu zatrzymał się przed
wejściem do budynku gildii. - Trzeba to sprawdzić. - silnym uderzeniem otworzył
drzwi i od razu zaczął krzyczeć, jak to miał w zwyczaju. - Co siedzicie jakby
był pogrzeb?!
Uśmiechając się pod nosem weszłam za
chłopakiem. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak samo, jak zwykle.
Magowie siedzieli zbici w małe grupki i popijali napoje rozmawiając. Wokół
roznosił się przyciszony gwar.
- Idioto, musisz zawsze krzyczeć? - zapytał
wściekły Gray z przeciwległego końca sali. Siedział przy stoliku obok Reedusa,
Asuki i… Shado.
- Po to żyję! - odgryzł się Natsu jakby nie
zauważając dziewczyny.
- Umrzyj. - mruknął cicho lodowy mag
odwracając się do nas plecami.
Razem z Natsu podeszliśmy bliżej. Różowowłosy
dąsał się jeszcze chwilę i mruczał o czymś pod nosem. Ja tymczasem spojrzałam
na to, co robiła Shado. Dziewczyna w skupieniu malowała. Przypatrywałam się jej
dokładnym ruchom, gdy nakładała kolejny kolor na swój obrazek. Z początku nie
wiedziałam, na co patrzę jednak po chwili krajobraz z rysunku wydał mi się
znajomy - Septentrio.
Dziewczyna odłożyła pędzel na miejsce i
zimnym wzrokiem zlustrowała swoje dzieło. Z jej twarzy nie można było nic
odczytać.
- Jeeej jakie śliczne! - Asuka z zachwytem
zerknęła na Shado, która widocznie nad czymś myślała. - A mówiłaś, że nie
umiesz!
- Chyba nie miałam racji. - chłodny głos
dziewczyny rozniósł się szeptem wśród nas.
- No, no Reedus masz konkurencję. - zaśmiał
się Natsu klepiąc maga po ramieniu.
- Narysuj coś jeszcze. - poprosiła Asuka
zwracając się do brązowowłosej.
- Później. - zabrzmiało to niemal groźnie.
Dziewczynka zrobiła smutną minę i prędko zabrała rysunek ze stolika biegnąc ku
swoim rodzicom.
- Ach wybacz zapomniałem się przedstawić.
Natsu Dragneel. - chłopak przypomniał sobie o zasadach dobrego wychowania i
wyciągnął dłoń w kierunku Shado. - A to Lucy Heartfilia. - tu skinął na mnie.
Szarooka mierzyła nas chłodnym spojrzeniem.
W jej oczach malowała się zupełna pustka, zupełnie jakby była wyprana z
wszelkich uczuć. Chciałam się cofnąć, jednak nie mogłam na to sobie pozwolić.
Czułam, jak coś oplatało moje ciało nie pozwalając mu się ruszyć.
- Shado. - rzuciła krótko odwracając wzrok.
- Dobrze, że jesteście razem. - Makarov
znienacka pojawił się między magami. - Musimy porozmawiać.
***
No to za nami kolejny rozdział Cieni. Już niedługo przepowiadam katastrofę jednak póki co mała informacja. Mianowicie Czarna w niedzielę i poniedziałek będzie na wycieczce klasowej, później środa kolejny wyjazd, więc nie wiem jak będzie z rozdziałem. Postaram się coś napisać i wstawić w poniedziałek, gdy wrócę. Jeżeli nie to pozostaje wtorek wieczór.
MSC (Mroczna Strona Czarnej): Weź już tyle nie gadaj tylko zajmij się pracą.
C (Czarna): <z rezygnacją w głosie> : Tak, tak.
MSC: Co jest?
C: Jakoś nie mam motywacji.... <mówi ze skruchą>
MSC: Już ja ci zaraz pomogę <złowieszczy śmiech> A i przypominam o wyrażeniu swojej opinii odnośnie rozdziału
Mata ne! ^^