Zamówienie dla: Malinq Ashida
Paring: Natsu x Lucy
Tytuł: Wieczór Walentynkowy Fairy Tail
- Powiedz mi jeszcze raz. - zasłoniła twarz
dłonią jakby bała się rozpoznania, chociaż jej tożsamość zdradzały znane
wszystkim magom blond włosy. Dlaczego się zgodziłam, żeby z tobą przyjść?
- Bo mnie bardzo, bardzo lubisz? -
podpowiedział robiąc słodką minkę. Widząc skwaszony wyraz twarzy Heartfilii nie
mógł opanować śmiechu a z jego rozchylonych ust uleciała widoczna para.
Lucy zacisnęła palce na brązowym płaszczu.
Frędzelki błękitnej chusty poruszane zgodnie przez wiatr ułożyły się w nieładzie.
Jak na połowę lutego było wyjątkowo chłodno. Spojrzawszy na wielki
przyozdobiony serduszkami szyld z napisem „Wieczór Walentynkowy Fairy Tail”
westchnęła po raz kolejny i zrezygnowanym wzrokiem spojrzała na Natsu.
- Chodźmy już. - bąknęła przez zaciśnięte
zęby.
Mag bez zbędnego gadania ujął dziewczynę po
ramię i zaprowadził do wnętrza gildii, które… które dzięki ingerencji Mirajane
wyglądało aż nazbyt klimatyczne. Trzeba było przyznać, że po zwerbowaniu do
pomocy połowy magów efekt był oszałamiający.
Wszystkie krzesła i stoliki odsunięto pod
ściany. Te drugie nakryto bladoróżowymi obrusami. Na nich ustawiono zastawę
wraz z napojami i słodkościami. Uroki dodawały ustawione na ozdobnych
serwetkach kieliszki wypełnione wodą, do których włożono roztaczające słodki
zapach róże. Z belek podtrzymujących sufit zwisały białe serpentyny odbijające
padające na nie barwne światła reflektorów. Oczywiście nie mogło braknąć
poprzypinanych gdzie się dało obowiązkowych serduszek.
Widząc tak przystrojone wnętrze gildii Lucy
powoli przestawała żałować swojego przyjścia. Poprzedniego wieczoru zagościł u
niej Natsu z taką oto wiadomością: „Jutro był Wieczór Walentynkowy. Lisanna
zaprosić mnie. Ja chcieć iść z tobą.” Argument nie do odparcia. A jego prezentacja
jeszcze lepsza.
- Czy wszyscy już są? - głos Makarova
został wielokrotnie wzmocniony przez mikrofon. Uzyskawszy pozytywną odpowiedź
otaczającego go wianuszka magów kontynuował. - Witam was moi drodzy na naszym
pierwszym walentynkowym zebraniu. Dzisiejszego wieczoru mam wam do powiedzenia
jedno… bawcie się dobrze, weźcie udział w konkursie a na koniec… tak jak zawsze
uchlejcie się do nieprzytomności! Oczywiście wszystko z umiarem żeby nie
pomyśleli, że Fairy Tail jest pijacką gildią.
Donośny aplauz tłumu przekroczył
dopuszczalną normę decybeli.
- Na początek zapraszam do udziału w
rywalizacji par! - tym razem do mikrofonu dopadł Gildarts. - W tej chwili nasza
urocza Lisanna-chan krąży wśród was z woreczkiem wypełnionym przedartymi wpół
sercami. Niech chętni do zabawy wylosują jeden kawałek.
Lucy popychana przez pozytywnie nastawioną
Levy włożyła dłoń do woreczka a czując pod palcami szorstkość papieru wyciągnęła
karteczkę. Jej połówka miała otoczkę wykonaną z białej koronki.
- Teraz niech każdy odnajdzie osobę z
identycznym elementem jak wasz. - poinstruował Gildarts moszcząc się wygodnie
na poduszce krzesła.
Po uspokojeniu się burzliwego ruchu tłumu,
w którym magowie ustępowali miejsca osobom szukającym swoich partnerów wszystko
było jasne. Pary wyglądały następująco:
Gajeel
i Levy
Alzack
i Bisca
Natsu
i Lucy
Mira i Laxus
Gray i Juvia
Elfman
i Evergreen
W raz z ogłoszeniem wyników przez gildię
niczym tsunami przeszło echo zduszonych jęków (przeważnie należących do męskiej
części uczestników). Zniesmaczony Laxus odwracał wzrok od zirytowanej jego
zachowaniem Miry. Gray wciąż zbierał szczękę z podłogi mamrocząc coś w rodzaju:
„Ludzie miejcie litość!” Za to Juvia radosnym podskokiem przemierzała tłum w
kierunku swojego ukochanego, którego absolutnie nikt nie mógł jej teraz
odebrać. Elfman stanął w żelaznym rozkroku twierdząc, iż skoro to wszystko
sprawka losu musi stawić mu czoła inaczej nie będzie mógł więcej mówić o sobie
per mężczyzna. Evergreen zgrzytała zębami z wściekłości zaciekle broniąc
swojego statusu trudnej do zdobycia dziewczyny. Gajeel z wrażenia usiadł na
krześle i pochłonięty wcinaniem przyniesionej z domu metalowej łyżeczki do
herbaty zupełnie ignorował skaczącą wokół czerwoną na twarzy Levy. Jedynie Alzack
i Bisca zachowali się jak na ludzi przystało i właśnie prosili zajętą
malowaniem Shado o zaopiekowanie się ich córką (nie spodziewaliście się jej,
prawda? :D)
Lucy widząc cały ten cyrk wydała z siebie
dźwięk znajdujący się pomiędzy westchnieniem a jękiem zawodu. Natsu widząc
nastawienie dziewczyny posłał jej delikatną sójkę w bok i zawołał:
- Chodzi o to, by się bawić!
- Czy wszystkie gołąbeczki znalazły już
swoje pary? - z głośników zabrzmiał donośny głos Erzy siedzącej w loży
przeznaczonej dla komentatorów wydarzeń rozgrywających się w gildii. Mira chcąc
wziąć udział w konkursie poprosiła przyjaciółkę o zastępstwo.
- Co ty tam robisz? - wyrwał się jeden z
magów oniemiały widokiem Tytani.
- Coś ci się nie podoba mięczaku?! Więc
stań do walki i pokaż, co potrafisz! - oczy Scarlet płonęły niezdrowym blaskiem
do czasu, gdy Gildarts korzystając z okazji nie podwędził jej mikrofonu.
- Wszystkie pary… b e z m a r u d z e n i a. - dodał po chwili
wpatrywania się w twarze zawodników. - ustawiają się na środku sali. Migusiem!
Siedząca na stole Cana złapała się za
głowę. Ojciec nie musiał dodawać ostatniego słowa. Tylko narobił jej wstydu,
czego dowodem były trzęsące się ramiona znajdujących się przed nią Jeta i
Doroya.
- Powodzenia Levyś!
- Trzymamy za ciebie kciuki!
- Nie daj się tej kupie żelastwa!
- Zamknąć ryje! - wrzasnął wytrącony z równowagi
dopingiem tej dwójki idiotów Gajeel.
Levy zachichotała widząc wystraszonych
członków jej drużyny.
Gdy wszystkie jęki ucichły a na twarzach
magów pojawiły się w końcu nieśmiałe uśmiechy i chęć rywalizacji Gildarts
przedstawił zasady ich małej zabawy.
- Są tylko trzy reguły. - uniósłszy w górę
wymienioną wcześniej liczbę palców, co by wszyscy zrozumieli kontynuował. -
Pierwsza: panie stają z lewej strony a ich paszczury prawej.
- Uważaj, co mówisz!
- Właśnie ty stary dziadzie!
-
Druga - mówił a słowa Graya i Laxusa spłynęły po nim, jak po kaczce. - Od tej
chwili do końca gry cały czas trzymacie się za ręce. Para, która dotrwa do
końca ze splecionymi dłońmi może liczyć na nagrodę. I trzecia to absolutny
zakaz używania magii. Może nie poślecie gildii w diabły zanim skończymy.
Głośne przełknięcia śliny.
Zaciśnięte w pięści dłonie.
Zmarszczone brwi.
Zagadkowe uśmieszki.
Wszyscy gotowi do walki!
- Pierwsza konkurencja… - Erza wstała, by
wszyscy lepiej ją widzieli. Przy okazji uderzania dłonią w stół w celu
skupienia na sobie uwagi woda w szklance zawirowała. - … nosi nazwę „Małe
planety”. Gildarts, proszę o wyjaśnienie.
Clive odchrząknął (6 prób zanim poprawnie
napisałam to słowo) a jego głos zabrzmiał mocniej niż dotychczas.
- Macie przed sobą sześć krzeseł, na
których mają stanąć nasze piękne maginie. W wolnej ręce trzymają nitkę ze
zwisającym jabłkiem. Panowie, macie je zjeść. Oczywiście przypominam o rękach!
- Gotowa? - zapytał Natsu szczerząc się.
Lucy nie wiedząc, co powiedzieć
przytaknęła.
Dragneel pomógł wejść swojej partnerce na
chyboczący stołek. Zbitek desek niemalże natychmiast zaczął się trząść a
dziewczyna w akcie strachu przycisnęła głowę zdziwionego Natsu do brzucha i
kurczowo się go trzymała.
- Hej, spokojnie. Nie musisz się bać. W
razie czego złapie cię! - zapewnił chichocząc. Musiał mocno zaciskać usta, by
nie pozwolić wyrwać się na światło dzienne rozmarzonemu westchnięciu wywołanym
dotykiem Heartfilii. Usiłował przestać myśleć o jej delikatnej dłoni - niestety
z marnym skutkiem.
Natsu najdelikatniej jak umiał wyplątał się
z żelaznego uścisku. Zamiast tego mocno chwycił Lucy za przedramię i lekko
ścisnął.
- Taka ciężka jesteś, że zaraz się rozwali!
- zapiszczał Happy wzlatując, by mieć lepszy widok.
- Powyrywam ci wąsiska, jak nie
przestaniesz trajkotać! - zagroziła, gdy Lisanna podawała jej nitkę z
zawieszonym czerwonym jabłkiem. Wyglądało na soczyste.
- Uwaga! - Erza sprawiła, że wszyscy
gwałtownie się spięli. - Start!
Zadanie było… dość trudne. Wbrew pozorom
owoc nie stał grzecznie w miejscu a zachowywał się, jak wahadło uniemożliwiając
wzięcie porządnego kęsa. Elfmanowi ściekła po brodzie cienka strużka śliny, na
co Evergreen zareagowała jękiem obrzydzenia. Laxus przy zaciekłym dopingu Miry usiłował
wgryźć się w miąższ od spodu, ale jabłko cały czas wirowało mu po nosie. Gray
piszczał zwijając się w konwulsjach. Dlaczego? Owszem, udało mu się głęboko
wbić zęby jednak jego chłodny oddech uwięził jego szczęki. Juvia nie wiedziała,
czy się śmiać, czy płakać. Nie mogła mu pomóc, gdyż jedną ręką podtrzymywała
się ramienia Fullbustera. Alzack radził sobie najlepiej ze wszystkich i raz po
raz odgryzał małe kęsy, ku uciesze Asuki, która poprosiła Shado o wzięcie jej
na barana i przeprowadzeniu przez tłum bliżej zawodników. Levy za namową
Gajeela rozhuśtała jabłko w przód i tył ale napotkawszy żelazne usta maga
roztrzaskało się na drobne kawałeczki. Tylko Natsu wciąż stał i czekał.
- Już w porządku? - zapytał troskliwie
widząc trzęsące się nogi Lucy.
- Jasne. - skłamała z uśmiechem. - Jedz,
wszyscy inni już dawno zaczęli.
Smoczy Zabójca pomyślał (co?) i po chwili
rozwarł usta najszerzej jak potrafił, by w końcu zamknąć całe (!) jabłko w
swojej paszczy.
- Jako pierwsi zadanie ukończyli Natsu i
Lucy! Gratulacje.
Tłum wiwatował a magowie wycierali brudne
twarze.
- Uwaga, wyjaśniam, na czym polega drugie
wyzwanie! - obwieścił Gildarts. - To będzie proste, jak zabranie dziecku
cukierka. Macie tylko przebić balon!
Tuż za mężczyzną Erza dmuchała kolorowe
baloniki a Lisanna mocno je związywała. Każdej parze przypadł po jednym. Mięli
pozbawić go życia wedle własnego uznanego sposobu. Och, jakież to brutalne!
Dopiero, co zostały napompowane a już zostały skazane na pewną śmierć… Ale nie
rozwódźmy się nad losem balonów, bowiem konkurencja już dawno się zaczęła!
Sprawdźmy, co u naszych zawodników!
Trzask!
Kto
wygrał?
Zobaczmy,
co się działo u wszystkich par na spowolnieniu!
Ever nie mogąc patrzeć na Elfmana
bezradnie ściskającego przedmiot w ogromnej ręce czym prędzej wsadziła go pod
obcas zielonych szpilek. Juvia siłą miłości umysłem nakazała roztrzaskać się
balonikowi na kawałeczki, które (według niej) ułożyły się w kształt serca.
Laxus szarmancko podał Mirze dłonie, po czym oboje naskoczyli na żółtą kulkę
tym samym zakańczając jej krótki żywot. Natsu wpakował balon między siebie a
Lucy i mocno przycisnął do siebie blondynkę, która momentalnie zrobiła się
czerwona, gdy wylądowała w gorących objęciach Dragneela. Ten pochylił się nad
jej uchem i szepnął coś, co sprawiło, że dziewczyna odwróciła się od niego
usiłując ukryć błąkający się na ustach uśmiech. Alzack z Biscą podrzucili balon
w górę i równocześnie w niego uderzyli. Zwycięzcami okazali się Gajeel i Levy.
Smoczy Zabójca po prostu przegryzł delikatną strukturę balona.
- To było mało romantyczne. - fuknęła
niebiesko włosa obrażając się na partnera.
- Spojrzysz na mnie? - Natsu nachylił się
nad blondynką, by ta cokolwiek usłyszała w tym zgiełku.
- Nie. - odrzekła uparcie wpatrując się w
czubki butów.
Mag uniósł jej podbródek palcem. Zaśmiał
się cicho słysząc szaleńcze bicie serca Lucy. A później jak gdyby nigdy nic
przeciągnął kciukiem po zaróżowiałym policzku dziewczyny.
- Zaczyna się następne zadanie. - rzucił
zachęcająco patrząc na ich splecione dłonie. Kto wie, jakie myśli zagościły
wtedy w jego głowie? Szatański uśmieszek nie wróżył niczego dobrego.
- Wkrótce będziecie potrzebować sił, więc
kolejne dwie konkurencje będą lekk..
- Teraz moja kolej! - Erza zdzieliła
Gildartsa pięścią po głowie odbierając sobie prawa do mikrofonu.
- Ajć, nie musiałaś tak mocno, złotko. -
burknął rozmasowując obolałe miejsce.
- Wszystkie pary proszę o zajęcie miejsc
przy stole. - mówiła zupełnie ignorując obecność Clive’a.
Natsu pociągnął Lucy sadowiąc się na
krześle. Niby to przypadkiem musnął jej włosy i zacieśnił uścisk.
W tym momencie z kuchni wyszła Lisanna,
która w asyście Cany wniosła sześć piernikowych serc. Jeszcze ciepłych.
- Zadanie jest banalne. Macie je udekorować
a werdykt ogłosi nasz mistrz.
Wszyscy chcieli zabrać się ochoczo do pracy
jednak wtedy doszła do nich okrutna prawda o ustawieniu par. Wiadomym jest, iż
do rzeczy plastycznych w większości mają ręce kobiety. Ale co zrobić, gdy
wszystkie (praworęczne) trzymają się partnerów mając do dyspozycji tylko i
wyłącznie trzęsące lewe dłonie?
Jęk „mężczyzn” mówił sam za siebie.
- I co my teraz zrobimy?
- Nie damy rady!
- Jazda do roboty! - ponagliła Erza, której
widok mazgających się magów nic a nic nie ruszał.
Lucy powiodła wzrokiem po kolorowych
tubkach z lakierami. Westchnęła przeciągle bojąc się uzdolnień p r z y j a c i
e l a. Tak! Tylko i wyłącznie przyjaciela.
- Mam pomysł. - rzucił po chwili namysłu
Natsu.
- Tak? - zapytała obdarzając maga nieufnym
spojrzeniem.
W oku Dragneela pojawiła się mała iskierka.
- Ty poprowadzisz moją dłoń a ja będę
malował. - zaproponował.
Pomysł był zadziwiająco… dobry?
- No dobrze. - odpowiedziała i ostrożnie
złapała dłoń Natsu, który trzymał już w ręku lukier.
Efekt ich pracy wyglądał mniej więcej tak:
Aż chce się zjeść!
Po wstępnych oględzinach Makarov wydał
werdykt: Pierwsze miejsce dla Natsu i Lucy podobnie, jak Evergreen z Elfmanem,
który ukradkiem w nocy wymykał się na kursy plastyczne.
- Prawdziwy mężczyzna musi spędzać
przynajmniej kilka godzin na dekorowaniu pierniczków. - skwitował zapytany o
sekret swojego ukrytego talentu.
Warto też wspomnieć, że Gajeel w napadzie
złości wtarł ciastko w głowę Doroya naśmiewającego się z jego zdolności.
- Nadszedł czas na taneczny pojedynek! -
powiedział Gildarts skorzystawszy z okazji, gdy Erza wyszła po szklankę wody. Z
pewnością teraz trafi pod ziemię, ale co tam! Żyje się raz! - Ale nie taki
zwykły. Waszym parkietem będzie składana z czasem gazeta.
- To dobre dla przedszkolaków! - skwitował
Gray.
- Nie mów, że cię przerośnie. - zaśmiał się
Alzack przypominając sobie odległe czasy młodości.
- A w życiu! - zaprzeczył gotów do tańca.
Lisanna sprawnie rozłożyła arkusze papieru
pokryte drobnym druczkiem. Jeden z magów włączył muzykę… i zaczęli!
Pary powoli obracały się wokół własnej osi
od czasu do czasu wykonując zwrot lub inną możliwą do wykonania na małej
powierzchni figurę.
- Nie mów, że ci źle. - zaczął Natsu po
pierwszym złożeniu gazety.
- Jak, bym mogła? - odparła Lucy w nastroju
do żartów. Skąd u niej taka zmiana?
- Już nie jesteśmy czerwieniącą się
dziewczynką?
- A czy kiedykolwiek byliśmy? - odgryzła a
jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.
- Jeszcze jakieś pięć minut temu? -
przypomniał zbliżając się do Lucy, gdyż po raz drugi zabrakło mu gruntu pod
nogami.
- Pięć minut temu byłeś dziewczyną? -
roześmiała się nie bacząc na malejącą odległość między nią a chłopakiem. Ich
stopy dreptały tuż przy sobie a nosy niemalże się stykały. Natsu czuł na sobie
ciepły oddech. Nagle poczuł ogromną chęć zatopienia się w miękkich włosach
Lucy, którymi czasem się bawił. I udałoby mu się gdyby upadający Elfman nie
pociągnął blondynki razem ze sobą.
- Co ty wyrabiasz! - wściekła Evergreen
skrzyżowała ręce na piersi, dumnie zarzuciła brązowymi włosami i odeszła.
- W porządku? - Natsu dosłownie w ostatniej
chwili złapał Lucy, tym samym chroniąc ją przed straszliwie twardą, podłogą
gildii.
- Yhym. - bąknęła niezrozumiale.
Koniec końców, bez większych strat
pojedynek zwyciężyli Gajeel z Levy docierając do szóstego złożenia. Jak? Mag
zupełnie nie przejmując się piskami drobnej dziewczyny uniósł ją w górę i
nadzwyczaj zgrabnie podskakiwał na jednej stopie imitując taniec.
Zarządziwszy przerwę na zimne napoje Clive
oddał sprzęt nagłaśniający Erzie, która groźnie popukiwała nogą o podłogę.
- Przestań się w końcu martwić. - mruknęła
Lucy, gdy Natsu badał ją wolną ręką.
- Ja tylko sprawdzam stan twojego zdrowia.
- bronił się.
- I co?
- Doktor Dragneel nie znalazł żadnych
niepokojących zmian. - obwieścił z szerokim uśmiechem.
- Najlepszy w dziedzinie medycyny. -
skwitowała pociągając ostatni łyk napoju. Kostki lodu zadzwoniły przy
odstawianiu szklanki na stolik. - Chodźmy przed nami ostatnia runda!
- Podoba mi się ten entuzjazm. - zamruczał
z westchnieniem.
- Nadszedł czas na ostateczną konkurencję
Walentynkowego Wieczoru Fairy Tail! Jesteście gotowi? - zapytała Erza a
usłyszawszy pozytywną odpowiedź tłumu kontynuowała. - Jak do tej pory nie
odpadła żadna z par, za co należą się im gromkie brawa, jednak za chwilę
wszystko może się zmienić. - złowieszczy ton Scarlet nie wróżył niczego
dobrego.
Na sam środek gildii wyszła Cana i ku
zdziwieniu uczestników rozłożyła na podłodze wielką matę… w kropki.
Uśmiechnięta magini dzierżyła w ręku tarczę ze wskazówką. Czy domyślacie się,
co to może być? Otóż piątą walentynkową torturą jest…
- Nasza ulubiona gra, Twister!
- Nagroda coraz bliżej. - przypomniał
Gildarts.
- Zaczynamy! - nie uzyskawszy odpowiedzi
dodała kąśliwie. - Hej, tylko się nie pozabijajcie pędząc do planszy.
W ruch poszła wskazówka tarczy…
- To nie może być trudne. - rzekł Elfman
stawiając lewą stopę na żółtym polu.
- Jeszcze się zdziwisz. - Levy nachyliła
się ku czerwonej plamce ciągnąc za sobą Gajeela z miną „nie ma mowy. Nie
zmusisz mnie do tego, potworze”.
- Ostra konkurencja. - skomentowała Lucy przepychając
się do niebieskiej kropki.
I tak dalej, i tak dalej. Z początku
niewinna gierka zmieniła się w zaciętą walkę o kolory. Teraz już wszystkie pary
kurczowo trzymając się za ręce przepychały się nawzajem na macie. Aż w końcu…
- Ever, no schyl się do tej plamy! Bądź
mężczyzną! - fuknął Elfman, gdy wypadła kolej jego partnerki a ta sprzeciwiła
się woli strzałki wskazującej lewą rękę na niebieskim tle.
- Ale ja mam sukienkę! Nie rozumiesz tego
matole?! Poza tym nie jestem żadnym facetem a kobietą z pełnym wyposażeniem!
Ko-bie-tą zapamiętaj to, chyba że mam ci jeszcze przeliterować i wypisać na
czole! - w trakcie swojej jakże pouczającej wypowiedzi zaczęła się
niebezpiecznie chwiać, co skończyło się nieprzyjemnym upadkiem na cztery
litery.
- I coś narobiła! Taki z ciebie mężczyzna,
jak z Natsu baletnica!
- Masz coś do mojego tańca? - fuknął różowowłosy
przechodząc pod brzuchem Laxusa do niebieskiej kropki.
Gra trwała dalej aż w końcu na placu boju
pozostały dwie pary. Natsu i Lucy kontra Gray i Juvia. Teraz nie była to już
dziecinna zabawa! O nie! Magowie popychali siebie nawzajem ciągnąc za sobą
swoje partnerki.
- Gray! Lewa stopa zielony! - nakazała
Cana.
- Się robi! - przy zmianie pozycji niby to
niechcący wbił łokieć w plecy Dragneela.
- Oż ty wredna Mrożono. Poczekaj. - syknął
czkając na dogodny moment zemsty.
- Juvia! Lewa ręka czerwony! - wodna
kobieta odszukała najbliższą wolną kropkę wzrokiem a gdy jej dotknęła
niebezpiecznie oddaliła się od Fullbustera.
- Lucy! Prawa stopa żółty! - magini podczas
przenoszenia starała się nie stracić równowagi a żelazny uścisk chłopaka tylko
dodawał jej otuchy.
- Natsu! Prawa ręka czerwony! - Smoczy
Zabójca tylko na to czekał. Niczym kot przeszedł pod brzuchem rywala i
prostując połaskotał go.
- Draniu! - warknął Gray zanim zdążył
pocałować podłogę a głośny plask rozpłynął się echem po gildii.
-
Zwycięzcami zostają Natsu i Lucy! A nagrodą jest roczny zapas pierniczków!
- I jak? Nie żałujesz? - zagadnął
odprowadzając przyjaciółkę pod same drzwi.
- Dobrze się bawiłam. - zapewniła mierzwiąc
maga po różowych włosach.
- Wiesz, tak podczas tych konkurencji
pomyślałem, że chciałbym coś zrobić. - wyznał uważnie przyglądając się
czekoladowym tęczówkom Lucy.
- Co takiego? - zapytała płonąc z
ciekawości.
- Ale nie…
- Dlaczego?! - zirytowała się. Po co w
ogóle zaczynał temat?
- Bo się zezłościsz.
- Skąd to wiesz?
- Jeszcze nigdy ci tego nie pokazywałem.
- Zrób to teraz!
- No nie wiem.
- Natsu!
- Jak ładnie poprosisz…
- Proszę?
Chłopak uśmiechnąwszy się złożył na ustach
zaskoczonej Lucy krótki, słodki pocałunek.