- Nareeeeszcie! - stęknął Natsu
przeciągając się.
Pozostała część drużyny dziękowała w duchu
za to, że w końcu dotarli do kolejnego celu swej wyprawy - Magicznego
Więzienia. Dragneel był krótko mówiąc upierdliwy i w koło jęczał nie wiedząc,
co ze sobą zrobić. Nota bene tym sposobem nabawił się paru siniaków od
zirytowanych jego zachowaniem dziewczyn. Grayowi odpowiadała ta sytuacja, nie
omieszkał ukryć złośliwego uśmieszku przy każdym kolejnym uderzeniu. Przez
pewien czas nawet je liczył: lewy sierp, prawy prosty i w podbródek.
Więzienie przypominało ogromny pałac
wypełniony po brzegi strażą. Ściany wykonano z grubego kamienia ograniczający
możliwość użycia magii. Zza małych okien wciąż wychylały się głowy wartowników.
Schemat budowli nie był jakoś specjalnie skomplikowany. Jeden wielki prostokąt
a na jego rogach wysokie wieżyczki. Do tego wielkie kilkumetrowe drzwi. Może
także podziemne korytarze wypełnione szczątkami tych, którzy spróbowali
ucieczki? Jakby to ująć… twierdza nie do zdobycia.
- Głupku, nie stój tak na środku drogi! -
warknął Gray i pociągnąwszy maga wskoczył w krzaki, gdy tylko usłyszał czyjeś
kroki.
- Co robimy? - zapytała szeptem Lucy
obserwując ścieżkę zza kępy liści.
W oczach Erzy zalśnił niebezpieczny ognik.
- Mam plan. - oznajmiła złowieszczo.
- To idiotyczne. - skrytykował Natsu
zapinając pasek przy biało-niebieskim kombinezonie.
- Mógłbyś powtórzyć? - Scarlet poprawiając
gumowe rękawiczki zmarszczyła gniewnie brwi.
- Świetnie pasuje, skąd znałaś mój rozmiar?
Cała czwórka odziana w stroje służb
sprzątających z pełnym wyposażeniem gotowa była na podbój Więzienia.
To się nie może udać. - myślała Lucy
niechętnie sunąc za pozostałymi. W końcu, czy sam pomysł wtargnięcia na teren
objęty czujnym okiem rady nie jest głupi i ryzykowny? Dobrze, że miała chwilę
czasu, by przystosować się psychicznie do sytuacji. Dzięki temu mogłaby nawet
zatańczyć w różowym kostiumie baletowym i nie zaprzątałaby sobie tym głowy. W
tej chwili niepokoiła ją jedynie obstawa w postaci dwóch magów, każdy po jednej
stronie, a na czele tego jakże ryzykownego pochodu Erza Scarlet, wielka Tytania
i postrach gildii.
- I co teraz, kapitanie?
Lucy zaczęła zastanawiać się, czy Gray
mówił to z taką powagą umyślnie, czy żartował…
- Zapukamy. - przecież to takie oczywiste!
Jak powiedziała, tak zrobiła. Energiczne
uderzanie w drzwi poskutkowało i po chwili zza wrót wyjrzał dość pokaźnych
rozmiarów strażnik.
- Czego tu szukacie. - jego ton głosu
wskazywał na mało udany dzień.
Natsu szturchnięty przez Erzę pomachał
szczotką przed nosem mężczyzny.
- Specjaliści od sprzątania stawili się na
zamówienie!
- Nikogo takiego nie miało być. - warknął
skacząc wzrokiem po przebranych magach.
- To my się tu fatygujemy taki kawał, a wy
co?! - do rozmowy włączył się Gray jeszcze bardziej działając na nerwy
strażnikowi.
- Zmykać do domu, dzieciaki. - odrzekł na
odchodne i z hukiem zatrzasnął drzwi.
- Oby go szlag jasny trafił! - Natsu
pomachał pięścią, po której przechodziły pojedyncze języki ognia.
- Może spróbujemy czegoś innego? -
zasugerowała ostrożnie Lucy. Na wypadek ugodowo uniosła ręce w górę i odsunęła
się od buchającego ogniem różowowłosego. Oczywiście nie uszło to jego uwadze,
więc zaraz opanował nerwy.
- Mam jeszcze jeden pomysł. - rzuciła Erza
szykując się do wykonania kolejnej Podmiany na sobie i swojej drużynie.
- Rozumiem wszystko. - syczała Lucy
spoglądając na swój strój. - Ale to już chyba z deka przesada!
- A tam! - odparł Natsu. - Fajnie jest!
Blondynka powstrzymała pełne zrezygnowania
westchnienie i zerknęła na magów. Zaraz tego pożałowała, bo od widoku chłopców
jej policzki przybrały soczyście czerwony kolor.
Erza postanowiła przebrać ich za koty!
Gray udawał obrażonego i wbił pięści w
kieszenie spodni. Paradował bez koszulki. Nagle ni stąd ni zowąd stwierdził, że
mu za gorąco i musi pozbyć się, jak to określił „zbędnego materiału”. A
pokazywanie przy tym nagiej góry to szczegół. W każdym razie z wydętymi
policzkami, kocimi wąsami, uszkami i ogonem wyglądał nawet…
- Uroczo. - wymamrotała Lucy. Uświadomiwszy
sobie, iż jej myśl ujrzała światło dzienne odwróciła wzrok.
Fullbuster wiedział, że mówiła o nim toteż
uśmiechnął się zawadiacko i nisko skłonił.
Do akcji natychmiast wkroczył Natsu.
- Musisz zasłonić znak gildii. -
przypomniał wcierając w pierś maga ciemne błoto (które również pokrywało ramię
różowowłosego)
- Lucy, jeszcze to! - Erza rzuciła
blondynce zapinany na szyję dzwoneczek pasujący do jej stroju kotki.
- Naprawdę muszę? - jęknęła mocując się z
zapięciem. Nie uzyskawszy natychmiastowej odpowiedzi spojrzała na Scarlet i
napotkała jej straszny wzrok.
- Tak.
„Genialny” plan prezentował się
następująco: Erza przebrana za staruszkę z trzema kotami, czyli pozostałymi
członkami drużyny prosi o wejście. Strażnikowi mięknie serce i wpuszcza ich a
wtedy przeszukają twierdzę i odnajdą cele Wilsona. Proste, prawda? No cóż, nie
do końca.
- Nie wpuścicie biednej staruszki? -
zaskrzeczała czerwonowłosa słabym tonem.
- Takie zasady. - odparł wartownik
krzyżując ręce na piersiach.
- Ale, co z moimi biednymi koteczkami? -
pytała udając, że ociera łzy z kącików oczu. - Toż to malutkie zwierzaczki
potrzebujące opieki!
- Poradzą sobie w dziczy.
Natsu aż nazbyt wczuwając się w swoją rolę
zasyczał machając długim ogonem.
- Ten to chyba ma wściekliznę. - mężczyzna
spojrzał znad okularów na różowego kota. Widocznie i z nimi był wystarczająco
ślepy, by nie zauważyć różnicy między przebraniem i prawdziwym zwierzątkiem.
- Nazywa się Wariat. - przyznała Erza
wiernie odgrywając swą rolę. Lucy i Gray zachichotali. - Jest najbardziej
upośledzonym koteczkiem, jaki chodzi po tej ziemi.
- Ma pani wielkie serce, by chcieć przygarnąć
to… coś.
- Jakie „coś”! A przywalił ci ktoś kiedyś?!
- zbulwersował się Natsu ukazując ostre, jak przytwa pazury.
- Słucham? - strażnik otworzył szerzej
oczy. - Co pani mówiła?
- Pytałam o możliwość przenocowania. -
Scarlet wbiła obcas w plecy niesfornego kociaka.
- Przykro mi. Przytułek w drugą stronę. -
po raz drugi drzwi Więzienia zamknęły tuż przed nosami magów.
- Prostak jeden! - warknął najeżony Natsu.
Pozostałe dwa koty zwijając się ze śmiechu
ścisnęły różowy ogon i zawlokły obrażonego na cały świat Dragneela do ich
tymczasowej krzaczastej kryjówki.
- Szkoda, że nie ma z nami Happiego. -
skomentowała Lucy patrząc na wysokie ściany więzienia.
- Mam tego serdecznie dość! - różowowłosy
naciągnął na ramiona czarną kamizelkę. - Zrobimy to po mojemu!
- I o to mi dokładnie chodziło! -
wykrzyczał Natsu w biegu unikając nadlatujących strzał.
- Chyba żartujesz. - burknęła Lucy a mały
pocisk przeleciał niebezpiecznie blisko jej ucha.
Jak można się domyślić plan był prosty -
typowe wejście na chama i rozwalenie wszystkiego, co się rusza.
W ten oto sposób magowie uciekali właśnie
przed chmarą strażników, których zaalarmował wybuch przy głównej bramie. Bo
przecież nie można wejść po cichu.
- Skręcamy! - nakazał Gray wskakując w
otwarte niepozornie ukryte drzwi.
Placyk za murami wyglądał teraz, jak
pobojowisko. Zewsząd dało się dosłyszeć polecenia wydawane przez ludzi wyższych
rangą, szelest mundurów, kroki stóp i obijanie się o siebie ostrych broni.
- No to ładnie. - Erza rozglądała się w
ciemności usiłując dojrzeć dokąd prowadzi ciemny korytarzyk, w którym się
znaleźli.
- Ale jedno musicie przyznać. - Natsu
specjalnie nie przejął się strażnikami siedzącymi im na ogonach. - Całkiem
łatwo wejść do tego Magicznego Więzienia.
Czarna: Oni o tym nie wiedzą, ale trafili
na moment zmiany warty. Ciii, niech będą szczęśliwi.
- Co się tu dzieje? - Wilson przymknął oczy
nasłuchując odgłosów kolejnych wybuchów.
Usta Jellala wykrzywił delikatny uśmiech.
- To nasza szansa. - rzekł wstając i
otrzepując ubranie.
Księżycowy Smoczy Zabójca przykłada do
przezroczystej ścianki wiszącego więzienia dłonie otoczone cienką, magiczną błonką.
- Właśnie na to czekaliśmy? - zapytał bez
trudu wykonując dziurę jednym machnięciem.
- Dokładnie.
Wilson przeskoczywszy do klatki niedawno
zapoznanego więźnia uwolnił go. Gdy tak siedział doszedł do wniosku, iż choć na
chwilę przyda mu się sojusznik.
- To oni, prawda? - czarnooki zgrabnie
wskoczył na balkonik wartowników. Ich baczne przyglądanie się więźniom nie
sprzyjało knuciu spisku. A jedyną drogą ucieczki z zawieszonych w powietrzu
więzień nad przepaścią było właśnie przedostanie się do miejsc, z których
obserwowano uwięzionych.
- Natsu nie praktykuje cichych wejść. -
odparł dostrzegając nadbiegającą straż.
- Zbiegli! Szybko łapać ich i powiadomić
centralę!
- Tędy. - Fernandes wskazał jedne z drzwi.
Nie tracąc wiele czasu rozpoczęli bieg ku
słodkiej wolności.
- Więcej was matka nie miała?! - wrzasnął
Natsu nokautując trzech strażników naraz. Siła uderzenia była tak mocna, że
zostali wysłani na drugi koniec salki.
Magowie zmuszeni byli używać okrojonych
wersji magii toteż zamiast płomieni wszędzie latały jedynie marne iskierki.
Erza dysząc ciężko wezwała jedynie miecz.
Szczęśliwie udało jej się odeprzeć perfidny atak z zaskoczenia. Skacząc na
ugiętych nogach dorywała kolejnych przeciwników. Tymczasem Gray nie tracąc
wiele sił stworzył wokół siebie małą Lodową Podłogę, przez którą wrogowie
wpadali w poślizg. Później wystarczało jedynie wyciągnąć przed siebie pięść i
gotowe! Wszyscy się na nią nadziewali lądując jeden na drugim. Lucy wezwała
Taurusa machającego swym ogromnym toporem.
- Uważaj! - Natsu uderzył mężczyznę
chcącego zaatakować blondynkę. Natychmiast stanął za jej plecami skacząc
wzrokiem po strażnikach, którzy zamknęli ich w ścisłym kręgu.
- Co teraz? - syknęła przesuwając dłoń na
etui z kluczami. Rozważała wezwanie Virgo.
- Nie rób tego. - ostrzegł widząc zamiary
Heartfilii. - Jeżeli zemdlejesz będzie mi ciężko cię bronić.
Lucy prychnęła cicho.
- W takim razie poradzę sobie bardziej
tradycyjnymi metodami. - zdeterminowana jak nigdy dobyła swego bicza gotowa do
ataku. - Na trzy.
- Raz. - Natsu zachichotał. Rzadko widział
przyjaciółkę w tak bojowym nastroju. - Dwa… trzy!
Ruszyli.
Ich współpraca była perfekcyjna. Bezbłędnie
odczytywali nawzajem swoje ruchy, dostosowywali się do siebie. Gdy Dragneel
odskakiwał, Heartfilia wkraczała z biczem i tak na zmianę. Kładzenie strażników
na łopatki dawało im tyle samo radości, ile danie małemu dziecku cukierka.
- Skończone! - obwieścił zadowolony Natsu.
Szczęśliwy do granic możliwości porwał Lucy w ramiona i kręcąc się wokół
własnej osi wykorzystał okazję, by przykleić się do blondynki, która
bezskutecznie próbowała się wyrwać.
- Uwaga, ktoś idzie! - Erza dosłyszawszy
tupot stóp natychmiast uniosła miecz.
Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała
Jellala z czarnowłosym mężczyzną uciekających przed strażą.
- Wiejemy! - krzyknął Gray, któremu nie
odpowiadała walka bez magii.
- Co ty uciekasz? - złowrogi śmiech Natsu wypełnił
przestrzeń… no może do momentu, gdy nie został pociągnięty przez Lucy i siłą
wyprowadzony z Więzienia, dodatkowo popędzany przerażającym spojrzeniem Erzy.
***
Hejka, za nami ostatni sierpniowy rozdział. Za chwilkę spiszę rozpiskę na wrzesień, więc nie zapomnijcie spojrzeć na terminarz. :)
Kolejny rozdział tradycyjnie za tydzień a w nim zbliżamy się do czegoś, o czym mowa od kilku części.
Do zobaczenia w poniedziałek!