Zamówienie dla: Sandra-chan
Paring: Natsu x Noemi
Tytuł: Czas na egzamin, szykuj
się klaso S!
Narratorzy: Wilson, Noemi, Natsu
Uwagi: Dla osób niebędących na bieżąco
spojler: Natsu i Noemi nie wiedzą kim dla siebie są.
Witaj
szanowny czytelniku! Na imię mi Wilson Lucas Barkley. Pozwól, że będę dziś Twym
przewodnikiem po poniższej historii. Niestety Nasut i Noemi są zbyt zajęci, by
opowiedzieć ją osobiście, lecz bez obaw! Przed wyjściem zostawili mi notatki,
więc nie powinienem mieć większych trudności z odwzorowaniem ich perspektyw.
Bonusowo dodam coś od siebie, gdyż miałem szczęście być naocznym świadkiem
niektórych wydarzeń. Jednak zanim rozpoczniesz
odpręż się. Teraz jesteś tylko Ty i ta opowieść.
Zacznijmy
od czegoś prostego. Wyobraź sobie niebo w letni dzień. Dobrze się zastanów. Możesz
wybrać takie, jaki Ci się podoba. Masz już? W porządku, lecimy dalej. Nie
uważasz, że samo niebo jest samotne?
Dodajmy mu kilka chmurowych przyjaciółek. Wybierz takie, które
najbardziej Ci odpowiadają. Spójrz ponownie. Czyż tworzenie świata nie jest zaskakująco
proste?
Czas
na odpowiednie oświetlenie. Szczerze podziwiam Twą wyobraźnię, lecz sklepienie
niebieskie same z siebie nie świeci.
W porządku… jeśli
wierzyć w istnienie Boga, to stworzył on i niebo i ziemię. Chyba wiesz, co
będziemy teraz robić? Tyle, że naszą ziemię przykryjemy ogromnymi ilościami
wody. Tak, tworzymy ocean. Niech szumi napędzany chłodnym (bądź ciepłym, jak
kto woli – nie wnikam) wiatrem. Jeśli chcesz ryczące fale mogą być wysokie i potężne,
jeśli nie wiedz, iż potrafią też cichutko szeptać. W wodzie znajdują się
również pewne istnienia. Ja myślę o ławicy kolorowych rybek i skaczącym
delfinie, a Ty?
Świetnie!
Jeśli podołałeś/podołałaś stworzeniu tła dla wstępu historii możemy bez obaw
przejść do czegoś dla zaawansowanych. Jak zapewne wiesz na morzach i oceanach
żeglują statki. Niech nasze wody również zostaną opanowane!
Czy słyszysz
szum fal? Gwizd powietrza? Furkotanie żagli? Czyjeś kroki na podłodze? Gwar i
śmiech?
Umrzeć. Litości, magowie! Pozwólcie mi umrzeć. W końcu
marzy o tym tak wielu ludzi: maratończycy na czterdziestym kilometrze,
uczniowie w drodze do więzień, kobiety targające ciężkie torby z zakupami,
Smoczy Zabójcy w pociągach, ja.
O wielka Siło, która rządzisz tym światem dlaczego nie
chcesz sprawić mi przyjemności?
- Natsu! - zaraz, do kogo należy ten piskliwy głosik? -
Żyj trochę!
Poczułem jak ktoś potrząsnął moim biednym ciałem.
Spomiędzy moich ust wydobył się jęk sprzeciwu.
Siło czy jesteś kobietą? No w sumie z gramatycznego
punktu widzenia istnieje TA siła. Więc tu sprawa oczywista. Siło czy jesteś
może blondynką?
- Lucy, zostaw te zwłoki i chodź do nas! - heh, głos taniego
striptizera rozpoznam nawet w piekle.
A wracając do mojej wcześniejszej myśli to Siła definitywnie
jest kobietą, w dodatku blondynką. Dlatego nie mogę umrzeć. Wszystko jasne.
Zużywając resztki sił zmusiłem ciało, żeby przekręciło
się na bok. Jest! Sukces! A teraz oczy, proszę chcę zobaczyć świat.
Nawet nie macie pojęcia jak to jest podnosić ołowiane
powieki siłą woli. W dodatku wszystko się bujało w górę i dół, górę i dół, górę
i… och, nie myśl o tym kretynie! Jęknąwszy (tylko tego rodzaju dźwięki
przechodziły przez moje zaschnięte gardło, a wody miałem już po dziurki w nosie
albo i wyżej) ponownie czekałem, aż odzyskam ostrość widzenia. Kiedy obraz
zaczynał przypominać ludzi oraz pokład statku, a nie kolorowe plamy odetchnąłem
z ulgą. Jeszcze nie było ze mną tak źle, czego nie można było powiedzieć o
pozostałych Zabójcach Smoków płci męskiej.
Gajeel zdychał skulony pod drewnianą ławeczką całkowicie
odcięty od świata a Wilson umierał w swojej kajucie. Z kolei Laxus został
dorwany przez Canę, która brutalnie go poniewierała siedząc mu na brzuchu.
Wierzę w was, kumple! Niestety choroba lokomocyjna znów dała o sobie znać, więc
nie mogłem poświęcić im więcej uwagi. Całą moją uwagę skupiał bolący brzuch (w
bliżej nieokreślonym miejscu) a także torsje, które nadchodziły pojedynczymi
falami… Falami! Hah! Bredzisz Natsu, bredzisz już.
- Hej, może jednak się czegoś napijesz? - kolejny głos
należał do Happiego. - Rozpuściłem ci nawet tabletki przeciwbólowe.
Chyba się skuszę.
- Dzięki. - jęknąłem i wyciągnąłem drżącą rękę w kierunku
szklanki. Całą zawartość o smaku wody po brudnej podłodze pochłonąłem w
mgnieniu oka, po czym ponownie zastygnąłem w miejscu czekając na zbawienne
działanie leku.
Pieroński statek.
Po mniej więcej dwudziestu minutach mogłem spokojnie zmienić położenie głowy. No, no twórco tabletki, czapki z głów! W kręgu siedzących magów, którzy grali w karty wypatrzyłem Wendy. Jedyną z nas niemającej problemu ze środkami transportu. Jak ja zazdrościłem jej tej magii! Szkoda, że zdążyłem się na nią uodpornić. Głupie ciało. Kolejną osobą, na którą zwróciłem uwagę była Noemi. Cwaniara, mimo że nie posiadała umiejętności Wendy z chorobą lokomocyjną poradziła sobie na własny sposób - zasnęła jeszcze przed podróżą. Cwaniara.
Pieroński statek.
Po mniej więcej dwudziestu minutach mogłem spokojnie zmienić położenie głowy. No, no twórco tabletki, czapki z głów! W kręgu siedzących magów, którzy grali w karty wypatrzyłem Wendy. Jedyną z nas niemającej problemu ze środkami transportu. Jak ja zazdrościłem jej tej magii! Szkoda, że zdążyłem się na nią uodpornić. Głupie ciało. Kolejną osobą, na którą zwróciłem uwagę była Noemi. Cwaniara, mimo że nie posiadała umiejętności Wendy z chorobą lokomocyjną poradziła sobie na własny sposób - zasnęła jeszcze przed podróżą. Cwaniara.
Z chęcią popatrzyłbym na nią chwilkę dłużej, gdybym nagle
nie stracił przytomności.
- Tak będzie ci lepiej.
Dzięki Erzo!
Zanim
przejdziemy do kolejnej części powinienem o czymś wspomnieć. Mianowicie chodzi
o formułę egzaminu. Tegoroczny test składał się z trzech części - drużynowej,
walk jeden na jeden i „niespodzianki”. Ostatnia trzymana była w ścisłej
tajemnicy i nawet płacząca Mavis nie zdołała przekonać Mistrza do wyjawienia
sekretu trzeciej części.
Wspomniana
wyżej dwójka pełniła funkcję egzaminatorów. Natomiast Erza, Mirajane i ja
wcieliliśmy się w role opiekunów. Tak, nawet dwudziestoletni (już?) magowie
mogą wplątać się w poważne tarapaty. Śmiem twierdzić, iż w tym wieku natężenie
problemów osiąga swe apogeum.
W pierwszej
części egzaminów udział miało wziąć udział pięć grup, każda po trzy osoby. Drugi
etap miał za zadanie wyłonienie trójki finalistów poprzez walkę.
Oczywiście
jako opiekun otrzymałem bardziej szczegółowe informacje, lecz nie one są
przedmiotem naszego zainteresowania.
- Witaj
przygodo! - zawołał entuzjastycznie Makarov.
Brutalnie
wybudzona po drzemce byłam zbyt nieprzytomna, aby silić się na jakiekolwiek
złośliwe komentarze, więc słuchałam wszystkiego potulnie jak baranek.
- I witajcie
droga rodzino na egzaminie na maga klasy S.
Entuzjastyczne
krzyki były na tyle głośne, że brak mojego głosu z pewnością nie był
wyczuwalny.
- Jestem
pewien waszych odpowiedzi na to pytanie, ale dla formalności muszę zapytać: czy
ktoś się wycofuje?
Cisza jak
makiem zasiał.
- W takim
razie możemy zaczynać! - Mistrz zeskoczywszy z kamienia, na którym stał
(zapewne w celu optycznego złudzenia wzrostu) otworzył trzymane przez Mavis
pudełko. - Na początek niech każdy wylosuje swój numer.
- Ale tak
teraz?! - zawołał Natsu. Jego krzyk zawsze przykuwał moją uwagę. - Odpocznijmy
jeszcze minutkę, albo sto!
Ledwo stał
wciąż wycieńczony po podróży. Zmęczenie odbijało się na bladej twarzy z
pierwszymi rumieńcami i kropelkami potu, co niepokojąco przypominało gorączkę.
Wpatrując się w Makarova błagalnym spojrzeniem nerwowo ściskał pustą butelkę po
wodzie.
Przejęłabym
się bardziej, gdyby jego aura była czarna, a nie szara jak teraz. I choć nie
byłam lekarzem śmiało mogłam stwierdzić - wyliże się.
- Popieram. -
wyjęczał Laxus, który ledwo trzymał się na nogach.
Starszy Dreyar
wciąż nie wyglądał na przekonanego.
- Powinniśmy
pozwolić im na odpoczynek. - do akcji wkroczył Wilson. - Muszą być wycieńczeni.
Prychnęłam.
Kolego, sam jesteś Zabójcą Smoków. Twoje zdanie jest tu niewiele warte nawet z
tymi ciemnymi, paciorkowatymi oczyma.
- Chłopcy mają
rację. - wtrąciła Mavis. - To uczciwy pojedynek, a nie misja wojenna. Wszyscy
mają mieć równe szanse.
Makarov musiał
się ugiąć. Mamrocząc coś pod nosem o słabej kondycji młodzieży zaprowadził nas
do przygotowanego wcześniej obozowiska.
Mogli udawać
silnych i rwać się do walki, ale gdy przyszło co, do czego wszyscy uczestnicy
egzaminu padli jak jeden mąż.
- Są słodcy.
- stwierdziła Erza nakrywając kocem Graya.
- I tacy
grzeczni! - dodała Mira, która przeszukiwała pakunki w celu znalezienia
zapasowej poduszki.
- Jak śpią.
Zaśmieliśmy
się na tyle cicho, by nikogo nie obudzić. Następnie zaś sami udaliśmy się na
zasłużony spoczynek.
Na wyspie
noce były znacznie cieplejsze niż w Magnolii. Nie miałbym nic przeciwko
obserwowaniu rozgwieżdżonego nieba przez całą noc nawet kosztem sinych „worków”
pod oczami. Zresztą i tak miałem spory kłopot z zaśnięciem, więc podziwianie
konstelacji aż do znużenia było obecnie jedynym dostępnym zajęciem. Wszystko
inne mogło zbudzić obozowiczów, których ciężkie oddechy zagłuszały szum wiatru.
Najgłośniej ze wszystkich pochrapywali Smoczy Zabójcy.
Obróciłem się
na bok i udając, że śpię starałem się wyczuć energię Noe. Moja droga
przyjaciółka leżała oparta o drzewo i lśniącymi w świetle gwiazd oczyma
obserwowała towarzyszy. Z nogami oplecionymi przez ręce wydawała się taka
malutka i krucha. W dodatku, co nie zdarzało się często jej twarz zdobił lekki
uśmiech skierowany w stronę śpiących. Niestety nim rozgryzłem kto jest nim
obdarzany zmorzył mnie sen.
Upewniłam się,
iż to co się dzieje na pewno nie jest jawą, gdy bez zająknięcia włożyłam
krwistoczerwoną kieckę przygotowaną przez Wilsona. Swoją drogą coraz częściej o
nim śniłam i za każdym razem przekonywał mnie do robienia wariackich rzeczy.
Ech, powinnam kiedyś mu wspomnieć, by przestał nawiedzać mą biedną wyobraźnię.
To nie może być zbieg okoliczności, dlatego podejrzewam jedną z Barkleyowskich
sztuczek.
Materiał
sukienki jest zaskakująco gładki oraz chłodny w dotyku. Mogłabym go miętosić
ile wlezie, a i tak nie pozostawiłabym na nim ani jednego zagniecenia (co
oczywiście sprawdziłam). Wyglądał na dość praktyczny i mocny, więc mogłam
wybaczyć mu fakt, że w niewidzialnym źródle światła błyszczał jak obsypany
brokatem.
Po prawej
stronie u dołu kreacji znajdowało się długie rozcięcie sięgające uda. Uniosłam
nogę w górę i z obrzydzeniem obserwowałam zsuwający się z niej materiał. Jakby
tego było mało udo zdobiła cienka, złota obręcz. A żebym miała jeszcze na co
narzekać, to dekolt sukni był stanowo za duży. Świetnie! Po prostu świetnie!
Golizna… w dodatku taka (według męskich mózgów) kusząca i… dająca do myślenia.
Z radością
stwierdziłam, że twarz pozostała nieskażona żadnymi kosmetykami a włosy były
swobodnie rozpuszczona.
Teraz
zaczynało mnie dręczyć jedno pytanie? Po kiego byłam tak odstawiona?
Jak na
zawołanie w moim śnie zabrzmiała dostojna muzyka. I to nie byle jaka, bo
takiego jej rodzaju można słuchać wyłącznie na bardzo wytwornych przyjęciach.
Rozglądałam
się ciekawsko, lecz poza panującą wokół pustką nie było niczego. Gdy
zdenerwowana zaczęłam już stukać obcasem (o zgrozo te szatańskie obuwie) wtem
do moich uszu doszły żwawe kroki. Nim zdążyłam się obrócić jegomość skłonił się
nisko i najaksamitszym głosem, jaki w życiu słyszałam zapytał:
- Mogę prosić
do tańca, milady?
- Zabieraj
łapy! - krzyknęłam i ujrzałam stojącego przed sobą Natsu.
Zmieszany
chłopak obrócił się a zanim odszedł bąknął pod nosem:
- Chciałem cię
tylko obudzić.
Zdziwiona
zamrugałam kilka razy, po czym przetarłam oczy. Dżentelmen ze snu już dawno
zniknął, lecz odbicie jego zielonych oczu odnalazłam w Dragneelu.
Westchnąwszy
przeciągnęłam się kilka razy i przeklinając w duchu własną wyobraźnię udałam
się na obozowe śniadanko.
Bądź człowieku dobry dla kobiet
a w nagrodę prawie dostaniesz po pysku.
Z całych sił starałem się nie
okazywać przygnębienia. Nie, Natsu przecież ty źle myślisz! Może i przegrałeś
bitwę, ale została jeszcze wojna. Poza tym jedna porażka o niczym nie świadczy…
no chyba, że prócz tej jednej było sto innych.
Potrząsnąłem głową, jakby to
miało wykurzyć z niej wszystkie złe myśli. Bonusowo otrzymałem pstryczka czoło.
- Nie myśl tyle, bo ci się w
główce ugotuje. - zaśmiał się Gray, po czym wcisnął mi w ręce tacę z jedzeniem.
- Byłem na tyle łaskawy, by coś ci uratować.
- Uratować? - powtórzyłem i
spojrzałem w kierunku stołu. Pustego stołu.
- Dla ślamazar nie ma śniadania.
- wzruszył ramionami. - Jedz, żebyś potem mógł walczyć.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Czy to wyzwanie?
Gray parsknął, po czym skinął
głową na tłumek zbierający się przed Mistrzem.
- Można tak powiedzieć.
Natychmiast zerwałem się z
klęczek i pobiegłem za nim w stronę przyjaciół. Całe szczęście skutki choroby
lokomocyjnej już przeszły, więc podekscytowane rozmowy nie raniły już mojej
biednej głowy niczym sztylety.
- Natsu! - zawołała Lucy i
machając dotarła do mnie w dwóch skokach. Chyba chciała coś powiedzieć, ale
uniemożliwił jej to nagły atak śmiechu.
- Co jest?
- Masz krem na policzku! - z
matczynym spojrzeniem oczyściła mój policzek. - Jak słodko!
Już miałem rzucić jakąś
błyskotliwą odpowiedzią, lecz kątem oka dostrzegłem poruszający się cień.
Wyczulony na wszelkie zmiany otoczenia natychmiast uniosłem głowę tym samym
krzyżując spojrzenie z Noemi.
Wyglądała jakoś… inaczej.
Pomijając fakt, iż emocje okazywała sporadycznie, to jeszcze nigdy nie
widziałem u niej takiej miny. Miała
ledwo otwarte usta jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się
rozmyśliła. W dodatku unikała kontaktu wzrokowego. Idąc dalszym tropem
zwróciłem uwagę na włosy zasłaniające część twarzy oraz splecione dłonie.
Niestety zawołana przez Wilsona zaraz odeszła i sprytnie się za nim skryła.
I ona się dziwiła, że nie mogłem
powstrzymać ręki, która wcześniej wbrew moim rozkazom sama pomknęła na
spotkanie z jej policzkiem.
- Jasne, że tak! - odparłem, gdy
zostałem zapytany o gotowość do egzaminu. Dobrze, że nauczyłem się słuchania
jednym uchem. Ha! I co, faceci też potrafią wykonywać dwie czynności na raz!
Chwilę później wszyscy
przerwaliśmy pogaduszki, by wysłuchać tego, co miał do powiedzenia Makarov.
Zgodnie z jego poleceniami mięliśmy przez losowanie zostać podzieleni na grupy
i udać się na poszukiwanie punktu walk. Lecz jak to często bywa i tu był pewien
haczyk. Do drugiego etapu mogły przejść wyłącznie dwa zespoły.
- Niech każdy wylosuje numerek i
stanie ze swoją grupą. - poinstruowała Mira, podczas gdy Erza chodziła pomiędzy
nami z płóciennym woreczkiem.
Nie zastanawiając się długo
wyciągnąłem pierwszą lepszą karteczkę. Po rozłożeniu starannie zagiętego
papieru moim oczom ukazała się wielka trójka.
- Hej Natsu pokazuj co tam masz!
- zawołał uwieszający się na moim ramieniu Gajeel. - Trzy? Blisko było.
- Zawiedziony?
W jego klatce piersiowej
zadudniło a moje ucho zostało zaatakowane przez głośny śmiech.
- Coś ty! Tak będzie zabawniej,
tylko masz mi nie odpaść przed drugą rundą.
- Się wie. - przez chwile
podążałem wzrokiem za odchodzącym Redfoxem, po czym zacząłem rozglądać się po
innych twarzach. Większość już znalazła swoje grupy.
- Młotku! Powiedz, że nie jesteś
z nami! - krzyknął Gray, obok którego stała jak zwykle obojętna Noemi.
Zamiast zdzierać gardło po
prostu uniosłem karteczkę. Wymowny jęk był jedyną odpowiedzią jaką otrzymałem.
Z zadziornym uśmieszkiem
podszedłem do maga i mocno klepnąłem go w ramię.
- Tylko nas nie spowalniaj,
smarku.
W jego oczach błysnęła iskierka
gniewu, jednak zamiast złośliwego komentarza usłyszałem groźbę, od której
zrobiło mi się gorąco.
- Jeżeli przegramy to oddasz mi
swoje g a z e t k i.
Uch, czy kretyn musiał mówić to
w t e n sposób? Zlękniony spojrzałem na
trzecią członkinię naszej grupy. Chyba nie interesowały jej nasze zakłady, gdyż
obserwowała formujące się drużyny.
I - Lucy Heartfilia, Juvia Lockser,
Elfman Strauss
II - Cana Alberona, Freed Justine,
Laxus Dreyar
III - Natsu Dragneel, Noemi
Yasashisa, Gray Fullbuster
IV - Lisanna Strauss, Gajeel Redfox,
Evergreen
V - Wendy Marvell, Bickslow, Levy
McGarden
- Całkiem
interesujące grupy. - stwierdziła Erza, gdy uczestnicy egzaminu oddalili się w
kierunku lasu.
- Nie
przeczę. - wymamrotałem z ołówkiem w ustach. Musiałem pilnie odszukać księgi, z
której zrobiliśmy egzaminacyjny pamiętnik.
- Skoro już
ruszyli możemy zostawić wszystko w waszych rękach. - Makarov pojawił się niczym
duch, więc nie zdziwcie się proszę, iż wstrzymaliśmy oddechy.
- Dokąd
idziesz, Mistrzu? - zainteresowała się Erza. - Wcześniej nic nie mówiłeś.
- Ktoś musi
przygotować trzecią część. - odparł, po czym dodał ciszej (chyba mając
nadzieję, że nie usłyszymy) - I przy okazji się wyspać.
- Teraz w
prawo!
- Ścieżka
prowadzi na lewo, głupku!
- Te twoje
ścieżki są podchwytliwe! - gorączkował się Natsu. - Przecież to oczywiste, że
jeżeli na nią wejdziemy zaraz pojawi się jakaś zapadnia i wpadniemy w dziurę.
- Zapadnia? -
powtórzył z niedowierzaniem Gray. - Człowieku jesteśmy w lesie na
niezamieszkanej przez nikogo wyspie. Skąd miałyby się tu znaleźć tak wymyślne
pułapki?
Usłyszałam jak
Dragneel wzdycha ciężko. Czyżby zamierzał się poddać?
- Kosmici. -
rzekł, jakby to jedno słowo było wyjaśnieniem na wszystkie pytania, jakie
ludzkość zadawała sobie od zarania dziejów.
Plask.
- Uch,
pamiętaj Gray mądry z idiotą nigdy się nie dogada. - westchnął do siebie mag. -
Noemi decyzja należy do ciebie. Gdzie skręcamy?
- Tak jak
pokazuje mapa. - mruknęłam. Czy to nie jest oczywiste?
- Pokaż. -
Fullbuster nachylił się, by mieć lepszy widok na stary zwój. Powoli wkraczał w
Moją Bardzo Prywatną Strefę.
Aura Natsu
momentalnie zmieniła kolor z żółtego na ciemną zieleń. Chłopak w dwóch skokach
znalazł się przy nas i zajął miejsce przy moim drugim ramieniu, także
niebezpiecznie blisko Strefy.
Zignoruj ich.
- Jesteśmy tu.
- palcem wskazałam odpowiedni punkt na mapie. - Na miejsce możemy dotrzeć
dwiema drogami. Tak więc nie ma to najmniejszego znaczenia, czy skręcimy teraz
w prawo, czy w lewo.
Cudownie
uświadomieni magowie nachylili się jeszcze bardziej.
- Proponuję
wybrać trasę przez las. Góry i łyse pole nie osłonią nas przed możliwym
wrogiem. - wyjaśniłam cały czas spoglądając na nich spod byka. Ciekawe kiedy
zauważą?
Chyba wcale,
skoro znów się pochylili.
Nie no, tego
już za dużo.
Ani się
obejrzeli a dostali po porządnym kopniaku.
- Przestańcie
się do mnie kleić. - warknęłam. - Nie dość, że duszno i nie ma czym oddychać,
to jeszcze gorąco. Jesteście dorośli, więc zachowujcie się jak na dorosłych
przystało.
Podziałało. Chłopcy
szli ze zwieszonymi głowami, a ja nie mogłam pozbyć się uczucia ciepła, które
pozostało po dotyku Natsu. Zapamiętać - nie pozwolić mu na żaden kontakt.
Dzięki temu,
że szliśmy w zupełnej ciszy mogłam przejść na tryb największej czujności.
Zresztą już od jakiegoś czasu czułam energię przesiąkniętą chłodem, która
ciągle się przemieszczała, więc namierzenie jej nie było zbyt trudne. Kilka
minut temu zlokalizowałam ją niecały kilometr od nas.
- Uwaga! -
krzyknął Natsu, który w mgnieniu oka osłonił mnie przed ognistym atakiem.
Momentalnie
cała się spięłam. Szlag! Za bardzo skupiłam się na ciemnej energii i zupełnie
zapomniałam o monitorowaniu bliższego otoczenia. Głupia!
Błyskawicznie
dobyłam swej czarnej katany i likwidowałam widmowych wrogów jednego po drugim.
Stwory, które nas napadły przypominały pół przezroczyste duchy. Skrzące,
paciorkowe oczy podążały za naszym każdym ruchem. I właśnie to było słabością
tych stworów.
Jednym susem
dopadłam wroga, po czym zrobiłam zamaszysty ruch ręką tuż przed pseudo twarzą.
Tak jak myślałam, wzrok stwora podążył za moją dłonią, więc wbicie katany w
jego ciało nie przysporzyło mi większych problemów.
- Piętnaście!
- krzyknął Gray i swym lodem zmiótł z powierzchni ziemi kolejnych przeciwników.
- Oż ty! Zaraz
cię dogonię!
Parsknęłam.
Czy oni właśnie bawili się w „kto więcej zabije”? Chociaż w sumie, dlaczego by
do nich nie dołączyć?
- Dwadzieścia
jeden.
Taaak, ich
miny w tamtym momencie to coś, czego nigdy nie zapomnę.
Pierwsza część egzaminu minęła zbyt szybko. Oczywiście
dotarliśmy na miejsce w trymiga tym samym gwarantując sobie miejsce w drugim
etapie.
Po przyjęciu gratulacji od opiekunów i Mavis pozostało
nam tylko czekać na następnych przeciwników. Znaczy na miejscu zostałem tylko
ja oraz Gray. Noemi stwierdziła, że ma dość zabawy jak na jeden dzień i udała
się na spoczynek. Nie mogłem powstrzymać się, by nie odprowadzić jej wzrokiem
do namiotu i słusznie. Gdy się odwracała puściła mi oczko a jej twarz ozdobił prawie
serdeczny półuśmiech.
Zamurowało mnie.
Z otępienia wyrwała mnie Erza, która obwieściła przybycie
kolejnych grup.
Do kolejnej części zakwalifikowała się trzecia i czwarta
grupa. Z dumą stwierdziłem, iż obietnica dana Gajeelowi została w pełni
wypełniona. Uśmiechając się podbiegłem do pozostałych, by złożyć im
najszczersze gratulacje.
Wieczorem
zaprosiliśmy wszystkich uczestników egzaminu na ognisko. Wedle planów miało ono
dwa podstawowe cele: pocieszyć, tych którym się nie udało oraz zintegrować
grupę. Naturalnie porażka w którymś z etapów nie skreślała możliwości zostania
magiem klasy S, ale wiadomo im dalej tym lepiej.
Czekała nas
kolejna niesamowita noc. Tak jak wcześniej mogliśmy podziwiać gwiazdozbiory,
lecz przy towarzystwie trzaskającego ognia i jego iskierek atmosfera zmieniała
się nie do poznania. Ciepły wiatr niósł nasz śpiew przez całą wyspę a zapach
pieczonych pianek drażnił zmysły.
Dodatkowo me
serce rozpierała ogromna duma. Naprawdę czułem się jak ojciec widząc Noe
otoczoną ludźmi.
- Tak szybko
dorastają. - westchnęła Mavis.
Przytaknąłem.
Noemi
wyglądała na szczęśliwą. Może nie tak od razu, lecz gdyby dobrze się przyjrzeć
w jej oczach odbijał się swego rodzaju blask. Siedziała pomiędzy Lucy i Natsu,
który ciągle jej dokuczał. To uszczypnął w policzek, pociągnął kosmyk włosów,
czy dmuchał prosto w twarz. Prawdziwie nastoletnie zaloty. Moja podopieczna
starała się go ignorować, jednak w pewnym momencie puściły jej nerwy i obróciła
się w stronę chłopaka. Ten korzystając z okazji zamknął ją w niedźwiedzim
uścisku i głośno się roześmiał. Po chwili dołączyli do nich pozostali i w ten
sposób magowie Fairy Tail utworzyli największy grupowy uścisk, jaki w życiu
widziałem.
- Idź do
nich. - Pierwsza delikatnie pchnęła mnie w ich kierunku.
Nie pozostało
mi nic więcej jak odpowiedzieć jej uśmiechem.
- Wilson!
Stary! - zawył Laxus gdy tylko zjawiłem się w jego polu widzenia. - Zapij ze
mną smutek. Ale to już!
Jakby to
powiedziała Noemi: „O rany”…
Wszystko miało
się rozstrzygnąć właśnie teraz. Chociaż nie, „rozstrzygnąć” to zdecydowanie
zbyt duże słowo. Przecież to było jasne, że mała Lisanna nie miała ze mną
żadnych szans. Biedna białogłowa doskonale zdawała sobie z tego sprawę -
zobaczyłam to w jej oczach, w chwili
rozpoczęcia pojedynku. I że niby co? Miałam uwierzyć w ten mdły, psi wzrok? Ha,
wolne żarty.
Doskoczenie do
drżącej dziewczyny nie zajęło mi nawet połowy sekundy, jednak zamiast bólu na
jej twarzy wywołanego ostatecznym ciosem ujrzałam ciemność.
- Ukochana,
obudziłaś się już? - spytał zaniepokojony głos, lecz obolała głowa uparcie
odmawiała zidentyfikowania jego właściciela.
- C..co? -
wydukałam próbując otworzyć oczy. Obraz mazał się i wirował uparcie, lecz kątem
oka dostrzegłam znajomą twarz.
- Zeref!
- Wody,
najdroższa?
Momentalnie
zerwałam się z miejsca i odskoczyłam w bok.
- Co to ma
znaczyć? - wysyczałam zwracając uwagę na kajdany krępujące nadgarstki.
Czarny Mag
roześmiał się złowrogo.
- Moja mała
Shado, wiedziałem, że w końcu do mnie wrócisz!
- Wypuść mnie,
szaleńcze. - zagroziłam.
Zeref dotkną
swym zimnym, oślizgłym palcem moich ust. Jego „cii…” rozeszło się po ciemnej
jaskini i rozpłynęło na ostrych skałach.
- Nie po to
zadawałem sobie trud odnalezienia cię żebyś miała mi teraz uciec. - gdybym nie
siedziała upadłabym pod wpływem mocy jego wzroku. - A teraz będziemy już razem!
Na wieki razem…
- Chyba po
moim trupie!
- Chyba po moim trupie! - wydarłem się na cały głos. Od
słuchania tych bredni zrobiło mi się niedobrze.
Zeref nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem tylko dalej
skupiał całą uwagę na Noe. Nie słuchał mnie, czy co? Już ja mu dam do wiwatu!
Zeskoczyłem ze skarpy i wspomagany skrzydłami Happiego
sfrunąłem wprost na maga. Pięść, która płonęła moim gniewem pragnęła spotkać
się z twarzą tego śmiecia.
- Daleko ci do mnie, Natsu Dragneelu. - powiedział
spokojnie, gdy dzieliły nas milimetry. Nie miałem bladego pojęcia kiedy zdążył
się obrócić i posłać mnie na ścianę.
- Natsu! - krzyknęła Noemi, a w jej głosie pobrzmiewało
autentyczne przerażenie. Próbowała wstać, jednak gruby łańcuch skutecznie jej
to uniemożliwił.
- Zaczekaj moja droga. - poprosił Zeref. - Wrócę do
ciebie, gdy tylko rozprawie się z intruzem.
Dziewczyna splunęła mu prosto w twarz, a on i tak
uśmiechnął się do niej pogodnie. Za to, gdy przenosił wzrok na mnie w jego
spojrzeniu nie doszukałem się niczego dobrego.
Usta same wykrzywiły mi się w szerokim uśmiechu.
Ścierając z brody strużkę gorącej krwi
zastanawiałem się z której strony przyjdzie pierwszy atak.
- Idioto, co ty sobie wyobrażasz! -krzyczała Noemi, jej
głos odzyskał część siły.
- Bez obaw! - uderzyłem pięścią w otwartą dłoń. -
Odpocznij sobie a potem wracamy do domu!
Zeref parsknął.
- Lekceważysz mnie?
- Skąd!
Rzuciliśmy się na siebie w tej samej chwili. Miałem tylko
nadzieję, że nie miał dziś nastroju do używania swoich śmiercionośnych zaklęć.
Wybaczcie.
Błagam, wybaczcie, ale za nic w świecie nie mogę się po nim rozczytać. I cóż
mają znaczyć te wszystkie strzałki oraz rysunkowe wybuchy? Natsu, przeklinam
cię gdziekolwiek jesteś! Przez twoje bazgroły na notatkach nie będę mógł
przytoczyć całej walki!
Jeszcze raz
przepraszam za nas obu…
To może chociaż
powiem jak to wszystko się skończyło, dobrze?
Gdy razem z
Mavis i Erzą dotarliśmy do jaskini, z której wyczuwałem potężne aury minął nas
czarny cień. Materia ów zniknęła tak szybko, że nie byliśmy w stanie jej
zauważyć, a co dopiero dotknąć. Oczywiście Mavis natychmiast ruszyła za (jak
się później okazało) Zerefem i stoczyła z nim kolejną walkę, w której znów
umknął.
Ostrożnie
zbadałem wejście po czym dając znać dziewczynie ruszyliśmy w głąb ziemi. Jakże
dziwny widok uraczył nasze oczy!
Noe wierciła
się niespokojnie na czymś przypominającym skalny ołtarz, a rozbawiony Natsu
przyglądał się jej z odległości kilku kroków.
- Na co
czekasz?! - zawołała - Uwolnij mnie o wielki rycerzu!
Słowa mojej
podopiecznej wręcz ociekały ironią.
- Takie
niegrzeczne dziewczynki jak ty nie powinny wychodzić na zewnątrz. - zażartował
jednocześnie klepiąc uwięzioną po głowie.
- Natsu ma
rację! - wtrącił Happy. - Jesteś gorsza niż Lucy!
- Och, cóż za
wyróżnienie!
- Potwór,
potwór! - lamentował exceed.
- Zrobimy
tak. Wypuszczę cię jeżeli obiecasz, że dziś w nocy podzielisz się ze mną swoim
śpiworem.
Na koniec
pozwolę sobie wspomnieć, iż Noe rzeczywiście dotrzymała obietnicom, a tamtej
nocy ich rozmowom, śmiechom i podejrzanie brzmiącym mlaskaniom nie było końca.
***
Spóźniona, okropnie spóźniona - jedyne słowa, które przychodzą mi do głowy.
Oszczędzę Wam tłumaczeń i powiem, że żyję, mam się w miarę dobrze i nie mam zamiaru porzucać tego bloga. ;)